Prof. Ryszard Bugaj Fot. Piotr Król
Rozmowa z prof. RYSZARDEM BUGAJEM z Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN
- Mam bardzo mieszane uczucia. Podejście ministra Jarosława Gowina, że zmiany na lepsze powinny polegać w każdym przypadku na deregulacji, jest nieporozumieniem. Są takie zawody, do których dostęp powinien zostać ułatwiony, dotyczy to w jakiejś części zawodów prawniczych. W niektórych zawodach regulacje i wymagania należałoby nie zmniejszyć, ale zaostrzyć.
- Na przykład?
- Niedawno przyjechałem do Warszawy pociągiem o późnej godzinie. W mieście jest kilka tysięcy taksówek, na postoju przy dworcu nie stała jednak żadna, wszystkie na poboczu. Jechałem niedaleko, tylko 2 km, więc żaden taksówkarz nie chciał mnie podwieźć. W końcu jeden zgodził się, ale tylko dlatego, że mu zaoferowałem 50 zł za trasę o długości 2 km. To jeden powód, dla którego regulacje w tym zawodzie powinny być ostrzejsze.
- Gdyby był bardziej otwarty dostęp do zawodu i większa konkurencja, to taksówkarze biliby się o Pana na dworcu.
- Nie wykluczam, że w niektórych dziedzinach deregu-lacja jest potrzebna w jakimś zakresie. Natomiast denerwująca jest ta maniera, która jest moim zdaniem u ministra Gowina ideologiczna, że my tylko deregulujemy. Zawodów do deregulacji jest sporo, ale pracuje w nich zaledwie ułamek procenta Polaków. Kolejny argument przeciwko otwarciu wszystkich zawodów jest taki, że niektóre powinny być chronione przed intruzami. To też dotyczy taksówkarzy. Jeżeli ktoś stracił pracę i ma samochód to szuka dorywczego zajęcia. Jeżdżąc tylko od czasu do czasu, nie ponosi kosztów zużycia samochodu, a to jest nieuczciwa konkurencja. Nieprzypadkowo jest tak, że we wszystkich większych miastach istnieją koncesje taksówkarskie. Poza tym jest problem tego, co w ekonomii nazywa się kosztami transakcyjnych. Klient nie może sprawdzać każdego swojego dostawcy, czy on coś umie, czy zna topografię miasta. On musi mieć uzasadnione domniemanie, że zna. Tak jest także w przypadku notariusza: chcemy mieć gwarancję, że jest to osoba kompetentna, która ma wiedzę o tym, co robi.
- Minister Gowin twierdzi, że efektem deregulacji będzie zwiększenie liczby miejsc pracy o kilkanaście tysięcy.
- Moim zdaniem minister powinien pomyśleć o znacznie ważniejszej sprawie, jaką jest deregulacja rynku politycznego. Partia pana Gowina pobiera gigantyczne pieniądze z budżetu państwa na kampanię wyborczą, na utrzymanie biur. To są kwoty o wiele za duże w stosunku do realnych potrzeb i za duże, aby istniała konkurencja. Dzisiaj ktoś, kto nie jest w klubie parlamentarnym znajduje się w znacznie gorszej pozycji w porównaniu do tych, którzy są w dużych partiach. Wspieranie polityki z budżetu państwa powinno być pięć, cztery razy mniejsze. Minister Gowin startował do Sejmu z partii, która krzyczała, że nie chce dotacji z budżetu, ale teraz pieniądze bierze bez oporów. A przecież mają większość, mogą uchwalić zmiany dotyczące finansowania partii, ale jednak tego nie robią. To jest obłudne.
- W Krakowie trwa dyskusja, czy zawód przewodnika powinien zostać objęty deregulacją. Przewodnicy uważają, że wtedy znacznie obniży się jakość usług. Komu Pan przyzna rację?
- Przewodnicy mają rację. Z faktu, że nie wszyscy są dobrzy, nie wynika, że sprawdzanie ich kwalifikacji jest pozbawione sensu. Na tej samej zasadzie moglibyśmy podważyć sens istnienia prawa jazdy. Można przecież zapytać: po co istnieją prawa? Przecież jeśli ktoś nie umie jeździć i spowoduje wypadek to pójdzie do więzienia.
- Polska jest krajem, gdzie jest największa w Europie liczba zawodów regulowanych. Nie powinniśmy jej zmniejszyć?
- Minister mierzy to liczbą zawodów, ale to w dużej mierze wąskie grupy. Ilu ludzi to dotyczy? To mniej niż jeden procent.
Rozmawiała Agnieszka Maj
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?