Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Judyta na Hidlettarze

Redakcja

SYLWETKA>Niepełnosprawna od urodzenia 19-letnia Judyta Nowogórska z Nowego Sącza nie marzy już o tym, by wstać z wózka i żyć jak jej zdrowe rówieśniczki. Teraz ma tylko jeden cel. Chce wydać książkę, nad którą pracowała cztery lata. Trzy z nich poświęciła na wprowadzanie poprawek i opanowanie wartkiej akcji, która momentami wymykała się spod kontroli autorki
Paweł Szeliga
Czarodziejscy Wojownicy i władca planety Hidlettar" to jej pierwsze w pełni ukończone dzieło. Poprzednich opowiadań i baśni nigdy nie udało się doprowadzić do końca, bo w trakcie pisania wpadały do głowy nowe pomysły, które natychmiast trzeba było zrealizować. Z czasem i one nie wytrzymywały próby czasu, wypychane ze świadomości kolejnymi fabułami i magicznymi światami powstającymi w twórczym umyśle Judyty. Trudno więc się dziwić, że młoda autorka jest dumna z pierwszego w pełni ukończonego dzieła.
Na 112 stronach opowiedziała historię Czarodziejskich Wojowników, którzy stworzyli diament posiadający moc spełniania życzeń. Szybko stał się on celem zabiegów złego władcy planety Hidlettar, który nie przebiera w środkach, by zdobyć moc zapewniającą mu władzę nad całym wszechświatem. Zły król wykrada diament, a jego obrońcy wydają na niego wyrok śmierci. Nie wykonują go jednak, bo władca zyskuje szansę pokazania szlachetnej strony swojej ciemnej osobowości. Gdy planetę, na której mieszkają Czarodziejscy Wojownicy, nawiedza katastrofalna powódź, wypowiada zaklęcie, które sprawia, że wzburzona woda opada i żywioł przestaje już zagrażać ludziom. Tak więc ostatecznie zwycięża dobro, a władca odkrywa, że można czerpać satysfakcję z pomagania innym i naprawiania zła.
- Opowiedzenie tej historii zabrało mi ponad rok - opowiada Judyta Nowogórska. - Pisanie szło gładko. Gorzej było z poprawkami, bo w trakcie czytania przekonałam się, że momentami przestałam panować nad fabułą. Bywała tak zagmatwana, że sama nie wiedziałam, o co w niej chodzi. Dlatego kolejne trzy lata zabrało mi wprowadzanie poprawek. Najpierw polegały na uporządkowaniu całości, potem ograniczyły się do usunięcia błędów stylistycznych oraz licznych powtórzeń, które zauważyłam podczas czytania.
Dla Judyty pisanie jest wszystkim. Uruchomienie wyobraźni i kreowanie nieistniejących światów pomaga jej zapomnieć o codziennych problemach. Siadając do klawiatury komputera nie myśli o tym, że porażenie mózgowe skazało ją na wózek inwalidzki. Im bardziej udziwnione światy powstają w wyobraźni początkującej pisarki, tym większy spokój i pogodzenie się z losem. Kierując losami bohaterów można wejść w rolę kreatora mającego niezwykłą moc tworzenia historii ludzi i światów, w których się poruszają.
Dlatego wybrała fantastykę. W tej dziedzinie literatury można bowiem maksymalnie wykorzystać wyobraźnię, nie ryzykując przy tym zarzutów, że przekręciło się jakieś fakty, czy błędnie opisało dobrze znane miejsca. W ciągłym poszerzaniu granic umysłu pomaga czytanie. Judyta czyta tak dużo, że nie potrafi wymienić choćby krótkiej listy ulubionych autorów. Boi się, żeby nie porównywano jej do tego, czy innego pisarza, Dobrze wie, że największym grzechem w literaturze jest wtórność, a przecież w czytelnikach zawsze pojawia się chęć dokonywania porównań do innych autorów.
- Staram się nie naśladować stylu pisania znanych mi twórców literatury fantastycznej - zapewnia Judyta. - Chcę być oryginalna. Muszę stworzyć swój własny styl, no i oczywiście opowiedzieć historię, której nie opowiedział jeszcze nikt inny. Gdyby było inaczej, moje pisanie nie miałoby sensu.
Może za wyjątkiem niewątpliwej wartości psychoterapeutycznej, bo przecież snucie opowieści pozwala jej zapomnieć o problemach codzienności.
- W dzieciństwie marzyłam o tym, żeby wstać z wózka i pobiegać z innymi - wyznaje Judyta. - Ale to już przeszłość. Pogodziłam się z tym, że jestem niepełnosprawna. Skoro Bóg stworzył mnie właśnie taką, to pewnie miał w tym jakiś cel. Wszyscy realizujemy przecież boskie plany, tylko nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Najgorszy jest bunt, bo on zatruwa umysł i wprowadza niepokój. Pogodzenie się z losem, z tym, jakim się jest, daje wewnętrzną równowagę. Wiem, co mówię.
Judyta konsekwentnie walczy też z bezczynnością. Stara się być stale zajęta. Wieczorami czyta i pisze, a przed południem spędza czas na zajęciach w grupie młodzieżowej Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych Ruchowo i Umysłowo "Nadzieja". Artystyczna dusza spełnia się na scenie. Wózek nie stanowi ograniczenia. Dotąd 19-latka zagrała m. in. rolę Guślarza w II części "Dziadów", wcieliła się w postać Cześnika Raptusiewicza z fredrowskiej "Zemsty", była wreszcie Hermenegildą Kociubińską w "Zielonej Gęsi".
- Judyta to dziewczyna otwarta na innych i bardzo twórcza - mówi opiekun grupy młodzieżowej "Nadziejowcy" Marcin Błażusiak. - Podczas naszych codziennych pogadanek i omawiania czytanych tekstów włącza się w dyskusję i zawsze ma swoje zdanie. Wprost uwielbia scenę. Prawie nie ma tremy, to po prostu urodzona aktorka. Dla mnie niezwykła jest jej nieprawdopodobna pogoda ducha i autentyczne pogodzenie się ze swoją niepełnosprawnością. Nie urasta ona do wielkiego problemu, wokół którego kręci się całe życie. Praca z Judytą i jej kolegami z grupy nauczyło mnie pokory w stosunku do siebie. Po każdych zajęciach wychodzę bogatszy o nowe doświadczenia i przekonanie, że w konfrontacji z rzeczywistością, w której poruszają się ci młodzi ludzie, moje problemy wcale nie są tak poważne.
Judyta odnalazła już drogę, którą chce iść przez życie. Swoją literacką pasją zainteresowała Fundację Sztuki Osób Niepełnosprawnych kierowaną przez Annę Dymną. Ta nie gwarantuje jej wydania książki, choć zasugerowała szansę zaistnienia. Wkrótce rozstrzygnięty zostanie ogólnopolski konkurs literacki ogłoszony przez Fundację. Nasza bohaterka wysłała tam swoją powieść. Prozą zainteresowała też redaktorów pisma "Fantastyka", ale odpowiedzi jeszcze nie dostała.
- Właściwie powinno być opowiadanie - przyznaje Judyta. - Ale co zrobić, skoro nie potrafię pisać na zamówienie. Miałam miesiąc na opowiedzenie jakiejś oryginalnej historii. Pewnie, że mogłabym coś wymyślić, ale efekt nie byłby imponujący. Nie ma sensu pisać na siłę, w dodatku w pośpiechu, bo wyjdą z tego bzdury. Człowiek straci czas i energię, którą mógłby wykorzystać na zrobienie czegoś bardziej sensownego. Wszystko musi mieć sens. Dotyczy to także książek. Gdyby było inaczej, nikt nie chciałby ich czytać. A przecież najlepsza historia bez czytelnika jest martwa i z czasem umiera nawet w wyobraźni pisarza, który zdecydował się ją opowiedzieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Judyta na Hidlettarze - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski