Sandy szkoliła polskich pilotów latających obecnie na F16 Fot. arch. rodzinne
JURASZOWA. Sądeckie drzewo genealogiczne dzielnej pilotki z USA rozrasta się w tysiące nazwisk
W ostatnich dniach wielu mieszkańców gminy Podegrodzie otrzymało zaproszenia na spotkanie w remizie Ochotniczej Straży Pożarnej w Juraszowej. To tu właśnie w 1885 roku urodziła się prababka Sandry Anna Zięba. Zaproszenie było rodzajem bardzo intrygującej ulotki: "Sekrety rodzinne w Juraszowej i Podegrodziu. Podpułkownik Sandra Miarecki z USA szuka rodzinnych korzeni".
Emerytowana pilotka amerykańskich sił zbrojnych Sandra Miarecki mieszkająca w Kalifornii od kilku lat szuka swoich korzeni w Szymbarku i okolicach Podegrodzia. W środę w remizie strażackiej w Juraszowej spotkała z osobami, które mogą jej pomóc w poszukiwaniach. Zaproszenie, które im wysłała było rodzajem bardzo intrygującej ulotki, w której czytamy między innymi: "Sekrety rodzinne w Juraszowej i Podegrodziu? Podpułkownik Sandra Miarecki z USA szuka rodzinnych korzeni"
Przyjdź, wspólnie odkryjemy historię
W dalszej części ulotki opatrzonej zdjęciem Sandry w mundurze pilota i jej prababki z Juraszowej czytamy: "Sandra Miarecki zaprasza wszystkich, którzy są w jakikolwiek sposób powiązani z rodzinami Zięba, Jojczyk, Kotlarz, Groń, Ciągło czy Potoniec. Sala OSP w Juraszowej 3 sierpnia, godz. 18. Jej prababka Anna Zięba urodziła się w Juraszowej. Przyjdź na spotkanie! Wspólnie odkryjemy powiązania rodzinne!"
Dla Sandry, czy krócej, Sandy, nie było to pierwsze spotkanie rodzinne w Polsce i nie pierwsze takie doświadczenie. W 2006 roku przyjechała do Szymbarku pod Gorlicami, żeby tam szukać przodków Miareckich ze strony ojca.
Na podobne jak w Juraszowej spotkanie przyszło kilkadziesiąt osób. Już wówczas towarzyszyła jej Aleksandra Kacprzak z Grudziądza, od dziesięciu lat profesjonalnie zajmująca się genealogią i poszukiwaniem rodzinnych powiązań.
- To jest pasjonująca praca i przynosi czasem zaskakującą wiedzę dla spokrewnionych ze sobą od stuleci osób - mówi Aleksandra. - Obserwuję, że w Polsce moda na tworzenie własnych drzew genealogicznych dopiero się zaczyna. W Ameryce trwa od dawna. Polonusi w USA wcześniej jednak mieli ograniczony dostęp do dokumentów w Polsce. Poza tym pokutowało wciąż przekonanie, że istnieje polityczna żelazna kurtyna oddzielająca Polskę od cywilizowanego świata. To na szczęście się zmieniło - dodaje.
Poznanie ludzi w Szymbarku było dla Sandy nieocenionym źródłem wiedzy. Po powrocie do Stanów opracowywała notatki, porządkowała materiał zdjęciowy. Z wypiekami na twarzy uzupełniała szczątkowe do tej pory dane wygrzebane z różnych ksiąg metrykalnych. Jej rodzina, której przodkowie wyemigrowali z Polski za wielką wodę za chlebem, ożyła na nowo na dziesiątkach zapisanych nazwiskami, datami i życiorysami stron.
Marzeniem Sandry było przyjechać ponownie do Polski, tym razem w okolice Nowego Sącza, żeby zbadać linię swojej prababki Anny Zięby.
Zaczęło się od prapradziadka Michała
Pogrzeb dziadka Sandy, George'a Miareckiego stał się okazją do zjazdu rodzinnego w Chicago.
- Jadąc na pogrzeb założyłam swój wojskowy uniform - opowiada po angielsku Sandy. Po polsku sporo rozumie, ale mówienie idzie jej jeszcze słabo. - Zawsze nosiłam go z dumą i uznałam, że ta okazja jest właściwa, by podkreślić, że nasza rodzina ma w swoich szeregach oficera armii amerykańskiej.
Sandy nie spodziewała się, że ta wydawałoby się zwykła decyzja co do ubioru, zmieni jej dalsze życie.
- W pewnej chwili podszedł do mnie któryś z kuzynów - ciągnie swoją opowieść Sandy - i patrząc na mój mundur mówi, że w naszej rodzinie mamy takiego prapradziadka Miareckiego, którego fotografia przedstawia w mundurze wojska polskiego, z medalami. Ta wiadomość rozbudziła moją wyobraźnię i tak rozpoczęłam wędrówkę po rodzinnej historii.
Prezes Mariusz montuje rzutnik
Niewielka sala ze scenką do okolicznościowych przedstawień w remizie w Juraszowej pomału zapełnia się ludźmi. Wydaje się, że spotkanie organizowane przez Sandy zaczęło się... zanim się zaczęło. Na parkingu pod remizą rosnąca z chwili na chwilę familia ożywiona niecodzienną okazją, rozpoczęła gorączkową dyskusję. Dojeżdżają następne samochody. Jedni się znają, co widać po przywitaniu, inni czują się trochę obco. Jeden z mężczyzn daje hasło: - Chodźmy na górę, Amerykanka czeka z prezentacją - i towarzystwo - od sędziwych staruszek po ciekawe wydarzeń nastolatki - forsuje strome schody do salki widowiskowej na górze. Tu jeszcze ostatnie podłączenia rzutnika i komputera sprawdza prezes OSP w Juraszowej Mariusz Karpierz. Za chwilę ma się odbyć prezentacja na ekranie historii rodziny, jaką udało się Sandy do tej pory ustalić.
- Mam powiązania z rodziną Ziębów, chociaż bardzo, bardzo dalekie - wtrąca Mariusz Karpierz. Na stolikach pod oknem Sandra z jej przewodniczką Aleksandrą przygotowały słodycze i napoje. W osobnym miejscu rozłożyły fotografie z Ameryki. Pierwszy kadr na ekranie podpisany: Zięba family in America.
- Bardzo się cieszę - zaczyna Sandy - choć więcej po polsku będzie mi trudno powiedzieć. W nadchodzących dniach - to już mówi po angielsku - chcę się z wami spotkać indywidualnie i wtedy porozmawiamy sobie o rodzinie szczegółowo.
Na ekranie pojawia się owa legendarna i tajemnicza, bo wciąż nierozszyfrowana szczegółowo postać prapradziadka Miareckiego z Szymbarku. W dalszej prezentacji Sandy posiłkuje się tabelami genealogicznymi i zwięzłą historią rodziny.
Kim jest Sandy
Sandy Miarecki urodziła się w 1964 roku w Chicago. Wspomniana jej prababcia Anna Zięba wyemigrowała do USA z Juraszowej w 1905 roku. Miała tylko 20 lat ruszając w trwającą trzy tygodnie podróż życia, parowym statkiem przez wzburzone morze. Zostawiła na Sądecczyźnie swoich braci i siostry: Wojciecha, Mariannę, Zofię, Katarzynę, Wawrzyńca i Stanisława.
Znamy te emigracyjne klimaty z filmów i pożółkłych fotografii. Dymiący parowiec, zalękniony tłumek na trapie i triumfalne pozdrowienie Statuy Wolności. Niedługo po przyjeździe prababcia Zięba poznaje swojego przyszłego męża Franka Miareckiego, który za ocen trafił z Szymbarku. Jeden z ich synów, George Miarecki, to dziadek Sandy.
Sandy mieszka w Stanach z rodzicami, bratem i siostrą, która ma dwójkę dzieci. Po ukończeniu Uniwersytetu Stanowego Illinois wstąpiła do amerykańskich sił powietrznych Air Force. Pilotowała ponad 40 różnych typów samolotów, w tym największe transportowce.
- Woziłam czołgi w czasie wojny do Iraku, lecz nigdy nie byłam na pierwszej linii frontu, bo kobiet tam nie wysyłano - mówi Sandy. - Latałam na myśliwcach bojowych, ukończyłam wiele szkoleń, co pozwalało mi szkolić już nie pilotów, ale ich nauczycieli. Moim marzeniem, niestety niespełnionym, było zostać astronautką.
Sandy przeszła na emeryturę w 2007 roku. Obecnie robi doktorat z fizyki na Uniwersytecie Kalifornijskim Berkeley. Jak podkreśla, jest dumna, ze swoich polskich korzeni. Pracuje nad odkrywaniem rodzinnych sekretów od 13 lat. W drzewie genealogicznym opisała ponad półtora tysiąca osób. A przecież przed nią Juraszowa dopiero odkrywa swoje tajemnice.
Gęsto od wspomnień
- Nie będziemy w stanie dziś wszystkiego omówić - Sandy zwraca się do zebranych w sali OSP - zostanę u was do soboty. Będziemy łączyć gałązki naszego drzewka. Na razie ciąg dalszy prezentacji. Córka Maria wyszła za Antoniego Kaletę i niestety nie mieli dzieci. Franciszka wyszła za Alberta Abrahama. George, mój dziadek ożenił się z Helen Pluciński w 1937 roku. To jest ich zdjęcie zrobione w 50-tą rocznicę ślubu. A ten ich syn - George - jest moim tatą...
Na sali OSP są nie tylko ludzie z Juraszowej. Wieść o wizycie Amerykanki rozeszła się migiem po okolicy. Nie brakło i przyjezdnych z Podegrodzia, Starego Sącza, Nowego Sącza, a nawet odległego Zakliczyna z ziemi tarnowskiej.
- Tu jest rodzina siostry Anny Zięby - mówi jeden z obecnych.
Pozostawione przez nią rodzeństwo rozrosło się do ogromnych rozmiarów. Pod różnymi nazwiskami oczywiście. Niektóre będzie można odszukać już tylko na miejscowym cmentarzu. Kościół parafialny i cmentarz to najbliższe cele wędrówek Sandry i jej towarzyszki. Zatrzymały się w miejscowym gospodarstwie agroturystycznym u Magdaleny Zygmunt. Wyszukały go w internecie.
- Cieszę się ogromnie, że mogę gościć panią Sandrę - mówi Magdalena Zygmunt. - U mnie jak za dawnych czasów: krówka, kury, kaczki, kiszona kapusta, własna a nie ze sklepu. Dostałam w tym roku trzecie miejsce za kukiełkę podegrodzką, w poprzednich latach nagradzano moją święconkę i chleb na łopacie. Mojej teściowej brat jest z rodziny Ziębów - dorzuca.
- To nie moja ostatnia wizyta w Polsce, bo przecież pradziadków ma się wielu - śmieje się Sandy.
- Prawdziwie zdrowe jest to drzewo, które ma mocne i rozłożyste korzenie - mówi filozoficznie Aleksandra Kacprzak. W kolejce do następnych wędrówek po Polsce czekają na nią następni polonusi zza oceanu.
Wojciech Chmura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?