18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Józefa Romka żywot z Mortalesami

ADOM
Józef Romek jako liryczny Mortales Fot. Archiwum Józefa Romka
Józef Romek jako liryczny Mortales Fot. Archiwum Józefa Romka
Ich występy w latach 70., 80. minionego wieku miały wiele wspólnego z występami wielkiego komika Charlie Chaplina.

Józef Romek jako liryczny Mortales Fot. Archiwum Józefa Romka

Autentyczną cyrkową akrobację (piątka z nich skończyła słynną szkołę cyrkową w Julinku) artyści z grupy Mortale łączyli z elementami burleski, absurdalnego humoru, nieoczekiwanymi skojarzeniami, pointami, tworząc anegdoty rozbudowane w całe komiczne historie. Cyrkowe ewolucje wystylizowali na występy jarmarcznych atletów z epoki fine de siecle`u z przymrużeniem oka i lekkością pastiszu. Miało to wielki urok staroci, pełen komizmu. Ubrani w czarne trykoty, meloniki, szarfy biegnące przez pierś od barku po biodra, swoimi występami podbili dosłownie cały świat.

Do powstałej w 1960 r. grupy komiczno - akrobatycznej Mortale szesnaście lat później dołączył Józef Romek, który wraz z Antonim Mleczką pod koniec lat 60. założył duet parodystyczno - humorystyczny. Duetto Tropicale Longrano Thaitii, przekształcone zostało później w Tropicale Tahiti Granda Banda. Mortalesi, jak opowiada mieszkający w Myślenicach Józef Romek, z cyrkową areną rozstali się dość szybko za namową... Zbigniewa Cybulskiego. - Występowali wtedy po sezonie cyrkowym w Sali Kongresowej, a z Cybulskim zetknęli się w barku hotelu Bristol. Postawił każdemu po małej wódce, mówiąc: - Piję zdrowie artystów. Artystów estrady. Nie żałowali później odejścia z cyrku...

Józef Romek, pochodzący z Łętowni, absolwent krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej, do Mortalesów trafił w 1976 r., występując następnie z tą grupą przez 10 lat. Mimo młodego wieku przychodził do zespołu już jako uznany artysta - m. in. w 1970 roku, w plebiscycie tygodnika "Panorama" uznano Józefa Romka "za objawienie roku", a występ "Grandy Bandy" na Festiwalu Piosenki i Piosenkarzy Studenckich potraktowano jako wybitne osiągnięciem piosenki niekonwencjonalnej. Późniejsze lata pełne sukcesów (ze Zbigniewem Rajem w składzie) na trwałe zapisały go w historii polskiej piosenki. Zespół dał ponad 3 tysiące występów.

Józef Romek jako członek grupy TTGB spotykał się z Mortalesami wcześniej na wspólnych występach. Dołączył do nich jako człowiek bez szkoły cyrkowej, ale za to z duszą Mortalesa. - Postanowiłem swoje poglądy na abstrakcję w humorze i groteskę w muzyce poszerzyć o elementy akrobatyczne. Zaczęliśmy wymyślać nowe, dziwne rzeczy, które trochę zmieniły Mortalesów - z grupy akrobatycznej na muzyczno - akrobatyczną - wspomina artysta, który w tej grupie śpiewał, grał na wiolonczeli, fortepianie, ale nigdy nie wcielił się w postać akrobaty. - Jeszcze mi życie było miłe. Jako akrobata wystąpiłbym zapewne pierwszy i ostatni raz - śmieje się na to wspomnienie, dodając: - Wniosłem do zgranego zespołu przyjaciół element muzycznej groteski. Dodałem Mortalesom głos, oni nie tylko się więc gimnastykowali, ale i śpiewali oraz grali na instrumentach. Zżyłem się z zespołem. Tworzyli go nieżyjący już kierownik Stanisław Wójcicki, Adam Wrzeszcz, zamordowany Andrzej Świeboda, który był podstawą słynnej piramidy "Słoneczko" oraz Jerzy Przeszłowski. Oprócz mnie żyje jeszcze Henryk Wójcicki. Jestem ojcem chrzestnym dzieci Mortalesów: Pawła, syna Stanisława i trójki potomstwa jego brata, najmniejszego w grupie Henia.
Mortalesi występowali na wszystkich kontynentach - z wyjątkiem Ameryki Południowej. Byli m. in. w paryskiej Olimpii, w Friedrichstadtpalast w Berlinie, gdzie jako jedyni wykonawcy spoza Niemiec dostali Złoty Medal. W słynnym Casino du Liban w Bejrucie oklaskiwano doskonale znane w Polsce "Jezioro Łabędzie" W Radio - City w Nowym Jorku występowali wraz z takimi sławami jak Josephine Baker, Tom Jones, Gregory Peck, Sofia Loren. Mortalesi byli atrakcją wielotysięcznych festynów w Paryżu, Rzymie i Berlinie. Niemiecka telewizja, podziwiając wyczyny polskich akrobatów, nagrywała m. in. budowę słynnej piramidy "Słoneczko" Mortalesów - tylko po to, aby zrozumieć jak zespół z Polski wykonuje ten brawurowy numer! - W Nowym Jorku w 1977 roku do naszej garderoby któregoś wieczoru zawitał sam Louis Armstrong - wspomina Józef Romek. - Ofiarował nam butelkę koniaku, twierdząc, że "jesteście gigantami". Gdy wchodziliśmy na scenę słynny jazzman, stojąc z boku sceny, odegrał specjalnie dla nas "Marsz gladiatorów" na trąbce! To były niezapomniane chwile, dla których warto żyć!

Artyści z akrobatycznego kabaretu potrafili urozmaicać nie tylko sobie monotonię zaimprowizowanymi żartami. - Płynęliśmy MS Batorym do USA - opowiada ze śmiechem Józef Romek, którego prasa amerykańska nazwała "mistrzem muzycznej groteski" - gdy nagle pojawił się alarm: człowiek za burtą! Okazało się, że Adam Wrzeszcz na środku Atlantyku pożegnał się z nami demonstracyjnie i na oczach przerażonych pasażerów skoczył do oceanu z górnego pokładu. Tak to przynajmniej wyglądało, w rzeczywistości za relingiem uchwycił się jakiejś rury i zjechał na dolny pokład. Zaalarmowana załoga poszukiwała zawzięcie w falach Atlantyku niedoszłego samobójcy. Kapitan liniowca nie był, co prawda, zachwycony, ale że miał olbrzymie poczucie humoru, zaprosił sprawcę zamieszania do siebie - na kapitańską kawę.

Żarty ad hoc bywały zabawniejsze niż te wymyślone. - Efekt nie zamierzony został na przykład nagrany na taśmie filmowej w nowojorskim studiu telewizyjnym - opowiada artysta. - Jeden z Mortalesów przy zeskoku z piramidy, padając na ręce, przejechał następnie na plastykowej wykładzinie dobrych kilka metrów i wbił się z całym impetem w studyjną dekorację. Całe studio pokładało się ze śmiechu, gdy poturbowany akrobata podniósł się z podłogi z wbitym na oczy melonikiem. Powtórki nie było, ale ten wypadek przy pracy stał się później gwoździem naszego programu, to był po prostu wielki hit!

Z grupą tą występował m. in. mistrz olimpijski w pchnięciu kulą Władysław Komar. Nasz złoty medalista miał już za sobą występy u boku Drozdy, Jodłowskiej w znanym kabarecie "Silna Grupa Pod Wezwaniem". Przystał do Mortalesów, bo tych sześciu mężczyzn, ubranych w czarne rajstopy, podkoszulki i muszki po prostu zafascynowało go swoją sprawnością. - Komar wypełniał przerwy między naszymi numerami - mówi Józef Romek - a na koniec występu brał całą naszą szóstkę na swoje barki i wynosił za kulisy. Ważyliśmy wówczas bagatela, dobrze to pamiętam, 450 kg! Ale co to było dla Władka! Nas to bardzo rajcowało, bo to w końcu sam czempion wynosił nas, podczas gdy widownia szalała z zachwytu!
W słynnym zespole akrobatów Józef Romek występował do końca istnienia Mortalesów do 1986 r., a potem w latach 1996 - 2007 związany był z kabaretem Bohdana Smolenia, ale to już temat na osobne opowiadanie.

(ADOM)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski