Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bracia Miłosierdzia

Redakcja
Figura Św Jana Bożego w Los Pisa. Na ławce Ojciec Prowincjał Jose Luis Munioz. Fot. Marek Krobicki
Figura Św Jana Bożego w Los Pisa. Na ławce Ojciec Prowincjał Jose Luis Munioz. Fot. Marek Krobicki
Kiedy pięć wieków temu święty Jan Boży w natchnieniu zaczął głosić na ulicach Grenady miłosierdzie, potraktowano go jak chorego psychicznie - kijami, bo tylko taką kurację uznawano wówczas za skuteczną. Pomogło o tyle, że po wyjściu z domu dla obłąkanych już nie tylko mówił o miłosierdziu, ale zaczął działać. Zbierał z ulic chorych i bezdomnych, kwestował na ich rzecz, założył szpital. Dziś jest patronem i założycielem Zakonu Braci Miłosierdzia, w Polsce zwanych bonifratrami.

Figura Św Jana Bożego w Los Pisa. Na ławce Ojciec Prowincjał Jose Luis Munioz. Fot. Marek Krobicki

W Hiszpanii nikogo nie trzeba o tym przekonywać, bo zakon św. Jana Bożego jest tu prawdziwą potęgą. W samej Andaluzji bonifratrzy prowadzą dziś 15 ośrodków. Są to szpitale, domy pomocy społecznej, hospicja, warsztaty zajęciowe, noclegownie.

Życiorys Jana Bożego, jak na świętego przystało, jest niezwykły. Urodzony w Portugalii, niespokojny duchem, uciekł z domu w wieku 8 lat, zawędrował do Hiszpanii, gdzie trafił do zamożnych opiekunów, dorastał i choć mógł wieść spokojne życie, wybrał los żołnierza i obieżyświata. Bił się na Węgrzech z Saracenami, budował fortyfikacje w Afryce, wreszcie przybył do Granady i tam zajął się sprzedażą książek religijnych. Jego życie całkowicie odmieniło płomienne kazanie Jana z Avili (też świętego) - rozdał cały swój dobytek i poświęcił się służbie chorym. Opisując w dzisiejszym języku to, czego wówczas dokonał, można powiedzieć, że zorganizował w Granadzie nowoczesny wolontariat, znakomicie pozyskiwał sponsorów i darczyńców, założył szpital, noclegownię, jadłodajnię i dom pomocy. Swoją działalnością zrobił na mieszkańcach Andaluzji takie wrażenie, że uważając go za świętego, chętnie wspierali materialnie jego poczynania. Zmarł w roku 1550 w domu jednej z zamożniejszych, zaprzyjaźnionych z nim rodzin Los Pisa (zamienionym dziś w muzeum św. Jana Bożego), ale jego dzieło nie tylko przetrwało, ale owoc wydało obfity.
Czyż nie jest to święty jak znalazł na dzisiejsze czasy?
Terapia w ogrodzie
W Hiszpanii nikogo nie trzeba o tym przekonywać, bo zakon św. Jana Bożego jest tu prawdziwą potęgą. W samej Andaluzji Bonifratrzy prowadzą dziś 15 ośrodków. Są to szpitale, domy pomocy społecznej, hospicja, warsztaty zajęciowe, noclegownie. Na pierwszy rzut oka współczesnych braci hiszpańskich trudno zresztą odróżnić od "cywili", bo nie noszą habitów. Są menedżerami, lekarzami, społecznikami. Swój najważniejszy obiekt w Granadzie - Szpital św. Rafała, przylegający do Bazyliki Świętego Jana Bożego, prowadzą w budynkach wzniesionych w miejscu wykupywanych sukcesywnie wokół świątyni posesji. W jego sąsiedztwie toczą się prace remontowe w pierwotnym szpitalu założonym przez św. Jana Bożego, który zakon odzyskał od państwa dopiero... w 2007 roku, czyli dziesięć lat później niż krakowscy bonifratrzy. W Szpitalu św. Rafała sporo się dzieje - jest znakomicie wyposażony oddział geriatryczny, hospicjum, szkoła specjalna, warsztaty dla niepełnosprawnych (z pięknym ogrodem, gdzie w ramach terapii uprawia się rośliny i produkuje mydło z oliwek) oraz jadłodajnia dla ubogich. Tylko ta ostatnia utrzymywana jest bezpośrednio z datków. W XXI wieku zakon kwestarski korzysta ze wszystkich możliwych źródeł finansowania, głównie kontraktów z ubezpieczycielami (nie tylko państwowymi). I korzysta skutecznie, bo poziom opieki zdrowotnej jest tu wzorcowy... a nawet awangardowy. Inny szpital prowincji, w Bormujos pod Sewillą, pod względem wyposażenia i zaawansowania stosowanych tu technologii nie tylko medycznych wyprzedza nasze placówki o kilka dekad. Z kolei obiekt w Jerez de Frontera (mieście słynącym m.in. z toru wyścigów Formuły 1), położony obok sanktuarium innego bardzo ważnego bonifraterskiego świętego - patrona krakowskiego szpitala - Jana Grandego, nie odbiega od współczesnych standardów europejskich. Andaluzja, z ponad 20-procentowym bezrobociem, nie jest najbogatszym regionem Hiszpanii. Widać to zresztą po otoczeniu szpitala w Jerez, położonego w dzielnicy jako żywo przypominającej polskie blokowiska.
400 lat minęło
Popyt na działalność naśladowców Jana Bożego od początku był ogromny. Już 22 lata po jego śmierci papież Pius V zatwierdził założone przez niego zgromadzenie jako nowy zakon, nadając mu nazwę "Braci Miłosierdzia" i regułę św. Augustyna z obowiązkiem składania, oprócz trzech zwykłych, czwartego ślubu zakonnego, tj. ślubu służenia ubogim chorym. Szpitale kierowane przez braci zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu, najpierw w Hiszpanii, potem we Włoszech. Stamtąd już blisko było do Polski. Przekaz ustny (niestety, brak odnośnych dokumentów) głosi, że dokonało się to via Wiedeń, a konkretnie przez osobę brata Gabriela Ferrary, przeora wiedeńskiego konwentu, nadwornego lekarza cesarza Ferdynanda II. Potomek znakomitego włoskiego rodu, jeden z najsłynniejszych ówczesnych lekarzy europejskich, został zaproszony na dwór krakowski do łoża ciężko chorego króla Zygmunta III Wazy. Brat Gabriel zaopiekował się monarchą na tyle skutecznie, że król szybko wrócił do zdrowia, a krakowscy mieszczanie będąc pod wrażeniem kunsztu Braci Miłosierdzia, postanowili sprowadzić ich pod Wawel na stałe. Zamożny kupiec Walerian Montelupi (ten od ulicy nieopodal Nowego Kleparza) w 1609 roku zapisał im kamienicę u zbiegu ulic św. Jana i św. Marka, w której znalazły się pomieszczenia konwentu, szpital na 12 łóżek i kościół pod wezwaniem św. Urszuli. Od tego czasu, jakkolwiek by liczyć, mija właśnie 400 lat. Polska prowincja już 8 marca w Warszawie, w rocznicę śmierci św. Jana Bożego, rozpoczęła obchody roku jubileuszowego. Ich kulminacja nastąpi w Krakowie między 27 a 30 maja.
"Zaufaj nam, jesteśmy tu, by Ci pomóc"
Bonifratrzy na całym świecie tworzą swoje dzieła głównie rękami świeckich. We wszystkich placówkach rzesza tych współpracowników stanowi 90 proc. zatrudnionych. Tak w końcu działał sam Jan Boży, zwracając się o pomoc do mieszczan, a nie duchownych. Skutecznie przekonywał, że dobroczynność jest w równej mierze potrzebna tym, co pomocy potrzebują, jak i tym, co pomoc niosą. Wszystkich łączy wspólny charyzmat zawarty także w dewizie krakowskiego szpitala: "Zaufaj nam, jesteśmy tu, by Ci pomóc". Marek Krobicki, jego dyrektor, związany ze szpitalem od 1985 roku, doczekał się zaszczytnego, honorowego włączenia do grona braci. Jak sam mówi "został tym samym włączony w dobra duchowe zakonu bonifratrów". Uczestniczy w spotkaniach, gdzie podejmowane są najważniejsze decyzje dla globalnej, charytatywnej korporacji, jaką dziś są bonifratrzy. Dzieli się swoim bogatym doświadczeniem. W końcu to on w 1997 przecierał szlaki, kierując reprywatyzacją pierwszego szpitala w Polsce. Operacja się udała, pacjenci sobie chwalą, a dyrektor zbiera laury (m.in. nagroda Menedżera Roku 2003). Ale zawsze podkreśla, że była to praca zbiorowa. Dziś z tych doświadczeń korzystają Katowice, gdzie w pierwszych dniach kwietnia kolejny szpital bonifraterski wrócił w ręce właścicieli.
Zdaniem dyrektora Krobickiego pozycja polskiej prowincji jest szczególna i wysoko oceniana. Dowodzić tego może choćby prestiżowa propozycja poprowadzenia przez polskich bonifratrów szpitala w Nazarecie. Albo zaproszenie ponad setki pracowników polskich placówek na jubileuszową pielgrzymkę do andaluzyjskich źródeł zakonu. Miała ona głównie charakter religijny, ale dała także możliwość wymiany doświadczeń.
Reformator i patron
Święty Jan Grande do Zgromadzenia Braci Miłosierdzia wstąpił w 1574 roku. Wcześniej był świetnie prosperującym kupcem bławatnym. Zanim ze środków uzyskanych z jałmużny i kwesty założył szpital dla nieuleczalnie chorych, spędził jeszcze rok w pustelni na modlitwie i kontemplacji. W służbie cierpiącym sprawdził się na tyle dobrze, że właśnie jemu biskup Sewilli polecił dokonanie reformy tamtejszego szpitalnictwa. Zmarł podczas epidemii dżumy, niosąc pomoc zarażonym. W dokumentach do procesu beatyfikacyjnego napisano, że złożył Bogu własne życie jako ofiarę przebłagalną za ustanie epidemii.
Już za życia Jan Grande cieszył się opinią świętości, zarówno ze względu na pobożność, jak i niezwykły dar uleczania z chorób. Proces beatyfikacyjny zakończył się w 1853 roku. Musiało jednak minąć kolejne stulecie, nim doszło do kanonizacji. Stało się to możliwe dzięki cudowi uzdrowienia, jaki dokonał się właśnie w Szpitalu Bonifratrów w Krakowie. W wigilię Bożego Narodzenia 1932 roku zdrowie odzyskała tu nieuleczalnie chora siostra Maria (Regina Hoeflich), felicjanka, modląc się przed wizerunkiem błogosławionego Jana Grandego. Jan Paweł II dekretem z 23 grudnia 1993 roku potwierdził zasadność wszczęcia procesu kanonizacyjnego, którego uroczysty finał nastąpił 2 czerwca 1996 roku.
Prywatny, ale ogólnodostępny
Bonifratrzy w Małopolsce - oprócz znanego powszechnie budynku przy ulicy Trynitarskiej - obecni są także w Konarach-Zielonej i w Zebrzydowicach. W obu miejscach prowadzą domy pomocy społecznej. Ten drugi w tym samym budynku od... 1611 roku, kiedy to marszałek wielki koronny Mikołaj Zebrzydowski przekazał braciom prowadzenie utworzonego wcześniej szpitala dla rannych żołnierzy i kalek wraz z dworem i przyległymi doń rozległymi włościami. Ale głównym dziełem i chlubą bonifratrów jest krakowski szpital. Prywatny jedynie w formie własnościowej, ale w swej treści, czyli większości prowadzonych usług - ogólnodostępny. 80 proc. działalności jest bowiem dla pacjentów bezpłatne. Chlubą szpitala jest Wojewódzki Oddział Chirurgii Naczyń i Angiologii z Pododdziałem Terapii Wewnątrznaczyniowej, jedyny w Polsce południowej naczyniowy oddział szpitalny działający na trzecim, tj. klinicznym poziomie referencyjnym, pozostający w stałej gotowości do leczenia najbardziej skomplikowanych schorzeń naczyń obwodowych.
Bonifratrzy mają podpisaną umowę z NFZ i bezpłatnie leczą co roku ponad 6 tys. chorych w szpitalu i ponad 30 tys. pacjentów w przychodniach specjalistycznych. W praktyce płatne są tu tylko zabiegi na "Chirurgii Jednego Dnia", niektóre badania diagnostyczne i wizyty w gabinetach specjalistów. Szpital nie ma długów. Przez 13 lat ani razu nie zdarzyło się też, żeby zakon musiał dołożyć do jego bieżącej działalności. Nie jest też tak, że bracia na działalności szpitala zarabiają. Zysk zawsze inwestują w nowy sprzęt medyczny. Dochodu dostarcza też przyszpitalna apteka, słynąca głównie z przygotowywanych tu bonifraterskich złożonych preparatów ziołowych.
Kto chciałby zobaczyć to, czego na co dzień zobaczyć się nie da, będzie miał okazję 16 i 17 maja. Wtedy - w ramach Małopolskich Dni Dziedzictwa Kulturowego organizowanych przez Instytut Kultury Województwa Małopolskiego - zorganizowane zostaną dni otwarte konwentu, kościoła i ogrodów bonifraterskich.
Piotr Legutko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski