Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielka likwidacja małych szkół

Redakcja
Fot. Andrzej Wiśniewski
Fot. Andrzej Wiśniewski
Takiej akcji zamykania szkół nie było od lat. W tym roku zlikwidowanych lub przekształconych może zostać kilkadziesiąt małopolskich placówek. Zagrożone są głównie małe wiejskie podstawówki, ale gminy zaczynają sięgać również po gimnazja. Powody są dwa i wszędzie te same - demografia i finanse. Do mieszkańców te argumenty jednak nie trafiają.

Fot. Andrzej Wiśniewski

KONTROWERSJE. Mieszkańcy małopolskich gmin zaciekle walczą o swoje placówki

"Tylko człowiek dziki zamyka szkołę, co ma dobre wyniki" - transparenty z takim hasłem nieśli uczniowie i ich rodzice podczas niedawnego wolbromskiego marszu przeciwko likwidacji szkół. W tej gminie zagrożone zamknięciem są cztery placówki - dwa wolbromskie gimnazja i dwie maleńkie podstawówki w Porębie Górnej i Porębie Dzierżnej.

- To zabójstwo wsi. Bez szkoły jesteśmy tylko przypadkową zbieraniną ludzi - twierdzili mieszkańcy Poręby Górnej podczas akcji protestacyjnej na wolbromskim rynku. Dla nich szkoła jest nie tylko miejscem nauki ich dzieci, ale także centrum, w którym spotykają się wszyscy mieszkańcy. - Przestaniemy się spotykać, przestaniemy być wspólnotą - mówią.

Burmistrz Wolbromia obliczył jednak, że utrzymanie tej wspólnoty jest dla gminy zbyt kosztowne. W szkole w Porębie Górnej, do której chodzi obecnie 59 dzieci, rocznie na jednego ucznia wydaje się prawie 12 tys. zł. Tymczasem średni koszt utrzymania dziecka w innych gminnych placówkach to niespełna 8 tys. zł na rok.

- Dorzyna nas też wprowadzona w ubiegłym roku konieczność płacenia wyrównań do nauczycielskich pensji. W tym roku musieliśmy im wypłacić 250 tys. zł - mówi Witold Morawiec, wójt gminy Olesno w powiecie dąbrowskim, który w tym roku chce rozpocząć proces zmian w sieci szkół. Oznacza to, że prawdopodobnie od września uczniowie czwartych klas z pięciu małych placówek (w Ćwikowie, Dąbrówkach Breńskich, Pilczy Żelichowskiej, Zalipiu i Wielopolu) zostaną przeniesieni do podstawówki w Oleśnie. W następnych latach taka przeprowadzka czeka kolejne roczniki uczniów. Tu rodzice również protestują. Wtórują im nauczyciele, bo część z nich będzie musiała pożegnać się z pracą.

Na zamykanie szkół nie chcą się też zgodzić mieszkańcy gminy Trzyciąż, w której do likwidacji przeznaczono trzy podstawówki: w Michałówce, Imbramowicach i Tarnawie. Rodzice piszą petycje w ich obronie i jeżdżą po pomoc do posłów i małopolskiego kuratora oświaty. Ich wysiłek już przyniósł efekty. Kurator negatywnie zaopiniował uchwały rady gminy dotyczące likwidacji szkół w Tarnawie i Imbramowicach. Zgodził się jedynie na zamknięcie podstawówki w Michałówce. Problem w tym, że od ubiegłego roku opinia kuratora nie jest już wiążąca dla gmin. - Ale czasem biorą ją pod uwagę - przekonuje Artur Pasek z Małopolskiego Kuratorium Oświaty.

Wójt gminy Trzyciąż już zastanawia się, jak wybrnąć z tej kłopotliwej sytuacji. Na początek postanowił zorganizować konferencję dla mieszkańców gminy, by przekonać ich do przejęcia szkół. Zaplanowano ją na 17 lutego pod hasłem "mała szkoła wyzwaniem dla społeczności lokalnej". Do zakładania stowarzyszeń i przejmowania szkół będzie rodziców namawiać Alina Kozińska-Bałdyga, szefowa Federacji Inicjatyw Oświatowych, organizacji, która promuje przejmowanie małych szkół przez lokalne stowarzyszenia mieszkańców.
- Zamykanie małych szkół to dobijanie polskiej wsi - przekonuje szefowa FIO.

Gminy robią zamach na szkoły. W Małopolsce mogą zamknąć nawet 30 placówek.

W ubiegłym roku małopolskie samorządy zdecydowały się na likwidację zaledwie dwóch szkół. W jednym przypadku chodziło tylko o formalną likwidację i przekształcenie niewielkiej podstawówki w filię większej szkoły, a w drugim o zamknięcie kilku techników działających w jednym zespole, do których i tak nikt nie chciał przyjść. Tym razem będzie inaczej. Małopolskie Kuratorium Oświaty szacuje, że w tym roku gminy mogą zamknąć lub przekształcić nawet 30 szkół. Pierwsze decyzje o likwidacji już zostały podjęte. Na taki krok zdecydowali się włodarze gminy Trzyciąż, Kraków, Koniusza, Pałecznica, Muszyna, Limanowa, Zakliczyn, Radłów i Olesno. Kolejne szykują się na taki krok.

Alina Kozińska-Bałdyga z Federacji Inicjatyw Oświatowych już w ubiegłym roku przewidziała taki scenariusz na pierwszy powyborczy rok. - Nowe władze zorientują się, jak dużo kosztuje utrzymanie małych placówek i nie będą już obawiały się podejmować niepopularnych decyzji o ich likwidacji - przewidywała na naszych łamach.

Nowe władze rzeczywiście skrupulatnie wszystko przeliczyły i wyszło im, że subwencja oświatowa, którą otrzymują z budżetu państwa, nie wystarcza na utrzymanie małych szkół. Podstawówka w Tarnawie w gminie Trzyciąż, do której chodzi 28 dzieci, rocznie pochłania ponad 0,5 mln zł. Ministerstwo Edukacji daje na nią niespełna 218 tys. zł, resztę musi wysupłać gmina. Dlatego szkoła w Tarnawie, ale także te w Imbramowicach i Michałówce mają zostać zlikwidowane od nowego roku szkolnego.

To oczywiście nie podoba się okolicznym mieszkańcom, których ostatnio poparł także małopolski kurator oświaty. Negatywnie zaopiniował on uchwały rady gminy dotyczące likwidacji szkół w Tarnawie i Imbramowicach.

Jednak w kwietniu 2009 r. zmieniła się ustawa oświatowa. Zgodnie z nią gminy, zanim zamkną szkołę, muszą zapytać o zdanie kuratora, ale nie muszą się z nim liczyć.

Roman Żelazny, wójt gminy Trzyciąż, zapewnia jednak, że zależy mu, by szkoły nadal istniały. Chce przekonać mieszkańców, by założyli stowarzyszenie i sami zajęli się ich prowadzeniem. Do takich szkół gminy nie muszą bowiem dopłacać. Stowarzyszenie dostaje wyłącznie subwencję z budżetu państwa przeliczaną na ilość uczniów, a dzieci nie płacą czesnego. Szkołom udaje się przetrwać, bo mogą zaoszczędzić na pensjach dla nauczycieli.

W samorządowych szkołach płace pochłaniają 90 proc. środków przeznaczanych na szkołę. Jednak w placówkach prowadzonych przez stowarzyszenia czy fundacje nie obowiązuje Karta nauczyciela. Uczący tracą więc przywileje takie jak trzynasta pensja, płatne urlopy dla ratowania zdrowia, dodatki do pensji czy gwarantowana średnia wysokość wynagrodzenia. W zamian muszą pracować więcej niż 18 godzin w tygodniu, często za mniejsze wynagrodzenie. Zwykle takie szkoły nie zatrudniają też nikogo poza uczącymi, a sprzątanie czy drobne prace remontowe wykonują sami rodzice.
Do zakładania takich szkół od kilku lat zachęca FIO. Jej szefowa ma odwiedzić w tym tygodniu Trzyciąż, by namówić mieszkańców do przejmowania likwidowanych szkół. Wójt Żelazny nie oczekuje jednak zbyt wiele po tym spotkaniu. Wcześniej już wielokrotnie próbował przekonać mieszkańców do przejęcia szkoły. Ci jednak boją się odpowiedzialności.

Alina Kozińska-Bałdyga twierdzi jednak, że ten rok będzie przełomowy pod względem przejmowania szkół z rąk samorządów.

- Mamy coraz lepszą współpracę ze związkiem gmin wiejskich. Będziemy starali się pomagać mieszkańcom wsi, by te szkoły powstawały - zapowiada szefowa FIO.

FIO zamierza też prowadzić monitoring przekazywania szkół.

(ANKO)

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wielka likwidacja małych szkół - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski