Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakłady na bocznicy

Redakcja
JERZY LEŚNIAK

JERZY CEBULA

JERZY LEŚNIAK

JERZY CEBULA

Nowi szefowie ZNTK zapowiadają bolesną kurację. Nie wszyscy pracownicy ją wytrzymają.

W domowej szafie zdymisjonowanego w miniony poniedziałek prezesa ZNTK SA w Nowym Sączu, Alojzego Oracza, wisi galowy, z białymi sznurami, mundur kolejarski, jeszcze starego kroju, dwurzędowy, z trzema guzikami.

-A przecież już dawno przestałem być kolejarzem. W Nowym Sączu wciąż pracownicy ZNTK mówią "robię na kolei", choć już firma nie jest w strukturach PKP, nie ostały się żadne deputaty węglowe i mundurowe, darmowe bilety. Praktycznej likwidacji uległa otoczka socjalna. Od czasu, gdy podjąłem pracę w ZNTK w 1961 r., wiele się zmieniło.
 Rzeczywiście. Maszerując wraz ze swoimi zastępcami po odbiór dymisji, w szpalerze tysięcznego tłumu w roboczych kombinezonach, prezes widział przygotowane metalowe taczki. Musiał słyszeć także wyzwiska i złorzeczenia: "zło-dzie-je na to-ki". Zamiast orkiestry żegnały go gwizdy.
 Andrzej Griński, "złota rączka", od blisko 30 lat bezpośrednio przy produkcji: - Zakład, który był od wieków matką dla tego miasta, teraz umiera na naszych oczach, nikt nie spieszy z pomocą, wszyscy się odwrócili. Wszystko się rozleci i, jak to u nas, w Polsce, nikt nie będzie winny.
 Tadeusz Kasieczka, emerytowany pracownik ZNTK: - Z zakładami byłem związany ponad 40 lat. Cieszę się, że jestem już na emeryturze, której nikt mi nie odbierze. Bramę przedsiębiorstwa przekraczam praktycznie codziennie. I widzę rozpacz w oczach ludzi, którzy nie są pewni swego losu.

Upadek bez znaczenia

 Zapowiedź masowych zwolnień była dla załogi ciosem. Wytypowani do redukcji ludzie są zrozpaczeni. Lęk o przyszłość sąsiaduje z gniewem.
 Rodzina Kurzejów znalazła się w podwójnym klinczu. Piotr, ślusarz, spodziewa się zwolnienia ("mistrz mnie nie lubi, chroni znajomków"), a żona Zdzisława, salowa, obawia się zwolnienia ze szpitala. Mają czwórkę dzieci.
 - Przyjdzie nam zdechnąć z głodu, pójdę się powiesić, od 28 lat pracowałam na okrągło, w świątek i piątek, za żałosne pieniądze i teraz nawet renta mi nie przysługuje - rozpacza Zdzisława.
 Nowosądeckie Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego są wciąż - podobnie jak ponad sto lat temu - największym przedsiębiorstwem przemysłowym w Nowym Sączu. Choć już nie o takim znaczeniu, jak w minionych dziesięcioleciach, to nadal dającym wielotysięczne zatrudnienie w "mieście kolejarzy", jakim Nowy Sącz nazywano od przełomu XIX i XX wieku. Teraz przedsiębiorstwo chyli się ku upadkowi. Wiele sądeckich rodzin czuje się zagrożonych, tym bardziej że wielu pracowników czekają zwolnienia w innych zakładach. Z miejscowego szpitala ma odejść pół tysiąca osób.
 Starsze pokolenie sądeczan przeciera oczy ze zdumienia. Przecież zakład odgrywał wiodącą rolę w życiu miasta, był mecenasem kultury i sportu, skupiał najbardziej wykształconą kadrę inżynierów i ekonomistów, dostarczając jej na inne ważne stanowiska w mieście i regionie. Z ZNTK wyszedł niejeden poseł, sekretarz, ważny urzędnik magistracki, dyrektor, prezes, a nawet minister, o czym świadczy przykład byłego ministra skarbu Andrzeja Chronowskiego, który wcześniej jako mistrz z kuźni został senatorem.
 To w ZNTK działały najsilniejsze związki zawodowe, tu rodziła się sądecka "Solidarność" w 1980 r., a każdorazowy strajk wzbudzał trwogę decydentów.
 - Teraz to wszystko nie ma już znaczenia, naszym losem rządzi niewidzialna, a raczej ślepa ręka rynku - zauważa Adam Wilim, inspektor pracy. - Dekoniunktura w ZNTK jest konsekwencją złej polityki władz państwowych, trwającego do wielu lat bałaganu organizacyjnego w PKP i działalności spółek uwłaszczających się na majątku kolejowym.

Zadyszka lidera

 Firma przechodziła różne koleje losu, przekształcenia, zmiany przynależności resortowej. Od 1994 r. ZNTK, jako jednoosobowa spółka skarbu państwa, trafiły pod zarząd dysponującego większościowym udziałem X NFI Foksal. Zatrudniały wtedy blisko 5 tys. osób, większość z nich otrzymała łącznie 15 proc. udziałów spółki. Akcje pracownicze zostały podzielone w następujący sposób: 20 proc. każdemu po równo, a 80 proc. według stażu pracy.
 W 1994 r. średnia miesięczna płaca 600-700 zł nie była jeszcze w Sądeckiem zła, ale i tak niemal wszyscy pracownicy spieniężyli swoje akcje. Zarobek wystarczył na zakup lepszych butów lub nowych podręczników dla dzieci.
 Obecnie zarządzanie majątkiem X NFI Foksal prowadzi Portofolio Manager Everest Capital Polska, istotną rolę odgrywa też Raiffeisen Bank Polska SA. We władzach X NFI zasiada od jesieni ub. roku jeden z ludzi byłego ministra Andrzeja Chronowskiego - sądeczanin Jacek Tomasik, nauczyciel historii.
 Nowosądeckie ZNTK są drugą pod względem znaczenia firmą w tym funduszu. Mimo pokaźnej rocznej sprzedaży - 165 mln zł i niemałego kapitału własnego - 53 mln zł, firma przynosi straty - w ub. roku 662 mln zł.
 Poważniejsze perturbacje płatnicze zaczęły się dwa, trzy lata temu, mimo że firma była niekwestionowanym liderem na krajowym rynku modernizacji i napraw wagonów pasażerskich oraz manewrowych lokomotyw spalinowych, a pod względem potencjału i zatrudnienia drugą co do wielkości - po Ostrowie Wielkopolskim - w Polsce.
 - Wygrany w 1998 r. przetarg na zlecenia PKP dawał jakby gwarancję roboty na najbliższe trzy lata, ale też niósł wszelkie zagrożenia z transakcji z kolejowym monopolistą, niewypłacalnym "państwem w__państwie" - mówi Jerzy Wilim. - Pracowaliśmy dobrze, ale pieniędzy brakowało, bo "na górze" nie kwapiono się z przelaniem pieniędzy z jednego państwowego worka do drugiego. Posypały się przymusowe urlopy, redukcje. Urząd Skarbowy raz po raz blokował konto.

Zasługi i pieniądze

 Teraz odwołany zarząd winę za krach zwala w całości na PKP. - Szukaliśmy na gwałt zleceń poza PKP, ale hutnictwo, górnictwo czy cementownie nie miały pieniędzy na opłacenie remontów swojego taboru szynowego. Liczyliśmy też na kapitał NFI, bezskutecznie - mówi Alojzy Oracz. - Nie było chętnych na nowe wagony restauracyjne i lux czy też tzw. ekologiczne toalety. Nie pomogły nowinki techniczne, np. skonstruowany u nas podnośnik peronowy dla niepełnosprawnych. Ratunkiem może być produkcja autobusów szynowych, ale tu potrzeba kooperacji z kontrahentem zagranicznym, w Polsce nikt sam nie zrobi takiego pojazdu.
 Wiosną 2001 r., gdy na rynku napraw taboru kolejowego zrobiło się wyjątkowo ciasno, nowosądeckie ZNTK - mimo heroicznych zabiegów - przegrały przetarg na trzyletnie zlecenia PKP.
 Wielokrotnie na forum Sejmu interpelowali w sprawie ZNTK posłowie Marian Cycoń i Kazimierz Sas. - W odpowiedzi od ministra usłyszałem, że sytuacja PKP jest dramatyczna, zobowiązania wobec wierzycieli sięgają grubo ponad miliard złotych - mówi poseł Sas.
 Załoga ma pretensje do byłego ministra skarbu Andrzeja Chronowskiego, który formalnie wciąż jest pracownikiem ZNTK, że nie wymusił na szefach kolei wypłat za wykonane w Sączu prace.
 Prezes Alojzy Oracz nie tak wyobrażał sobie pożegnanie z zakładem, w którym spędził 40 lat, w większości na stanowiskach kierowniczych. Był mistrzem produkcji, kierownikiem działu, wicedyrektorem ds. ekonomicznych, od 11 lat prezesem-dyrektorem naczelnym. Absolwent Politechniki Krakowskiej i studiów podyplomowych zawsze był bezpartyjny.
 Niektórzy pracownicy pamiętają o jego niemałych zasługach, głównie w przeprowadzeniu na początku lat 90. zmian strukturalnych. Teraz jednak obarczono Oracza odpowiedzialnością za upadek firmy i wywindowanie zarobków kadry kierowniczej. Prezesi brali na rękę 10 i więcej tysięcy złotych, zwykli pracownicy z trudem wyciągali - tysiąc.

Szefowie do przeżycia

 - Pozbawiani teraz pracy ludzie (nie wszyscy załapią się na zasiłek pomostowy o głodowej stawce 450 zł) pewnie nie mieliby Oraczowi za złe kilkutysięcznej emerytury, gdyby podjął zawczasu męską decyzję i sam wpisał się pod numerem 1 na liście zwolnień. Tak jak podczas okupacji niemieckiej burmistrz Sichrawa na żądanej przez okupantów liście zakładników - zauważa jeden z solidarnościowych związkowców.
 - Lepsza marna płaca niż bezrobocie, takie były realia - stwierdza były już członek zarządu Stanisław Dobosz. - Nie satysfakcjonujące wszystkich zarobki były ceną za przetrwanie na trudnym rynku.
 Nowi prezesi, Zbigniew Konieczek i Wiesław Piwowar, już na wstępie zapowiedzieli, że nie są cudotwórcami: - W ekonomii cudów nie ma i nie będzie, zwolnienia są nieuniknione, nie zmienimy reguł wolnego rynku.
 Szefowie wzbudzili jednak iskierkę nadziei, obaj przecież pracowali przez kilkanaście lat w ZNTK, zanim trafili na kierownicze posady do spółek gorlickich, które teraz nieźle prosperują.
 Przewodniczący branżowych związków zawodowych Tadeusz Bednarski: - Konieczek pracując w marketingu doprowadził w 1997 r. do wygrania poprzedniego trzyletniego przetargu na usługi dla PKP, nikt tej zasługi nie kwestionuje. Piwowar z naszymi referencjami poszedł do Gorlic na likwidatora "Forestu" i postawił firmę na nogi.
 - ZNTK zgubiły zbyt wysokie koszty stałe, związane z wszelką działalnością nieprodukcyjną. Dlatego inne firmy ograły nas w przetargach, bo dały niższe ceny. Za dwa tygodnie przedstawimy bilans otwarcia - mówi prezes Zbigniew Konieczek. - Czarno na białym pokażemy w kilku wariantach, co czeka firmę do końca roku. Będą to po prostu scenariusze, oparte na rzetelnych wyliczeniach. Pewnie wyjdzie na to, że pacjent, aby przeżył, będzie musiał przejść ciężką kurację. Czasami, żeby ratować życie, trzeba np. obciąć nogę, ale potem można już w miarą dobrze i długo żyć.
 - Postaramy się jednak zachować w całości i pacjenta, i jego nogi - dodaje wiceprezes Wiesław Piwowar.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski