Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksander Miszalski: Trudno, żeby zabrakło wina w restauracjach

Piotr Tymczak
Piotr Tymczak
Fot. Andrzej Banaś
Rozmowa Kroniki. Można spróbować zezwolić na picie alkoholu na bulwarach, ale np. do godz. 22 - mówi ALEKSANDER MISZALSKI, szef PO w Krakowie, radny miasta i Dzielnicy I.

- Poprowadził Pan debatę pt. „Alkohol w przestrzeni Krakowa”. Obecnie limit wynosi 2,5 tys. zezwoleń na całe miasto. A chętnych na zezwolenia jest więcej niż miejsc. Może się więc zdarzyć, że w sezonie turystycznym w renomowanej restauracji zabraknie wina. To duży problem?

- Czas oczekiwania na zezwolenie dla restauratorów wynosi obecnie miesiąc. Nie jest to jeszcze dramatyczna sytuacja, ale może się zdarzyć, że przez miesiąc nie będzie można podawać wina w restauracji.

Oczywiście nie każdy turysta musi się napić wina do obiadu, ale bez niego restauracje na pewno tracą klientów z Francji czy Włoch. Nie mówię już o tym, jak taka restauracja traci w przewodnikach, np. Michelin. Jeżeli ktoś napisze recenzję, że w restauracji nie ma wina, to dla restauratora, który buduje markę latami, będzie to ogromna strata wizerunkowa. Stąd pomysł naszej debaty, by zmierzyć się z tym problemem.

- Jak Pan jako przewodniczący Komisji Promocji i Turystyki Rady Miasta widzi możliwości rozwiązania tego problemu?

Autor: Piotr Tymczak

- Najlepszym sposobem byłaby zmiana przepisów ustawowych w taki sposób, aby gmina mogła ograniczać godziny otwarcia punktów z alkoholem albo pozwalała na rozszerzenie podziału takich punktów nie tylko na sklepy i gastronomię, ale również tę drugą kategorię udałoby się podzielić na restauracje i inne miejsca spożycia alkoholu, w których nie ma gastronomii. Póki nie ma takiej możliwości, to moje zdanie jest takie, aby powiększyć limit zezwoleń dla punktów, gdzie alkohol spożywa się na miejscu. Bardzo bym chciał jednak, aby ustawodawca jak najszybciej uszczegółowił przepisy. Jeżeli tak się stanie, to wtedy byłbym bardzo kategoryczny w kwestii liczby zezwoleń dla pijalni wódek i piwa. Natomiast nie powinno się ograniczać zezwoleń dla restauracji.

- A jakie jest Pana zdanie w kwestii zezwoleń na sprzedaż alkoholu w sklepach?

- W tym przypadku w kolejce trzeba czekać trzy miesiące. Może więc być tak, że w dużym centrum handlowym przez tak długi okres nie będzie można kupić alkoholu. Można ewentualnie dyskutować nad zmniejszeniem liczby limitów dla sklepów. Musimy mieć jednak świadomość, że w taki sposób można zmniejszyć liczbę najbardziej uciążliwych dla mieszkańców całodobowych małych sklepów czy kiosków z alkoholem, ale też może to spowodować, iż mocnych trunków przez kilka miesięcy zabraknie w dużych supermarketach. Wydaje mi się jednak, że taki duży sklep prędzej poradzi sobie z tym i jakoś przetrwa, a mały sklep całodobowy już nie, a ich liczbę chcemy ograniczać.

- Jakie będą dalsze losy pomysłu na możliwość picia alkoholu na bulwarach wiślanych?

- Najpierw wszystkie kwestie trzeba przeanalizować pod względem prawnym. Złożę w tej sprawie interpelację do prezydenta Krakowa z prośbą o pełne wyjaśnienie. Zgodnie z ustawą nie można spożywać alkoholu na placach, ulicach i w parkach. A bulwary znalazłem na liście parków. Jeżeli w całości byłyby więc parkiem, to nie ma tematu. Są tu jednak wątpliwości, czy bulwary są parkiem, gdyż nie mają swojego regulaminu. W przypadku Warszawy sąd ostatnio orzekł, że bulwary nie są ulicą, a ponoć nie są też parkiem.

Dlatego zrobiło się głośno o tym, że w stolicy można pić alkohol nad Wisłą. W przypadku Krakowa musimy rozstrzygnąć, które miejsca są, a które nie są parkami, zaś w przypadku bulwarów - jaki teren nie jest parkiem. Później ewentualnie można się zastanowić, czy zmienić w jakiś sposób uchwałę Rady Miasta, która dookreśla, że alkoholu nie można spożywać na wszystkich terenach zielonych. Wtedy możemy się zastanowić, czy w jakimś miejscu zielonym, w dużej odległości od zabudowy mieszkaniowej możemy zezwolić na picie ewentualnie piwa czy wina.

- Gdyby miało do tego dojść na bulwarach, to jak to mogłoby wyglądać?

- Przy wzmożonej czujności straży miejskiej, z ustawionymi toaletami przenośnymi można byłoby pozwolić na przynoszenie własnego alkoholu na wygrodzony teren. Podczas debaty jeden z jej uczestników słusznie zauważył, że często mieszkańcy decydują się na picie pod chmurką, ponieważ nie stać ich na pójście do lokalu i zapłacenie za piwo 10 zł. Chodzi o to, aby krakowianie mogli kupić jedno piwo czy wino w sklepie i wypić je na kocu np. na bulwarach. Proszę nie traktować tego, że jestem inicjatorem i zwolennikiem tego pomysłu. To zaproponowali sami mieszkańcy poprzez swoje zgłoszenia. Najpierw pomysł przedstawiłem na Facebooku, 110 osób było za tym, aby dopuścić picie alkoholu na bulwarach, trzy przeciw. Wiadomo, że wypowiadali się młodsi wyborcy. Przenieśliśmy więc debatę na szersze audytorium.

- Uczestnicy debaty byli zgodni, że miło byłoby usiąść nieraz nad Wisłą i wypić to piwo. Wielu zgadzało się również jednak, że obecnie nasze społeczeństwo nie jest w pełni na to przygotowane, bo zawsze znajdą się tacy, którzy na bulwary przyniosą od razu skrzynki piwa i będą się awanturować.

- Przypuszczam, że większość krakowian zachowałaby się przyzwoicie. Nie wiemy jednak, czy nie zjawiliby się też ci, którzy teraz zakłócają nocami porządek, np. na ul. Szewskiej. Może warto spróbować wydzielić miejsce na bulwarach, w którym będzie można spożywać alkohol, ale z ograniczeniem godzinowym, np. do 22. Jestem za tym, aby przedyskutować pomysły, jakie zgłaszają nam mieszkańcy. I to robimy.

Rozmawiał Piotr Tymczak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski