Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po latach w Pałacu Prezydenckim

Redakcja
Zofia Zużałek, dr Adam Cyra i Józefa Handzlik.
Zofia Zużałek, dr Adam Cyra i Józefa Handzlik.
OŚWIĘCIM. O Zofii Zużałek i Józefie Handzlik, dzielnych oświęcimiankach, które ratowały ludzkie życie, i heroicznej odwadze Piotra Szewczyka, cichociemnego z Babic, opowiada znakomity oświęcimski historyk dr Adam Cyra.

Zofia Zużałek, dr Adam Cyra i Józefa Handzlik.

W związku z 66. rocznicą wyzwolenia KL Auschwitz prezydent Bronisław Komorowski odznaczył niedawno 32 osoby "za wybitne zasługi w ratowaniu ludzkiego życia".

Ci "zwykli" ludzie, nieśli pomoc uwięzionym w piekle niemieckiego obozu zagłady w Oświęcimiu, narażając przy tym swe własne życie. Trudno sobie po latach wyobrazić tamte straszne czasy i to potworne ryzyko z jakim wiązał się taki ludzki odruch. Trudno też zakładać, że się nie bali. A jednak chęć pomocy ginącym, mordowanym ludziom zwyciężyła strach.

Historia każdego z tych 32 dzielnych ludzi jest wyjątkowa. Wśród uhonorowanych Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski znalazły się mieszkanka Niemodlina Zofia Zużałek (z domu Szewczyk), pochodząca z Babic koło Oświęcimia oraz jej koleżanka z lat wojny Józefa Handzlik (z domu Hatłas), która wychowała się w sąsiedniej Brzezince, a obecnie mieszka w Oświęcimiu.

- Zofia Szewczyk i Józefa Hatłas w związku z rozbudową KL Auschwitz zostały wiosną 1941 r. wraz z rodzicami przesiedlone do Oświęcimia - opowiada znakomity oświęcimski historyk dr Adam Cyra, starszy kustosz Muzeum Auschwitz.

- Niespełna wówczas 20-letnie młode dziewczyny zostały zatrudnione w sklepie obuwniczym "Bata", który znajdował się w Rynku, gdzie pracowały do stycznia 1945 r. Do miasta w tym okresie do różnych prac były przyprowadzane komanda więźniów z pobliskiego obozu macierzystego na Zasolu. Nadzorowali ich esesmani, uniemożliwiając mieszkańcom miasta rozmowy i bezpośredni kontakt z nimi, lecz można było udręczonym i schorowanym więźniom nieść potajemną pomoc - opisuje obozowe i wojenne realia Adam Cyra.

I tutaj zaczynała się wyjątkowa misja naszych bohaterek. - Przed przyjściem komand więźniarskich do pracy odważne oświęcimianki w umówionych miejscach pozostawiały żywność, często była to nawet gotowana strawa, którą przygotowywała znacznie starsza od nich Helena Stupkowa, szczególnie zasłużona w tej pomocy. Zofia Szewczyk i Józefa Hatłas dostarczały także więźniom papierosy i lekarstwa, w tym bardzo im potrzebną maść na świerzb, noszącą nazwę "Mitigal" - dodaje pan Adam.

1 lutego 2011, po latach, obydwie przyjaciółki spotkały się podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim w Warszawie. "Chciałem pogratulować, nie tylko wszystkim odznaczonym i ich rodzinom, ale także społecznościom lokalnym, w których Państwo żyliście. Mam świadomość jak niełatwo zachować się w taki sposób w sytuacji skrajnego zagrożenia własnej rodziny, własnej osoby, jak niełatwo zachowywać się w sposób arcyprzyzwoity, uwzględniający większy dramat i większy lęk innych ludzi. Chciałem podziękować Państwu za to, że w sytuacji skrajnego zagrożenia potrafiliście okazać najszlachetniejszą część ludzkiej duszy" - mówił podczas tej uroczystości prezydent Bronisław Komorowski.

I właśnie w tym momencie zaczyna się kolejna, także napisana przez życie niesamowita historia. Zofia Zużałek, zaraz po udekorowaniu jej Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, podarowała prezydentowi Komorowskiemu wydaną kilka lat temu publikację Adama Cyry "Cichociemny z Babic".
- Bohaterem tej książki jest brat Zofii Zużałek, Piotr Szewczyk, który urodził się 9 września 1908 r. w Babicach koło Oświęcimia. Ten wychowanek Gimnazjum im. ks. Stanisława Konarskiego w Oświęcimiu był przed wojną oficerem Policji Państwowej - jak opowiada nam sam autor tejże publikacji dr Adam Cyra. - Piotr Szewczyk uczestniczył w działaniach wojennych we wrześniu 1939 r., a potem przekroczył granicę węgierską i dotarł do Armii Polskiej tworzonej przez gen. Władysława Sikorskiego we Francji. Tam został żołnierzem Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich. Zaokrętowany wraz z nią na jednym ze statków, popłynął z Francji do Norwegii, gdzie uczestniczył w bitwie o Narwik wiosną 1940 r. Po klęsce Francji przedostał się latem 1940 r. do Anglii, aby na wyspach brytyjskich ponownie stać się żołnierzem.

Na początku 1942 r. ppor. Szewczyk, oficer Samodzielnej Brygady Spadochronowej gen. Stanisława Sosabowskiego, zgłosił się na ochotnika na kilkumiesięczny kurs szkoleniowy cichociemnych. Po jego ukończeniu otrzymał awans na porucznika.

- Przyjmując pseudonim "Czer" - dopowiada dr Cyra.

W lutym 1943 r. z lotniska pod Londynem odleciała do okupowanej Polski ekipa spadochronowa licząca czterech skoczków. - Po udanym zrzucie por. Szewczyk został skierowany do Lwowa, gdzie jako oficer Armii Krajowej objął dowództwo rejonu dywersyjnego Lwów - Miasto. Podczas wyzwalania Lwowa i w czasie walk o to miasto, trwających od 23 do 27 lipca 1944 r., dowodził kompanią żołnierzy Armii Krajowej, która opanowała m.in. budynek Politechniki Lwowskiej - opisuje pan Adam. - Piotr Szewczyk uniknął aresztowania we Lwowie przez NKWD i przedostał się do Warszawy, a następnie do Londynu, gdzie dotarł w lipcu 1945 r. Tam we wrześniu zdał relację z dotychczasowych wydarzeń przedstawicielom polskich władz na emigracji. Następnie opuścił Londyn i w październiku był już z powrotem w Warszawie, gdzie został aresztowany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa na początku listopada 1945 r.

Dr Cyra streszcza dramatyczne powojenne losy tego heroicznie odważnego oficera i patrioty: - Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie z dnia 7 maja 1947 r. Piotr Szewczyk jako kurier rządu emigracyjnego do organizacji "Wolność i Niezawisłość" został skazany na karę śmierci, którą komunistyczny prezydent Bolesław Bierut zamienił cichociemnemu z Babic na piętnaście lat więzienia...

Piotr Szewczyk przez długie lata przebywał najpierw w więzieniu na Mokotowie, a potem we Wronkach. - Skąd zwolniono go w stanie krańcowego wyczerpania w maju 1956 r. Po zwolnieniu, nie mogąc znaleźć jako były więzień polityczny odpowiedniej dla siebie pracy, zatrudnił się w 1958 r. w warsztacie stolarskim. Kolejno pracował w takich warsztatach w Krościenku, Piasecznie i w Warszawie, gdzie dopiero ciężka choroba, którą przebył na początku 1986 r. uniemożliwiła mu czynną pracę zawodową. Miał wówczas 77 lat - mówi Adam Cyra.
Piotr Szewczyk zmarł 28 stycznia w 1988 r. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Oświęcimiu. - Dzisiaj Jego imię nosi Gimnazjum Gminne nr 1 w Rajsku koło Oświęcimia. Również jedna z ulic w Oświęcimiu nosi imię cc mjr. Piotra Szewczyka, który zasłużył sobie swoim życiem i działalnością na naszą wdzięczną pamięć. Podobnie jak Zofia Zużałek i Józefa Handzlik - dodaje na koniec swojej opowieści dr Adam Cyra.

Paweł Plinta

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski