Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieposzlakowany demoralizator

Redakcja
35 lat po monachijskiej olimpiadzie ugodziło we mnie rykoszetem odłamkowym dzieło popełnione wtedy przez Andrzeja Jucewicza. Nigdy nie podejrzewałem go o kolaborowanie z Polską Kroniką Filmową, ale niedawno wyemitowany przez "Kino Polska" materiał archiwalny zmusza do radykalnej zmiany stanowiska. Ponieważ to właśnie słynny "Juc" był autorem komentarza do wydarzenia o charakterze polityczno-sportowym (kolejność bynajmniej nie przypadkowa).

Jerzy Cierpiatka: Zamiast dogrywki

Kto zacz Andrzej Jucewicz? Kiedyś był w miarę interesującym reporterem tygodnika "Sportowiec", periodyczne wykonywanie profesji kontynuował jako szef "Sportu dla Wszystkich". Aż wreszcie, bodaj na początku 1970, został redaktorem naczelnym "Przeglądu Sportowego". Czasu do igrzysk w Monachium nie zmarnował, ustawiając się w pierwszym szeregu aktywistów walki o czystość ducha olimpizmu. Spod pióra Jucewicza poczęły wychodzić artykuły przestrzegające przed skutkami niemieckiego rewizjonizmu i rewanżyzmu. Bo przecież ktoś musiał innym uświadamiać, że w tym samym Monachium Neville Chamberlain i Edouard Daladier sprzedali w 1938 Europę Hitlerowi. Ktoś musiał edukować społeczeństwo o intrygach tak prominentnych działaczy sportowych NRF, jak Willy Daume czy Max Danz. Nie ulega kwestii, że Jucewicz bardzo starał się wówczas, aby poszerzać społeczeństwu horyzonty. W uznaniu niekwestionowanych zasług, zaraz po wypełnieniu monachijskiej misji, właśnie on otrzymał zlecenie z PKF.
Urodził się koszmarek, choć niewątpliwie na miarę propagandowych oczekiwań. Sportu oczywiście nie zabrakło, w końcu chodziło o igrzyska. Zatem pokazano rzut Władysława Komara, dublet Kazimierza Deyny w finale z Węgrami, technikę Jana Szczepańskiego, kunszt floretowego fechtunku Witolda Woydy, uratowanie przez Irenę Szewińską brązowego medalu na 200 metrów. A jakże... Leitmotivem wręcz natrętnym była jednak polityka. Polityka w specyficznym, bawarskim sosie. Jej otworzył Jucewicz wrota na oścież. Wyrażam przekonanie graniczące z pewnością, że sobie jeszcze bardziej. Awans na szefa redakcji sportowej TVP, co nastąpiło cztery lata później, dowodził tego, że przy kolaudacji specjalnego wydania PKF wyłącznie cmokano z zachwytu.
Mnie natomiast wciąż zbiera się na wymioty, choć w dorobku autorskim Jucewicza znalazło się bodaj od 2002 roku "10 hitów zdrowego jedzenia". Znacznie wcześniej trafiło na księgarskie półki "Arcybractwo", w którym "Juc" rozprawił się bezceremonialnie z przejawami patologii wśród dziennikarzy sportowych. "Była to grupa, która wyrosła w określonym klimacie społecznym, stanowiła w latach 60. i 70. ważny element w systemie propagandowym, co dawało jej określone przywileje. A jak wiadomo, niezasłużone przywileje stanowią krok w kierunku demoralizacji. Takiej demoralizacji uległo wielu zaliczanych do Arcybractwa. Na szczęście nie wszyscy. (...) Byli oddani działacze, bezinteresowni, żarliwi, nieposzlakowani" - napisał Jucewicz we wstępie.
No to na koniec wyrażę supozycję, że pewnikiem siebie miał przede wszystkim na myśli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski