Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyścig w kosmosie

GM
W bieżącym roku mija pół wieku od pierwszego udanego lotu człowieka w kosmos. Odwieczne marzenie człowieka wkroczyło w fazę praktycznej realizacji. Na wstępie wyjaśnijmy, że wg FAI (Federation Aeronautique Internationale) za lot w kosmos uważa się lot na wysokości ponad 100 km.

Start wahadłowca Discovery

Okruchy histori

Droga do gwiazd została zainaugurowana przez sowieckiego pilota – kosmonautę Jurija Aleksiejewicza Gagarina. Świat obiegła i zelektryzowała, podana wpierw przez Radio Moskwa, a następnie przez wszystkie ówczesne media wiadomość głosząca, że: „12 kwietnia 1961 roku o godzinie 9 min. 07 czasu moskiewskiego kosmiczny statek – sputnik Wostok wystartował w kosmos z człowiekiem na pokładzie i po dokonaniu lotu wokół kuli ziemskiej pomyślnie powrócił na świętą ziemię naszej ojczyzny-Kraju Rad.” (cyt. wg komunikatu KC PZPR, Rady Najwyższej ZSRR i rządu Związku Radzieckiego).

„Per aspera ad astra” –
Przez ciernie do gwiazd.

(Seneka-parafraza)

Wpływ lotu Gagarina na dzieje światowej kosmonautyki

27 letni pilot, syn dojarki kołchozowej i cieśli-stolarza ze wsi Kłuszyno pod Smoleńskiem, szczupły i niskiego wzrostu, odporny na intensywne bodźce psychiczne, po ponad rocznym szkoleniu w podmoskiewskim Gwiezdnym Miasteczku, został wytypowany do pierwszego lotu spośród 12 kandydatów.

**Jurij Gagarin

Podczas lotu nie musiał zajmować się kursem rakiety, bo ta była sterowana automatycznie z Ziemi, więc gwizdał sobie pod nosem znaną pieśń Szostakowicza „Rodina słyszit, Rodina znajet” („Ojczyzna słyszy, Ojczyzna wie, gdzie w obłokach lata jej syn...”). Po godzinie i 48 minutach wylądował na polu pod Saratowem, katapultując się z lądownika ze spadochronem. Starsi zapewne pamiętają zawrót głowy od sukcesu, jaki opanował wówczas nie tylko Związek Radziecki, ale także większość świata. Gagarin w aureoli bohatera objechał wszystkie kontynenty i stał się ikoną „przodującego ustroju na świecie”. Odwiedził również Polskę. Bliskie jego miejsca urodzenia miasto Gżatsk k. Smoleńska zmieniło nazwę na Gagarin, otrzymał plac i czterdziestometrową statuę z tytanu w Moskwie. Jego imieniem nazwano krater na księżycu i jedną z planetoid, a także odmianę tulipana. Stworzono nawet specjalne międzynarodowe święto pod nazwą Noc Jurija (ang. Yuris Night), obchodzone corocznie 12 kwietnia. Mógł dożyć późnej starości, czerpiąc zyski z kapitału zbitego na swoim locie. Jednak szybko go znudziły zaszczyty. Powrócił do czynnego latania. Podczas lotu treningowego na MIG-15 UTI zginął (wraz z instruktorem) w katastrofie 27. 03.1968, mając zaledwie 34 lata. Został pochowany z honorami na cmentarzu pod murem kremlowskim w Moskwie. Przyczyny katastrofy nie zostały do końca wyjaśnione. Przyjęto, że pilot stracił przytomność wskutek rozhermetyzowania kabiny przez nieuszczelniony nawiew powietrza.

Lot Gagarina udowodnił światu, że ZSRR dysponuje najbardziej zaawansowaną techniką rakietową na świecie, co w sposób oczywisty wywołało alarm w USA i nacisk na przyspieszenie prac nad amerykańskim programem badań kosmosu. Zainwestowano gigantyczne środki (ok. 25 miliardów dolarów) na opracowanie pojazdów, zdolnych zabrać ludzi na księżyc. Wyścig między sowieckimi zespołami badawczymi, kierowanymi przez sławnego konstruktora sputników Sergieja Korolewa i amerykańskimi ośrodkami, korzystającymi z doświadczeń i pracy niemieckiego naukowca Wernera von Brauna, nabrał niespotykanego przyspieszenia.
W ostatecznym rachunku wyścig ten okazał się zwycięski dla USA, bowiem ZSRR nie był w stanie wytrzymać na dłuższą metę obciążenia ekonomicznego, wynikającego z programów kosmicznych, a zwłaszcza powiązanego z nimi nieco późniejszego (za prezydentury Ronalda Reagana w 1983 r.) programu tzw. gwiezdnych wojen (SDI = Strategic Defense Initiative), polegającego na tworzeniu systemu antyrakietowego zdolnego do niszczenia rakiet balistycznych, kierowanych na terytorium USA i ich sojuszników. ZSRR jednak dotrzymywał kroku Ameryce w zakresie lotów bezzałogowych. Natomiast to Amerykanie (Armstrong Neil i Buzz Aldrin na pokładzie Apollo 11) byli pierwszymi ludźmi, którzy postawili ludzką stopę na księżycu (20.07. 1969) i zakomunikowali z księżyca, że był to „mały krok dla człowieka, ale wielki dla ludzkości”.

Aspekt ideologiczny i militarny lotów kosmicznych

Sowieci nie byliby sobą, gdyby lotów kosmicznych nie wykorzystywali również w sferze ideologicznej. Wkrótce po locie Gagarina, Chruszczow oświadczył, że „Gagarin był w kosmosie i Boga nie widział”. Tierieszkowa pytana nieco później dodała, że „nie widziała ani anioła ani archanioła”. Te „kosmiczne dowody naukowego materializmu” zepsuli w 1985 roku kosmonauci ze stacji Salut-7, którzy przywieźli z kosmosu zdjęcia świetlistych sylwetek przypominających anioły. Zdjęcia te zostały jednak skonfiskowane, kosmonauci skierowani na badania psychiatryczne, a na informację w tej kwestii nałożono skuteczne embargo.

**Walentina Tierieszkowa

Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że źródeł wyścigu należy poszukiwać w hitlerowskich Niemczech, mających na celu militarne wykorzystanie technik rakietowych. W latach 1923-1929 inż. Hermann Oberth opracował teoretyczne zasady konstrukcji maszyn latających, zdolnych do opuszczenia atmosfery ziemskiej i pola grawitacyjnego ziemi.

Prawie w tym samym czasie (rok 1929), syn polskiego zesłańca w Rosji, Konstantin Ciołkowski przedstawił pionierską teorię w zakresie aerodynamiki i techniki, dotyczącą ruchu rakiet wielostopniowych w ziemskim polu grawitacyjnym i przewidział możliwość realizacji stacji kosmicznych. Wspomniane prace zafascynowały, pochodzącego z Wyrzyska, niemieckiego inż. Wernera von Brauna, który wraz z Oberthem w latach 30. XX wieku, rozpoczęli intensywne prace nad technikami rakietowymi w ośrodkach w Berlinie i Wrocławiu, a od 1937 roku w sławnym Peeneműnde. Prace te oczywiście miały aspekt wyłącznie militarny. Miały służyć konstrukcji rakiet balistycznych, zdolnych do przenoszenia ładunków bojowych na dalekie odległości. Rakieta stworzona przez Niemców po raz pierwszy w historii ludzkości przekroczyła pułap 100 km (tzw. linia Kármána) i weszła w przestrzeń kosmiczną. Na bazie tej rakiety powstała znana V-2 ( nazwa od niem. Vergeltung=odwet), która tak się dała we znaki Londynowi, Brukseli i Antwerpii.
Niemieccy inżynierowie pracowali także usilnie nad uzbrojonymi i załogowymi tzw. „latającymi talerzami” (Vril, Jȁger, Haunebu I-III), w których Hitler pokładał ostatnią nadzieję, że uda się przy ich pomocy polecieć np. na Antarktydę, bądź nawet na Księżyc, utworzyć tam tajną bazę („Nowa Szwabia”), z której można by było powrócić i przy pomocy nowych broni zapanować nad światem. Na szczęście dla świata zabrakło czasu, aby hitlerowskie fantasmagorie mogły liczyć na realizację.

**Werner von Braun

Po kapitulacji Niemiec, dnia 12. 05. 1945 r. Werner von Braun z częścią współpracowników oddał się w ręce Amerykanów, a ściślej CIA, która w ramach tajnej operacji „Spinacz” dostarczyła grupę naukowców do USA. Brauna pilnie poszukiwała również Armia Czerwona, lecz znalazła tylko część dokumentacji oraz współpracowników von Brauna (w tym jego zastępcę Helmuta Grȍttrupa), których wpierw skoszarowano we wschodnich Niemczech, a następnie wywieziono do ZSRR. W ten sposób niemieccy twórcy podwalin pod współczesną kosmonautykę znaleźli się po obu stronach żelaznej kurtyny i zostali zaprzęgnięci do nowego etapu wyścigu do gwiazd.

Oddział Zero

W ZSRR pod Stalingradem, we wsi Kapustin Jar, stworzono poligon rakietowy, na którym wystrzeliwano testowo, pilotowane, suborbitalne rakiety (R-1 do R-7), będące kontynuacją niemieckiego programu V-2. Systemy zdalnego naprowadzania były jeszcze bardzo zawodne, więc dość często takie loty były pilotowane przez człowieka i służyły przede wszystkim celom militarnym, natomiast tzw. cele cywilne (np. fotografowanie Ziemi, hodowla roślin i grzybów i muszek owocowych w kosmosie) były zwykłym kamuflażem i marginesowym dodatkiem do programu. Do cywilnej części programu należały też podjęte w latach 1951-60 loty zwierząt, jak np. małpy, rybki, pająki, żółwie, a następnie psy: Biełka i Striełka oraz Łajka, która zginęła po kilku godzinnym locie (Sputnik-2, 1957). Powstała w tym czasie anegdota, wyjaśniająca dlaczego Łajka nie powróciła na Ziemię. Podobno z pokładu pojazdu przesłała do Chruszczowa depeszę oznajmiającą: „Wolę zdechła latać po niebie, niż wrócić, kochanie, do ciebie”. We wspomnianym czasie wystrzelono 29 psich załóg, z których 9 zakończyło się śmiercią zwierząt. Wysyłano także w kosmos w celach badawczych ludzkie manekiny (tzw. Iwanowie Iwanowicze). Ginęli oczywiście także ludzie.

Do czasu startu Gagarina istniał tzw. Oddział Zero, złożony z 12 pilotów-ochotników do testowania różnych technologii rakietowych, jak np. zdolność do przeżycia w kapsułach, lądownikach, w ekstremalnych przeciążeniach itp. Pięciu z tej grupy nie dożyło 40 lat. Jeszcze dwa miesiące przed lotem Gagarina zginął kolejny kosmonauta, bowiem pojazd pozostał na orbicie na zawsze. Ginęli również kolejni kosmonauci, także po udanym locie Gagarina. Źródła zachodnie w latach 1960-64 zarejestrowały dziewięć wypadków śmierci rosyjskich kosmonautów, mężczyzn i kobiet. Do śmierci dochodziło wskutek uduszenia, pożaru na pokładzie, zejścia z trajektorii, podczas wejścia w atmosferę itp. Solidną cenę życia ludzkiego płacili oczywiście także kosmonauci amerykańscy. Ktoś kiedyś krótko scharakteryzował loty kosmiczne: „przez trupy do gwiazd”.
Istotna różnica między ZSRR i USA w tej mierze polegała na tym, że Sowieci większość niepowodzeń ukrywali przed opinią publiczną, natomiast amerykańskie niepowodzenia były publikowane. Zachodzi pytanie: skąd wobec tego wiemy coś niecoś, bo na pewno nie wszystko, o stratach w ludziach podczas lotów w ZSRR? Informacje o tych wydarzeniach były zdobywane ze źródeł wywiadowczych, nasłuchu i podsłuchu radiowego, fotograficznych dokumentacji szpiegowskich itd.


Mirosław Hermaszewski i Piotr Klimuk

Dlatego świat o kosztach ludzkich podboju kosmosu zna tylko część prawdy**.** Dużą rolę w szpiegowaniu sowieckich lotów kosmicznych odegrała para włoskich radioamatorów (bracia Achilles i Gianna Judica-Cordiglia), którzy już w 1956 roku, na dachu najwyższego budynku w Turynie zainstalowali zespół anten nasłuchowych. Miejsce było idealne, bo właśnie nad Turynem przebiegała trajektoria obiektów wystrzeliwanych przez ZSRR. Fotoamatorzy stali się współpracownikami CIA i przejmowali wiele rozmów i odgłosów (np. pracę serca lotników) z przelatujących statków sowieckich. To oni słyszeli ze Sputnika-1, psa Łajkę, Gagarina, a także kobietę kosmonautkę o nieustalonym nazwisku, która spłonęła w statku, w miesiąc po locie Gagarina (19.05.1961), a dwa lata przed udanym lotem Walentyny Tierieszkowej na pokładzie Wostoka-6. W ten sam sposób udało się ustalić śmierć pilota Aleksieja Lidowskiego (1957), Sergieja Szyborina (1958), Andrieja Mietkowa (1959), Piotra Dołgowa (1960), Władimira Zawadowskiego (1960) i in. Informacje te publikował najczęściej „New York Times”, zachowując oczywiście w tajemnicy źródło wiadomości.

Obywatele państw bloku wschodniego na pokładach sowieckich statków kosmicznych

Z czasem technika lotów kosmicznych została na tyle udoskonalona i bezpieczeństwo lotów poprawione, że możliwe stały się nie tylko loty wojskowe, ale także loty naukowe (tzw. kosmonauta-badacz) i propagandowe. W latach 70. XX w. na pokłady sowieckich statków zaczęto zabierać obywateli zaprzyjaźnionych państw bloku wschodniego. W ten sposób polecieli wówczas kolejno przedstawiciele Czechosłowacji, Polski, NRD, Bułgarii. Staliśmy się czwartym (po ZSRR, USA, Czechosłowacji) w historii krajem, którego obywatel został kosmonautą. Wybrańcem okazał się polski pilot Mirosław Hermaszewski, pochodzący z wołyńskiej szlachty zagrodowej (herbu „Zaremby”), cudem uratowany w 1943 roku z rzezi wołyńskiej, podczas której banderowcy zamordowali 19 członków jego rodziny (w tym ojca). Na pokładzie statku Sojuz-30, wraz z dowódcą Piotrem Klimukiem, w okresie 27.06. – 5.07.1978, odbył lot jako kosmonauta-badacz, podczas którego doszło do połączenia statku kosmicznego ze stacją orbitalną Salut-6. Po szczęśliwym powrocie i entuzjastycznym powitaniu, wielu honorach i awansach, występach w mediach, został wykorzystany propagandowo, bowiem – jak twierdzi – bez pytania o zgodę, został w grudniu 1981 roku powołany na członka Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON), aby autorytetem kosmonauty wzmocnić zaufanie do twórców stanu wojennego w Polsce. Aktualnie nasz jedyny – jak dotąd – kosmonauta w stopniu generała lotnictwa, pędzi żywot emeryta, udzielając od czasu do czasu interesujących wywiadów. W jednym z takich wywiadów, już w wolnej Polsce, powiedział, że nie zna żadnego kosmonauty, który po odbyciu lotów kosmicznych byłby człowiekiem niewierzącym w Boga. Jeśli mowa o Polakach, to warto wspomnieć, że polski inżynier Mieczysław Bekker był konstruktorem łazika księżycowego („Lunar-Rover”), przy pomocy którego kosmonauci James Irwin i David Scott (z załogi Apollo 15) poszukiwali na księżycu okazów geologicznych. Znaleźli m.in. tzw. Skałę Rodzaju, kamień z czasów formowania się planet układu słonecznego. Polskie pochodzenie deklarują także dwaj amerykańscy kosmonauci: Scott Parażyński i George Zamka. Płk. piechoty morskiej i kosmonauta Zamka, pilot i dowódca w dwóch lotach promów kosmicznych, w dniu 17 marca 2011 roku został odznaczony przez Prezydenta Komorowskiego Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi RP.

Walentina Tierieszkowa chciałaby umrzeć na Marsie

W ciągu ostatnich dwudziestu lat loty kosmiczne na tyle spowszedniały, że informacje o lotach rakiet w kierunku Marsa czy Wenus i dalszych planet, a także o lotach wahadłowców do międzynarodowej stacji kosmicznej ISS nie wzbudzają sensacji i ograniczają się do krótkich notatek prasowych. Liczba ludzi odwiedzających kosmos wzrosła już do kilkuset (ponad 400), pochodzących z około czterdziestu narodowości, w tym jeden Indianin z plemienia Czikasawów. Niektórzy bywali w kosmosie wielokrotnie. Rozpoczęła się komercyjna turystyka w kosmos. Pierwszym turystą kosmicznym był Amerykanin Dennis Tito, który odbył lot komercyjny na pokładzie statku Sojuz w 2001 roku. Natomiast obchodząca w 2007 roku 70-lecie urodzin pierwsza kosmonautka Walentina Tierieszkowa, podczas bankietu wydanego z tej okazji w rezydencji Władimira Putina w Nowo Ogariewie, oświadczyła, że chciałaby umrzeć na Marsie. Nie można wykluczyć, że życzenie tej damy może być realnie spełnione. W roku bieżącym Amerykanie zapowiedzieli, po trzech dekadach, koniec ery lotów promów kosmicznych. W dniu 28 czerwca 2011 jako ostatni poleci Atlantis.


G. Zamka

Zachodzi pytanie co dalej? W 2004 roku prezydent George W. Bush zapowiedział, że nowy etap opanowywania kosmosu przewidziany jest na ok. 2020 rok i będzie dotyczył Księżyca, a następnie Marsa. Znawcy zagadnienia natomiast przewidują, że ok. 2025 roku na Księżyc nie polecą Amerykanie ani Rosjanie, tylko Chińczycy lub Japończycy. O kosmicznych kosztach tych zamiarów nikt nawet nie śmie pytać, ale w tle rozważań na ten temat nie da się pominąć choćby miliarda ludzi cierpiących głód w XXI wieku. Miał rację nasz wspaniały piosenkarz Czesław Niemen, gdy śpiewał, że „dziwny jest ten świat”.

Lot Gagarina udowodnił światu, że ZSRR dysponuje najbardziej zaawansowaną techniką rakietową na świecie, co w sposób oczywisty wywołało alarm w USA i nacisk na przyspieszenie prac nad amerykańskim programem badań kosmosu. Wyścig między sowieckimi zespołami badawczymi i amerykańskimi ośrodkami nabrał niespotykanego przyspieszenia. W ostatecznym rachunku wyścig ten okazał się zwycięski dla USA, bowiem ZSRR nie był w stanie wytrzymać na dłuższą metę obciążenia ekonomicznego, wynikającego z programów kosmicznych, a zwłaszcza powiązanego z nimi nieco późniejszego (za prezydentury Ronalda Reagana w 1983 r.) programu tzw. gwiezdnych wojen (SDI = Strategic Defense Initiative), polegającego na tworzeniu systemu antyrakietowego zdolnego do niszczenia rakiet balistycznych, kierowanych na terytorium USA i ich sojuszników. ZSRR jednak dotrzymywał kroku Ameryce w zakresie lotów bezzałogowych. Natomiast to Amerykanie (Armstrong Neil i Buzz Aldrin na pokładzie Apollo 11) byli pierwszymi ludźmi, którzy postawili ludzką stopę na księżycu (20.07. 1969) i zakomunikowali z księżyca, że był to „mały krok dla człowieka, ale wielki dla ludzkości”.

W ciągu ostatnich dwudziestu lat loty kosmiczne na tyle spowszedniały, że informacje o lotach rakiet w kierunku Marsa czy Wenus i dalszych planet, a także o lotach wahadłowców do międzynarodowej stacji kosmicznej ISS nie wzbudzają sensacji i ograniczają się do krótkich notatek prasowych. Liczba ludzi odwiedzających kosmos wzrosła już do kilkuset (ponad 400), pochodzących z około czterdziestu narodowości. Niektórzy bywali w kosmosie wielokrotnie. Rozpoczęła się komercyjna turystyka w kosmos.

Eugeniusz Niemiec

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski