Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pakiet pełen zagadek

Nowy Jork
Prezydent Barack Obama podpisał we wtorek pakiet, na mocy którego rząd przeznaczy 787 mld dolarów na ożywienie amerykańskiej gospodarki pogrążonej w recesji.

Analiza

Cztery dni po głosowaniu w Kongresie Obama złożył podpis pod dokumentem liczącym prawie tysiąc stron. Prawdopodobnie żaden z parlamentarzystów nie czytał go, a niektórzy co najwyżej pobieżnie przejrzeli.
Wskaźnik finansowy Dow Jones spadł we wtorek o prawie 300 punktów, najbardziej od listopada 2008 r. Giełda nie "kupiła" pakietu, ponieważ w ślad za rządową pomocą wprowadzono wysokie podatki, np. na papierosy, alkohol, za członkostwo w siłowni czyli - tzw. towary i usługi luksusowe. A to dopiero początek. Jednocześnie przeciętny podatnik otrzymał od rządu w ramach ulgi podatkowej zaledwie 8,5 dolara na tydzień.
Po raz pierwszy w dziejach Stanów Zjednoczonych przyznano z kasy państwowej tak ogromną sumę na ratowanie upadającej gospodarki i po raz pierwszy Kongres przegłosował dokument nie zapoznawszy się wcześniej z jego treścią. Ustawa zawiera wyliczankę: 300 mld na ulgi podatkowe dla osób indywidualnych i przedsiębiorców, 250 mld na bezpośrednią pomoc stanom w potrzebie, 200 mld na modernizację krajowej infrastruktury. Ile kryje się tam niepotrzebnych wydatków na absurdalne i nikomu niepotrzebne inicjatywy, wiedzą tylko ci, co pakiet napisali, czyli przewodnicząca Kongresu Nancy Pelosi i lider demokratycznej większości w Kongresie Harry Reed. Obama nie ma z pakietem wiele wspólnego, nie on go wymyślił, on się nań tylko zgodził.
W społeczeństwie, które początkowo zachłysnęło się obietnicami Obamy jest jednak coraz mniej zwolenników rządowego planu ratowania gospodarki. Według sondaży ponad 60 proc. Amerykanów sceptycznie ocenia to, że rząd zamiast od razu przeznaczyć pieniądze na pobudzenie gospodarki, rozkłada realizację pakietu na lata, zaś na ten rok przeznacza jedynie 18 proc. z całej sumy.
Wedle części komentatorów ustawa prawdopodobnie doprowadzi szybko do podniesienia podatków, do wywindowania kosztów zagranicznych pożyczek, powiększy bezrobocie, a w końcu doprowadzi do inflacji. Rachunek ekonomiczny i doświadczenia z historii świadczą, że wpompowywanie przez państwo pieniędzy w rozbudowany program socjalny to szaleństwo. Przeciwnicy ustawy twierdzą, że lepiej by się stało, gdyby rząd nic nie zrobił i dał po prostu szansę gospodarce, by sama wydźwignęła się z kryzysu.
Barack Obama podpisał pakiet w Denver. Poleciał tam rządowym samolotem. Wiceprezydent Joe Biden także udał się do Denver, oczywiście na pokładzie innego rządowego samolotu. Rodzi się pytanie, dlaczego dwóch najważniejszych ludzi w państwie leci do Denver, jakby dokumentu nie można było podpisać w Waszyngtonie, co byłoby prostsze i tańsze dla podatnika. Wszak czasy kampanii wyborczej już się skończyły. Obama najwyraźniej jednak nadal potrzebuje wieców.
Ustawa jest przede wszystkim podziękowaniem demokratycznemu elektoratowi za wybór Obamy na prezydenta. Wielkim ukłonem w stronę związków zawodowych, organizacji etnicznych, stanów opowiadających się za demokratami.
Pakiet jest ratunkiem jedynie dla tych, którzy nie pracują i nie płacą podatków. Tak jak właściciele domów w Arizonie, gdzie wczoraj Obama obiecał pomoc w spłacaniu zaciągniętych przez nich bankowych pożyczek. Rząd nie ma za to zamiaru zająć się tymi, którzy płacą raty i podatki, ledwo wiążąc koniec z końcem. Obama daje dobrą lekcję jak bardzo opłaca się wyciągać rękę po państwową pomoc.
Pakiet służy też demokratom do gry na zwłokę - mają oni bowiem nadzieję, że przez pierwsze cztery lata będą się nim mogli podpierać, zwalając odium winy za zły stan gospodarki na byłą administrację Busha (w wielu przypadkach nie bez powodu), aby powalczyć o jeszcze jedną prezydencką kadencję.
Szary obywatel liczy natomiast na to, że katastroficzne wizje się nie sprawdzą i plan jakimś cudem się powiedzie.
Ale jak spać spokojnie i ufać w boską opatrzność, skoro sam pakiet ma zwiększyć dług narodowy do 12 bilionów dolarów. Koszty ustawy zostały rozłożone na 10 lat, podnosząc deficyt budżetowy o 185 miliardów dolarów tylko w roku fiskalnym 2009, który kończy się 30 września. I o tym informuje Biuro Budżetowe Kongresu. Ale największy wzrost o 400 mld dolarów czeka Amerykę w następnym roku fiskalnym.
Arabscy terroryści mogą iść na emeryturę. Wykończy Amerykę demokratyczny Kongres Stanów Zjednoczonych.
Elżbieta Ringer (Nowy Jork)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski