Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pokora, czyli znak naukowca

Redakcja
Prof. Józef Giergiel Fot. Paweł Stachnik
Prof. Józef Giergiel Fot. Paweł Stachnik
W swoim bogatym życiu zajmował się kilkoma dyscyplinami naukowymi, napisał 350 prac, wychował wielu profesorów i doktorów oraz niezliczone rzesze studentów. Ma kilka doktoratów honoris causa i jest Honorowym Profesorem Politechniki Warszawskiej. A przecież to nie wszystkie jego życiowe osiągnięcia...

Prof. Józef Giergiel Fot. Paweł Stachnik

SYLWETKA. Prof. Józef Giergiel od ponad pięciu dekad pracuje naukowo

Józef Giergiel urodził się 3 stycznia 1931 r. w Krakowie. Gimnazjum ogólnokształcące ukończył w Wieliczce, a technikum elektrotechniczne w Krakowie. - Absolwenci techników dostawali wówczas nakaz pracy. Ja również taki nakaz dostałem, kazano mi mianowicie jechać aż pod Szczecin. Nie bardzo mi się to uśmiechało, więc zapisałem się na Wyższy Techniczny Kurs Pedagogiczny w Katowicach, który dawał prawo nauczania w szkołach średnich, a mnie ratował od wyjazdu - wspomina profesor. Po kursie, niejako z marszu, podjął studia na Wydziale Elektromechanicznym Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Ukończył je w 1957 r., otrzymując tytuł magistra inżyniera mechanika hutniczego. Pracę podjął najpierw w Biurze Konstrukcyjnym Maszyn Drogowych w Krakowie, a następnie w Zakładach Cynkowych w Trzebini.

- Po dwóch latach pracy dowiedziałem się, że zwolniło się miejsce w Katedrze Mechaniki na AGH. Zgłosiłem się więc do ówczesnego kierownika, prof. Mieczysława Damasiewicza. Ten zapytał mnie, po co mi ta zmiana, skoro na uczelni będę zarabiał o jedną trzecią mniej. Odpowiedziałem: - Panie profesorze, ale ja głupieję w tym przemyśle... - Jest pan przyjęty - odrzekł profesor.

Tak zaczęła się akademicka kariera Józefa Giergiela, która trwa nieprzerwanie już 52 lata.

Seminaria czwartkowe

Najpierw zajmował się dynamiką maszyn. Temu zagadnieniu poświęcony był jego doktorat i habilitacja. Przez cały czas współpracował z wieloma zakładami przemysłowymi (głównie hutami), w których pełnił rolę konsultanta naukowego. - Był wówczas silny trend na zwiększanie wydajności produkcji. Powiązane było to z koniecznością zwiększenia obciążeń urządzeń tam stosowanych - walcarek, zgniatarek, suwnic. To było nasze zadanie. Podnosiliśmy wydajność owych walcarek i suwnic - opowiada profesor. Ta działalność łączyła się z wprowadzeniem tzw. bezawaryjnej pracy, czyli dzisiejszej diagnostyki i identyfikacji. To właśnie w Krakowie na AGH rodziła się polska szkoła diagnostyki.

Kolejnym krokiem w naukowych zainteresowaniach prof. Giergiela była robotyka. - Stała się ona moim konikiem. Współtworzyłem w naszym kraju kierunek pod nazwą automatyka i robotyka. Jako dziekan wprowadziłem na AGH tę dyscyplinę. Pierwsi w Polsce absolwenci automatyki i robotyki wyszli właśnie z naszej uczelni - mówi profesor. Od robotyki był już tylko krok do mechatroniki. - Dawniej, gdy projektowano np. windę kopalnianą, to mechanik robił ją od sprzęgła. Następnie do tego sprzęgła elektryk dobierał silnik. Na końcu zaś przychodził automatyk i opracowywał automatykę ruchu. Natomiast w mechatronice wszystkie te elementy projektuje się od razu i równolegle, dzięki czemu czas pracy skraca się niesłychanie - opisuje profesor.

Najnowsza fascynacja naukowa Józefa Giergiela to nanotechnologia. Z pomocą przyszła mu tu żona, specjalistka od biologii i chemii organicznej, która wprowadziła go w arkana tych niezbędnych w nanotechnologii dyscyplin. - To fascynująca sprawa, przyszłość nauki. Już teraz nanotechnologię mamy w żywności, mechanice, informatyce, medycynie, kosmetykach, motoryzacji, bionanorobotyce - zachwyca się profesor.
Dziś, w wieku 79 lat, Józef Giergiel nadal pracuje naukowo. Zatrudniony jest na Politechnice Rzeszowskiej w Katedrze Mechaniki Stosowanej i Robotyki. Na AGH jest członkiem Konwentu Seniorów, bierze też udział w cotygodniowych seminariach (zawsze w czwartek) w swojej katedrze. - Moim naukowym mistrzem był prof. Władysław Bogusz. U niego zrobiłem doktorat, habilitację i profesurę, chociaż wręczenia mi tytułu profesorskiego już nie doczekał, zmarł pół roku wcześniej. To on miał zwyczaj urządzania seminarium co tydzień o godz. 11. Po nim przejąłem to ja, a teraz kontynuuje mój wychowanek prof. Tadeusz Uhl - mówi prof. Giergiel.

Siedmiokilowy szczupak i sześciokilowy sum

Życie prof. Giergiela to nie tylko praca naukowa. Miał bowiem liczne pasje pozazawodowe, które wypełniały mu wolny czas, dawały relaks. Dziś potrafi o nich ciekawie opowiadać. Jedna z nich to filozofia, a zwłaszcza historia filozofii. Czytał o niej, interesował się nią, zgromadził na ten temat bogatą bibliotekę. Wątki filozoficzne znalazły się w jego wykładzie mistrzowskim wygłoszonym podczas niedawnej uroczystości nadania tytułu Profesora Honorowego, którym wyróżniła go rodzima uczelnia.

Inna pasja to Kosmos. - Proszę sobie wyobrazić, że studenci kierunku lotnictwo i kosmonautyka nie mają w programie niczego o budowie kosmosu - zauważa profesor. Dlatego w swoich wykładach na Politechnice Rzeszowskiej profesor przedstawia m.in. budowę Wszechświata i jego historię. Prelekcje poświęcone dziejom eksploracji Układu Słonecznego wygłaszał na wielu konferencjach i sympozjach w Rzeszowie, Łodzi, Wiśle.

Nieodłącznymi towarzyszami życia prof. Giergiela były koty. Zwierzęta te zawsze obecne były w jego domu. Mocno przeżył w ubiegłym roku śmierć ostatniego pupila - Marcelka. Dziś w domu zamieszkuje szesnastoletni pies-znajda Bartek, który przyłączył się do rodziny na wczasach i został na stałe.

W młodych latach pasją prof. Giergiela było wędkarstwo. - Ale jeździłem raczej na ryby, niż po ryby. Wyjazdy były dla mnie relaksem, szukałem miejsc odludnych, tam rozkładałem wędkę i odpoczywałem. Większość złapanych ryb wypuszczałem, ale niektóre zabierałem do domu dla kota - śmieje się profesor. Jego wędkarskie rekordy to siedmiokilowy szczupak i sześciokilowy sum.

Dziś relaks przynosi mu działka. Zajmuje się tam przycinaniem drzew i krzewów, ale pod fachowym kierunkiem żony, dla której ogrodnictwo jest prawdziwą pasją. W szklarni uprawiają pomidory, ogórki, paprykę. Z kwiatów profesor najbardziej lubi irysy.

300 km szybowcem

Portret profesora Giergiela nie byłby pełny bez wspomnienia o jego sportowych zajęciach. Zaczynał od boksu, ale pierwszą dyscypliną, jaką regularnie trenował, były zapasy klasyczne. Uprawiał je z sukcesami na szczeblu województwa. Z końcem gimnazjum i na początku liceum rozpoczął uprawianie tenisa stołowego i piłki nożnej, uczestnicząc nawet w rozgrywkach ligowych. W piłkę grał przez 17 lat, najpierw w Cracovii, potem w Bieżanowiance, a wreszcie w Hutniku Trzebinia. Równocześnie latał na szybowcach, uzyskując nawet dyplom instruktora szybownictwa. Zaczął od kursu szybowcowego w Mrągowie pod koniec lat 40. Później były kolejne szkolenia i podnoszenie kwalifikacji aż do uprawnień instruktorskich. W Krakowie lotnisko szybowcowe funkcjonowało wówczas w Balicach. - Latało się w każdej wolnej chwili, a obowiązkowo w soboty. Wziąłem też udział w zawodach, podczas których przeleciałem 300 km. Latałem aż do doktoratu. Później wciągnęła mnie nauka i zaczęła wypierać zajęcia sportowe... - wzdycha profesor.
- Sport wyrabiał charakter, uczył akceptowania porażek i pokory. A właśnie pokora potrzebna jest przy uprawianiu nauki. Papież Jan Paweł II powiedział kiedyś: - Pokora jest znakiem rozpoznawczym każdego uczonego - mówi prof. Giergiel.

PAWEŁ STACHNIK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski