MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sekrety rodzinne Sandry Miarecki

Redakcja
Sandy szkoliła polskich pilotów latających obecnie na F16 Fot. arch. rodzinne
Sandy szkoliła polskich pilotów latających obecnie na F16 Fot. arch. rodzinne
Emerytowana pilotka amerykańskich sił zbrojnych Sandra Miarecki mieszkająca w Kalifornii od kilku lat zbiera wszystkie możliwe dane i dokumenty o swojej rodzinie pochodzącej z Szymbarku i okolic Podegrodzia. W środę w remizie strażackiej spotkała się z osobami, które w jakiś sposób czują się związane rodzinnymi korzeniami z Sandy.

Sandy szkoliła polskich pilotów latających obecnie na F16 Fot. arch. rodzinne

JURASZOWA. Sądeckie drzewo genealogiczne dzielnej pilotki z USA rozrasta się w tysiące nazwisk

W ostatnich dniach wielu mieszkańców gminy Podegrodzie otrzymało zaproszenia na spotkanie w remizie Ochotniczej Straży Pożarnej w Juraszowej. To tu właśnie w 1885 roku urodziła się prababka Sandry Anna Zięba. Zaproszenie było rodzajem bardzo intrygującej ulotki: "Sekrety rodzinne w Juraszowej i Podegrodziu. Podpułkownik Sandra Miarecki z USA szuka rodzinnych korzeni".

Emerytowana pilotka amerykańskich sił zbrojnych Sandra Miarecki mieszkająca w Kalifornii od kilku lat szuka swoich korzeni w Szymbarku i okolicach Podegrodzia. W środę w remizie strażackiej w Juraszowej spotkała z osobami, które mogą jej pomóc w poszukiwaniach. Zaproszenie, które im wysłała było rodzajem bardzo intrygującej ulotki, w której czytamy między innymi: "Sekrety rodzinne w Juraszowej i Podegrodziu? Podpułkownik Sandra Miarecki z USA szuka rodzinnych korzeni"

Przyjdź, wspólnie odkryjemy historię

W dalszej części ulotki opatrzonej zdjęciem Sandry w mundurze pilota i jej prababki z Juraszowej czytamy: "Sandra Miarecki zaprasza wszystkich, którzy są w jakikolwiek sposób powiązani z rodzinami Zięba, Jojczyk, Kotlarz, Groń, Ciągło czy Potoniec. Sala OSP w Juraszowej 3 sierpnia, godz. 18. Jej prababka Anna Zięba urodziła się w Juraszowej. Przyjdź na spotkanie! Wspólnie odkryjemy powiązania rodzinne!"

Dla Sandry, czy krócej, Sandy, nie było to pierwsze spotkanie rodzinne w Polsce i nie pierwsze takie doświadczenie. W 2006 roku przyjechała do Szymbarku pod Gorlicami, żeby tam szukać przodków Miareckich ze strony ojca.

Na podobne jak w Juraszowej spotkanie przyszło kilkadziesiąt osób. Już wówczas towarzyszyła jej Aleksandra Kacprzak z Grudziądza, od dziesięciu lat profesjonalnie zajmująca się genealogią i poszukiwaniem rodzinnych powiązań.

- To jest pasjonująca praca i przynosi czasem zaskakującą wiedzę dla spokrewnionych ze sobą od stuleci osób - mówi Aleksandra. - Obserwuję, że w Polsce moda na tworzenie własnych drzew genealogicznych dopiero się zaczyna. W Ameryce trwa od dawna. Polonusi w USA wcześniej jednak mieli ograniczony dostęp do dokumentów w Polsce. Poza tym pokutowało wciąż przekonanie, że istnieje polityczna żelazna kurtyna oddzielająca Polskę od cywilizowanego świata. To na szczęście się zmieniło - dodaje.

Poznanie ludzi w Szymbarku było dla Sandy nieocenionym źródłem wiedzy. Po powrocie do Stanów opracowywała notatki, porządkowała materiał zdjęciowy. Z wypiekami na twarzy uzupełniała szczątkowe do tej pory dane wygrzebane z różnych ksiąg metrykalnych. Jej rodzina, której przodkowie wyemigrowali z Polski za wielką wodę za chlebem, ożyła na nowo na dziesiątkach zapisanych nazwiskami, datami i życiorysami stron.

Marzeniem Sandry było przyjechać ponownie do Polski, tym razem w okolice Nowego Sącza, żeby zbadać linię swojej prababki Anny Zięby.

Zaczęło się od prapradziadka Michała

Pogrzeb dziadka Sandy, George'a Miareckiego stał się okazją do zjazdu rodzinnego w Chicago.
- Jadąc na pogrzeb założyłam swój wojskowy uniform - opowiada po angielsku Sandy. Po polsku sporo rozumie, ale mówienie idzie jej jeszcze słabo. - Zawsze nosiłam go z dumą i uznałam, że ta okazja jest właściwa, by podkreślić, że nasza rodzina ma w swoich szeregach oficera armii amerykańskiej.

Sandy nie spodziewała się, że ta wydawałoby się zwykła decyzja co do ubioru, zmieni jej dalsze życie.

- W pewnej chwili podszedł do mnie któryś z kuzynów - ciągnie swoją opowieść Sandy - i patrząc na mój mundur mówi, że w naszej rodzinie mamy takiego prapradziadka Miareckiego, którego fotografia przedstawia w mundurze wojska polskiego, z medalami. Ta wiadomość rozbudziła moją wyobraźnię i tak rozpoczęłam wędrówkę po rodzinnej historii.

Prezes Mariusz montuje rzutnik

Niewielka sala ze scenką do okolicznościowych przedstawień w remizie w Juraszowej pomału zapełnia się ludźmi. Wydaje się, że spotkanie organizowane przez Sandy zaczęło się... zanim się zaczęło. Na parkingu pod remizą rosnąca z chwili na chwilę familia ożywiona niecodzienną okazją, rozpoczęła gorączkową dyskusję. Dojeżdżają następne samochody. Jedni się znają, co widać po przywitaniu, inni czują się trochę obco. Jeden z mężczyzn daje hasło: - Chodźmy na górę, Amerykanka czeka z prezentacją - i towarzystwo - od sędziwych staruszek po ciekawe wydarzeń nastolatki - forsuje strome schody do salki widowiskowej na górze. Tu jeszcze ostatnie podłączenia rzutnika i komputera sprawdza prezes OSP w Juraszowej Mariusz Karpierz. Za chwilę ma się odbyć prezentacja na ekranie historii rodziny, jaką udało się Sandy do tej pory ustalić.

- Mam powiązania z rodziną Ziębów, chociaż bardzo, bardzo dalekie - wtrąca Mariusz Karpierz. Na stolikach pod oknem Sandra z jej przewodniczką Aleksandrą przygotowały słodycze i napoje. W osobnym miejscu rozłożyły fotografie z Ameryki. Pierwszy kadr na ekranie podpisany: Zięba family in America.

- Bardzo się cieszę - zaczyna Sandy - choć więcej po polsku będzie mi trudno powiedzieć. W nadchodzących dniach - to już mówi po angielsku - chcę się z wami spotkać indywidualnie i wtedy porozmawiamy sobie o rodzinie szczegółowo.

Na ekranie pojawia się owa legendarna i tajemnicza, bo wciąż nierozszyfrowana szczegółowo postać prapradziadka Miareckiego z Szymbarku. W dalszej prezentacji Sandy posiłkuje się tabelami genealogicznymi i zwięzłą historią rodziny.

Kim jest Sandy

Sandy Miarecki urodziła się w 1964 roku w Chicago. Wspomniana jej prababcia Anna Zięba wyemigrowała do USA z Juraszowej w 1905 roku. Miała tylko 20 lat ruszając w trwającą trzy tygodnie podróż życia, parowym statkiem przez wzburzone morze. Zostawiła na Sądecczyźnie swoich braci i siostry: Wojciecha, Mariannę, Zofię, Katarzynę, Wawrzyńca i Stanisława.

Znamy te emigracyjne klimaty z filmów i pożółkłych fotografii. Dymiący parowiec, zalękniony tłumek na trapie i triumfalne pozdrowienie Statuy Wolności. Niedługo po przyjeździe prababcia Zięba poznaje swojego przyszłego męża Franka Miareckiego, który za ocen trafił z Szymbarku. Jeden z ich synów, George Miarecki, to dziadek Sandy.
Sandy mieszka w Stanach z rodzicami, bratem i siostrą, która ma dwójkę dzieci. Po ukończeniu Uniwersytetu Stanowego Illinois wstąpiła do amerykańskich sił powietrznych Air Force. Pilotowała ponad 40 różnych typów samolotów, w tym największe transportowce.

- Woziłam czołgi w czasie wojny do Iraku, lecz nigdy nie byłam na pierwszej linii frontu, bo kobiet tam nie wysyłano - mówi Sandy. - Latałam na myśliwcach bojowych, ukończyłam wiele szkoleń, co pozwalało mi szkolić już nie pilotów, ale ich nauczycieli. Moim marzeniem, niestety niespełnionym, było zostać astronautką.

Sandy przeszła na emeryturę w 2007 roku. Obecnie robi doktorat z fizyki na Uniwersytecie Kalifornijskim Berkeley. Jak podkreśla, jest dumna, ze swoich polskich korzeni. Pracuje nad odkrywaniem rodzinnych sekretów od 13 lat. W drzewie genealogicznym opisała ponad półtora tysiąca osób. A przecież przed nią Juraszowa dopiero odkrywa swoje tajemnice.

Gęsto od wspomnień

- Nie będziemy w stanie dziś wszystkiego omówić - Sandy zwraca się do zebranych w sali OSP - zostanę u was do soboty. Będziemy łączyć gałązki naszego drzewka. Na razie ciąg dalszy prezentacji. Córka Maria wyszła za Antoniego Kaletę i niestety nie mieli dzieci. Franciszka wyszła za Alberta Abrahama. George, mój dziadek ożenił się z Helen Pluciński w 1937 roku. To jest ich zdjęcie zrobione w 50-tą rocznicę ślubu. A ten ich syn - George - jest moim tatą...

Na sali OSP są nie tylko ludzie z Juraszowej. Wieść o wizycie Amerykanki rozeszła się migiem po okolicy. Nie brakło i przyjezdnych z Podegrodzia, Starego Sącza, Nowego Sącza, a nawet odległego Zakliczyna z ziemi tarnowskiej.

- Tu jest rodzina siostry Anny Zięby - mówi jeden z obecnych.

Pozostawione przez nią rodzeństwo rozrosło się do ogromnych rozmiarów. Pod różnymi nazwiskami oczywiście. Niektóre będzie można odszukać już tylko na miejscowym cmentarzu. Kościół parafialny i cmentarz to najbliższe cele wędrówek Sandry i jej towarzyszki. Zatrzymały się w miejscowym gospodarstwie agroturystycznym u Magdaleny Zygmunt. Wyszukały go w internecie.

- Cieszę się ogromnie, że mogę gościć panią Sandrę - mówi Magdalena Zygmunt. - U mnie jak za dawnych czasów: krówka, kury, kaczki, kiszona kapusta, własna a nie ze sklepu. Dostałam w tym roku trzecie miejsce za kukiełkę podegrodzką, w poprzednich latach nagradzano moją święconkę i chleb na łopacie. Mojej teściowej brat jest z rodziny Ziębów - dorzuca.

- To nie moja ostatnia wizyta w Polsce, bo przecież pradziadków ma się wielu - śmieje się Sandy.

- Prawdziwie zdrowe jest to drzewo, które ma mocne i rozłożyste korzenie - mówi filozoficznie Aleksandra Kacprzak. W kolejce do następnych wędrówek po Polsce czekają na nią następni polonusi zza oceanu.

Wojciech Chmura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski