A wszystko za sprawą tej, co te anioły wymalowała, co dla kabaretu porzuciła karierę naukową - mimo oburzenia ojca, mimo żalu prof. Kazimierza Wyki, któremu przedstawiła pracę magisterską, a on kazał jej pisać nową, bo tę... uznał od razu za doktorską. „Ileż ona programów zainspirowała, ileż tekstów zasugerowała” - mówił Piotr. A ile sam z dr Garyckiej czerpał? Ich związek był magiczny, tajemniczy; nigdy nie dowiemy się, ile w nim było fascynacji, ile miłości...
Zmarła Janina Garycka 6 grudnia, niespełna osiem miesięcy po śmierci Piotra. Gdy odszedł, jednoznacznie opowiedziała się za dalszym trwaniem kabaretu. A nie wszyscy tego chcieli! Zatem teraz, po 20 latach, koncertem „Aniołowie na suficie” złożyli piwniczanie hołd tym dwojgu, spoglądającym ze swych portretów wplecionych w scenografię Sebastiana L. Kudasa, zawieszoną nad sceną Teatru im. J. Słowackiego. Scenografia - to też była domena kabaretowych działań Janiny. Śpiewała teraz o niej i o Piotrze Tamara Kalinowska, uwznioślając ich w piosence sprzed lat „Świadkowie tajemnicy”. Był to wszak koncert „utkany ze wspomnień i premier” - jak określił go prowadzący wieczór, elegancko i niebeznamiętnie, Leszek Wójtowicz. Wspomnienia być musiały, no bo cóż to za koncert Piwnicy bez „Niebieskiej patelni”, ładnie podanej przez Agatę Ślazyk, bez legendarnego „Placu Na Groblach”, bez hymnu „Dezyderata”…
Były i wspomnienia nieoczywiste, gdy Tadeusz Kwinta przywołał sławny tekst Leszka Kołakowskiego „Czym jest socjalizm”, jakże mocno współbrzmiący z realiami roku 2017 (a obawiam się, że cdn.). Mocnych komentarzy do coraz bardziej otaczającej nas rzeczywistości (copyright Kazimierz Rudzki) było więcej - w piosence „Władca fraktali” Leszka Wójtowicza, w monologu Czesława Wojtały (ciut za długim, choć pewnie nie z tego powodu parę osób wyszło).
Ładny koncert (choć kilka nowych piosenek pozostawiło mnie obojętnym), który pokazał, że Piwnica trzyma fason, że wzrusza i porusza (a niektórych wręcz irytuje), że jej trzy pokolenia pozostają wierne woli Piotra, by to „święte, kabaretowe miejsce” trwało. Daje temu dowód Mieczysław Święcicki, nestor w tym gronie (co to ma zamiar przeżyć Ludwika Solskiego, nawet dostał garderobę mitycznego już niemal aktora). Dają, obecni na widowni, Barbara Nawratowicz i Jan Güntner, artyści, którzy, jak Tadeusz Kwinta, byli w kabarecie od zarania; prezydent Jacek Majchrowskli przypiął im odznaki „Honoris Gratia”, podobnie jak Rafałowi Jędrzejczykowi, który przywołał m.in. tekst Garyckiej (do muzyki Grzegorza Turnaua) - „Władysław IV”.
Tego wieczoru okazało się, że teksty pisze i obecny szef Piwnicy, który ów wieczór przygotował - Bogdan Micek; to jego „Cmentarze” pozwoliły błysnąć aktorsko Beacie Czerneckiej. Dojrzewa też aktor Maciej Półtorak, czego dowiódł tego wieczoru parę razy; cieszy, że w ślad za tatą Michałem i siostrą Agatą i on zakotwiczył w tym kabarecie. Z przyjemnością odebrałem także bezpretensjonalnie oprawione muzyką, i tak zaśpiewane, wiersze „Furteczka” Stefana Żeromskiego - to Piotr „Kuba” Kubowicz i „Jasny szpaler” Jerzego Lieberta - Adrian Konarski.
Pewnie powinienem jeszcze wymienić a to Aloszę Awdiejewa, a to… Cóż, mam nadzieję, że mi wybaczą niewspomnieni, zwłaszcza ci, o których chciałbym coś krytycznie… To nie ta okazja, nie po koncercie z aniołami w tytule.
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?