Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radość starej fotografii

Redakcja
W dzisiejszej szybkości, chaosie i powierzchowności wrażeń tak bardzo potrzebni są prawdziwi świadkowie naszej tradycji! Tej codziennej, zwyczajnej. Znana prawda głosi, że każdy człowiek nosi w sobie materiał na jedną książkę. Gdy jednak spojrzymy na taki dokument jak "Świat moich wujków" Krzysztofa Magowskiego, nikt nie może mieć wątpliwości, że i materiał na jeden film tkwi w sposób najbardziej naturalny - w życiu każdego z nas. Bo chodzi o film wspomnieniowy. Trzeba tylko umieć go wydobyć z siebie. Dostrzec, chcieć pokazać, znaleźć sposób...

Harce dokumentalne

Harce dokumentalne

W dzisiejszej szybkości, chaosie i powierzchowności wrażeń tak bardzo

potrzebni są prawdziwi świadkowie naszej tradycji! Tej codziennej, zwyczajnej.

Znana prawda głosi, że każdy człowiek nosi w sobie materiał na jedną książkę. Gdy jednak spojrzymy na taki dokument jak "Świat moich wujków" Krzysztofa Magowskiego, nikt nie może mieć wątpliwości, że i materiał na jeden film tkwi w sposób najbardziej naturalny - w życiu każdego z nas. Bo chodzi o film wspomnieniowy. Trzeba tylko umieć go wydobyć z siebie. Dostrzec, chcieć pokazać, znaleźć sposób...
 "Świat moich wujków" jest pod tym względem prawdziwym arcydziełkiem formy i treści. Ale i wspaniałym obrazem świetnie wykorzystanej szansy. Właściwie nawet nie wiadomo, co zachwalać tu najmocniej? Czy odnalezienie w rodzinnych kufrach zamierzchłej, amatorskiej kroniki filmowej, dokumentującej niegdysiejsze rodzinne uroczystości i tzw. codzienne życie rodziny - czy też zgodę trzech starszych panów, owych tytułowych, a prawdziwych wujków reżysera, aby ów amatorski film skomentować, wzmacniając go własną obecnością, własną pamięcią i dzisiejszą topografią dawnych, rodzinnych miejsc?
 W każdym razie, z tych wszystkich elementów powstała całość niebywała: smakowita, urokliwa, sentymentalna, ale i głęboko mądra równocześnie.
Trzej wujkowie to bracia, panowie Doerfferowie: Stefan (1911), Antoni (1916) i Jerzy (1918), a dom, w którym wyrośli, to wspaniały niegdyś pałac "gdzieś w Wielkopolsce" albo raczej cały klucz majątków, z cegielniami, młynami, tartakami, z ziemią, z lasami. Po wielu z tych elementów - nie ma dzisiaj niemal śladu. Ot, miejsce na ziemi. Ale ten pałac jest tu znamienny i dobrze wchodzący w wyobraźnię. Bo jest, jak niemal wszystkie, niegdysiejsze majątki w naszym kraju - opuszczony, dekoracyjnie "wydrapany" z wszelkiego dobra i bogactwa, kruszejący i niszczejący, ale w rozmachu architektonicznym, w resztkach sklepień i w czeluściach otworów okiennych, wspominający dawne bogactwo i dawny, kulturowy zamysł.
 Odtworzony na amatorskim filmie ów prawdziwy świat wujków, z czasów, gdy byli młodymi chłopcami, a ich rodzice, krewni, przyjaciele i koledzy chętnie dawali się filmować jednemu z nich (to Stefan był takim zapalonym operatorem) - odtwarza tak naprawdę świat zapomnianych przedmiotów i zapomnianej kultury dnia codziennego i towarzyszy tym kadrom nastrój niezwykły. Ów film jest przecież czarno-biały - a ten dzisiejszy jest kolorowy, ale "słońce", "radość", "beztroska", łatwiej rozjaśniają tamtą czarno-białą część niż tę, nam współczesną. Ale przecież zupełnie nie z tego powodu, aby "u nas" było nieciekawie. A tylko dlatego, że tamtą część ogląda się w nastroju jakiejś niezwykłej tęsknoty. Może za młodością, a może za porządkiem tamtego spokojnego i beztroskiego świata - zdołało w nasze czasy przeniknąć. To pewnie dlatego to "słońce" i "radość" tak prosto potrafi się przenieść w część współczesną, a raczej wjechać w nią, wraz ze wspaniałym stylowym i staroświeckim samochodem, którym podróżują po swoich majątkach i swoich "wspomnieniach" trzej starsi panowie. Bo jest rzeczywiście tak, jakby ów przedmiot dawnej kultury luksusu był naturalnym symbolem tamtego, przeszłego piękna.
 Świetny to pomysł reżysera - bo ów "łącznik" jest rzeczywiście pełen elegancji i świetnie pasuje do trzech starszych panów.
Ale w tamtym świecie, który się tu wspomina, nie wszystko było tylko radosne i beztroskie. Raz za razem pojawia się wojenne wspomnienie, a w nim - rozstrzelanie ojca za odmowę podpisania volkslisty. "Takie nazwisko" - które chcieli sobie wówczas przywłaszczyć Niemcy - stało się tu więc, wbrew swojemu brzmieniu, ostoją i wyborem polskości. Raz za razem więc i w filmie - "starym" i "nowym" pojawia się blask dawnych, prawdziwie polskich wartości. Tych najważniejszych: patriotycznych, rodzinnych, dotyczących tradycji i wychowania... Całego patriotycznego i inteligenckiego życia ówczesnego ziemiaństwa.
 Starsi panowie nie są ani przez moment zgorzkniali. Nie szukają odwetu, nie próbują naprawiać rzeczywistości, obca im jest historyczna i pokoleniowa dydaktyka. Są sobą, świadczą sobą, dostrzegają odmienność dzisiejszego świata, tylko wspominają. Każdy z nich ma zresztą i swoje własne zasługi dla tej dzisiejszej rzeczywistości. W filmie o tym mówi się również.
 Zachwycam się tym filmem i gorąco zwracam uwagę Państwa na jego walory. Bo tak się wydaje, że w dzisiejszej szybkości, chaosie i powierzchowności wrażeń - tak bardzo potrzebni są prawdziwi świadkowie naszej tradycji! Tej codziennej, zwyczajnej. Tak, jak potrzebne są prawdziwe, rzeczowe "dowody" na nasze własne zasiedzenie się w tym wszystkim, co nazywaliśmy zawsze obyczajowością świadomej kultury. A taki film, jak stara fotografia: ma w sobie siłę świadka prawdziwego.
 "Świat moich wujków", dok., r., prod. 2000, 34 minuty, scen. i reż. Krzysztof Magowski, emisja: 20.02, TVP, Pr. I, godz. 21.10.
Maria MalatyŃska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski