Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przypadki Jaskierni

Redakcja
(INF. WŁ.) Jerzy Jaskiernia bogaci się bardzo szybko. Z jego oświadczenia majątkowego wynika, że w ciągu niespełna półtora roku przybyło mu na koncie ponad 260 tys. zł i jego zasoby zwiększyły się z 335 tys. do 603 tys. zł. Prowadzi wykłady w kilku prywatnych uczelniach, choć jest posłem zawodowym, przewodniczącym Komisji Spraw Zagranicznych, kieruje Klubem Parlamentarnym SLD oraz reprezentuje Polskę w Zgromadzeniu Parlamentarnym Europy.

Kłopoty z lustracją

   Z tytułu wypełniania obowiązków w Sejmie zarobił w ubiegłym roku 167 tys. zł, czyli prawie 14 tys. zł miesięcznie. Około 110 tys. zł otrzymał z racji wykonywania innych obowiązków. W sumie średnia pensja posła Jaskierni w ubiegłym roku wynosiła około 23 tys. zł, czyli więcej niż prezydencka. Stan konta podajemy po przeliczeniu euro na złote.
   12 grudnia 1973 r. Jerzy Jaskiernia został zarejestrowany (numer ewidencyjny 1 37279) w wydziale XI departamentu I MSW jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa. PRL-owski wywiad nadał mu kryptonim "Prym". Rzecznik interesu publicznego zarzucił mu kłamstwo lustracyjne. Kolejne orzeczenia sądu lustracyjnego były jednak pomyślne dla Jaskierni.
   Rzecznik interesu publicznego, a dokładniej jego zastępca Krzysztof Kauba, odwoływali się od wyroków sądowych uniewinniających Jaskiernię. 20 października 2003 r. Sąd Najwyższy uwzględnił kasację prawomocnego orzeczenia Sądu Apelacyjnego w Warszawie i zarządził ponowne rozpoznanie sprawy przez sąd pierwszej instancji. Przypomnijmy, że rzecznik interesu publicznego kieruje się zasadą, iż do sądu lustracyjnego przekazuje tylko takie sprawy, które, jego zdaniem, bezdyskusyjnie świadczą o dopuszczeniu się kłamstwa lustracyjnego.

Dobroczyńca Millera

i Kwaśniewskiego

   Od lat Jerzy Jaskiernia jest jednym z najbliższych współpracowników Leszka Millera, który ma mu sporo do zawdzięczenia.
   Już po Okrągłym Stole kierownictwo PZPR otrzymało wsparcie finansowe od KGB, czyli sowieckich służb specjalnych. Na początku lat 90. afera wyszła na jaw; m.in. dowiedzieliśmy się, że w przekazywaniu pieniędzy od KGB brał udział Leszek Miller. Sprawę wyjaśniała warszawska prokuratura. Kres temu położył Jaskiernia, gdy w 1995 r. został ministrem sprawiedliwości. Po prostu umorzył sprawę, a Jerzego Ziętka, wiceszefa stołecznej Prokuratury Okręgowej, który protestował przeciwko tej decyzji, usunąłz zajmowanego stanowiska.
   Równie wiele Jaskierni zawdzięcza Aleksander Kwaśniewski. Podczas kampanii prezydenckiej w 1995 r. kandydaci musieli ujawnić oświadczenia majątkowe, co wynikało z ordynacji wyborczej. Obecny prezydent zapomniał jednak wpisać do oświadczenia 30 tys. akcji Polisy, należących formalnie do Jolanty Kwaśniewskiej. Było to złamanie ważnych przepisów.
   Prokurator, który wystąpił o uchylenie immunitetu poselskiego Kwaśniewskiego,
został odwołany, a Jaskiernia, jakby nic się nie stało, wystąpił do Trybunału Konstytucyjnego z pytaniem, czy ustawa antykorupcyjna faktycznie zobowiązuje posłów do umieszczania danych o dochodach i majątku współmałżonków, choć było to oczywiste. Chodziło mu wyłącznie o to, aby nie dopuścić do wyeliminowania swego kandydata na tym etapie kampanii i zyskać na czasie, ponieważ werdykt trybunału musiał zapaść dopiero po wyborach.
   Jaskiernia jednak nie ograniczył się tylko do swoiście pojętej ochrony Kwaśniewskiego, ale zaatakował Lecha Wałęsę: nakazał sprawdzić, czy Wałęsa zapłacił podatek od honorariów z firmy Warner Bros. za prawo do filmu biograficznego.
   Po raz drugi Jakiernia pomógł Kwaśniewskiemu podczas kampanii, gdy przyszły prezydent w oświadczeniu dla Państwowej Komisji Wyborczej skłamał, że ma ukończone wyższe studia. Sprawa wyszła na jaw, ale z odsieczą znowu przyszedł Jaskiernia. Jako prokurator generalny powinien wszcząć w tej sprawie śledztwo i wyjaśnić wszystkie okoliczności. Oznaczałoby to wydanie wyroku na Kwaśniewskiego, więc Jaskiernia poszedł inną drogą - odmówił wszczęcia śledztwa. Dopiero Sąd Najwyższy orzekł, że Kwaśniewski nie ma wyższego wykształcenia. Było już jednak po wyborach.

Partyjny życiorys

   Jerzy Jaskiernia urodził się w 1950 r. Był aktywnym działaczem najpierw komunistycznych przybudówek młodzieżowych, potem PZPR. W zamian za pryncypialność partyjną powierzano mu wysokie stanowiska. Kierował Zarządem Głównym Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej (1981 - 1984), następnie został sekretarzem generalnym Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego. W PZPR był do końca istnienia tej partii, następnie wstąpił do SdRP, a teraz jest wiceprzewodniczącym SLD.

Nieudana habilitacja

   W końcu lat 80. Jaskiernia próbował się habilitować na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jego praca została odrzucona, ale postawił na swoim. W 1989 r. złożył pracę habilitacyjną w Instytucie Naukowego Socjalizmu Teorii Partii przy KC PZPR, w zespole noszącym nazwę "Kierownicza i Przewodnia Rola PZPR". Praca poświęcona była PRON-owi.

Profesorska pieczątka

   Kiedy był ministrem sprawiedliwości, posługiwał się pieczątką o treści: "prof. dr hab. Jerzy Jaskiernia...". Nie miał jednak prawa posługiwać się tytułem profesorskim, ponieważ był tylko profesorem uczelnianym, co oznacza, że tym tytułem mógł posługiwać się jedynie na terenie uczelni, która go w taki sposób uhonorowała. W tym wypadku była to kielecka Wyższa Szkoła Pedagogiczna. Całą sprawę ujawnił "Dziennik Polski". Jaskiernia za pośrednictwem swojego biura prasowego przesłał nam kuriozalne wytłumaczenie, że pieczątkę zamówił mu bez jego woli i zgody jeden z urzędników resortowych.

Pomógł też Ciesielskiemu

   Jako minister sprawiedliwości ochronił także innego partyjnego kolegę - Wiesława Ciesielskiego, posła SLD z Rzeszowa. Według prokuratury, Ciesielski działał jako "naganiacz" nielegalnie funkcjonującej w Polsce austriackiej firmy ubezpieczeniowej Fortuna. Gdy prokuratura chciała skierować wniosek do Sejmu o uchylenie immunitetu Ciesielskiemu, Jaskiernia odwołał szefów Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie, która prowadziła śledztwo. Następcy odwołanych nie skierowali do Sejmu wniosku o odebranie immunitetu.

Sprawiedliwość i sprawiedliwość

   Jerzy Jaskiernia lubi jednak powoływać się na demokrację i zasady sprawiedliwości. Kiedy zostali uniewinnieni w sprawie pacyfikacji w kopalniach "Wujek" i "Manifest Lipcowy", powiedział, że należy chylić czoła przed tym wyrokiem, bo "powinniśmy budować autorytet wymiaru sprawiedliwości".
   Na płaszczyźnie prawnej zrównał natomiast czyn, który jest zarzucany posłowi Andrzejowi Jagielle - czyli ujawnienie informacji o akcji Centralnego Biura Śledczego - z ujawnieniem całej afery przez "Rzeczpospolitą". Według wiceprzewodniczącego SLD, dziennikarze dopuścili się równie groźnego przestępstwa, ponieważ naruszyli tajemnicę państwową, informując o sprawie starachowickiej i udziale w niej posłów SLD.
   Kiedy dziennikarka "Gazety Wyborczej" Ewa Milewicz wytoczyła mu sprawę karną o oszczerstwo (publicznie nazwał ją kłamcą i zarzucił jej manipulację), nie chciał zrzec się immunitetu i prosił o obronę kolegów partyjnych. Koledzy oddali Jaskierni przysługę, o którą prosił.
    WŁODZIMIERZ KNAP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski