Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po Leonie Szczygolu pozostały fotografie

ADOM
W budynku przy ul. Mostowej na poddaszu znajdował się jego zakład fotograficzny i tu też powstały pierwsze widokówki z Dobczyc, datowane na okres międzywojenny. W pamięci starych dobczycan pozostała huśtawka, na której bujały się dzieci w domowym ogródku. Szczygol potrafił też zajmująco uwieczniać pejzaże, które były następnie rozprowadzane w pamiątkowych "albumach". Znawcy tematu podkreślają, że oprócz wartości dokumentalnej, dominuje w nich artystyczna znajomość warsztatu fotograficznego oraz widoczne od pierwszej chwili poczucie piękna. Stare widokówki "Szczygola" pokazują m.in. miasto nad Rabą, którego już nie ma i którego znaczne tereny zostały zalane przez wody zalewu. W 1942 r., kiedy nastąpił wywóz Żydów z rejonu Dobczyc, a furmanki czekające na nich ciągnęły się - jak mówią świadkowie - aż do Dziekanowic, fotograf miał powiedzieć do małżonki oraz czwórki dzieci: - Rozproszcie się, każdy w swoją stronę, może ktoś z nas przeżyje!

Znawcy przedmiotu mówią o nim, iż był pierwszym zawodowym fotografem na terenie Dobczyc. Dzięki mikrej posturze oraz niezwykłej żywotności oraz dzięki nazwisku przez tubylców nazywany był "Szczygieł", a fotografie swoje zwykł ozdabiać pieczątką Zakład art. fotograf. "Leon Szczygol" Dobczyce.

Pamięć o Szczygolu nie uległa jednak rozproszeniu. Na artykuł w "Dzienniku Polskim" sprzed 2 lat zareagowała Stefania Jakubowska, rodowita dobczycanka, działająca w czasach okupacji hitlerowskiej w Dobczycach w podziemiu AK jako sanitariuszka. 87-letnia dzisiaj kobieta opowiada tak, jakby to wszystko działo się wczoraj.
- Leon "Szczygol" pochodził z rodziny amerykańskiej, jego małżonka, typowa Żydówka, miała na imię Rachela. Córka Eda była brunetką o ciemnych oczach, a Syda - blondynką o jasnych oczach. Były one niepodobne do Żydów. Prawdziwym przyjacielem tej rodziny był mój ojciec Andrzej. Szczygol oprócz zamówień na okolicznościowe zdjęcia fotografował widoki miasteczka, które były następnie sprzedawane jako kartki widokowe. Wiosną 1942 r. została zarządzona ewakuacja ludności żydowskiej. Córka fotografa była wówczas w Bochni, błagała o pomoc, odwiedził ją mój brat Stanisław, ale nie wolno mu było jej zabrać. Żona Leona z osobistym bagażem udała się natomiast na Rynek w Dobczycach, skąd zawieziono Żydów do Wieliczki, a następnie do Bełżca. Dla Leona i jego syna Mońka - mój ojciec, który miał zakład stolarski, zrobił kryjówkę w pewnej piwnicy, a potem nawet w domu.
Do pracowni ojca przychodziło sporo ludzi, w tym Niemcy. Leon, słysząc mowę niemiecką, wystraszył się i postanowił szukać schronienia gdzie indziej. Pamiętam ten wczesny poranek w 1942 r. - miałam wtedy niecałe 22 lata - ojciec nas obudził, abyśmy pożegnali odchodzących bez celu ludzi. Szli przez wikliny wzdłuż Raby w stronę Gdowa, gdy jakaś kobieta zauważyła ich i doniosła o tym policji. Tego samego dnia nad Rabą w Gdowie wykonano na nich wyrok.
(ADOM)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski