Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

15 lat dla zabójcy rodziców

LCK
(INF. WŁ.) Na karę 15 lat więzienia i 10 lat pozbawienia praw publicznych skazał wczoraj Sąd Wojewódzki w Krakowie Tomasza S. za zabójstwo rodziców. Szesnastolatek odpowiadał przed sądem jak dorosły przestępca; sąd wymierzył mu najwyższą karę przewidywaną dla młodocianego mordercy przez nowy kodeks karny.

Szesnastolatek odpowiadał przed sądem jak dorosły przestępca

     Do tragedii doszło przed niespełna rokiem na nowohuckim osiedlu Oświecenia. 26 września chłopiec wybrał się na wagary. Jego ojciec odkrył nieobecność syna w szkole. - Gdy wróciłem do domu, bił mnie pięściami. Kazał mi się uczyć. Zakazał mi oglądania telewizji, gier na komputerze, spotkań z dziewczyną oraz kolegami. Polecił mi oddać wszystkie pieniądze - zeznał Tomasz S. podczas śledztwa. Około godz. 23, gdy rodzice już spali, wziął nóż, który po chwili zamienił na siekierę, i wszedł do ich pokoju. Gdy po raz pierwszy uderzył ojca w głowę, ten obudził się i krzyknął "O Boże!". - Mama przewróciła się w tym momencie na drugi bok. Przestraszyłem się, że się obudzi. Po raz drugi uderzyłem siekierą ojca, a potem mamę. Uderzałem wielokrotnie, nie wiem dlaczego aż tyle razy, bo przecież już się nie ruszali. Siostra spokojnie spała - _zeznawał przed rokiem oskarżony.
     Tomasz postanowił pozbyć się zwłok rodziców. Gdy ciało ojca okazało się zbyt ciężkie, chciał je poćwiartować brzeszczotem. Odciął prawą nogę na wysokości kolana, ale gdy próbował to samo zrobić z lewą, brzeszczot się zaklinował. Wtedy przebrał się, wziął kluczyki do opla astry rodziców i ich pieniądze. Podczas jazdy ulicami Krakowa wyrzucił siekierę i zakrwawione ubranie. Rankiem pojechał do swojej dziewczyny; razem wybrali się do Ojcowa. Po powrocie umówili się na kolejne spotkanie o 14.30. Gdy Tomasz zjawił się na umówionym miejscu, został zatrzymany przez policję.
     - _Ciężar procesu nie polega na wskazywaniu okoliczności - które są bezsporne - ale na ustaleniu motywu
- stwierdził mecenas Piotr Sołhaj, rozpoczynając mowę obrończą. Przypomniał opinie biegłych: dwóch zespołów psychiatrów, którzy stwierdzili, że Tomasz S. nie jest chory psychicznie i trzech psychologów. - Proces wychowawczy doprowadził do zbrodni - w tym specjaliści są zgodni - argumentował adwokat i przypomniał, że jedna z ekspertyz wskazywała, iż gdyby postawa ojca Tomasza S. była inna, do zabójstwa by nie doszło.
     Podczas przeszukania mieszkania rodziny S. policja znalazła list, który Tomasz napisał do rodziców podczas jednej ze swych ucieczek z domu. Znalazły się w nim stwierdzenia: "wam było ze mną źle", "zapomnijcie o mnie na zawsze". List kończył się słowami "kochający was Tomek".
     Obrońca opisał sytuacje, które pokazywały stosunki panujące w rodzinie Tomka. Kiedy ojciec chciał się rozprawić z synem, matka była zamykana w łazience. Gdy pewnego dnia cała rodzina szła do kościoła i Tomek wziął matkę pod rękę, zdenerwowany ojciec wrócił do domu, a następnie - by rozładować napięcie - całą noc jeździł samochodem. Adwokat ocenił czyn oskarżonego jako "swoistą ucieczkę".
     Obrońca oparł się także na zeznaniach krewnych oskarżonego. - Wszyscy przyszli do sądu i prosili, żeby nie karać Tomka. To oni dobrze wiedzą, jak wyglądał świat w domu, gdzie dorastał Tomek, gdzie kształtowała się jego psychika. Wnoszę o łagodny wymiar kary - _zakończył swoją mowę mecenas Piotr Sołhaj. Prokurator Robert Parys żądał dla oskarżonego 25 lat więzienia.
     Tomasz S. powiedział jedynie: - _Chciałem przeprosić siostrę, babcię, dziadka, drugą babcię i wszystkich, których skrzywdziłem. _Potem dodał: - _Wyrok należy do sądu. Chciałem prosić, by był to wyrok jak najłagodniejszy.

     Po ponad 2-godzinnej przerwie sędzia Zenon Martyniak ogłosił wyrok. Tomasz S. został skazany na 15 lat więzienia i 10 pozbawienia praw publicznych. Według nowego kodeksu karnego, który zacznie obowiązywać od 1 września, jest to najwyższa kara dla młodocianego mordercy. Po odbyciu 1/3 kary Tomasz S. będzie mógł się ubiegać o przedterminowe zwolnienie. Wyrok jest nieprawomocny.
     W uzasadnieniu wyroku sędzia Zenon Martyniak stwierdził, że podwójne morderstwo, jakiego się dopuścił oskarżony, nie było morderstwem w afekcie. Tomasz S. skutecznie oceniał możliwość działania: wymienił nóż na siekierę, próbował pozbyć się ciał. - Nie ma mowy o spiętrzeniu afektów - powiedział sędzia, według którego nie da się też obronić tezy jednego z biegłych, że ofiarą jest Tomasz S., a winnymi jego rodzice. Na zakończenie jednak stwierdził: - Tomasz to nie jest stracony młody człowiek, to nie jest potencjalny zabójca.
     Po ogłoszeniu wyroku zapytany o komentarz dziadek Tomasza S. powiedział: - To dla niego bardzo duża kara, lecz sąd mógł wydać bardziej surowy wyrok, ale nie uczynił tego i dlatego w tej sytuacji ukłoniłem się sądowi.
     Prokurator Robert Parys zapowiedział, że ze strony prokuratury apelacji prawdopodobnie nie będzie, choć musi jeszcze porozmawiać ze swymi zwierzchnikami. - Była to najbardziej wstrząsająca sprawa w mojej praktyce zawodowej - powiedział prokurator, który jako jeden z pierwszych przybył na miejsce przestępstwa. Obrońca, mecenas Piotr Sołhaj, zaraz po ogłoszeniu wyroku opuścił salę, nie zdradzając, jakie będzie jego dalsze postępowanie. W ciągu 14 dni od otrzymania uzasadnienia wyroku może składać wniosek o apelację. (LCK)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski