Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Seweryn. Aktor, który marzy, by kiedyś zagrać z Anthonym Hopkinsem. Mógłby mu nawet wyczyścić buty...

Redakcja
Nie czuję się i nie jestem gwiazdą. A spełniam się w poszczególnych rolach - mówi aktor FOT. TOMASZ HOŁOD
Nie czuję się i nie jestem gwiazdą. A spełniam się w poszczególnych rolach - mówi aktor FOT. TOMASZ HOŁOD
Miał zagrać Oskara Schindlera. Spielberg się jednak pomylił i obsadził w tej roli Liama Neesona. ANDRZEJ SEWERYN nie ukrywa, że miał z tego powodu depresję. Rozmawia Magdalena Baranowska-Szczepańska

Nie czuję się i nie jestem gwiazdą. A spełniam się w poszczególnych rolach - mówi aktor FOT. TOMASZ HOŁOD

- Tolek Banan mówił głosem Andrzeja Seweryna.

- Tak, ma pani rację, ostatnio właśnie ktoś mi o tym przypomniał. Wstyd się przyznać, ale ja zupełnie nie pamiętam ani tego filmu, ani tej sytuacji, ani tego Tolka Banana...

- Jacek Zejdler wcielił się w rolę Szymka Krusza - "Tolka Banana". Ale miał zbyt młody głos i pan mu go podłożył. Serial z połowy lat 70. opowiadał o grupce tzw. trudnej młodzieży i przyjaźni z Tolkiem, który miał na nich zbawienny wpływ.

-Uwielbiam dubbing. Podkładałem głos przez wiele lat do różnych filmów, dużo też pracowałem w radiu. I właściwie dziwię się, że już tego nie robię. A chciałbym, naprawdę. Uwielbiam to! Denerwuje mnie, że od lat w wielu filmach słychać ten sam głos, on jest już tak charakterystyczny, że powinien wreszcie zostać zmieniony. Halo! Czy ktoś może zaprosić do radia Seweryna? Ale może jestem dla twórców zbyt określony?

- Nie ogląda Pan filmów, w których Pan zagrał? Przyznam się szczerze, że nie chce mi się wierzyć, że nie widział Pan "Listy Schindlera" i swojej roli pułkownika Juliana Schernera. Ponoć był Pan o krok od tego, by zagrać rolę samego Oskara Schindlera...

- No cóż, powiem, że Steven Spielberg się pomylił. Nie chcę, aby zabrzmiało to zbyt dumnie z mojej strony, ale prawda była taka, że rzeczywiście przegrałem walkę o tę rolę w ostatniej chwili i Schindlera zagrał ostatecznie Liam Neeson. Nie ukrywam, że miałem depresję, kiedy okazało się, że to właśnie on będzie grał. Byłem jednak bardzo wdzięczny Spielbergowi, że zaproponował mi rolę pułkownika Schernera, natomiast producent zrobił mnie w konia. Chodzi o umowę. Bo my telefonicznie umówiliśmy się na pewną sumę. I kiedy przyjechałem sfinalizować umowę, to podsunięto mi do podpisania umowę z kwotą prawie o połowę mniejszą. Ja mówię, no jak to? I nagle zobaczyłem, jak producent odwraca się do sekretarki i mówi "tamta". To oznacza, że mieli przygotowane dwie umowy i po prostu czekali na moją reakcję.

- Ale obejrzał Pan ten film czy nie?

- Tak, ten film akurat oglądałem. I uważam, że zagrałem nieźle.

- Mówi Pan, że najgorsze dla aktora jest to, kiedy uwierzy, że już wszystko wie, jest najmądrzejszy i najlepszy. Pan, jako laureat wielu nagród i wyróżnień, mógłby tak o sobie myśleć. Ma Pan swoją gwiazdę w łódzkiej Alei Gwiazd. Grał na światowych scenach, u boku wielu sław (m.in. z Leonardem DiCaprio w "Całkowitym zaćmieniu"- red.), w 1996 roku Francuzi przyznali Panu tytuł najlepszego aktora roku! Ma Pan poczucie spełnienia?

- Absolutnie nie. Nie czuję się gwiazdą, nie jestem gwiazdą. A spełniam się w poszczególnych rolach, ale nie tylko. Spełniam się też w rozmaitych momentach mojego życia. Czuję się spełniony. Czasami każdego dnia. Ktoś mógłby mnie zapytać o Francję, czy tam się spełniłem, co mógłbym jeszcze osiągnąć? Dyrekcji by mi w teatrze nie dali, bo nie. Na salony arystokratyczne, te największe, nie wszedłbym, bo nie, i to akurat nie było moim celem. Nie należałem do żadnej grupy społecznej, która mogłaby wywierać jakiekolwiek naciski na kogokolwiek. W szkole teatralnej wykładałem, dyrektorem jej zostać nie chciałem. Więc jako aktor tam się spełniłem, a teraz jestem szczęśliwy, że jestem dyrektorem Teatru Polskiego w Warszawie. I kiedy przychodzi zły moment, czuję, że się spełniam jako osoba odpowiedzialna za teatr, inaczej niż aktor czy reżyser.
- Anthony Hopkins to aktor, z którym chciałby Pan zagrać. Powiedział Pan kiedyś, że nawet mógłby mu buty czyścić...

- I podtrzymuję to twierdzenie. Marzę o tym, by zagrać z tym brytyjskim aktorem. Jest genialny. Gra całym sobą. Hopkins realizuje to, co określał Konwicki jako umieszczanie na białym tle czarnej plamy. To znaczy, że potrafi on tak wybrać swoje środki aktorskie, żeby one były tak wyraziste, jak ta czarna plama na białym tle. Są ludzie wrażliwi, piękni, ale czasami to nie wystarcza, by dobrze zagrać. Hopkins wykorzystuje te środki i to, w połączeniu z genialną techniką, wrażliwością i inteligencją daje to, co mnie powala. Kto lepiej stworzyłby kreację doktora Hannibala Lectera w "Milczeniu owiec"? To przecież Hopkins wymyślił ten charakterystyczny gest ustami obrazujący wsysanie ludzkich wnętrzności. Genialne! Niby nic, a jednak coś niesamowitego. Podobnie doskonale wykreował postać kamerdynera Stevensa w filmie pod tytułem "Okruchy dnia".

- Uważany jest Pan za perfekcjonistę i otwarcie Pan mówi, że aktor ma obowiązek wobec języka. To dość rzadkie myślenie. Dziś aktorzy nastawieni są głównie na szybki sukces, ale raczej bez dbałości o język ojczysty.

- Ostatnio, jako dyrektor Teatru Polskiego, musiałem poddać się badaniom, żeby móc np. prowadzić służbowy samochód, bo np. prywatny mogę, ale na służbowy musiałem mieć zaświadczenie lekarskie (śmiech). No i kiedy poddałem się wszystkim niezbędnym badaniom, to lekarz orzekł, że jestem zdrów. Nie choruję więc na perfekcjonizm. A ten, kto tak mówi, niech przyjdzie do teatru i zobaczy mnie na scenie. A jeśli chodzi o język, to moim zdaniem aktor, nawet utalentowany, musi pracować. Pracować nad sobą, nad językiem, bo talent bez pracy kończy się po trzech latach i co wtedy zostaje? Ale wracając do języka, to przecież obowiązek dbałości o niego należałoby rozszerzyć na inne grupy społeczne, np. dziennikarzy czy polityków. Czy pani wie, że politycy nie kończą zdań. Coś zaczynają i... Jesteśmy społeczeństwem, które posługuje się skrótowcami. Nie chcę ich tłumaczyć, ale przecież żyjemy szybko, piszemy szybko, mówimy szybko. Piszemy SMS-y, a one mają ograniczoną liczbę znaków. Tutaj się różnimy. Nie uważam, by "pozdr." znaczyło to samo, co "pozdrawiam". Jestem przekonany, że nie. Pewnie naukowo można by mi udowodnić, że się mylę, ale mam taki pogląd.

- Daniel Olbrychski, Pana przyjaciel, wspaniały partner z "Ziemi obiecanej", równie wybitny aktor, dał się skusić i występuje w telenoweli "Klan". Otrzymuje Pan tego typu propozycje, potraktowałby je Pan poważnie ?

- Daniel jest rzeczywiście moim wielkim przyjacielem. Znamy się od lat i bardzo cenimy. "Klanu" nie oglądam i nawet nie za bardzo wiem, o co w nim chodzi. Ale rozumiem, że to popularny serial.

- Tak, bardzo. Nadawany jest w "Jedynce" od 15 lat. Wciąż ma wielką widownię.
- We Francji oglądałem kiedyś taki serial pod tytułem: "Wybrzeże zachodnie", ot, taka bzdura. I tam na pięć odcinków wszedł znany, doskonały aktor. I co? Nic się nie stało. To w zasadzie przecież nic nie znaczy. Z takimi sprawami jest jak z reklamami. Gdybym dostał propozycję zagrania w reklamie eleganckiego alkoholu, wszystko byłoby doskonale przemyślane, opracowane, a wynagrodzenie byłoby odpowiednio wysokie, to zastanowiłbym się nad przyjęciem takiej propozycji. I nie chcę negować tych aktorów, którzy grają w reklamach czy serialach. Nie należę do tych komentatorów sztuki, którzy uważają, że jest to złe, niemoralne. Każdy z nas ma przecież swoje motywacje. Jeżeli ja za te pieniądze z reklamy czy serialu mógłbym zapewnić moim bliskim jakiś byt, nie mówię tu o przyszłości, ale ogólnie - jakieś dobra, to jednak wziąłbym taką propozycję pod rozwagę.

C.V.

Wybitny aktor teatralny i filmowy, absolwent PWST w Warszawie. Przez 33 lata grał we Francji, do której wyjechał w 1980 roku, by wystąpić w "Onych" Witkacego w reżyserii Andrzeja Wajdy. Zaraz potem otrzymał etat w l'École du Théâtre National de Chaillot.

W 1993 roku otrzymał angaż - jako trzeci cudzoziemiec w historii teatru francuskiego - do Comédie-Française, jednego z najbardziej prestiżowych zespołów teatralnych na świecie. Jest dyrektorem Teatru Polskiego w Warszawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski