Jak-23 stoi na osiedlu Bielany od 58 lat Fot. Andrzej Banaś
ZWIERZYNIEC. - Nie zabierajcie nam naszej historii - protestował Andrzej Olewicz przeciwko zabraniu Jaka-23. Renowacji chciało się podjąć wojsko, ale to znaczyłoby, że jednostka wojskowa zatrzyma u siebie samolot.
Samolot stoi na działce gminnej, ale nie ma ustalonej własności: - Duchowymi właścicielami jesteśmy my - mówią mieszkańcy Bielan.
Grozi mu ruina
Krzysztof Radwan, dyrekor Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie uważa, że samolot jest w tak złym stanie, że za 10 lat nie będzie już czego ratować. Szacuje, że renowacja, zgodna z wytycznymi konserwatora, może kosztować nawet 200 tysięcy złotych.
Zaproponował zatem, żeby muzeum przejęło eksponat i oddało jako wieloletni depozyt lotnisku wojskowemu w Balicach. To dałoby gwarancję, że samolot zostanie w Krakowie.
- Nie jesteśmy w stanie zapłacić za jego renowację, zresztą muzeum ma już Jaka-23. Biorąc pod uwagę jak silne lobby ma Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie, w końcu ktoś zarzuci, że na Bielanach nikt nie dba o samolot, więc trzeba go stąd zabrać - mówił dyrektor Krzysztof Radwan.
To jest symbol Bielan
Mieszkańcy nie chcieli jednak słuchać o żadnych przenosinach:
- Jestem zbulwersowany propozycją, bo to my od pół wieku tworzymy nową historię Jaka. Tu mieszkają dzieci żołnierzy, którzy sprawili, żeby u nas stanął i nikt nie pozwoli, żeby go z Bielan zabrać - mówił Andrzej Olewicz.
- Ten samolot wrósł w nasz krajobraz, tak jak klasztor - dodała Anna Tokarska.
Andrzej Piórecki zaproponował, żeby powołać komitet, który będzie opiekował się zabytkiem:
- Naszym obowiązkiem jest ratowanie symbolu naszego osiedla. Ten oryginalny pomnik nas wyróżnia. Nowa Huta już żałuje, że oddała Szwedom Lenina. Nie zróbmy tego samego błędu - apelował.
Pamiątka lotników
Inicjatorem przeniesienia samolotu do Balic jest Krakowski Oddział Stowarzyszenia Seniorów Lotnictwa Wojskowego.
Weterani uzasadnili, że chcą uchronić wyjątkowy obiekt przed zniszczeniem lub rozebraniem przez złomiarzy. W spotkaniu z mieszkańcami uczestniczył płk Stanisław Niedźwiedzki, który latał na Jaku-23.
- Przeleciałem na tym samolocie 580 godzin. Większość pilotów Jaków już nie żyje. Proszę więc, żeby coś z tej naszej historii zostało dla potomnych - apelował. Maciej Andryjiszyn z grupy rekonstrukcji historycznej opowiadał, jak szybko giną oryginalne części z maszyn wojskowych.
- Przez kilkanaście lat szukamy części, które przepadły, bo wcześniej ktoś zaniedbał sprawę - mówił.
Gdzie jest silnik?
Podczas spotkania, które zorganizowała Rada Dzielnicy VII Zwierzyniec, mieszkańcy wypełniali ankietę. Jedno z pytań dotyczyło propozycji, żeby w miejsce Jaka-23 postawić inny samolot.
To też wywołało zdecydowany protest. Andrzej Olewicz, mieszkaniec, zadeklarował, że znajdzie sponsora, który odnowi eksponat.
Mieszkańcy wykazali się wiedzą, której nie mieli zebrani znawcy tematu. Opowiedzieli na przykład, w jaki sposób zniknął silnik samolotu.
- W 69 roku, gdy była zima stulecia, a ulicę Księcia Józefa pokrywała gruba warstwa lodu, ktoś z wojskowych wpadł na pomysł, żeby stopić lód silnikiem Jaka. Przyczepili mu kółka i przypięli do ciężarówki. Silnik odrzutowy zadziałał z taką siłą, że metrowe płaty lodu, oderwane od jezdni, uszkodziły dach jednego z domów. Po tym silnik nie wrócił już na swoje miejsce - mówił Andrzej Olewicz.
W sprawie bielańskiego samolotu będą jeszcze następne spotkania, ale raczej nie ma szans na zmianę decyzji. Mieszkańcy zdecydowanie sprzeciwiają się oddaniu wojsku swojej pamiątki.
- Mieszkańcy wzięli na siebie dużą odpowiedzialność, zatrzymując Jaka. Mam nadzieję, że ten zapał nie zmaleje - mówił dyr. Radwan z Muzeum Lotnictwa.
Podał też pozytywny przykład takiego pospolitego ruszenia. W Radomyślu pod Mielcem również stoi samolot, którego mieszkańcy nie oddali muzealnikom. I zrobili wokół niego takie zamieszanie, że teraz o zabytek dba całe miasteczko i władze Radomyśla.
- Liczę, że ten Jak też będzie miał lepszy los - powiedział do mieszkańców Bielan.
Wyjątkowe 310 sztuk
Seria samolotów Jak-23 ma ciekawą historię w lotnictwie i dlatego interesują się nimi koneserzy. Myśliwski Jak-23 został zaprojektowany w 1947 roku w zespole Jakowlewa, radzieckiego konstruktora samolotów, w oparciu o zakupione licencje silników Rolls-Royce.
Niewielki, z klasycznym prostym skrzydłem miał być zabezpieczeniem na wypadek, gdyby produkowany jednocześnie nowatorski MiG-15 ze skrzydłem skośnym, okazał się fiaskiem. Była to jednak zbyt duża ostrożność. Ponieważ MiG-15 sprawdził się, przerwano produkcję Jaka-23 na poziomie 310 sztuk.
Do Polski w 1951 r. dostarczono 90 myśliwców tego typu. Były to pierwsze odrzutowe myśliwce, które latały w kraju. Dziś zostało z nich tylko kilka sztuk.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?