Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieprawda, że musi nas boleć

Dorota Stec-Fus
W krakowskim „Rydygierze” na cierpiących pacjentów czekają urządzenia uśmierzające ból
W krakowskim „Rydygierze” na cierpiących pacjentów czekają urządzenia uśmierzające ból fot. Adam Wojnar
Zdrowie. Polski pacjent cierpi, nierzadko niewyobrażalnie. Krzyczy z bólu, a personel medyczny bądź nie potrafi mu pomóc, bądź nie widzi takiej konieczności. Czy nowe przepisy zmienią ten dramatyczny stan rzeczy?

- Głównym problemem jest mentalność części lekarzy wychowanych w „starej” szkole. Zostali nauczeni, że choroba musi boleć. Tymczasem nic bardziej mylnego - podkreśla prof. Leszek Borkowski, ekspert do spraw farmakoterapii. Dodaje, że współczesne kształcenie lekarzy i farmaceutów niewiele się zmieniło, a jeśli nawet stażysta wie, że boleć nie musi, to częstokroć nie ma odwagi zaprotestować wobec postępowania przełożonych.

Lekarze są ostrożni, bo nie zawsze mają wystarczającą wiedzę, by odpowiedzialnie przepisywać mocne leki przeciwbólowe. Nade wszystko jednak obawiają się, że pacjent się uzależni od medykamentów, a oni będą mieli kłopoty. - Przecież to idiotyzm! Jakie znaczenie ma to, czy od morfiny uzależni się człowiek mający przed sobą dwa tygodnie życia, jeśli potwornie cierpi! - denerwuje się Borkowski. I dodaje, że gdy przeprowadza kontrole sposobu ordynowania leków, nierzadko zachodzi w głowę, dlaczego pacjentowi w bardzo ciężkim stanie aplikuje się... paracetamol.

Zdaniem eksperta polscy medycy najczęściej ograniczają się do środków farmakologicznych. - Kiedy przestają one dawać ulgę i pacjent cierpi dalej, na ogół nie stosują już nic. Tymczasem istnieje wiele technik zabiegowych uśmierzających ból, ale niewielu chirurgów potrafi je wykonywać - twierdzi profesor.

Chodzi np. o zabieg neurolizy, polegający na przerwaniu przewodnictwa nerwowego. Z reguły nie jest on „przerabiany” w trakcie praktycznych zajęć podczas specjalizacji. Nic zatem dziwnego, że chirurdzy boją się potem go przeprowadzać. To samo dotyczy np. dordzeniowego (wkłucie w kręgosłup) podawania leków.

Deklaracja nie uleczy

- W XXI wieku prawo do uśmierzenia bólu jest podstawowym prawem człowieka - stwierdza prof. Jan Dobrogowski, kierownik Zakładu Badania i Leczenia Bólu Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie i prezes Polskiego Towarzystwa Badania Bólu (PTBB). Deklarację w tej sprawie, przyjętą na konferencji w Montrealu w 2000 roku, podpisało 135 państw, w tym Polska. Nasz kraj zobowiązał się umożliwić cierpiącym dostęp do wielokierunkowego leczenia bólu. I na podpisie się skończyło.

PTBB od lat zabiega o wprowadzenie tej deklaracji w życie. Wraz z fundacją „Wygraj z Bólem” oraz grupą posłów przygotowało projekt nowelizacji ustawy o prawach pacjenta i rzeczniku praw pacjenta, który ma znacząco zmienić los zmagającego się z cierpieniem chorego. Nowela jednoznacznie stwierdza, że prawo do leczenia bólu dotyczy każdego pacjenta.

Obowiązkiem szpitala czy też przychodni byłoby określanie stopnia natężenia bólu, sposobu jego leczenia oraz monitorowanie skuteczności. Celem zmiany jest zagwarantowanie każdemu faktycznej realizacji - zgodnie ze wskazaniami aktualnej wiedzy medycznej - prawa do leczenia bólu, bez względu na źródło jego pochodzenia, wiek chorego itp.

Aktualnie nowelę analizuje Komisja Prawnicza Rządowego Centrum Legislacji i prawdopodobnie wkrótce zostanie uchwalona. Czy jednak nie będzie to kolejny martwy zapis? Dr Wojciech Mudyna, ordynator Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii Medycznej w Szpitalu im. Rydygiera, specjalista w dziedzinie leczenia bólu, chwali inicjatywę towarzystwa.

- Nie mamy przepisów, które regulowałyby leczenie bólu jako odrębną dziedzinę medyczną i jako stały element leczenia. W większości placówek postrzegane jest ono niejako obok innych terapii jako coś mniej istotnego - mówi ordynator, który liczy, że projektowane zapisy zmienią dramatyczną sytuację.

Prof. Borkowski jest bardziej sceptyczny. - Z pewnością to krok w dobrym kierunku, ale paragrafy szybko nie zmienią utrwalonych nawyków i starego sposobu myślenia. Na to potrzeba lat - konkluduje ekspert.

Skąpią na leczenie bólu

Zmienić trzeba też nawyki urzędników, bo bez pieniędzy walczyć z bólem nie sposób. W pierwszym półroczu przyszłego roku na leczenie w 13 małopolskich poradniach NFZ przeznaczył tylko 1,3 mln zł, czyli sumę porównywalną z rokiem 2016. Gorsze jest to, że podobnie jak w roku mijającym fundusz nie podpisał kontraktu z uruchomioną w 2015 r. poradnią w „Rydygierze”.

To jedna z najnowocześniejszych placówek w kraju: kupiony za blisko 800 tys. zł sprzęt pozwala na wykonywanie zabiegów termolezji (wyłączenie fragmentów nerwów przewodzących ból), neuroplastyki, a także elektroterapii. Miały one nieść ulgę przede wszystkim chorym na nowotwory, zwyrodnienia kręgosłupa i stawów, a także osobom po zabiegach ortopedycznych i neurochirurgicznych.

Niestety, służą jedynie pacjentom komercyjnym. A tych jest niewielu, bo procedury są bardzo kosztowne. - Nie ustajemy w staraniach. Liczymy, że końcu NFZ przyzna nam finansowanie, bo cierpiący nas potrzebują - nie kryje nadziei dr Mudyna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski