- twierdzi dr Teresa BaŁuk-Ulewiczowa w książce "Wyzwolić się z błędnego koła"
Prawie dwa lata temu ukazała się książka Anetty Rybickiej poświęcona Instytutowi Wschodniemu. Była ona poprawioną wersją rozprawy doktorskiej, którą Rybicka obroniła na Uniwersytecie Warszawskim. Jej nakład wynosił 400 egzemplarzy. Nikt praktycznie nie zwróciłby na nią uwagi, gdyby nie artykuł w tygodniku "Wprost" - w marcu ubiegłego roku - w którym krakowscy profesorowie zostali przedstawieni jako niemieccy kolaboranci. Artykuł wywołał burzę w mediach, w środowisku naukowym oraz spowodował, że krakowskiemu oddziałowi Instytutu Pamięci Narodowej powierzone zostało zbadanie tej sprawy.
Instytut Wschodni powstał, gdy Niemcy zlikwidowali Uniwersytet Jagielloński. Działał w Krakowie w latach 1940-1945. W instytucie, oprócz Niemców, zatrudnieni byli również Polacy (około 200), ale wyłącznie w charakterze pracowników pomocniczych.
Autorka "Wyzwolić się z błędnego koła" przyznała, że jednym z powodów napisania książki była obrona dobrego imienia jej męża, prof. Tadeusza Ulewicza, znawcy literatury staropolskiej z UJ, który był pomocnikiem w referacie badań żydoznawczych w Instytucie Wschodnim. - W paszkwilanckiej książce pani Rybicka oskarżyła niesłusznie mojego męża - mówiła dr Bałuk-Ulewiczowa. Obwiniła ją o karygodne podejście do pracy doktorskiej, o niewykorzystanie źródeł. - A materiałów jest wiele, m.in. 118 teczek, które pozostawili Niemcy, gdy uciekali z Krakowa - przekonywała autorka i przytaczała wiele innych dokumentów.
Dr hab. Andrzej Nowak, historyk z Polskiej Akademii Nauk, stwierdził natomiast, że nie warto poświęcać więcej czasu na krytykę pracy dr Rybickiej, gdyż zawiera jedynie stek kłamstw, za to warto zająć się obroną dobrego imienia - posądzonych o kolaborację - uczonych. Prof. Andrzej Banach, prodziekan Wydziału Historycznego UJ, chwaląc książkę, zwrócił uwagę, że dzieło dr Teresy Bałuk-Ulewiczowej powinno stać się zachętą do poważnych badań dotyczących tego zagadnienia, a jednocześnie jej lektura pokazuje, jak bardzo skomplikowana jest problematyka dotycząca zachowań i postaw w okresie II wojny światowej.
Prof. Ryszard Terlecki z krakowskiego oddziału IPN postawił pytanie: - Czy praca polskich uczonych w Instytucie Wschodnim była kolaboracją?__- Po pierwsze, czy za kolaborację uważały ją w czasie wojny władze RP? Po drugie - jak postrzegało społeczeństwo polskie, przede wszystkim mieszkańcy Krakowa, pracę w Instytucie Wschodnim? Po trzecie - jak sami Niemcy traktowali Polaków w nim zatrudnionych? - wyliczał spokojnie prof. Terlecki.
Na pierwsze pytanie dał odpowiedź, że władze RP i w Londynie, i w kraju, nie uważały pracy w Instytucie Wschodnim za kolaborację. Na drugie pytanie trudno dać na razie w pełni zadowalającą odpowiedź z braku źródeł, ale wszystko wskazuje na to, że zdecydowana większość nie tylko Polaków, ale i krakowian, o Instytucie Wschodnim nie wiedziała nic lub niemal nic. Również prasa "gadzinowa" niewiele pisała o nim, co nie może dziwić, ponieważ działał bardzo niemrawo. Na trzecie pytanie prof. Terlecki tak odpowiedział: - Niemcy nie traktowali pracy Polaków w Instytucie Wschodnim poważnie. Ost-Instytut nie miał być miejscem, gdzie Niemcy planowaliby zawiązanie nici kolaboranckiej współpracy pomiędzy środowiskiem naukowym niemieckim i polskim.
Uczestnicy dyskusji apelowali też o przedsięwzięcie środków, których celem byłoby odebranie tytułu doktorskiego Anecie Rybickiej.
W grudniu tego roku krakowski oddział IPN przedstawi raport na temat pracy w Instytucie Wschodnim. Wstępne wyniki śledztwa są następujące: Krakowscy naukowcy, zatrudnieni podczas okupacji niemieckiej w Instytucie Niemieckiej Pracy Wschodniej nie współpracowali z hitlerowcami.
WŁODZIMIERZ KNAP
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?