Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Zachariasze" lubią się bawić

Redakcja
Od trzech lat w Zielonkach odbywa się integracyjna impreza sportowo-artystyczna zwana "Zachariaszadą". Jest to okazja do spotkania i zaprezentowania swoich umiejętności przez ludzi niepełnosprawnych. Dla pozostałych - znakomita lekcja tolerancji.

Zielonki

   Godzina 10. Pod halę sportową w Zielonkach stale podjeżdżają mikrobusy i autokary. Nic dziwnego, w końcu swój udział zapowiedziało aż 30 środowiskowych domów pomocy społecznej z całej Małopolski; każdy oddelegował po jednym zespole do konkurencji sportowych i artystycznych. W sumie w "Zachariaszadzie" miało uczestniczyć aż sześćset osób. Atmosfera radosnego podniecenia udziela się wszystkim; gospodarze i goście witają się serdecznie, ściskają ręce, przytulają. Widać, że stęsknili się za sobą. Co chwilę ktoś podbiega, żeby podać rękę lub chociaż obdarzyć uśmiechem stojącego na uboczu krakowskiego artystę Jacka Wójcickiego - honorowego gościa imprezy.
   - Przyjechałem na zaproszenie Roberta Kowalskiego, prezesa "Zachariasza", który zdobył jakoś mój numer telefonu. Nie są mi obce występy przed publicznością złożoną ze zdrowych ani chorych. Inność mnie nie dziwi, nie uciekam przed nią, bo to ludzka sprawa. Kontakt z osobami upośledzonymi nam, zdrowym, pozwala spojrzeć z dystansem na otaczającą nas rzeczywistość, zatrzymać się choć na chwilę w pędzie za pieniędzmi, zobaczyć drugą stronę medalu - _mówił Wójcicki, lekko zaskoczony swoją popularnością wśród uczestników "Zachariaszady". - Nie jestem Robertem Korzeniowskim (ubiegłoroczny gość honorowy - przyp. aut.) tylko sportową nogą. Nie wystartuję w zawodach, ale zaśpiewam dla nich całym sercem - żartował zapytany, czy spróbuje swoich sił w którejś konkurencji.
   Narastający gwar przypomniał organizatorom, że czas otworzyć imprezę. Zebranie i usadzenie na widowni żądnych zabawy i emocji kilkuset osób nie było zadaniem łatwym, ale po kilku minutach wszyscy zajęli miejsca, a hałas zamienił się w cichutki szelest, nieprzeszkadzający przemawiać wójtowi Zielonek Bogusławowi Królowi.
- Dziękuję wszystkim, którzy tutaj przybyli. Cieszy mnie ogromnie, że z roku na rok jest nas coraz więcej. Dobrze, że Małopolska jest tak licznie reprezentowana. Życzę udanej zabawy: trzecią "Zachariaszadę" uznaję za otwartą.
   W pierwszej kolejności wystąpił zespół "Rendez-Vous", składający się z uczestników Warsztatów Terapii Zajęciowej z Oświęcimia. Zaśpiewana przez nich, wespół z Jackiem Wójcickim, piosenka otrzymała wiele braw, ale dopiero solowe wykonanie przez krakowskiego artystę utworu "Serce" sprawiło, że ręce wszystkich zgromadzonych uniosły się w górę i zaczęły kołysać w rytm muzyki.
- To ludzie, którzy całym sobą okazują emocje, uczucia. Jak się cieszą, to całym sercem. Zobaczysz, co będzie się działo, gdy zaczną tańczyć - szepnęła jedna z organizatorek.
   Konkurencje sportowe rozpoczął wyścig w przenoszeniu piłeczek tenisowych na łyżce.
- Nie przytrzymujemy piłeczek drugą ręką, nie pomagamy sobie - upominał co chwilę prowadzący imprezę dziennikarz sportowy TVP Kraków Maciej Starowicz. Emocje i chęć wygranej brały jednak górę: byle tylko piłeczka nie spadła, byle okrążyć słupek, byle do mety... I ta radość z zakończenia wyścigu: nieważna lokata, liczy się duma z wykonania zadania.
   Równocześnie trwały zawody plastyczne. Trzyosobowe zespoły pracowicie wycinały i lepiły kolorowe paski papieru, tworząc z nich jak najdłuższy choinkowy łańcuch. Nawet po upływie trzech godzin, kiedy nadzorujący ich pracę wolontariusze i terapeuci poczuli się nieco znużeni, dla nich zajęcie to było równie fascynujące jak na początku.
- To ludzie z ogromną pasją. Jak coś robią - to wytrwale, przez wiele godzin, bez zniecierpliwienia, aż do skutku - tłumaczy Monika Kulka, terapeutka z Woli Zachariaszowskiej. Tegoroczne klejenie łańcucha nie było zresztą takie zwyczajne: to próba, która ma zdecydować, czy w przyszłym roku uda się pobić rekord Guinnessa. - Znając ograniczenia naszych podopiecznych baliśmy się, że nie podołają zadaniu. Tymczasem już teraz długość łańcucha przekracza nasze przypuszczenia. Na zakończenie imprezy opleciemy nim całą salę - cieszył się Robert Kowalski, prezes Stowarzyszenia "Zachariasz", głównego organizatora imprezy.
   Zakończenie wyścigu z piłeczkami oznacza chwilę przerwy. Czas na pokaz ćwiczeń jogi. Prezentuje je Agnieszka Kosiba, instruktorka ze szkoły jogi Romana Grzeszykowskiego "Sadhana". Dziewczyna wygina się w rytm hinduskich dźwięków, a obserwatorzy próbują ją naśladować. Nie jest to jednak takie łatwe... Niepowodzenia rekompensuje się śmiechem.
- Jestem zaskoczona liczbą osób i atmosferą. Wszyscy chcą się bawić, wszyscy sobie pomagają. Mam same pozytywne wrażenia - powie po występie Agnieszka Kosiba.
   Pomagających było faktycznie dużo. Oprócz terapeutów i opiekunów grup funkcje wolontariuszy pełnili uczniowie Zespołu Szkół w Zielonkach. Dzieci dzielnie wypełniały swoje funkcje: cierpliwie tłumaczyły, na czym polegają konkurencje, rozdawały drożdżówki i napoje, opiekowały się płaszczami w szatni.
- Podobnie jak w zeszłym roku, uczniowie sami się do nas zgłaszali, nie trzeba ich było namawiać. W zeszłym roku wolontariuszy mieliśmy kilkunastu, w tym niezbędna okazała się selekcja, bo liczba chętnych była zbyt duża - tłumaczyła dyrektorka Zespołu Szkół Bożena Nowak. - Takie imprezy mają na dzieci ogromny wpływ. Uczą tolerancji i szacunku dla innych. To najlepsze lekcje wychowawcze - nie przez słowa, ale przez czyny i kontakt z drugim człowiekiem. Przyznam się, że kiedy zobaczyłam listę ochotników, trochę się obawiałam: byli na niej nie tylko uczniowie z wzorowym zachowaniem i samymi bardzo dobrymi na świadectwie, ale także i tacy, którzy sprawiają nieco problemów. Zastanawiałam się, czy będą na tyle dojrzali, by odpowiedzialnie wykonać powierzone im zadania. Widzę jednak, że zachowują się na szóstkę! Być może pomagając innym odkryją swoje mocne strony?
   
- Jesteśmy tu, żeby pomóc innym, żeby mieć satysfakcję z samych siebie. To radość, kiedy widzimy ich uśmiechnięte twarze - mówiły, jedna przez drugą, Ola i Kasia, odpowiedzialne za tablicę wyników. Pytane, jak odnoszą się do niepełnosprawności, odpowiadały, że to ludzka rzecz. - To przecież normalni ludzie, tylko chorzy. Ale to nie ich wina!
   Na imprezie przez cały czas z uczestnikami bawiła się maskotka "Zachariaszady" - fioletowa krówka.
- Milka!- wołali za nią szczęśliwi - i biegli złapać ją za ogon. W tym roku w rolę krówki wcieliły się Iza i Ola, obie z Gimnazjum nr 1 w Skale. - Bardzo miło jest być maskotką. Wszyscy się do nas przytulają, to piękne uczucie. I chociaż jest bardzo gorąco, nie przejmujemy się - powiedziały dziewczyny.
   
- Krówkę jako maskotkę wymyśliliśmy trzy lata temu. Początkowo chcieliśmy, żeby sponsorem imprezy była firma produkująca czekolady z krówką, niestety, nie udało się. Maskotka jednak została, gdyż wzbudziła ogromną sympatię naszych podopiecznych. Po każdej imprezie musimy ją oddawać do pralni, taka jest wyściskana, wycałowana i wymiętoszona. Ale to dobrze... - opowiada jeden z organizatorów Tomasz Gubała.
   Emocje sportowe trwały do końca. Drużyny startowały w konkurencjach rzutu piłką do bramki, trafiania piłeczką do pachołka i zbijania kręgli wałkiem. Później rozegrano mecz siatkówki między uczestnikami a terapeutami. W przerwach można było także zobaczyć pokaz puszczania balonów na wolnym powietrzu, przygotowany przez Kazimierza Dziedzica, prowadzącego w Woli Zachariaszowskiej modelarnię dla dzieci. Wprawdzie przeszkadzał silny wiatr, ale upór organizatorów sprawił, że kilka balonów udało się wypuścić w niebo. A później był już obiad - i dyskoteka.
   
- Celem naszego stowarzyszenia jest budowanie społeczeństwa otwartego na integrację i samopomoc. Nasza misja to promowanie relacji ludzi zdrowych z osobami upośledzonymi czy zagrożonymi patologiami. Nasi podopieczni to ludzie upośledzeni umysłowo oraz z problemami psychicznymi. Chcą się pokazywać, chwalić umiejętnościami. Ich terapia polega głównie na kontaktach z innymi, stąd pomysł organizacji "Zachariaszady". Chcemy, aby ta impreza na stałe wpisała się w kalendarium wydarzeń, organizowanych przez domy pomocy - tłumaczy ideę powstania akcji Robert Kowalski.
   
- Dla tych ludzi spotkania takie jak "Zachariaszada" są bardzo ważne. Tak naprawdę oni żyją od imprezy do imprezy. W życiu codziennym nie mają wielu kontaktów z innymi, rekompensują to spotkaniami podczas imprez. Przywożą z nich mnóstwo wspomnień, którymi dzielą się z nami przez dłuższy czas. Jak inni mają swoje sympatie i antypatie, a nawet miłości. To osoby niezwykle spontaniczne, cieszące się z najdrobniejszych rzeczy. Liczy się dla nich głównie przyjazna atmosfera i dobra zabawa. Oba te elementy znajdują tu, w Zielonkach. Zapewne dlatego tak lubią przyjeżdżać - _opowiada na pożegnanie terapeutka Monika Kulka.
   Kolejna "Zachariaszada" za rok.
MARIA WŁODKOWSKA-BANAŚ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski