Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sztuczne niebo w Niepołomicach

Redakcja
Mieczysław Janusz Jagła, dyrektor niepołomickiego obserwatorium Fot. Barbara Ciryt
Mieczysław Janusz Jagła, dyrektor niepołomickiego obserwatorium Fot. Barbara Ciryt
Widzieć więcej niż inni. Więcej niż żołnierze Napoleona. Oglądać gwiazdy. Podwójne, poczwórne. Marzenie tych, dla których niebo jest tajemnicą. Do odkrycia. Można je odkrywać w obserwatorium astronomicznym w Niepołomicach. Za kilka dni, 16 września zostanie tu otwarte planetarium, czyli sztuczne niebo. Czeka urządzenie do wyświetlania z ponad 30 obiektywami. Blask księżyca w burakach

Mieczysław Janusz Jagła, dyrektor niepołomickiego obserwatorium Fot. Barbara Ciryt

EDUKACJA. W najbliższy czwartek otwarte zostanie planetarium, w którym dziurki po igle są gwiazdami. Obecność na inauguracji zapowiedział Mirosław Hermaszewski, jedyny polski kosmonauta

Miejsce, gdzie mieści się niepołomickie obserwatorium, zawsze nadawało się do oglądania gwiazd. W niepołomickim liceum fizyka z astronomią nie była tylko teorią. Nauczyciel Zdzisław Słowik prowadził uczniów w pola za miasto i kazał patrzeć w nocne niebo. Panowały tam całkowite ciemności, dookoła rosły buraki i ziemniaki.

- Rozkładaliśmy koce, gdzieś z boku, nieco w oddali paliliśmy ognisko, siadaliśmy i oglądaliśmy układy planet, księżyc, gwiazdy - wspomina Mieczysław Janusz Jagła, dyrektor Młodzieżowego Obserwatorium Astronomicznego w Niepołomicach.

Miejsce za miastem wydawało się doskonałe do obserwowania przestrzeni kosmicznych, dlatego Zdzisław Słowik zainicjował tu budowę Stacji Obserwacyjnej. W 1964 r. otworzyło ją Polskie Towarzystwo Miłośników Astronomii. 13 lat później powstał pawilon obserwacyjny z kopułą. Stację przemianowano na Ognisko Pracy Pozaszkolnej, potem utworzono Młodzieżowe Obserwatorium Astronomiczne.

W Wielkim Wozie więcej gwiazd

Młodzi ludzie przyjeżdżają do Niepołomic całymi grupami. Nauczyciele pokazują im odległy świat i wspominają, że przez teleskop łatwo go oglądać. Nie wszyscy mieli tak wygodnie. Napoleon swoim żołnierzom kazał patrzeć w gwiazdy gołym okiem. - Każdy z przyjmowanych bombardierów musiał powiedzieć, która gwiazda w Wielkim Wozie jest podwójna. Przy której w oddali widać drugą. Tak testował wzrok tych, którzy chcieli strzelać z armaty - opowiada dyrektor obserwatorium. - Na naszym teleskopie zobaczymy więcej.

Okazuje się, że środkowa gwiazda w dyszlu Wielkiego Wozu jest nie tylko podwójna, ale poczwórna. Bo każda z tych dwóch gwiazd, wskazanych przez bombardierów, jest podwójna.

Z drugiej strony Ziemi

Kiedy Mieczysław Janusz Jagła wygrał konkurs na dyrektora obserwatorium w 1997r., zaczął rozwijać bazę. - Obiekt, który był budowany w czynie, społecznym zastałem zawilgocony, zagrzybiony, dach przeciekał - przypomina.

Trzeba było zadbać o budynek i ściągać tu młodych ludzi, żeby pokazywać im gwiazdy. Musieli gdzieś się zatrzymać, więc dyrektor kupił pięć małych, drewnianych domków po likwidacji przedsiębiorstwa turystycznego "Krakowanka". Odnowił je i założył gospodarstwo pomocnicze, by przyjmowało gości, którzy chcą obserwować niebo. Rocznie to miejsce odwiedza 10 tys. ludzi.

Dla nich przygotowuje wiele atrakcji. - Udało się nawiązać współpracę zagraniczną, dzięki której możemy korzystać ze zdalnie sterowanych teleskopów na Hawajach, po drugiej stronie kuli ziemskiej. Nieważne, czy siedzimy tuż pod teleskopem, czy kilka tysięcy kilometrów dalej - widzimy to samo - zapewnia dyrektor Jagła. Sam nie jest astronomem z wykształcenia, ale zatrudnia dwóch doktorów astronomii. Oni zajmują się pracą naukową, a on jest pasjonatem astronomii. Jeździ po świecie i ogląda zaćmienia Słońca. A to w Kenii, a to w Chinach czy na Syberii. Zabiera ze sobą grupy uczniów.

Kometa z wiadra śniegu i żwiru

Ciekawe zajęcia są też prowadzone na miejscu, w podkrakowskim miasteczku. Kto raz przyjechał do obserwatorium, już nigdy nie powie, że niebo codziennie jest takie samo. Tam wysoko zawsze się coś dzieje. - Zaskoczyć nas może np. wybuch gwiazdy supernowej bądź pojawienie się nowej komety - podkreśla Łukasz Maślaniec, nauczyciel-instruktor astronomii z obserwatorium.

Opowiada o ciekawych doświadczeniach, jakie są tu przeprowadzane. Można np. zrobić kometę. - Wystarczy wiadro śniegu, żwir jako odłamki skalne, piasek, no i odrobina gleby. Taki obiekt leci sobie w przestworzach. Widzimy, że świeci, ale tylko dzięki Słońcu, czyli podobnie jak Księżyc - światłem odbitym - opowiada Łukasz Maślaniec. A warkocz? Powstaje na skutek ogrzewania komety. To gazy, które powstają z parującego lodu tworzącego kometę, no i pył z odłamków skalnych i gleby.

Nauczyciele z niepołomickiego obserwatorium czekają na uruchomienie nowego sprzętu - planetarium. To zwiększy ich możliwości, uczyni wykłady ciekawszymi. Będzie można np. "przyspieszać czas", aby pokazać ruch obrotowy Ziemi.

Sztuczne niebo nie dba o pogodę

Dziś w Niepołomicach oglądanie gwiazd "na żywo" nie należy do zadań łatwych. W Polsce nocy pogodnych jest niewiele, a światła utrudniają obserwację. Dlatego obserwatorium uniezależnia się od pogody. Dyrektor poszukał planetarium. - Wiedziałem, że kiedyś było takie urządzenie przeznaczone dla Niepołomic - mówi Jagła. Miało trafić do miasteczka w latach 60-tych. Taki prezent zrobili Niemcy. Dla tutejszego liceum planetarium przekazały związki zawodowe - wówczas jeszcze Niemieckiej Republiki Demokratycznej.

Niestety w Niepołomicach nie było warunków, żeby wyświetlać sztuczne niebo. Planetarium utknęło gdzieś w Krakowie. Najpierw było w podziemiach ratusza, potem w Pałacu pod Baranami, w końcu znalazło się w skrzyniach w forcie "Skała". W końcu lat 90-tych zaczęto je naprawiać. Ale wciąż nie było gdzie wyświetlać sztucznego nieba. Stało przez jakiś czas w zamku w Niepołomicach, jednak prostokątne ściany i drewniany sufit, to nie miejsce dla planetarium. Teraz powstał budynek z kopułą. Dyrektor wymyślił, żeby go stworzyć na bazie balonu. Nie z jakiegoś betonu, użyto specjalnej technologii - konstrukcji monolitycznej. Po długiej tułaczce i zapomnieniu planetarium wreszcie tu trafiło. - Pochodzi z lat 60-tych, ale nie mamy się czego wstydzić, bo podobne są we Fromborku czy Warszawie - podaje przykłady dyrektor placówki.

Naprawą urządzenia dla niepołomickiej placówki zajął się Stefan Janta, pracownik śląskiego planetarium w Chorzowie,. - Zajmuję się planetariami mechanicznymi, czyli optycznymi, bo cyfrowe to kwestia opanowania programów komputerowych - przyznaje specjalista. Wylicza, że w Polsce jest zaledwie 12 takich mechanicznych planetariów. Porównuje to ze Stanami Zjednoczonymi, gdzie są ich tysiące.

Gwiazdka z nieba dla córeczki

Naprawa zniszczonego, niemieckiego urządzenia nie była łatwa. Brakowało części. Nie wszystkie udało się dorobić. - Po fragmenty klisz stanowiące nieboskłon trzeba było pojechać do Niemiec, do fabryki Zeissa, która zrobiła nasze planetarium - opowiada dyrektor obserwatorium. - Tam jednak tego typu urządzenie stało tylko jako eksponat. A człowiek, który w kliszy wykuwał igłami dziurki zastępujące gwiazdy, stracił wzrok. Kiedy znikła nadzieja na dorobienie klisz, okazało się, że akurat tę pracę wykonywała jego żona i była gotowa zrobić to dla nas jeszcze raz - mówi z radością dyrektor Jagła.

Czyszczeniem obiektywów i składaniem na nowo wszystkich części Stefan Janta zajmował się w swoim domu. - Traktowałem to jak hobby. A moja córeczka, wówczas jeszcze bardzo mała, poprosiła kiedyś: "Pracujesz przy tym niebie, to przynieś mi gwiazdkę". Chciałem spełnić to życzenie, więc wyświetliłem jej w pokoju niebo z planetarium. Miała gwiazdy na ścianach i suficie. Tyle było radości. Do dziś się śmiejemy, że dostała gwiazdkę z nieba - opowiada.

BARBARA CIRYT

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski