Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przepis mistrza Melchiora

Dorota Abramowicz
Aleksandra Ziółkowska-Boehm i Ewa Bąkowska podczas spotkania autorskiego w Gdańsku 31 maja br.
Aleksandra Ziółkowska-Boehm i Ewa Bąkowska podczas spotkania autorskiego w Gdańsku 31 maja br. G. Mehring
Opowieść o Melchiorze Wańkowiczu, jego uczennicy, bohaterce jej książki i jej koniu Demonie, na którym zginął major Henryk Dobrzański - Hubal

Wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Stangret, Stanisław Konecki, wyprowadził ze stajni Demona. Przekazał go Hubalowi. A ten wręczył Annie Bąkowskiej wypisane na maszynie podziękowanie.
Liczba dziennika 15/40. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Stangret, Stanisław Konecki, wyprowadził ze stajni Demona. Przekazał go Hubalowi. A ten wręczył Annie Bąkowskiej wypisane na maszynie podziękowanie.

Liczba dziennika 15/40. Dnia 23 lutego 1940 r.: "Niniejszym składam Szanownej Pani serdeczne podziękowanie za hojny dar w postaci wspaniałego konia, ofiarowanego dla mego oddziału oraz za stałą i życzliwą pamięć o Wojsku Polskim". Podpisano - "Dowódca Oddziału Wydzielonego WP (-) Hubal mjr".

Rzecz działa się w starym, szlacheckim dworze wybudowanym w 1830 roku w Kraśnicy w pobliżu Opoczna, należącym od pokoleń do rodu Jaxa Bąkowskich. Ich przodek, Jaxa miał być synem Leszka II , legendarnego władcy Polski, i bratem Popiela I.

Demon zginął wraz z majorem Henrykiem Dobrzańskim - Hubalem. Podziękowanie przechowała ostatnia spadkobierczyni Kraśnicy, mieszkająca od kilkudziesięciu lat w Gdańsku Wrzeszczu Ewa Bąkowska.

Dwór już nie istnieje - został spalony w majestacie prawa przed dziesięcioma laty przez dostawcę mrożonek.

Przed trzema laty do Ewy Bąkowskiej, emerytowanego rzeczoznawcy gdyńskiego przedsiębiorstwa Polcargo, zadzwonił kuzyn z Warszawy, Janusz Krasicki.

- Spytał, czy zechcę spotkać się z panią Aleksandrą Ziółkowską-Boehm, autorką książek o hubalczykach - mówi elegancka, ciemnowłosa pani. - Opowiedziałam jej o losach mojej rodziny.
Historię narodu można opisywać poprzez daty wielkich bitew, koronacji i zawarcia umów pokojowych. Można opisywać ją także poprzez pojedyncze, ludzkie losy.

Takiego opisywania historii na początku lat 70. XX wieku 23 -letnią wówczas Aleksandrę nauczył sam Mistrz.

Wańkowicz i studentka

Każdy człowiek jest interesujący, a jego życie niesie opowieść. Czasem jest to opowieść na jedno, dwa spotkania. Czasem na dłużej. Niektóre opowieści zmieniają się w przyjaźń na całe życie - mówił Mistrz.

Aleksandra, córka profesora historii, była na czwartym roku studiów polonistyki, gdy po raz pierwszy spotkała się z Melchiorem Wańkowiczem, twórcą polskiego reportażu, autorem legendarnych książek o bitwie pod Monte Cassino, hubalczykach, którego tu nazwiemy Mistrzem.

On był już wtedy ciężko chorym, dożywającym swych dni człowiekiem. Ona - jasnowłosą, pilną studentką, zbierającą materiał do pracy magisterskiej. Przejętą, lekko przestraszoną.

- Nie był zbyt miły podczas pierwszego spotkania - wspomina dziś Aleksandra. - Powiedział, że studentom poświęca nie więcej niż pół godziny. Na szczęście miałam przy sobie moje wcześniejsze prace zaliczeniowe. Zaczął je przeglądać z coraz większym zainteresowaniem, minęło 20 minut... Bałam się, że nie zadam przygotowanych pytań. Wreszcie przestał czytać i powiedział z uznaniem: Widzę, że potrafi pani myśleć krytycznie.

Niedługo później dotychczasowa sekretarka Wańkowicza wyszła za mąż. Wtedy Mistrz zaproponował studentce pracę sekretarki i asystentki.

Akcja Podlotek i teczki Pisarza

Pracowała z nim dwa lata.

- Niewielu wiedziało, że Wańkowicz dał finansowe podwaliny dla KOR - mówi Aleksandra Ziółkowska-Boehm. - Tuż przed śmiercią przelał ogromną jak na owe czasy kwotę, można było kupić za to duży dom, na książeczkę oszczędnościową "na okaziciela". Pieniądze te miały służyć represjonowanym studentom.

Mistrz wiedział, że umiera na raka. Uporządkował także sprawy związane ze swoją spuścizną. Prywatne archiwum zapisał Aleksandrze Ziółkowskiej, zastrzegając, że może korzystać także z dwóch pokoi w jego willi, póki nie będzie miała swego mieszkania.

Po śmierci Wańkowicza "służby" usiłowały przejąć dokumentację od Aleksandry.
- Dzwonił do mnie człowiek, powołujący się na znajomych w Londynie - opowiada pani Aleksandra. - Sprawdziłam go, archiwum nie przekazałam. Zresztą część materiałów od razu po cichu przewiozłam do rodziców.

Niedawno przejrzała w IPN teczki Wańkowicza. Przy okazji natrafiła na swoją, liczącą z 200 stron. Zatytułowano ją "Akcja Podlotek i teczki Pisarza". SB badało, jakim cudem Mistrz zapisał całą swoją spuściznę młodej dziewczynie.

- Żałosne - mówi dziś o materiałach zebranych przez IPN Ziółkowska-Boehm. - Znajdowałam donosy na Wańkowicza pisane przez członków rodziny i osoby podające się za jego przyjaciół. Znalazłam też doniesienia podpisane przez ludzi, których jeszcze niedawno uważałam za przyjaciół. Zabolało. Przestałam się z nimi kontaktować.

Na szczęście pozostały inne, wartościowe przyjaźnie zapoczątkowane pracą u Mistrza. Wśród nich - znajomość z żołnierzami Hubala, o których tak pięknie napisał Wańkowicz.

Dzielna Ormianka

O ludziach, których los zetknął z majorem Henrykiem Dobrzańskim - Hubalem , Aleksandra Ziółkowska-Boehm napisała trzy książki. Bohaterką ostatniej "Dwór w Kraśnicy i Hubalowy Demon" , opisującej historię Polski poprzez losy trzech spokrewnionych rodzin - Jaxa Bąkowskich, Krasickich i Ossowskich, jest między innymi Ewa Bąkowska z Gdańska.

Ze zdjęcia spogląda na nas czarnowłosa, śliczna dziewczynka. Uśmiechnięta, z kokardą we włosach, w mundurku z marynarskim kołnierzem. Urodę Ewa odziedziczyła po matce Annie, pochodzącej ze starego ormiańskiego rodu Wartanowiczów.

- Rodzice mieli odpowiednie wykształcenie rolnicze, pozwalające na prowadzenie dużego gospodarstwa - mówi pani Ewa. - Udało im się przetrwać kryzys, założyli na nie najlepszych ziemiach duży sad, prowadzili hodowlę rasowego bydła i owiec.

Kraśnica słynęła hodowlą koni arabskich. Jedną z pięknych klaczy rodzice nazwali na cześć córki - Laleczka Ewuni.

Z hodowli kraśnickiej wywodzi się Bałalajka, matka najsłynniejszego amerykańskiego ogiera Baska, któremu postawiono pomnik w Muzeum Konia w Lexington w stanie Kentucky.
Ale to było już później, po wojnie.
Wojna zabrała Ewie prawie wszystko. Ojca - Jerzego Jaxę Bąkowskiego, zamordowanego w 1940 r. w Charkowie. Rodzinny dwór, skonfiskowany przez władzę ludową. Nadzieję na wymarzoną pracę na gospodarstwie.

Po zaginięciu ojca w sowieckiej niewoli gospodarstwo przejęła silna i odważna kobieta - Anna Maria Bąkowska. Nie miała jeszcze 40 lat, opiekowała się dwójką dzieci - Ewą i Stefanem - i podjęła pracę konspiracyjną.

Ułani piszą wiersz dla Ewy

Hubal znał przed wojną Jerzego i Marię, był zresztą kuzynem sąsiadów Bąkowskich, państwa Drużbackich. Adiutantem Hubala był Henryk "Dołęga" Ossowski, kuzyn Bąkowskich.

Szesnastoletni wówczas Stefan, brat Ewy, chciał też walczyć. Dobrzański nie zgodził się. Przyjął za to Demona, konia, na którym jeździł przed wojną ojciec Ewy. 30 kwietnia 1940 r. Demon został zastrzelony pod Anieli-nem. Zginął wraz ze swoim nowym panem.

Później Kraśnica stała się centrum zaopatrzenia medycznego dla kilku obwodów partyzanckich AK. Pani Maria pomagała dostarczać leki i sprzęt medyczny dla "leśnych". Tu też opiekowano się rannymi, karmiono i ukrywano partyzantów. Matce pomagała Ewa. Wspominano ją jako mądrą, odważną dziewczynkę.

Marian Podgóreczny, przez wiele lat dziennikarz, radca prawny w redakcji "Dziennika Bałtyckiego", w czasie wojny walczył w oddziale Zgrupowania Nalibockiego AK, dowodzonego przez por. Adolfa Pilcha, ps. Góra-Dolina. W książce "Doliniacy" opisał Ewę Bąko-wską jako "13-14-letnią pannę, która wychodziła ze skóry", by pomóc partyzantom. Ci postanowili odwdzięczyć się prezentem podczas Wigilii 1944 roku. A jako że nie mieli nic, czym mogliby obdarować dziewczynkę, Podgóreczny napisał wiersz od "Ulanów od Doliny", zakończony słowami:

"Wszyscy stajemy na baczność, ostrogami każdy dzwoni.
I aż w niebo okrzyk bije - niech nam Droga Ewa żyje!".

List Hubala wraca do Opoczna

Kilka miesięcy później Marię przed rozstrzelaniem przez żołnierzy radzieckich uratowali mieszkańcy wsi. Jako "obszarniczka" musiała jednak natychmiast opuścić wraz z dziećmi dom. Nie miała prawa zbliżać się do dworu na odległość mniejszą niż 40 kilometrów.

Wyjechali do Gdańska. Biedowali. Stefan chciał studiować na Politechnice Gdańskiej, ale przeszkodziło mu "pochodzenie". Marię i 17-letnią Ewę aresztowano za współpracę z AK. Córkę po przesłuchaniach zwolniono, matka spędziła w więzieniu kilka miesięcy.

Maria zmarła w 1983 r., została pochowana obok syna Stefana na Srebrzysku. Do końca swoich dni szukała śladów męża. Oficjalne potwierdzenie o rozstrzelaniu ojca dotarło do Ewy w 1990 r., już po śmierci Marii.

Poniedziałek, ostatni dzień maja. W bibliotece gdańskiej PAN, podczas spotkania autorki książki "Dwór w Kraśnicy i Hubalowy Demon" z czytelnikami, Ewa Bąkowska staje się równorzędną bohaterką.

- Jadę do Opoczna, by podarować tamtejszemu muzeum podziękowanie od Hubala - opowiada. - Trochę się boję, mam kłopoty ze wzrokiem. Przyjmą mnie ważni ludzie...

Cicha, skromna opowiada o domu rodzinnym. O ojcu, którego widziała ostatni raz, mając dziewięć lat, o wyjątkowej, silnej matce. O dworze, którego nowy właściciel w 2000 r. zdobył zgodę na rozbiórkę, a następnie "z oszczędności" spalił.

Aleksandra Ziółkowska- Boehm uważnie słucha opowieści pani Ewy. Bo rację miał Mistrz, że każdy człowiek swoim życiem może napisać jedną książkę. A niektóre opowieści zamieniają się w przyjaźń. - Lubię swoich bohaterów - mówi Aleksandra.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki