Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieznany żywot inżyniera

Redakcja
-O ile ja pamiętam, to był jeden z projektantów - przypomina sobie inżynier Zdzisław Woronkowicz. - Ha, ha, tylko nie wiem czego…

A imion ich 26

-_Mnie się wydaje, że to był doradca rosyjski -zaczyna inżynier Henryk Ziółkowski. - _Ale wie pani co? Nie wiem.
Nikt nie wie.
Nie wiadomo, kiedy urodził się inżynier Mrozow. Nie wiadomo, jak miał na imię. Na dobrą sprawę, nie jest pewne nawet, że był inżynierem. Ani czy w ogóle istniał.
Nie do podważenia jest tylko jeden fakt: w Nowej Hucie jest ulica Mrozowa. Zaczyna się przy ul. Ujastek i biegnie wzdłuż północnej ściany kombinatu. Jeździ nią tramwaj - po lewej mija hurtownie i magazyny, po prawej: budynki huty.
Niestety, nie wiadomo, od kiedy ulica nosi nazwę "Mrozowa". Ani dlaczego.
Inżynier Ochałek: - On musiał jakimś psim swędem tę ulicę dostać…
Pierwsze nazwy pojawiły się w Nowej Hucie 20 listopada 1953 r.
Tego dnia Miejska Rada Narodowa, "biorąc pod uwagę szybki rozwój socjalistycznej dzielnicy i potrzeby mieszkańców" nazwała 26 ulic i placów Nowej Huty. Patronów wymyślili im członkowie komisji kultury, czytelnicy czasopisma "Budujemy socjalizm" oraz rektor UJ, onomastyk prof. Mieczysław Karaś.
Od 20 listopada 1953 r. z Krakowa ku centralnemu placowi Stalina biegła aleja Lenina. Dalej, w stronę kombinatu, prowadziła aleja Przodowników Pracy. Oś dzielnicy wyznaczała aleja Planu 6-letniego, przecięta u nasady aleją Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Swoje ulice dostali Nowotko, Marks, Engels, Pawłow i Demakow.
A Mrozow? Mrozow nie. Przynajmniej nie wtedy.
Więc może w listopadzie 1958 r., kiedy Dzielnicowa Rada Narodowa wnioskowała, by zmienić nazwy dziewięciu nowohuckim ulicom? To wówczas aleję Przodowników Pracy przechrzczono na Lenina, Lenina na Kościuszkowców, a Planu 6-letniego na aleję Róż. Wielki Proletariat zastąpił Stefan Żeromski, Pawłowa Sieroszewski, a Przyjaźń Polsko-Radziecką - zwykła Przyjaźń.
Jednak w tej uchwale także nie ma Mrozowa.

Ktoś w rodzaju boga

Według Macieja Mieziana, historyka i miłośnika Nowej Huty, Mrozow był kimś w rodzaju lokalnego boga.
A było to tak: przed wojną w Polsce nie było inwestycji mogącej rozmachem równać się z Nową Hutą. Olbrzymi teren budowy, nowe technologie, ponad 30 tys. robotników.
- Tylko jeden człowiek mógł nad_tym wszystkim zapanować -mówi Maciej Miezian. - _Tym człowiekiem był Eugeniusz Kwiatkowski…
Niestety, Kwiatkowski miał w PRL-u zakaz pracy.
- I_wtedy… -opowiada Miezian. - _Wtedy z____ZSRR ściągnięto inżyniera Mrozowa.
Inżynier Mrozow został głównodowodzącym budowy. Robił opracowania, obliczał, ile sprzętu skierować na odcinek robót, ilu ludzi oddelegować. Słowem: był bogiem budowy.
Maciej Miezian: - Inżynier Loreth na____pewno go znał.
Zbigniew Loreth: - Mrozow? Proszę pani, toż to jest jeden wielki skandal!

Jak Mrozow w wodę

Miejskie archiwa milczą na temat ulicy Mrozowa.
Nie ma o niej wzmianki w Archiwum Państwowym przy ul. Elizy Orzeszkowej ani w piwnicach dawnej nowohuckiej Dzielnicowej Rady Narodowej na os. Zgody.
Barbara Foltyńska, biuro prasowe urzędu miasta: - Ato nie jest Mrozowa odmrozu? No dobrze, sprawdzimy. Ale to może potrwać, trzeba będzie wertować uchwały rok po____roku…
Książki milczą także. Elżbieta Supranowicz, autorka opracowania "Ulice Krakowa", słowem nie wspomina o Mrozowie. Podobnie Jan Adamczewski i Teresa Stanisławska-Adamczewska w pozycji "Kraków, ulica imienia…".
Milczą i mapy. Zresztą, w ogóle ich nie ma.
Ewa Baranowska, wydział geodezji: - Nie da się prześledzić, kiedy ulica Mrozowa poraz pierwszy pojawia się namapach, bo takich map nie ma. To znaczy są, ale nie wszystkie. Nasz wydział dysponuje tylko prywatnym zbiorem. Pracownicy kupowali, co wychodziło.
Waldemar Komorowski, historyk sztuki, autor prac o urbanistyce i architekturze Nowej Huty: - Mrozow? Nie słyszałem. Mam trochę map, ale nazwykłych planach miasta rejon kombinatu jest zawsze zakryty zuwagi natajemnicę państwową. Ana____wojskowych nie ma nazw ulic…

Kopciuszek montażu?

-_Ruscy naprawdę nam wtedy pomagali -mówi z naciskiem Zbigniew Loreth, w latach 50. dyrektor ds. inwestycyjnych budowy Huty im. Lenina. -_Nasze miasto pamięta -pisze "Budujemy socjalizm", organ prasowy PZPR i ZMP, w artykule z 1954 r. - Pamiętamy, jak odroku1950 przetaczały się przez krakowskie dworce długie pociągi, zmierzając dopotężnej podkrakowskiej budowy, pełne wielkich skrzyń znapisami w____języku rosyjskim Nowaja Guta…
- Tylko przez moje ręce przeszło_200 tys. ton radzieckich maszyn -mówi inżynier Loreth. - _Przyjeżdżali też ludzie. Naprzykład Demakow, który miał swoją ulicę wNowej Hucie.
Michaił Pawłowicz Demakow był radzieckim profesorem i szarą eminencją Nowej Huty. To on mówił: "Dajcie 50 wywrotek, dźwigi takie, a samochody takie".
Zbigniew Loreth: - Organizował wielką budowę nawielką skalę. Tysiąc obiektów natysiąc hektarów -____to taki skrót tego, cośmy budowali.
Demakow miał swój gabinet, w którym przygotowywał opracowania na temat budowy kombinatu. Dla kogo były opracowania, inż. Loreth nie wie, ale przypuszcza, że dla kogoś wyższego od ministra. Bo minister budownictwa, kiedy chciał odwiedzić Demakowa, musiał się meldować w sekretariacie i umawiać z wyprzedzeniem.
-Ijakiś tuman… -___denerwuje się inż. Loreth, ale zaraz wraca do opowieści.
Otóż w 1953 r. Demakowa wezwano do Warszawy. Wiózł go - warszawą - Staś Derka, szofer Anioły, dyrektora huty. Dziesięć kilometrów przed stolicą na jezdnię wybiegła im dziewczynka. Derka skręcił, żeby nie zabić dziecka. Trafili w drzewo. Kierowcy nic się nie stało, bo nie jechali szybko, ale Demakow, który spał na tylnym siedzeniu, zupełnie nie był przygotowany na uderzenie. Śmiertelnie ranny, zmarł.
-Jadąc służbowo doWarszawy -podkreśla Loreth. - Aoni mu ulicę zabrali. Jemu zabrali, a__zostawiliMrozowowi! Przecież to jest skandal!
Owszem, skandal, panie inżynierze. Ale kim był Mrozow?
Zbigniew Loreth wzrusza ramionami. - _Przyjeżdżali różni Ruscy. Przysyłały ich zakłady produkujące rozmaite agregaty. Nadzorowali montaż. To normalna____procedura.

Według inżyniera Loretha Mrozow był jednym z takich ludzi. Kim konkretnie - nie pamięta. Najwyraźniej nikim ważnym. Nigdy go osobiście nie spotkał.

Mrozow i 600 specjalistów

Radzieckich ekspertów było w Nowej Hucie sześciuset.
Był Nosow - stalownik, i Istomin - walcownik. Był inżynier Zybin, główny projektant i specjalista od wielkich pieców, oraz inżynier Pleszkow, który z wysokości kopca Wandy wypowiedział pamiętne słowa: "Tu można by najlepiej rozplanować hutę".
"Budujemy socjalizm" pisało o "inżynierze Krawczenko, pierwszorzędnym fachowcu, nadzwyczaj bezpośrednim", i o "inżynierze elektryku towarzyszu Dawidkinie, który nie opuszcza niemal budowy…".
O "szefie ekipy ekspertów radzieckich towarzyszu inżynierze Szemiocie…".
O "kobiecie inżynierze Abakumowej…".
Żadne z nich nie dostało w Nowej Hucie ulicy. Tylko Demakow i Mrozow.
Henryk Kazimierski, przewodniczący Stowarzyszenia na rzecz Powołania Muzeum Nowej Huty: - Rozmawiałem zkolegami zhuty. Mrozow nie był inżynierem, to był zwykły robotnik. Przodownik pracy zZSRR. Aulicę dostał, bo pił wódkę z____członkami Dzielnicowej Rady Narodowej.
Jednak o Mrozowie organ nie pisał. Ani słowa.
Nie słyszano o nim także w oddziale dokumentacji Mittal Steel, czyli dawnej Huty im. Lenina. Violetta Kałużny: - Ale jest taki pan -____Albin Ksieniewicz. To chodząca encyklopedia kombinatu…

Niewinna ofiara

- Skąd się wzięła ulica Mrozowa? -pyta Albin Ksieniewicz. - Znieporozumienia!
A było to tak: w 1948 albo 1949 roku, w każdym razie bardzo wcześnie, był w Nowej Hucie radziecki ekspert Morozow. I ów Morozow zginął, a wtedy zadzwonił telefon: - Towarzysze, trzeba uczcić, zróbcie mu ulicę.
No i zrobili, tylko zgubili "O".
A jak zginął Morozow? W wypadku. Samochodowym…

Jonasz cudem ocalony?

- Mrozowa? -Antoni Leon Dawidowicz uśmiecha się szelmowsko.
W latach 90. specjalna komisja pod jego przewodnictwem przez dwa lata sprawdzała życiorysy patronów krakowskich ulic. - W
kolejności geodezyjnej -przypomina sobie. - IHuta wypadła nam dość szybko.

Właściwie to na pierwszy ogień wzięli Stare Miasto, a potem już była Nowa Huta.
-__Cośmy tam wtedy zastali? Oprócz całkiem przyzwoitych patronów: Sieroszewskiego, Żeromskiego czyStruga były ulice dwóch twórców zbrodniczej doktryny -Marksa iEngelsa, był Demakow, jakiś Moskal, októrym bezskutecznie próbowaliśmy się czegoś dowiedzieć, agłówne ulice nosiły nazwy "Planu6-letniego" i"Lenina"…
Na dużym stole rozłożyli kilka map (bo jeśli ktoś ma długie nazwisko, nie można mu dać krótkiej ulicy), główny geodeta dostarczył im cztery szuflady kartoteki, gdzie przy każdej ulicy podany był życiorys patrona… I zaczęli zmieniać.
Po pierwsze: przywracali nazwy sprzed 1939 r. Dlatego w Krakowie ulice stracili Ludwik Solski, Andrzej Frycz Modrzewski, Mikołaj Rej i Wit Stwosz.
Po drugie: starali się wprowadzać nazwy miejscowe. Tak Huta dostała ulicę Obrońców Krzyża i plac Bogdana Włosika.
Po trzecie: rugowali patronów, których działalność była antypolska.
Po czwarte: honorowali wielkich Polaków, którym się to należało. - Naprzykład JanaPawłaII. Wprawdzie papież jeszcze wówczas żył, ale mieliśmy świadomość, że tak dużej, osiowej ulicy już wmieście do____nazwania mieć nie będziemy.
Po piąte: starali się nie mnożyć bytów. Dlatego zostawili Czwartaków, choć nie byli to już Czwartacy Armii Ludowej, ale Czwartacy z powstania listopadowego.
Dawidowicz: -Wróżnych częściach Krakowa wynikały ztego ostre protesty. Aw____Hucie było wyjątkowo spokojnie.
Tylko na początku hutnicy poprosili, żeby biegnącą do kombinatu aleję przechrzcić z Lenina na Solidarności. Przyszło kilka anonimowych listów. Ktoś oburzył się na os. Albertyńskie…
O Marksa, Engelsa i Rewolucję Kubańską nikt się nie upomniał. Demakowa spokojnie zmienił Ignacy Mościcki.
A Mrozowa? Mrozowa została.
Antoni Leon Dawidowicz uśmiecha się szelmowsko.
-Czemu ją zostawiliśmy? Bo wtamtych czasach wpowszechnej świadomości ludzi to była ulica Mrozowa odmrozu. Mówiło się: "przyMrozowej". Nie: "przyMrozowa".
Barbara Bubula, posłanka PiS i członkini komisji Dawidowicza, z wykształcenia filolog polski, przewertowała nawet na tę okoliczność 11-tomowy słownik Doroszewskiego. - Wpolszczyźnie nie istnieje przymiotnik "mrozowy". To znaczy istnieje, ale ma bardzo specjalistyczne zastosowanie. Odnosi się dokotlinek mrozowych, w____których zalegają zastoiny zimnego powietrza…
Z drugiej strony, lingwiści orzekli, że w języku rosyjskim nie funkcjonuje zbitka "mr". Więc jeśli już, to powinno być "Morozowa".
Barbara Bubula: -____Były podejrzenia, że istniał jakiś Mrozow, ale nie było imienia, żadnych poszlak. Tylko legenda. Trudno zmieniać nazwę na____podstawie legendy…

Dziadek Mrozow?

A może faktycznie chodzi o mróz?
Jest 1954 r., "Budujemy socjalizm" donosi z budowy kombinatu:
"Szalunki aż trzeszczą od mrozu, a żelazo jest zimniejsze od mrozu. By można było betonować z początkiem lutego, potrzebne są zbrojenia, a jak tu wiązać pręty choćby przez rękawice? Najmłodszy ze zbrojarzy ma łzy w oczach. Brygadzista nie żartuje.
- Złaź z szalunków. Odmrozisz sobie nos i na kogo będzie. No, złaź, słyszysz.
- Majster - zaczyna chłopak nieśmiało. - Przecież mi ciepło, będę zakładał niżej, tam gorąco jak pod pierzyną, słowo daję. A zresztą ja też podpisywałem zobowiązania i muszę zostać".
Bo "przecież w większe mrozy budowali Komsomolsk"…
Kilka stron dalej - wiersz Śliwiaka Tadeusza "Zima w Hucie im. Lenina":
"Wielki Piec budujemy.
Betonem zalewamy wiązania żelazne.
Noc.
Czekają z kolacją żony.
Mróz.
Pokurczyły rtęć termometry
Lecz miłości nie mierzy się rtęcią".
Może przy Mrozowej mróz dał się budowniczym szczególnie we znaki?
Henryk Kazimierski: - Co tam jest? Straż pożarna, wydział samochodowy… Adalej to już dosamego końca walcownia. Walcownia zimna____blach.

Czerwony Kapturek, Armia Czerwona

Walcownia zimna blach została ukończona w grudniu 1958 r.
"Jest to największy obiekt produkcyjny huty - pisał "Głos Nowej Huty". - Kubatura głównej hali wynosi 1 850 000 m**, czyli prawie dwukrotnie więcej niż Pałac Kultury i Nauki w Warszawie…".
Ani słowa o kłopotach z mrozem. Nic o ostrej zimie. Tylko w styczniu dziennikarze proponują, by - w obliczu braków w zaopatrzeniu - lód z nowohuckiego zalewu wykorzystać w zakładach gastronomicznych.
Jest za to co innego. Prawie 20 lat później na łamach "Głosu" pojawia się seria "Ulice i osiedla Nowej Huty". Redaktor Tadeusz Z. Bednarski objaśnia pochodzenie nazw Kosy ("ptaki z rodziny drozdów, często mylone ze szpakami"), Czerwonego Kapturka ("bajka ucząca serdeczności dla babci"), Przyjaźni ("uświadamiamy sobie, iż sens słowa przyjaźń wzbogaca się stale o nowe treści"). Tłumaczy, kim był Herman Rogow i Wasilij Razin ("oficerami Armii Czerwonej, obaj polegli w walkach o wyzwolenie Krakowa"). Może wytropił, kim był Mrozow?

Jaś, Małgosia i wielki piec

- Mrozow? -zastanawia się redaktor Bednarski. - To był ten inżynier, który wpadł dopieca!
Red. Bednarski nie pamięta, czy pisał o nim w "Głosie". - Wydaje mi się, że go szukałem inie znalazłem… Ale chwileczkę, sprawdzę wbibliografii Krakowa. To jest siedem tomów…
W bibliografii Mrozowa nie ma. Ale red. Bednarski radzi popytać wielkopiecowników. Muszą pamiętać.
Inżynier Ziółkowski: - Dwa nazwiska: Marian Folfasiński, wiceszef odspraw technicznych wielkich pieców iStanisław Kitliński, który je remontował.
Stanisław Kitliński zmarł. Marian Folfasiński też. Żyje jego brat.
- Mrozowa? To bardzo nędznauliczka. Pochodzi raczej odnazwiska, bo inaczej -cóżby to był zajęzyk. Nie dziwię się, że została, ci zmieniacze to nie są zbyt inteligentni ludzie. Pani się bardziej dziwię. Przecież nawet mnie, który30 lat pracowałem whucie, ta sprawa nie interesuje. Ale dobrze. Popytam izadzwonię. Jak nie zadzwonię, znaczy nie mam nic dopowiedzenia.

Tylko gwiazdka. Śnieżynka?

- Mam dla pani tego Mrozowa -dzwoni Barbara Foltyńska z biura prasowego urzędu miasta. - Ale to strasznie stara nazwa, pracownica wjakichś dziwnych spisach szukała…
11 czerwca 1966 r. w Dzienniku Urzędowym Rady Narodowej Miasta Krakowa umieszczono obwieszczenie prezydium rady z 15 marca 1966 r. w sprawie ogłoszenia skorowidza nazw ulic, alei, placów i osiedli w Krakowie.
Jest wśród nich "ulica Mrozowa".
W 1966 r.? ZSRR wygrało wówczas z Węgrami 2:1 i zajęło IV miejsce w mistrzostwach świata w piłce nożnej. A trenerem reprezentacji był Nikołaj Morozow, więc może…
Jerzy Folfasiński: - Dzwonię. Naprawdę podziwiam panią, że się pani taką głupotą zajmuje. Oto czego się dowiedziałem: najprawdopodobniej faktycznie był jakiś Mrozow.Izginął wwypadku. Samochodowym. Razem zDemakowem, ale Demakow to był człowiek światowego formatu, bywały wEuropie, oczytany wfilozofii, więc mu dali porządniejszą ulicę…
Barbara Foltyńska: - Wspisie jest napisane "ul. Mrozowa". Więc to chyba nie odnazwiska. Bo jak jest Morawskiego, to jest od____razu imię: Kazimierza.
A przy Mrozowej jest tylko gwiazdka.
Z nieba.
KATARZYNA KOBYLARCZYK
Za pomoc w przygotowaniu artykułu dziękuję p. Szczepanowi Świątkowi z Archiwum Państwowego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski