Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rolnicy są jak hazardziści - próbują wygrać z mrozem

Redakcja
Katarzyna Jazgar z synkiem Kubusiem, który chciałby pomóc mamie przy sortowaniu lub pakowaniu warzyw Fot. Barbara Ciryt
Katarzyna Jazgar z synkiem Kubusiem, który chciałby pomóc mamie przy sortowaniu lub pakowaniu warzyw Fot. Barbara Ciryt
Pola pełne zielonej kapusty w środku lutego? W powiecie proszowickim to widok normalny. Myli się ten, kto myśli, że te warzywa zostały tu na pastwę losu, że są popsute. Owszem, tak też się czasem zdarza, ale generalnie rolnicy zostawiają je celowo. Często kupujemy w sklepach kapustę czy pory przechowywane pod śniegiem. - Jeśli ktoś nie ma miejsca w przechowalni albo nie zdążył zebrać warzyw, to zostawia. Liczy, że udadzą się zbiory zimą albo wiosną. Przetrzymać na polu, to nic straconego - mówi spokojnie Tadeusz Jazgar z Karwina.

Katarzyna Jazgar z synkiem Kubusiem, który chciałby pomóc mamie przy sortowaniu lub pakowaniu warzyw Fot. Barbara Ciryt

UPRAWY I ZBIORY. Producenci warzyw zostawiają rośliny w polu na zimę i ryzykują: czy zmarzną, gdy temperatura spadnie dużo poniżej zera, czy śnieg je okryje i przechowają się jak w najlepszym magazynie

Rolnicy, poważni producenci warzyw, mają pełne ręce roboty nie tylko jesienią, choć wtedy uwijają się i ścigają z czasem. Jednak w gospodarstwach produkcyjnych nie brakuje zajęcia i w styczniu, i w lutym. - Niektórym się wydaje, że w naszym klimacie nie można robić zbiorów cały rok. To nieprawda. Robimy tak, oczywiście ryzykując sporo - przyznają się rolnicy. Jeśli przyjdzie duży mróz, a nie ma akurat śniegu, to zmarznie wszystko. Wtedy chłopi idą na pole i przyglądają się swoim uprawom. Jeśli dorodna kapusta włoska zbielała, rwą włosy z głowy. Wiedzą, że zamiast ją zerwać, będą musieli przeorać. Są jak gracze na giełdzie. Tracą wszystko i nie mogą tego zatrzymać. Ale nic ich nie powstrzyma. Rok w rok robią tak samo. Ryzykują, czasem z konieczności.

Na rozległych polach powiatu proszowickiego, mimo zimowej pory, tu i ówdzie kapusta jak malowana. Bywa, że rolnicy posadzą ją na koniec czerwca i potem już nie mają czasu się nią zajmować. Niech rośnie całe lato, jesień, a potem zimuje. - Włoska kapusta nie jest zbita, to wytrzyma mrozy, nawet do minus 10 stopni. To jej nie powinno zaszkodzić. Jeśli nawet trochę przemarznie, szybko wróci do swojego stanu. Takie ma właściwości. W smaku nie straci - zapewnia pan Tadeusz. Teraz on sam już nie zajmuje się uprawami. Raczej bawi wnuki. W gospodarstwie pracują młodzi członkowie rodziny.

Katarzyna Jazgar, synowa pana Tadeusza, od dzieciństwa przyglądała się pracy przy uprawach warzyw. Potem sama się tym zajęła. Teraz czasem chcą jej pomagać dzieci. Ale to jeszcze niemożliwe, bo jeden synek ma dwa latka, a drugi skończone pół roku. Pani Kasia czasem przychodzi z dziećmi do przechowalni, wtedy już nic nie zrobi. Doglądnie tylko, jak pracownicy się uwijają przy sortowaniu i czyszczeniu warzyw. Opowiada, że na jej polu, obok kapusty włoskiej, zimują również pory. - One są jeszcze bardziej odporne niż kapusta włoska. Wytrzymają nawet -15 czy -20 stopni. Jeśli przykryje je śnieg, to dorodne i grube całą zimę czekają w polu na zbiory. Jedyne zagrożenie jest takie, że liście objedzą im zające - śmieje się pani Kasia. Dzikie zwierzęta rzeczywiście tylko czekają, aby rolnicy zostawili w polu uprawy. Mają wtedy pożywienie. - Ale z obgryzionymi liśćmi porów nie ma kłopotu, bo wiosną odrosną, a przy zbiorach i tak się je oczyszcza - mówi Katarzyna Jazgar.

Producenci warzyw przyznają, że ze zbiorem swoich upraw nie zawsze zdążą. Hodują jednocześnie selery, kapustę pekińską, włoską, kapustę białą i czerwoną, cukinie, buraki, koper, paprykę. Potem wybierają, na które zbiory czasu musi wystarczyć jesienią, a co może poczekać. - Selery trafiają do przechowalni, kapusta pekińska też musi być zebrana, bo jest delikatna, tak samo biała i czerwona oraz papryka. Z tym trzeba zdążyć, a reszta niech zostaje. Ze zbiorem zimowych warzyw jest czas do połowy maja - mówi producentka warzyw z Karwina.
Właściwie zimą największe zajęcie jest z tym, co zostało zwiezione do przechowalni. - Na pole nikt nie chodzi doglądać, zwłaszcza gdy podczas dużych mrozów jest śnieg. Wtedy jesteśmy spokojni. Natomiast to, co jest w przechowalni, trzeba ciągle kontrolować, przeglądać, sortować. Musimy dbać, aby nic się nie popsuło - opowiada pani Katarzyna.

Rolnicy sukcesywnie wywożą swoje produkty z przechowalni na sprzedaż. U Jazgarów teraz wre praca przy sortowaniu i pakowaniu selerów. Warzywa trafiły do przechowalni z ziemią i drobnymi korzeniami. Przed odtransportowaniem do punktów skupu trzeba je oczyścić, obciąć korzenie, czasem wypłukać i spakować do parcianych worków po 5 lub 10 kg. - Większość z tych prac robią maszyny. Jedna obcina korzenie, druga płucze. Tylko, że takie selery nie utrzymają się długo, bo maszyna obija warzywa. One ładniej wyglądają przy sprzedaży, ale są mniej trwałe - mówi pani Katarzyna. - Dlatego jeśli odbiorcy sobie zażyczą, to trzeba dla nich ręcznie obcinać grobne korzenie selerów i najczęściej tylko trochę oczyścić z ziemi, ale nie płukać - zaznacza.

Jazgarowie nie stoją ze swoimi warzywami na placach targowych. Na jarmark w Proszowicach nie jeżdżą prawie nigdy. Ich zbiory rzadko trafiają też na Rybitwy w Krakowie. Wożą warzywa do skupów. Mają taki w Złotnikach, a także w Krakowie. Najczęściej jednak pakują wszystko i jadą na wielki skup do Katowic.

Barbara Ciryt

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski