Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Praca za uśmiech

Redakcja
(INF. WŁ.) Józka po prostu podrzucono pod bramę Domu Pomocy Społecznej. Klapki, kąpielówki, czyste skarpetki i żadnych dokumentów. Miał popuchnięte od pracy ręce, ogromną przepuklinę i był schorowany. Jest człowiekiem upośledzonym umysłowo. Nie mówi, a więc trudno było ustalić nawet jego imię. Pokazywał tylko nogą, w jaki sposób wykopano go z samochodu. Ze wszystkich imion męskich, wymienianych przez pracowników, zareagował na Józia i tak zostało. Zresztą wkrótce ustalono jego tożsamość i potwierdziło się, że istotnie tak ma na imię.

Pensjonariuszom Domu Pomocy Społecznej w Łyszkowicach pomagają skazani z zakładu karnego w Ruszczy

   Józio tylko się uśmiecha. Kurczowo trzyma za rękę młodego mężczyznę w damskim fartuszku w kratkę.
   - To jest Daniel - przedstawia go Barbara Zięba, dyrektorka Domu Pomocy Społecznej w Łyszkowicach w powiecie proszowickim. - Jeden spośród 11 skazanych z zakładu karnego w Ruszczy, którzy codziennie przyjeżdżają do nas do pracy.
   - Tylko na samym początku byłem trochę wystraszony. Bałem się, że nie będę umiał nawiązać kontaktu z mieszkańcami - _mówi Daniel. - _Nigdy dotąd nie spotkałem naraz tyle osób upośledzonych umysłowo. Zawsze trochę się takich ludzi bałem - że mi coś zrobią albo sobie, bo myślałem, że są niebezpieczni. Teraz wiem, że wcale tak nie jest. Oni są bardzo otwarci, ciepli i potrzebują kontaktu z nami. Pracuję tu już czwarty miesiąc i ani przez chwilę tego nie żałowałem.
   Pomysł zatrudniania skazanych w Domu Pomocy Społecznej powstał rok temu. Jego inicjatorem było Małopolskie Stowarzyszenie Probacja, którego głównym celem działania jest szukanie sposobu na readaptację społeczną skazanych po opuszczeniu przez nich więzienia. Bardzo szybko okazało się, że korzyści z pracy więźniów w DPS są obopólne.
   - Nasz dom, finansowany z pieniędzy publicznych, jest po prostu ubogi. Jeszcze długo nie byłoby nas stać na odmalowanie i odnowienie kuchni i jadalni, klatki schodowej, pokoi mieszkanek (każda wybierała sobie kolor ścian, więc dzisiaj jest tam jak w bajce), na zatrudnienie fliziarzy, tapeciarzy itd. - mówi dyrektor Barbara Zięba. - To jest wymierny kształt pomocy skazanych dla domu. Ale, moim zdaniem, ważniejszy jest ten niewymierny - wzajemny, bardzo pozytywny wpływ tych ludzi na siebie. Nasi mieszkańcy potrzebują kontaktów z osobami ze środowiska zewnętrznego. Podobnie jak skazani. Uzmysłowił mi to jeden z nich, mówiąc, że tak dobrze rozumieją się z naszymi podopiecznymi, bo ich sytuacja jest podobna: jedni i drudzy żyją w izolacji, w zamknięciu.
   Pierwsi skazani przyjechali do Łyszkowic w maju ubiegłego roku. Na początku zatrudniani byli wyłącznie do prac fizycznych. Dzisiaj pracują również w charakterze pomocników opiekunów; na razie tylko pięć osób i tylko w męskim bloku.
   - Ta pomoc jest na wagę złota - tłumaczy dyrektorka. - Część naszych mieszkańców trzeba nakarmić, niektórzy nie chodzą, trzeba ich więc posadzić na wózku, udzielić pomocy przy ubieraniu się, wywieźć na spacer, przenieść do wanny. Ci młodzi chłopcy z Ruszczy robią to wszystko; ze zdziwieniem odkryłam, że czynią to bardzo chętnie. Nie wykazują zniecierpliwienia ani odrazy, gdy trzeba np. umyć chorego, który się zanieczyścił. Wzruszyłam się kiedyś, gdy zobaczyłam, jak jeden skazany karmił ciężko chorego chłopaka z ogromnymi przykurczami, który leżał wpatrzony w sufit. - Jedz Daruś - _mówił, głaszcząc go łyżeczką po ustach. - Jedz! No co, dla kumpla tego nie zrobisz?
   Nie jest łatwo wymyślić, zaakceptować i zrealizować program polegający na włączaniu w życie społeczne więźniów. Kara pozbawienia wolności nadal bardziej utożsamiana jest z zemstą za popełnione czyny niż z próbą zmiany i poprawy życia skazanych po wyjściu z więzienia. Domagamy się zaostrzenia kar, zupełnie zapominając o tym, że każda z nich kiedyś się kończy i skazani wracają do społeczeństwa. Czy wtedy nadal będą dla nas zagrożeniem?
- Mam nadzieję, że przynajmniej ci, którzy u nas znaleźli zatrudnienie, już nie - mówi Barbara Zięba.
   Konrad pracuje w Domu Pomocy Społecznej już drugi miesiąc. - _Lubię pomagać takim ludziom
- mówi. - Nie boję się choroby, bo opiekowałem się dziadkiem, który nie miał nogi. Dziś nie wyobrażam sobie, żeby tu nie przyjeżdżać. Tam, w zakładzie, to jest czysta strata czasu - siedzę zamknięty, a czas mija. Tu chociaż mogę coś zrobić dla innych. I za każdy gest z mojej strony od razu dostaję zapłatę: uścisk, uśmiech, wdzięczność. To jest o wiele więcej warte niż gdybym miał dostać podwyżkę.
   - To jest bardzo fajna praca, nie wspominając już o tym, że dla nas to także możliwość wyjścia poza kraty - dodaje Rafał, który z mieszkańcem domu właśnie przyniósł do kuchni pudło z środkami czystości. - Nie powiem, na początku było ciężko. Trzeba się przyzwyczaić, że są to osoby upośledzone. W moim przypadku nie było żadnej bariery. Nie wiem, jak długo tu zostanę, bo w tym miesiącu ma być rozpatrywane moje zwolnienie warunkowe. Będzie mi żal niektórych nawiązanych tu kontaktów, wiem też, że niektórzy będą za mną tęsknić i to jest przyjemne uczucie. Ale ja mam rodzinę, pracę, dziewczynę, mam do kogo wracać i o tym myślę przede wszystkim. To jest dobre doświadczenie. Po 2,5 roku w zakładzie karnym, w tym dwóch na oddziale zamkniętym, niewiele już może mnie zdenerwować, a na pewno nie chorzy ludzie. Jestem wdzięczny, że kierownictwo tego domu wymyśliło dla nas taką furtkę.
   Po pół roku realizowania projektu, który nosi nazwę "Otwarte drzwi", skazani zostali poproszeni o napisanie wypracowań na temat wrażeń z pracy w DPS.
    "Mam poczucie, że spełniam jakby maleńką misję dobroczynną dla tych kalekich ludzi, którzy bez czyjejś pomocy na pewno by nie przeżyli długo" - napisał jeden ze skazanych.
   "Jest to zadowolenie wewnętrzne, że mi zawierzono, puszczając mnie samego" - twierdzi inny.
   Na uwagę zasługuje fragment jeszcze innej wypowiedzi: "Ta praca pomogła mi zrozumieć, że osoby, które tam przebywają, są w podobnej sytuacji jak ja, tylko że bez wyboru".
ELŻBIETA BOREK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski