Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna o godziny „karciane”

Anna Kolet-Iciek
(zdjęcie ilustracyjne)
(zdjęcie ilustracyjne) Dariusz Gdesz
Oświata. Małopolska kurator straszy dyrektorów szkół organami ścigania za zmuszanie nauczycieli do darmowej pracy w dodatkowych godzinach. Sekundują jej związki zawodowe, ale minister ma w tej sprawie zupełnie inne zdanie.

Małopolska kurator oświaty straszy dyrektorów szkół w naszym regionie organami ścigania za… zmuszanie nauczycieli do prowadzenia zajęć dodatkowych dla dzieci, a związki zawodowe przekonują, że nauczyciele zostają z uczniami po godzinach wyłącznie z obawy przed utratą pracy.

Ministerstwo Edukacji od września zlikwidowało tzw. godziny karciane wprowadzone w 2008 roku przez Katarzynę Hall. Były zwane przez nauczycieli darmochą, bo zobowiązywały ich do dodatkowej pracy z uczniem bez ekstrawynagrodzenia. Nauczyciele w szkołach podstawowych i gimnazjach musieli w ten sposób przepracować dwie godziny w tygodniu, a licealni jedną godzinę.

Wielu pedagogom te bezpłatne przymusowe lekcje od początku się nie podobały. Szkoły wzbogacały jednak swoją ofertę. Mogły zaproponować dzieciom nie tylko lekcje wyrównawcze, ale także ciekawe kółka: przyrodnicze, turystyczne, filmowe czy zajęcia przygotowujące do konkursów. Dzięki „karciankom” duże szkoły zyskiwały rocznie nawet kilka tysięcy godzin na zajęcia dodatkowe. Korzystali nie tylko uczniowie, ale też samorządy, które nie musiały już płacić za kółka. Kraków w ten sposób oszczędzał 1,5 mln zł rocznie. Rządzący zdecydowali jednak o likwidacji godzin karcianych, bo ich zdaniem zmuszanie nauczycieli do darmowej pracy było upokarzające. Do tego wprowadzało zbędną biurokrację, bo uczący musieli prowadzić dzienniki obecności i wpisywać do nich tematy zajęć. Okazuje się jednak, że w wielu szkołach te darmowe zajęcia nadal się odbywają, a jak twierdzą dyrektorzy placówek, nauczyciele prowadzą je z własnej woli. - To zwykły mobbing - denerwuje się Ryszard Proksa, przewodniczący nauczycielskiej „Solidarności”.

Jego zdaniem nauczyciele godzą się na prowadzenie dodatkowych kółek ze strachu przed utratą pracy. - Mamy dziesiątki tysięcy zgłoszeń od nauczycieli świadczących o tym, że dyrektorzy zmuszają ich do darmowej pracy wbrew prawu - mówi Ryszard Proksa. - Często uzależniają od tego przyznanie dodatku motywacyjnego, straszą obniżeniem prestiżu szkoły, przekonują, że rodzice zaczną wypisywać dzieci, jeśli tych zajęć nie będzie. Każdy wie, że wkrótce w szkołach zaczną się gigantyczne zwolnienia, nikt nie chce teraz podpaść dyrektorowi.

Za uczącymi wstawiła się niedawno małopolska kurator oświaty, która prosi o zgłaszanie jej wszelkich takich przypadków celem podjęcia czynności przewidzianych przepisami prawa, w tym „kierowania zawiadomień do właściwych organów ścigania o podejrzeniu popełnienia wykroczenia”.

Problem w tym, że ministerialna interpretacja nowych przepisów jest całkiem inna. Według niej nauczyciele mają obowiązek do prowadzenia dodatkowych zajęć „w ramach czterdziestogodzinnego tygodnia pracy oraz otrzymywanego wynagrodzenia”.

Po likwidacji godzin karcianych minister edukacji w piśmie przesłanym do kuratorów oświaty napisała: „Zgodnie z nowym brzmieniem przepisu nauczyciel, w ramach czterdziestogodzinnego tygodnia pracy oraz otrzymywanego wynagrodzenia, będzie zobligowany do realizacji m.in. innych zajęć i czynności wynikających z zadań statutowych szkoły, w tym zajęć opiekuńczych i wychowawczych uwzględniających potrzeby i zainteresowania uczniów (…).

Małopolska kurator oświaty właśnie wydała w tej sprawie komunikat, w którym czytamy „brak jest obecnie podstawy prawnej do zobowiązywania nauczyciela do prowadzenia zajęć w godzinach dodatkowych (…). Zgodnie z nowymi przepisami podejmowanie się przez nauczyciela prowadzenia stałych zajęć, po analizie potrzeb uczniów, jest całkowicie dobrowolne.

I dalej: „Wobec otrzymywania licznych sygnałów od nauczycieli co do prób narzucania obowiązku prowadzenia zajęć w stałych godzinach pracy, poza wymiarem pensum (…) Małopolski Kurator Oświaty prosi o zgłaszanie mu wszelkich takich przypadków celem podjęcia czynności przewidzianych przepisami prawa, w tym kierowania zawiadomień do właściwych organów ścigania o podejrzeniu popełnienia wykroczenia”. List kurator zyskał uznanie wszystkich organizacji zrzeszających nauczycieli. Uczący przekazują go sobie w mediach społecznościowych i chwalą kuratorkę za odwagę.

- Od pierwszych dni września otrzymuję mnóstwo sygnałów świadczących o tym, że dyrektorzy szkół łamią prawo, zmuszając nauczycieli do pracy ponad wyznaczone pensum - tak kurator Barbara Nowak uzasadnia swoje działanie. Jej zdaniem pedagoga obowiązuje 40-godzinny tydzień pracy, to rozliczyć musi się tylko ze swojego pensum dydaktycznego, wynoszącego zwykle 18 godzin tygodniowo. Mimo interwencji kurator skarg na dyrektorów przybywa. - To idzie w dziesiątki tysięcy - zaznacza Ryszard Proksa, szef nauczycielskiej „Solidarności” i zapowiada rozmowy z MEN nt. usunięcia różnic w interpretacji przepisów, które jego zdaniem dyrektorzy sprytnie wykorzystują.

- Jeśli chcemy być konkurencyjni, to musimy wychodzić naprzeciw oczekiwaniom rodziców i dzieci. Nie wyobrażam sobie, żeby te zajęcia miały nagle zniknąć, nauczyciele prowadzą je przecież również we własnym interesie - mówi natomiast Mariusz Horowski, dyrektor SP nr 7 w Nowym Sączu. Podobnie jest w Gimnazjum nr 4 w Krakowie. - Do niczego nie przymuszam nauczycieli, ale powiedziałam im, że skoro obiecywali wcześniej uczniom takie zajęcia, to powinni się z tego wywiązać. 80 proc. z nich nadal je prowadzi - zaznacza Irena Pawlik, dyrektor tej szkoły.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski