Grzegorz Tabasz: LEŚNY DZIENNIK
Ku swemu zdziwieniu następnego dnia otrzymałem solidnie oklejony taśmą karton z otworami. To pierwsze - by zapobiec ucieczce groźnego zwierza, drugie - by nie zginął z braku powietrza. W środku spoczywał duży, brązowy nietoperz. Borowiec wielki, gatunek ostatnio częsty w miastach. Biedak był paskudnie wychudzony i zamarznięty. Ktoś znalazł go w piwnicy i wyrzucił na dwór. Przecież tak paskudnie wygląda i przypomina wampira z telewizyjnego horroru. To, że wciąż kołatała się w nim iskra życia, zawdzięczał tylko zdolności do hibernacji. Kiepsko wyglądał. Wyczerpał zapasy tłuszczu, odwodnił się na mrozie. Zdechnie, nawet gdyby na powrót zanieść go do piwnicy. Zaprzyjaźniony sklep zoologiczny dostarczył porcję żywych owadów. Rozgrzany ciepłem nietoperz zaczął poruszać skrzydłami, ale nie przejawiał najmniejszego zainteresowania podkładanym pod pyszczek posiłkiem. Musiał zjeść lub zginąć.
Kiedyś miałem do czynienia z takimi zdechlakami. Były w znacznie lepszej kondycji, ale i tak musiałem karmić je na siłę. Z siedmiu sztuk, padł mi tylko jeden mocno poturbowany przez kota. Obsługa nietoperza jest prosta: ćwiartujemy larwę owada i małymi porcjami wpychamy mu do pyszczka. Jak poczuje smak, to bardzo powoli zaczyna nabierać apetytu. Potem kropelka wody i dużo cierpliwości.
Znalazłem dla niego tymczasowe mieszkanie zastępcze: mile zimną i wilgotną piwnicę. Wypuszczę go wiosną, jeśli przeżyje. Mam prośbę: nie eksmitujcie znalezionego nietoperza. Śpi, nie chrapie, jeść nie woła, a wiosną zniknie bez śladu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?