Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kochanie, możemy zamieszkać w ziemiance - tanio i wygodnie

Redakcja
Magda i Mateusz Egiertowie: Wszystko jest gotowe, czekamy tylko na pozwolenie na budowę Fot. Krzysztof Mystkowski/KFP
Magda i Mateusz Egiertowie: Wszystko jest gotowe, czekamy tylko na pozwolenie na budowę Fot. Krzysztof Mystkowski/KFP
Pierwsze pytanie: Da się tu dojechać zimą? Koła grzęzną w błocie, kamienie stukają o podwozie. - Mamy terenówkę, da radę - odpowiada Mateusz Egiert, który razem z żoną Magdą i przy pomocy brata Michała buduje w Mierzeszynie, mieszkalny earthship, czyli dom z materiałów z odzysku.

Magda i Mateusz Egiertowie: Wszystko jest gotowe, czekamy tylko na pozwolenie na budowę Fot. Krzysztof Mystkowski/KFP

Chcą pokazać, że samowystarczalny dom można wybudować z odpadów. W Mierzeszynie koło Gdańska powstaje pierwszy w Polsce mieszkalny earthship, czyli całkiem komfortowa ziemianka z opon, puszek i ziemi...

Drugie pytanie: Jak znaleźli taką działkę?! 2,5 ha na wzniesieniu, z pięknym widokiem na kościół, a zarazem częściowo w osłaniającej od wiatru kotlinie... 25 minut do centrum Gdańska, a jednak koniec świata. Na oko kilometr do najbliższych sąsiadów.

- Działki szukaliśmy blisko pół roku - wyjaśnia Mateusz. - Nie wszędzie można postawić earthship.

- Potrzebny jest stok południowy lub południowo-wschodni - tłumaczy Magda. - Słońce musi świecić jak najdłużej, żeby dom był samowystarczalny.

Gospodarczy już gotowy

Na razie zamieszkają w budynku gospodarczym - choć jeszcze niedokończony, wygląda jak całkiem normalny dom letniskowy, tyle że z opon - razem z huskym Misiem, dogiem argentyńskim Novią i... trzema kotami. - Chcemy jeszcze zaadoptować dwa husky - dodaje Magda. Kochają zwierzęta i widać, że z wzajemnością.

Budynek posadowiono na utwardzonym gruncie. Ściany są z opon, wypełnionych, jak w każdym earthshipie ziemią z wykopu, tu akurat gliną, bo ziemia na tym terenie zwykle jest gliniasta. W szczelinach między oponami... puste puszki, dla lepszej termoizolacji, a na to glina, połączona z sieczką słomy i piasku, potem siatka metalowa i surowe dechy z odzysku. Ubicie jednej opony za pomocą pięciokilogramowego młota zajmuje 20 minut. Opon na domek gospodarczy zużyli już 300, kolejnych 700 czeka na budowę właściwego domu.

- Muszą być w rozmiarze 14-17 - wyjaśnia Mateusz. - Szukamy w wulkanizacji. W powiecie już takich nie mają, wszystkie wybraliśmy - śmieje się.

Z tych mniejszych, które nie pasowały, zrobili drewutnię. Obok będzie biologiczna oczyszczalnia.

- Szyby są po skosie, by zimą słońce jak najdłużej docierało do środka - wyjaśnia Mateusz. - Szkło z kantoru w Warszawie, drzwi do łazienki z WC w Szwecji, drewniana podłoga z jednostki w Malborku, po 5 złotych za metr, kafelki z odzysku.

- Każda rzecz ma swoją historię - dodaje Michał. - Pomyślmy, ile kilometrów razem przejechały te opony, gdzie były...

Drewniana skrzynka, w niej czarna folia przykryta czarnym marmurem, instalacja z plastikowych butelek wypełnionych glikolem i... jest kolektor słoneczny za 500 zł. Podobno działa. Skąd to wszystko? - Z aukcji internetowych - mówi Mateusz.

Nowe są tylko kątowniki, śruby i specjalna folia EPDM. To jedyny materiał, który nie wchodzi w reakcję, a przecież po dachu pokrytym folią spływać będzie deszczówka do picia. Najpierw jednak woda przejdzie przez rozbudowany system filtracji do kranów i agd, potem do roślin pod oknami i na końcu... sedes.

Magda przyznaje, że na początku trochę się wstydziła. Wiadomo. Kobieta, a chodzi po złomowcach i górach zużytych opon.

- Teraz jestem dumna, bo wykorzystuję niepotrzebne nikomu rzeczy, a zaoszczędzone pieniądze mogę przeznaczyć na przykład na karmę do schronisk dla zwierzaków lub uratować jakąś biedną szkapę z rzezi - mówi. - Zresztą te moje wyprawy to też okazja do poznania zwykłych, acz bardzo miłych i pomocnych ludzi. Dzwoni pan Zdzisiu ze złomowca i mówi "Pani Madziu, przyszły pręty dwunastki, przyjedzie pani?". Wszystko za jedną piątą ceny.

Husky lubią chłód

Kosztorys budynku, który już stoi, opiewa na 20 tys. zł. Łącznie z wyposażeniem łazienki.

- Jak buduje się dom tradycyjnymi metodami, zawsze wychodzi drożej niż się na początku myślało - mówi Magda. - A nam koszty maleją!

Wnętrze podzielone jest na część mieszkalną, z korytarzem i łazienką, oraz na część gospodarczą, gdzie będą dwie budy. Nad nimi instalacja, która doprowadzi deszczówkę do bojlera. W łazience umywalka, WC, prysznic. Pod podłogą wmurowana podstawa masztu wiatraka, który będzie produkował prąd.

- Łazienka malutka, a wszystko w niej jest - mówi z dumą Mateusz. - Nie musi być superkomfortowo, jesteśmy przecież w psiej budzie - śmieje się.

- A jeśli nie będzie wiało?

- No właśnie - mówi. - To kłopot. Energię trzeba oszczędzać, oświetlenie będzie na ledach o małej mocy. Oczywiście, zimą nie będzie tu 20 stopni, a jakieś 15, ale dla rasy husky to i tak za dużo. Dlatego zamontujemy wiatraki pod sufitem. Najważniejsze, żeby utrzymać temperaturę powyżej zera, żeby woda nie zamarzała.

W budynku będzie też koza. Taka do ogrzewania...

Warzywa, jak przy innych earthshipach, będą hodować pod oknami, ale też i w szklarni z aquaponiką. - Szklarnie będą połączone z pojemnikami wypełnionymi keramzytem, gdzie jadalne rośliny będą rosnąć dwa razy szybciej niż normalnie - wyjaśnia Mateusz. - Taki system naturalnie się oczyszcza w obiegu zamkniętym.

A co ze ściekami? Każdy szczegół przemyśleli. Woda z pralki czy zlewu - w earthshipach trzeba ograniczyć używanie chemii - trafi do systemu filtrów, a następnie do grządek w domu i poza nim, ale odizolowanych od wód gruntowych. Rośliny zrobią resztę.

Magda i Mateusz niecierpliwie czekają na pozwolenie na budowę domu. Ci, którzy wybudowali pierwsze earthshipy w innych krajach, mówią, że to najtrudniejszy etap w całym przedsięwzięciu.

Jak zbudować z opon?

Dom w Mierzeszynie zaprojektowała polska architekt pracująca w Holandii Barbara Wojtkowska-Guicherit, która już wprowadziła do Polski domy ze słomy. Skrzyknęli się przez internet. Ona szukała kogoś, kto zbuduje w kraju earthship, oni kogoś, kto go zaprojektuje. Ona przygotowała projekt, który sprosta wymaganiom polskiego Prawa budowlanego, bo opony w naszym kraju nie są materiałem budowlanym, oni postanowili projekt zrealizować.

- To będzie prawdziwy dom, 18 na osiem metrów - mówi Mateusz. - Będą dwie sypialnie i łazienki, biblioteczka, spiżarnia, pralnia, kuchnia z jadalnią. Niezależny od awarii prądu, bez rachunków, bez kredytu i z tanimi, ekologicznymi warzywami z aquaponicznego ogródka. I tani, bo roczny koszt utrzymania tych domów, które już istnieją, wynosi kilkadziesiąt dolarów.

Całkowicie standardowi

Mateusz pochodzi z Gdańska, Magda z Malborka. On prowadził firmę budowlaną, ona pracowała w rodzinnym biznesie.

- Do chwili gdy dwa lata temu w naszym życiu pojawił się earthship, żyliśmy zupełnie standardowo - mówi Magda. Na informacje o earthshipach Mateusz trafił przypadkowo, serfując w internecie. Pokazał żonie. Powiedziała: - Budujemy!
- Wyrejestrowałem firmę, bo - ale niech pani to napisze! - to chory kraj - mówi Mateusz.

To ich trzeci dom. Dwa pierwsze w Malborku zbudowano według tradycyjnych technologii.

Ostatnio do Mierzeszyna przyjechała mama Magdy. Zaczyna jej się tu podobać.

- Teraz widzę, o co wam chodziło - mówi. Ale na początku to ona miała najwięcej wątpliwości.

Co to za bezdomni?

- Zaczęli się nami interesować dziennikarze i normalni ludzie, to znaczy zwykli, a nie dziennikarze - mówi Mateusz. - Przyjeżdżają, oglądają... Nam to nie przeszkadza. Chcemy pokazać, że dom można wybudować za połowę ceny. Że może być ładnie, fajnie, tanio. I że jednocześnie można troszkę posprzątać ziemię.

W kwietniu, gdy stawały pierwsze opony, ludzie przychodzili i zagadywali. Niektórzy pytali: - Co to za bezdomni? Co to za śmietnisko? Będą tu budować tor gokartowy? Teraz rodziny z dziećmi przychodzą tu na spacery.

Ekspedientka w sklepie: - Tak, słyszałam, że jakiś dom z opon budują. Szefowa nawet wspominała.

Klient: - Trzeba skręcić na Kozią Górę i jechać leśną drogą... Nie, nie byłem jeszcze...

Małżeństwo w średnim wieku: - Dom z odpadów? Niemożliwe! A my dopiero co postawiliśmy w Pruszczu dom. No to przepłaciliśmy - śmieją się.

Co na to władze? - Takich ludzi nam potrzeba - usłyszeli w gminie. - Może będzie pan startował w wyborach?

Kiedy Mateusz opuszczał gabinet wójta, zamiast od drzwi wyjściowych pomyłkowo chwycił za klamkę od gabinetu wicewójta. - To znak - ktoś powiedział.

- Gdy pierwszy raz usłyszałem o budowie takiego domu, to może nie byłem zszokowany, ale zaskoczony na pewno - przyznaje Błażej Konkol, wójt gminy Trąbki Wielkie. Od razu jednak dodaje, że to nie pierwszy ekologiczny dom w gminie. Pozostaje jednak sceptyczny. - Pomysły może mieć każdy, ale nie każdy je potem do końca realizuje. Poczekajmy na pozwolenie na budowę i na odbiór. Mam nadzieję, że wszystko będzie spełniać normy.

Ludzie jednak plotkują, że w gminie już się Magdą, Mateuszem i ich domem chwalą. Bo Mateusz i Magda zaczynają wspierać okoliczną ludność i nie tylko! Na działce pomagają wolontariusze z Europejskiej Fundacji Wspierania Innowacji i Przedsiębiorczości Krzemowa. Organizują warsztaty dla studentów - po kilku tygodniach zajęć dostaną certyfikaty budowlane.

- Jak człowiek buduje coś takiego, to go to pochłania - mówi Magda. - Chcemy się tymi pomysłami dzielić i jednym przypominać, a innym uświadamiać, że życie w choć umiarkowanej zgodzie z naturą wszystkim wychodzi na dobre.

To musi się udać

Earthshipy to pasywnie ogrzewane budynki z materiałów z odzysku. Na świecie od 1970 r., gdy technologię tę wprowadził Amerykanin Mike Reynolds, powstało ok. 2 tys. mieszkalnych earthshipów. Są w Nowym Meksyku, ale także w Europie. W Polsce przed Magdą i Mateuszem inni też próbowali, ale do tej pory mieszkalny earthship nie powstał.

- To musi się udać, taka jest w nich determinacja - ocenia Władysław Labuda, prezes fundacji Krzemowa. - Jeden z naszych wolontariuszy przyjechał tu aż z Krakowa. Wcześniej rzucił pracę, by móc pomagać przy earthshipie.
Magda wspomina, jak kiedyś w wulkanizacji pan powiedział, że jak zbudują ten dom, zamówi u nich kolejny. - Trzymam go za słowo - śmieje się.

Tymczasem do Mierzeszyna przyjechali Paulina i Tomasz Urbańscy. Chcą zbudować earthship wielopokoleniowy. Zamieszkają w nim z rodzicami. Na Warmii, bo ziemia tańsza. Na razie oszczędzają i uprawiają grządki pionowe na balkonie.

Agata Cymanowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kochanie, możemy zamieszkać w ziemiance - tanio i wygodnie - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski