Sytuacja na Słowacji - głównie w Wysokich Tatrach, ale także w Tatrzańskiej Łomnicy czy Smokowcu, zrobiła się bardzo poważna. Według miejscowej policji, od 10 marca, czyli od dnia, gdy przyrodnicy zauważyli pierwszego obudzonego niedźwiedzia, naliczono już ponad 80 zgłoszeń o błąkających się misiach.
- Rzeczywiście, wizyt tych drapieżników jest w tym roku bardzo dużo - mówi Peter Dziurilla, słowacki dziennikarz mieszkający w Tatrzańskiej Łomnicy. - Zgłoszenia dotyczą głównie wizyt niedźwiedzi blisko domów. Sam kilka dni temu miałem takie spotkanie. Jechałem rano do Bańskiej Bystrzycy. Przejeżdżałem obok jednego śmietnika, coś się tam poruszyło. Przyświeciłem światłami i zobaczyłem niedźwiedzia.
Peter na szczęście siedział w samochodzie. Był bezpieczny. Jego matka z kolei miała spotkanie z misiem, gdy wyszła wieczorem wyrzucić śmieci. Otworzyła wiatę z koszami na śmieci, a tam niedźwiedź. Przestraszyła się. Nic się jej jednak nie stało, bo bez zastanowienia zamknęła niedźwiedzia w śmietniku i uciekła.
Próbują wejść do domów
- Niedźwiedzie przychodzą do ludzkich osad codziennie. Dawniej takie wizyty też bywały, ale było to głównie w nocy i nad ranem. W tym roku jednak pojawiają się w ciągu dnia - powiedział Miroslav Kolodzej, szef policji w Wysokich Tatrach, w rozmowie ze słowackim dziennikiem SME.
Policja podaje przykład jednej z mieszkanek, która przez kilka minut nie mogła wysiąść z samochodu, bo krążył wokół niej niedźwiedź.
Drapieżnik zaatakował także jej psa - zaledwie pięć metrów od domu. Próbował go porwać do lasu.
Niedźwiedzie głównie buszują w śmietnikach. W tym roku zdarzały się jednak przypadki, że próbowały dostać się do domów.
Z tego powodu Ján Mokoš, burmistrz Wysokich Tatr, kilka dni temu ogłosił stan wyjątkowy. Zalecił mieszańcom, żeby nie wychodzili po zmroku, a tym bardziej, by nie chodzili wyrzucać śmieci. W miejscowościach pojawiły się ulotki i plakaty ostrzegające przed niedźwiedziami. Kosze na śmieci zostały zabezpieczone tzw. elektrycznymi pastuchami. We wtorek burmistrz udał się do Bratysławy na spotkanie z ministrem środowiska. Nie wykluczone, że panowie rozmawiali o kontrolowanym odstrzale niedźwiedzi, by zmniejszyć ich populację.
Burczy w brzuchu, to idą
Według przyrodników z TANAP, słowackiego odpowiednika Tatrzańskiego Parku Narodowego, niedźwiedzie schodzą do miast w poszukiwaniu jedzenia. - Zwierzęta te straciły już naturalny lęk przed ludźmi. Nauczyły się, że w śmietnikach przy blokach i domach znajdą pożywienie - mówią przyrodnicy.
Filip Zięba z Tatrzańskiego Parku Narodowego w Polsce dodaje zaś, że to zjawisko dostrzegalne jest od kilku już lat. - Skoro niedźwiedzie w biały dzień chodzą po ulicach miasta, to znaczy, że one już nieraz tam były. Najpierw pewnie czaiły się i podglądały ludzi z odległości, potem zaglądały nocami. Przyzwyczaiły się do ludzi. A że za każdym razem znajdowały coś do jedzenia, teraz znów szukają pożywienia - mówi Zięba.
Czy niedźwiedzie te są zagrożeniem na ludzi? - Jak każde dzikie zwierzę. One jednak nie przychodzą do miast, żeby zagryźć człowieka - wyjaśnia Zięba.
Na całym polsko-słowackim Podtatrzu żyje ok. 100 niedźwiedzi brunatnych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?