Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Heroizm Pani Heleny

Redakcja
OŚWIĘCIM, CHRZANÓW. Dr Adam Cyra odwiedził w Chrzanowie 88-letnią Helenę Datoń-Szpak oraz jej córkę Małgorzatę Boroń. Pani Helena - co podkreśla oświęcimski historyk - to legenda Ruchu Oporu w Auschwitz.

Dr Adam Cyra, starszy kustosz w Muzeum Auschwitz, wybrał się Chrzanowa, gdy otrzymał informację od Józefa Jaskółki, byłego oświęcimskiego radnego, iż jego krewna Helena Datoń-Szpak, posiada dokumenty i pamiątki związane z historią KL Auschwitz. Pan Adam - którego niezwykłe opowieści na łamach "Dziennika Polskiego" dobrze Państwo znacie - nie mógł się oprzeć temu zaproszeniu. Tym bardziej, że doskonale zdawał sobie sprawę, do jak szczególnej osoby wybiera się z wizytą.

- Helena Datoń jako młoda dziewczyna, znająca dobrze język niemiecki, pracowała na terenie przyobozowym w kantynie dla esesmanów, mieszczącym się w tzw. "Haus 7", co ułatwiało jej kontakt z więźniami KL Auschwitz. Na parterze tego budynku znajdował się sklep i wspomniana kantyna dla esesmanów, natomiast na piętrze mieściły się biura, w których pracowali więźniowie, prowadzący księgowość i rozliczający kartki żywnościowe dla Niemców - opowiada Adam Cyra. - Do kantyny towar dowozili więźniowie, pracujący w różnych magazynach obozowych, a także przychodzili inni więźniowie, zabierający produkty żywnościowe dla esesmanów. Ten bardzo ruchliwy punkt, jakim był "Haus 7", stwarzał Helenie Datoń, 20-letniej wówczas dziewczynie, idealne warunki dla działalności w niesieniu pomocy więźniom KL Auschwitz, w czym bardzo pomocne były kontakty nawiązane przez nią wcześniej z konspiracyjną grupą Polskiej Partii Socjalistycznej z Brzeszcz, która uczyniła z niej łączniczkę z wolnym światem - opisuje historyk.

Dzielna kobieta oddała nieocenione zasługi dla obozowego ruchu oporu, przyczyniając się do uratowania wielu ludzkich istnień. - Za pośrednictwem Heleny Datoń były przekazywane grypsy więźniów i potajemne przesyłki do obozu, zawierające m.in. bezcenne lekarstwa, ratujące życie osadzonym w obozie - podkreśla starszy kustosz.

Pani Helena mogła nawiązywać kontakty i pośredniczyć w przekazywaniu różnorodnych przesyłek, także dzięki temu, że codziennie dojeżdżała do pracy z Chrzanowa do Oświęcimia, mając tzw. lagrowy Ausweis, podpisany osobiście przez komendanta obozu Rudolfa Hőssa. - Dzięki temu dokumentowi nie wzbudzająca podejrzeń dziewczyna mogła dość swobodnie poruszać się w silnie strzeżonej strefie przyobozowej, co jeszcze bardziej ułatwiało jej pośredniczenie w dostarczanie nielegalnych przesyłek, ukrytych często w bułce, zapalniczce, w etui do okularów, czy w wiecznym piórze - mówi dr Cyra.

Niektóre wiadomości przekazywane za jej pośrednictwem z obozu, docierały potajemnie do Londynu. - Informacje o zbrodniach SS były podawane w audycjach londyńskiego radia BBC. Pomagała także w organizacji ucieczek więźniów, a Politische Abteilung, czyli obozowe gestapo, nigdy nie wpadło na trop jej tajnej działalności, którą prowadziła do stycznia 1945 roku - podkreśla Adam Cyra.

Podczas spotkania w Chrzanowie pani Helena Datoń-Szpak i jej córka Małgorzata Boroń, udostępniły dr. Cyrze cenne pamiątki, starannie przechowywane w rodzinnych zbiorach. - Wśród nich są kartki okolicznościowe, misternie ozdobione rysunkami, często z pięknie napisanymi dedykacjami, wierszami i autografami, które Helena Datoń otrzymywała od więźniów z okazji swoich imienin, nowego roku, czy innych świąt, a także dwie okupacyjne legitymacje. Udostępnione mi zostały także liczne obozowe listy-grypsy, które pisane były do Heleny Datoń przez więźnia Wilhelma Gawliczka, pochodzącego z Tarnowskich Gór - relacjonuje pan Adam.
Owe ślady straszliwej przeszłości, ale i niezwykłego heroizmu, na prośbę pani Heleny oraz jej córki dr Cyra przekazał, w obecności Józefa Jaskółki, do zbiorów Muzeum Auschwitz.

Na ścianie w mieszkaniu pani Heleny Datoń-Szpak ciągle wisi wykonany przez więźniów jej portret. - Zachowała również w swoich zbiorach obozowy portret Wilhelma Gawliczka, który był autorem wspomnianych listów-grypsów pisanych do niej w epoce pieców krematoryjnych - mówi dr Cyra.

Cytuje też słowa pani Heleny: "Każdy dzień pracy w obozie był dla mnie wielkim przeżyciem, bo już idąc do pracy spotykałam całe kolumny żydowskich kobiet, mężczyzn i dzieci, którzy szli do Birkenau do gazu. Oni nie wiedzieli o tym, ale ja wiedziałam i przechodząc obok nich patrzyłam na przerażone oczy kobiet i mężczyzn (...) Widok ten prześladuje mnie do dzisiejszego dnia".

Paweł Plinta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski