Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moc uzdrawiania

Redakcja
Ojciec Józef Witko, krakowski franciszkanin, jeździ po całym kraju i odprawia msze – o uzdrowienie i uwolnienie. Każdego roku uczestniczy w nich kilkadziesiąt tysięcy osób. Do klasztoru przy ul. Reformackiej w Krakowie, gdzie mieszka zakonnik, telefonowano tak często, że współbracia musieli zainstalować automatyczną sekretarkę.

O terminie i miejscu kolejnego nabożeństwa można też przeczytać na internetowych forach. Młodzi ludzie wysyłają do siebie sms–y: „Ojciec Witko będzie uzdrawiał tego i tego dnia, podaj dalej”.
W każdą pierwszą środę miesiąca po południu ulica Reformacka i pobliski parking są dosłownie zapchane samochodami. O 17.30, gdy w świątyni rozpoczyna się msza, trudno wcisnąć szpilkę. Wielu przynosi ze sobą rozkładane krzesełka. Ludzie uśmiechają się do siebie. Młodzi ustępują miejsca starszym. Starsi biorą na kolana cudze dzieci. Nikt nikogo nie szturcha, nie popycha, nie złorzeczy tym, którzy starają się dostać bliżej ołtarza.
Msza niczym specjalnym nie różni się od innych. To, co najważniejsze dla ludzi, którzy przyszli do kościoła Ojców Reformatów, zaczyna się po mszy. Ojciec Witko najpierw wygłasza długi monolog. Bardzo dużo mówi o miłości, o tym, że kto jej nie zaznał, nie potrafi kochać, a nie kochając – cierpi i przysparza cierpień innym. Zaznacza, że przed modlitwą o uzdrowienie, o uwolnienie się od zła, trzeba wybaczyć. Nie nosić w sobie żalu lub nienawiści.
Później monotonnym głosem powtarza kilka razy, że „Tu i teraz jest Bóg, który każdego kocha, każdego dotyka, aby mu pomóc”. Następnie zwraca się do osób cierpiących na różne choroby mówiąc: „Ty, który jesteś chory na raka – Bóg cię dotyka”, „Ty, który nie możesz uwolnić się od narkotyków – Bóg Cię dotyka” albo „Jest wśród nas małżeństwo, które bardzo chce mieć potomstwo – Bóg was dotyka”. Po modlitwie, której fragmenty trudno zrozumieć, ojciec Witko prosi, żeby ci, którzy poczuli w swoim ciele ciepło, mrowienie lub ustąpienie dolegliwości – podeszli bliżej ołtarza. Kilka osób podchodzi. Jedna z nich słania się na nogach, druga upada wprost pod nogi naszego foDokończenie ze str. D1

***
– Nie jestem żadnym bioenergoterapeutą ani hipnotyzerem. Na to, co się dzieje w trakcie nabożeństw, największy wpływ ma gorąca, żarliwa modlitwa.
o. Józef Witko

***
Trudno się dziwić tym, którzy zasłabli. Mija bowiem trzecia godzina nabożeństwa. Ojciec Witko oznajmia, że teraz będzie święcił wodę, sól i oleje. Wierni wyciągają butelki mineralnej, zawiniątka z solą, olej w plastykowych pojemnikach. Podnoszą do góry. Zakonnik czyni gest krzyża.
Emocje sięgają zenitu, gdy zakonnik prosi, aby ci, którzy potrzebują, podeszli bliżej ołtarza po indywidualne błogosławieństwo. To tzw. modlitwa wstawiennicza z nałożeniem rąk. Tłum wypełniający świątynię układa się w tyralierę. Do ołtarza podchodzi pierwszy rząd wiernych, potem kolejny. Niektórzy, zwłaszcza kobiety, trzymają w ręce fotografie bliskich – dorosłych i dzieci. Ojciec Witko nakłada dłonie na głowy wiernych, dotyka podanych zdjęć.
Nie pomija nikogo. Większość po dotknięciu rąk duchownego odchodzi o własnych siłach, ale niektórzy bezwładnie osuwają się na posadzkę, jakby tracili przytomność.
Ministranci i wierni podtrzymują omdlewających. Jedna z młodych kobiet w chusteczce na głowie – podobne noszą osoby po chemioterapii – dostaje spazmów. Łka. Siedzące obok starsze kobiety głaszczą ją po głowie: „Cicho, cicho, będzie dobrze” – uspokajają.

***
– W czasie mszy proszę, aby ktoś, kto odczuwa
– np. ciepło, mrowienie czy ustąpienie bólu – podnosił rękę. Chciałbym po prostu wiedzieć, czy moje impulsy wewnętrzne powstają pod wpływem Ducha Świętego, czy też zostały wywołane prośbą o modlitwę.
o. Józef Witko

***
We mszy odprawianej przez ojca Witkę uczestniczą nie tylko pobożne emerytki. W jednej z ostatnich ław modli się znany urzędnik. Bliżej ołtarza siedzi znana w Krakowie sędzina. W kościele przy Reformackiej bywa też całkiem spora grupa młodych ludzi. Wystrojone nastolatki w kusych kurteczkach i w spodniach biodrówkach odsłaniających brzuch, nikogo jednak nie gorszą. Uczestniczący we mszy są tak zapatrzeni w ojca Witkę, że nie zauważają sąsiadów.
Ci, którzy zaznali uzdrawiającej mocy, wychodzą ze świątyni z wypiekami na twarzach. Jeszcze przez pewien czas stoją na chodniku ulicy Reformackiej, rozmawiając z uczestnikami nabożeństwa.
Pani S. przyjechała do Krakowa aż spod Radomia. Jest pewna, że po trudnych latach jej życie odmieniło się dzięki ojcu Witce: – Mówiąc wprost – zostałam uzdrowiona. Od tamtej pory minął rok. Już rok, a ja nadal nie mogę w to uwierzyć. Zdaję sobie sprawę, że ojciec nie jest cudotwórcą, że to sprawiła szczera modlitwa, pokora, cierpliwość, ciągła walka i oddanie siebie w dobre ręce.
– Jak zaczął odmawiać modlitwy, poczułam takie drżenie w całym ciele i prąd jakiś przeszedł po mnie od samego czoła aż po stopy. Potem zobaczyłam jakby jasność i poczułam nieziemskie uczucie ciepła – opowiada inna z kobiet obecnych na mszy.
– To święty człowiek. Każdy, kto zobaczy, jak on działa na ludzi, uwierzy – dodaje jej znajoma.
Pani Barbara – postawna brunetka po czterdziestce – o mszach uzdrawiających dowiedziała się od znajomej. – Przyszłam tu pierwszy raz w czerwcu zeszłego roku. Byłem w głębokiej depresji, ponieważ mąż mnie opuścił. Chodziłam przez wiele miesięcy do psychoterapeuty, ale bezskutecznie. Po mszy św. poczułam nagle wielką ulgę. Ojciec Witko zdziałał więcej niż wszystkie środki uspokajające, które do tej pory brałam. Nie wiem, czy te msze leczą ciało, ale jestem pewna, że leczą duszę. Każdemu, kto cierpi na duszy, poleciłabym uczestnictwo w nabożeństwie.
Młodzieniec, na oko dwudziestokilkuletni, gdy zapytałam go o zdanie na temat uzdrawiających mszy, odpowiada, że raczej sceptycznie traktował opowiadania na ten temat. – Przekonałem się, że to jest normalne miejsce, gdzie zwykły kapłan obdarzony darem charyzmatów modli się wraz z ludźmi. Ktoś, kto przychodzi tu z potrzeby serca, zrozumie. Jeśli przychodzi, nie mając takiej potrzeby, patrzy na uczestników nabożeństwa pukając się w czoło.
Tylko jedna, na oko 35–latka, wyraziła wątpliwości, co do skuteczności mszy o uzdrowienie i uwolnienie. – Byłam z ciężko chorą mamą już trzy razy na spotkaniach z ojcem Józefem, ale jakoś nie widać poprawy. Chyba zrezygnujemy z dalszych spotkań. Dużo kosztuje nas dojazd...
Według jednego z współbraci ojca Witki otrzymał on dar glosolalii, czyli dar Ducha Świętego polegający na wielbieniu Boga w języku nie zawsze zrozumiałym dla zwykłego człowieka. – Rozumieją go ci, którzy otrzymali dar Ducha, tłumaczenia języków. O. Józef obdarzony jest również, a może przede wszystkim, darem obcowania z duszami czyśćcowymi, którym pomaga. Msze św. i modlitwy o uzdrowienie duchowe i fizyczne stały się dla niego powołaniem w powołaniu. Z wielką gorliwością oddaje się tej posłudze – wyjaśnia zakonnik.
Ojciec Witko jeździ tylko do tych parafii, które go zaproszą. A zaproszenia nadchodzą z całej Polski. Głównie jednak z południa kraju i tzw. ściany wschodniej. W niektórych regionach wierni wynajmują autokary, żeby dojechać do kościoła, gdzie ma się odbyć msza. W Przemyślu, Birczy, Jarosławiu, ale też w dalekiej Białej Podlaskiej na modlitwy o uzdrowienie, prowadzone przez ojca Witkę, przychodzi nieraz ponad tysiąc osób.

***
– Wielu uważa mnie za cudotwórcę – sądzą, że jeśli ich dotknę – wyzdrowieją albo pozbędą się problemów. Muszę ciągle tłumaczyć, że to nie ja, lecz Pan Bóg może ich uzdrowić i pomóc w kłopotach. Ja tylko mogę pomóc otworzyć się na Pana Boga. Nie wszyscy chcą zrozumieć. To jest bardzo męczące i często nawet irytujące.
o. Józef Witko

***
Franciszkanin z Krakowa to niejedyny duchowny w Polsce, który na swoich mszach uzdrawiających gromadzi tłumy wiernych. W nabożeństwach odprawianych przez jezuitę, ojca Remigiusza Recława, koordynatora łódzkiej Odnowy w Duchu Świętym, nazywanego przez swoich podopiecznych ojcem Remim, przyjeżdżają ludzie z całego województwa. Zakonnik modli się w różnych, często niezrozumiałych nawet dla specjalistów językach. Podobno są tacy, którzy go pojmują. To ci, którzy – mówiąc językiem charyzmatyków – mają dar słuchaniu sercem drugiej osoby. Ojciec Remi, podobnie jak o. Witko, dostaje wiele listów od wiernych, którzy piszą, że dzięki niemu pokonali ciężką chorobę.
Ks. prof. Jan Machniak, kierownik katedry Teologii Duchowości Papieskiej Akademii Teologicznej, przypomina, że wzorem modlitwy o uzdrowienie i uwolnienie jest sam Jezus. – Ludzie uważali go za lekarza–cudotwórcę i przyprowadzali Mu chorych. Chrystus, zanim kogoś uzdrowił, pytał jednak o wiarę – czyli wewnętrzną moc, która płynie ze zjednoczenia z Bogiem. Jest to moc wiary, czyli głębokie przekonanie, że Bóg może wszystko. Uzdrawiali też św. Benedykt z Nursji, św. Franciszek z Asyżu, św. Faustyna Kowalska, św. Ojciec Pio, aż po Jana Pawła II. Na grobie papieża do dziś dokonują się niezwykłe znaki, niewytłumaczalne przez medycynę. Warto podkreślić, że uzdrowienia czy uwolnienia od złych duchów nie stoją w sprzeczności z wiedzą medyczną, lecz pokazują, iż jest jakaś przestrzeń naszego życia fizycznego i duchowego, która przekracza wiedzę umysłu. Dlatego lekarze nie kwestionują uzdrowień dokonujących się w nadzwyczajny sposób – mówi ks. prof. Jan Machniak.

***
Modlitwy o uzdrowienie i uwolnienie tak bardzo rozpowszechniły się w Kościele, że Stolica Apostolska
14 września 2000 roku wydała specjalną instrukcję na ten temat. Ks. dr Stanisław Szczepaniec, konsultor Komisji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów Konferencji Episkopatu Polski, wymieniając liczne punkty watykańskiej Instrukcji, a zwłaszcza trzy szczegółowe wskazania zawarte w punkcie piątym, podkreśla, że zgodnie z tym dokumentem „nie wolno mieszać celebracji liturgicznych z osobnymi nabożeństwami o uzdrowienie”. W instrukcji pisze się też, iż „jest rzeczą konieczną, aby w ich realizacji nie dochodziło, przede wszystkim ze strony tych, którzy je prowadzą, do form podobnych do histerii, sztuczności, teatralności lub sensacji”.
Grażyna Starzak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski