Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Największy łagier świata

Redakcja
Twarzy tych ludzi zapomnieć nie sposób: spoglądają oczyma pustymi i martwymi. Nawet dzieci mają oczy starców. Kilka zaledwie filmów, nakręconych z ukrycia w Korei Północnej, pokazuje wychudłe postaci w strzępach ubrań, snujące się boso po kostki w błocie między ruderami domów. Zminiaturyzowane kamery oraz aparaty fotograficzne, które trafiły, dzięki zachodnim dziennikarzom, w ręce Koreańczyków, były dobrej jakości, a taśmy - kolorowe. Mimo to udokumentowały tylko brudną szarość. Trawa ich powszednia

Anna Zechenter: NIEPRZEDAWNIONE

Ludzie, którzy narażali życie, by pokazać światu prawdę o swoim kraju, kontaktowali się z zachodnimi dziennikarzami przez rzekę Tumen na granicy z Chinami. Było ich kilku, wszyscy przepadli bez śladu. O Korei Północnej mówi się, że jest wywiadowczą czarną dziurą. Jej obywatelom nie wolno posiadać telefonów komórkowych - skąd, zresztą, mieliby je wziąć? Zakazany jest dostęp do internetu - ale kto kupowałby komputer w kraju, gdzie jada się zupę z trawy i kory? 23 miliony obywateli żyją na skraju śmierci głodowej, od dziecka ucząc się miłości do Wielkiego Brata o Dwóch Obliczach: zmarłego w 1994 roku Kim Ir Sena, wiecznego prezydenta, oraz jego syna Kim Il Dzonga, sekretarza generalnego Partii Pracy oraz najwyższego zwierzchnika sił zbrojnych

W południowej części półwyspu rozkwita drugie, wolne państwo koreańskie. Powstało po drugiej wojnie światowej, kiedy skapitulowała Japonia, okupująca Półwysep Koreański od 1905 roku. Sowiety i Stany Zjednoczone podzieliły wówczas półwysep na dwie strefy wpływów, oddzielone granicą wzdłuż 38 równoleżnika. W północnej części rządy sprawował komunistyczny Komitet Ludowy Korei Północnej pod wodzą Kim Ir Sena, który w czasie wojny walczył jako kapitan Armii Czerwonej w Mandżurii. Na południu władzę objął proamerykański i antykomunistyczny Li Syng Man.

W Korei wszystkiego jest za mało: jedzenia, ubrań, ziemi ornej. Tylko piąta część terytorium nadaje się pod uprawy - reszta to góry i wyżyny, przedzielone głębokimi, wąskimi dolinami. Surowy kontynentalny klimat z mroźnymi zimami, częste lodowate wiatry znad Syberii i burze śnieżne nie sprzyjają przetrwaniu. Deszczowe lato trwa krótko.

Wielka jest za to komunistyczna armia - milion żołnierzy trzeba uzbroić, umundurować i wykarmić kosztem głodujących mieszkańców.

Dzieci z wyrokiem

Dlatego osierocone bose dzieci, ubrane w podarte podkoszulki lub za duże spodnie - rzeczy po zmarłych z głodu lub wysłanych do obozów rodzicach - muszą żebrać o jedzenie. Oficjalnie nie ma czarnego rynku, naprawdę jest wiele bazarów, a władze przymykają na nie oko. Stoły z desek i ziemia na bazarze zasłane są workami z mąką, przysłanymi w ramach pomocy humanitarnej dla Koreańczyków. Film nakręcony ukrytą kamerą pokazuje, jak siedzący żołnierze jedzą, kopniakami odtrącając dzieci wydłubujące z błota pojedyncze ziarna kukurydzy. Nikt nie zwraca na nie uwagi. Obgryzają rzucane przez żołnierzy ości ryb i zbierają inne odpadki. Zapytane o wiek, nie odpowiadają. Niektóre są skrajnie wycieńczone, chwieją się na nogach, nie mają siły mówić. We wszechobecnym błocie leżą dzieci żywe i martwe - trudno je rozróżnić. Bezdomnych sierot jest podobno w całym kraju 200 tysięcy, może więcej.

Nikt nie chce przyznawać się do kanibalizmu, ale każdy potwierdza, że na bazarach sprzedaje się ludzkie mięso - czasem zmarłych, częściej w tym celu zamordowanych przez handlarzy.
Kolejna scena: mała półnaga dziewczynka zbiera szlamistą wodę ze ścieku do woreczka nylonowego, po czym ją pije. Nie chce oddać bezcennego woreczka, dzięki któremu może zaspokoić pragnienie. Ile ma lat? Milczy. Skąd ma to wiedzieć? Gdzie są rodzice? Nie rozumie pytania.

Władze wyłapują osierocone dzieci i wysyłają do specjalnych "schronisk", gdzie pozwalają im konać z głodu, nie karmiąc ich w zamkniętych celach.

Pokolenia za drutami

Uciekinierzy przepływają rzeką Tuman do Chin. Na drugi brzeg docierają tylko niektórzy - wielu ginie od strzałów z bunkrów po koreańskiej stronie. Woda wyrzuca na brzeg trupy, których nikt nie grzebie. Ci, którzy ocaleli, nie czują się bezpiecznie po chińskiej stronie. Obławy wyłapują tygodniowo setki ludzi, a władze odsyłają ich do Korei - wprost do obozów. 16 tysięcy Koreańczyków przedostało się z Chin do Korei Południowej i od nich właśnie pochodzi większość informacji o życiu na komunistycznej Północy.

Nie wiadomo dokładnie, ilu Koreańczyków siedzi za drutami. Do obozów karnych, gdzie ginie najwięcej ludzi, trafiają całe rodziny winowajców. Zasada odpowiedzialności zbiorowej jest bardzo pożyteczna, pozwala bowiem utrzymać cały naród w ryzach. Kto zechce protestować przeciwko systemowi, wiedząc, że za jego czyny odpowiedzą mąż czy żona, dzieci, rodzice i dziadkowie? Takich obozów jest w Korei Północnej podobno sześć - w górach i dolinach północnej części kraju. W każdym osadzono od 20 do 50 tysięcy osób. Ludzi wysyła się tam zawsze na dożywocie bez postawienia żadnych formalnych zarzutów, procesu czy wyroku. Władze traktują ich jako wrogów politycznych, bowiem za wrogów uznały ich bliskich. W tych obozach strażnicy zabijają dla przyjemności. Gwałcą kobiety, a kiedy te zachodzą w ciążę, odsyłają je do podobozu, w którym wykonuje się egzekucje. Do mordowania skazańców zmuszają innych więźniów, również dzieci - w kamienowaniu biorą udział wszyscy. Strażnik obozowy, któremu udało się uciec do Chin, tłumaczy, że małe dzieci kazano mu rzucać wiecznie głodnym psom obozowym.

Półwysep Gułag

W Korei działają - obok tych karnych - również obozy pracy. Według danych amerykańskiego Komitetu na rzecz Praw Człowieka w Korei Północnej, co trzeci więzień umiera, przede wszystkim z powodu wycieńczenia pracą oraz niedożywienia. Za druty wysyła się zarówno kryminalistów, jak i więźniów, których w cywilizowanym świecie uznano by za politycznych. Doświadczenie uczy, że w państwach totalitarnych granica między więźniem kryminalnym a politycznym nie istnieje, bo więźniów sumienia nie ma - konstytucja gwarantuje przecież wszystkim swobodę wypowiedzi. W obozach pracy ludzie formalnie skazani pracują po czternaście godzin w kopalniach i przy wyrębie drzew, a nocami po pracy uprawiają samokrytykę lub uczą się na pamięć pism Kim Ir Sena. Codzienna porcja jedzenia to parę łyżek wodnistej zupy z kukurydzy lub ryżu. Obozy pracy są przepełnione, wszyscy tłoczą się nocą na ziemi. Ludzie nie próbują nawet uciekać, bo na zewnątrz nie mieliby gdzie się podziać. I tu, i tam konają powoli z głodu.
Władze okazywały szczególną podejrzliwość w stosunku do Koreańczyków zatrudnionych w byłych krajach bloku, także w PRL, wracających po 1989 roku do domu. Z reguły skazywano ich na dożywocie. Dziś kraje europejskie znów korzystają z robotników wysyłanych przez państwowe przedsiębiorstwa z komunistycznej Korei, by wspomnieć skandal z 2006 roku wokół koreańskich spawaczy pracujących w stoczni gdańskiej.

Miasto - widmo

Cudzoziemców wozi się do Regionu Turystycznego Kumgangsan, wydzielonego w 2002 roku w Górach Diamentowych na południowym wschodzie kraju. Pokazuje się im też stolicę Phenian, miasto - widmo. Po dwunastopasmowych jezdniach nie jeżdżą samochody, na ulicach nie widać ludzi, w wesołym miasteczku nie ma żywego ducha. Turyści, którym udaje się tutaj przyjechać, mieszkają w luksusowym hotelu na wyspie. Wolno im spacerować tylko wokół hotelu, na wyprawę do miasta potrzebują zgody i urzędowego "opiekuna".

W Korei Północnej stoi 80 procent zakładów pracy. Nie ma surowców - nie ma produkcji. Osiem tysięcy hektarów najlepszych ziem władze przeznaczyły na hodowlę maku lekarskiego, z którego wytwarza się opium, a później heroinę, sprzedawaną za ciężkie pieniądze za granicę. Zyski z narkotyków idą na zbrojenia.

Zachód nie spieszy z interwencją zbrojną, choć bywa skory do takich posunięć w innych krajach. Lecz w komunistycznej Korei nie ma ropy ani innych cennych surowców, jest natomiast broń jądrowa - więc świat pozwala jej mieszkańcom powoli umierać.

Autorka jest pracownikiem krakowskiego Oddziału IPN.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski