Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Botanicy zaniepokojeni. Na łąkach kwietnych rosną gatunki inwazyjne? [ZDJĘCIA]

Marzena Rogozik
Marzena Rogozik
Mnóstwo kolorowych kwiatów ubarwiło różne zakątki miasta. Łąki kwietne oprócz podziwu budzą jednak  także... obawy
Mnóstwo kolorowych kwiatów ubarwiło różne zakątki miasta. Łąki kwietne oprócz podziwu budzą jednak także... obawy fot. Anna Kaczmarz
Kwietne łąki nie tylko wzbudzają podziw, ale i... poważne obawy ekspertów. Botanicy z Uniwersytetu Jagiellońskiego martwią się, że eksperymentowanie z nieznanymi w Polsce gatunkami źle się skończy - wśród nich mogą być bowiem rośliny inwazyjne.

Gdy kilka miesięcy temu w 20 różnych miejscach w Krakowie wysiewano łąki kwietne, nikt się nie spodziewał, że pachnące kobierce, które miały upiększyć miasto i wyłapywać pyły, wzbudzą takie emocje... w kręgach naukowych. Zaniepokojeni składem kwietnych mieszanek pracownicy Instytutu Botaniki Uniwersytetu Jagiellońskiego i Ogrodu Botanicznego wysłali oficjalny protest do Zarządu Zieleni Miejskiej.

Autor: Marzena Rogozik

Krakowscy botanicy uważają bowiem, że tak niewinnie wyglądające kwietne łąki... mogą być groźne dla miejskiej przyrody. Naukowcy podkreślają, że dobór gatunków, które zasiano m.in. na łące przy al. Powstania Warszawskiego wzdłuż Ogrodu Botanicznego UJ może wyrządzić szkody. - Wprowadzenie w takiej ilości obcych gatunków, których pochodzenia nie znamy, jest bardzo niebezpieczne - tłumaczy Adam Zając, emerytowany profesor Instytutu Botaniki UJ. Mogą się tam znaleźć gatunki inwazyjne, które rozsieją się na krakowskich łąkach i trawnikach i wyprą rodzime gatunki. - Przecież można wysiać nasze równie piękne rośliny łąkowe - zaznacza.

W tym roku łąki kwietne pokryły aż 10 hektarów Krakowa: jedne powstały w parkach, inne przy drogach - by wyłapywać zanieczyszczenia. Profesorowie uważają, że wśród roślin są też prawdopodobnie te z odległych kontynentów, których rozwój jest nieprzewidywalny. Deklarują również, że mogą pomóc miejskim urzędnikom w doborze polskich roślin odpowiednich na łąki.

Zarząd Zieleni Miejskiej zarzeka się jednak, że żadnych inwazyjnych gatunków do Krakowa nie sprowadził. O skład zapytaliśmy Karola Podymę, biologa i ogrodnika, który zajmował się sianiem łąk pod Wawelem. - Nasze mieszanki opierają się na gatunkach ze zbiorowisk naturalnie występujących w Polsce z dodatkiem kolorystycznych mieszanek stosowanych m.in. w niemieckich i czeskich miastach, gdzie jeszcze restrykcyjniej podchodzi się do gatunków inwazyjnych - wyjaśnia Karol Podyma.

Kwietne łąki zaczęły być ostatnio bardzo popularne nie tylko w Krakowie. Można je spotkać także m.in. w Warszawie czy Gdańsku.

Botanicy zaniepokojeni. Na łąkach kwietnych rosną gatunki inwazyjne?

Macierzanka, rozchodnik, szałwia, goździki czy koniczyna to tylko niektóre z dziesiątek gatunków wysianych na 10 hektarach łąk kwietnych w całym mieście. Zarząd Zieleni Miejskiej się nimi szczyci, krakowianie je podziwiają, a naukowcy z Instytutu Botaniki UJ i Ogrodu Botanicznego bacznie się im przyjrzeli i okazuje się, że nie do końca podzielają te zachwyty.

- Pomysł wysiewania w mieście łąk kwietnych jest bez wątpienia bardzo dobry, ale obsadzanie ich obcymi gatunkami jest zawsze ryzykowne - mówi prof. Józef Mitka, kierownik Ogrodu Botanicznego UJ. - My jako botanicy jesteśmy przeczuleni na tym punkcie, bo zdajemy sobie sprawę z inwazyjności niektórych roślin - tłumaczy. Według niego każda ingerencja w naturalne dla danego obszaru gatunki może prowadzić do inwazji. - Choć wydaje, że nie ma zagrożenia, zawsze coś może wymknąć się spod kontroli. Dlatego dobrze byłoby, by urzędnicy zmienili swoją politykę w tym zakresie i bardziej dbali o florę rodzimą. Jesteśmy do ich dyspozycji - dodaje prof. Józef Mitka.

Lepiej nie eksperymentować

Na jednej łące kwitnie od 50 do 80 gatunków roślin. Przyrodnicy ze zdziwieniem odkryli, że wiele z nich jest im nieznanych. Podejrzewają, że mogą to być nawet rośliny spoza Europy - bardziej egzotyczne. Prof. Józef Mitka zaznacza jednak, że wśród roślin na łące kwietnej przy Ogrodzie Botanicznym naukowcy nie znaleźli żadnego z uznawanych za inwazyjne gatunków.

- Ich lista w Polsce jest bardzo wąska, obejmuje zaledwie kilkanaście gatunków, ale obce rośliny, których pochodzenia nie znamy, mogą być bardzo niebezpieczne - zaznacza prof. Adam Zając, ekspert i emerytowany pracownik Instytutu Botaniki UJ. - Tutaj nie można iść na łatwiznę, kupując mieszanki z zagranicy, bez opisu składu, bez wiedzy. Dziś wyglądają niewinnie, ale trudno nam przewidzieć, jak zachowają się w przyszłości, czy się nie rozsieją po całym mieście, wypierając rodzime gatunki - tłumaczy prof. Zając.

Botanicy uważają też, że wysiewanie nasion nierodzimych gatunków roślin jest sprzeczne z ustawą o nasiennictwie. Nasiona powinny pochodzić z mieszanki nasion gatunków rodzimych z siedlisk naturalnych lub gatunków rodzimych pozyskanych z uprawy. Botanicy przez swój protest chcą zwrócić uwagę na to, że w Polsce są równie piękne gatunki łąkowe, którymi można obsiewać miasto. Zaproponowali, że mogą nawet zaproponować listę takich gatunków.

Urzędnicy uspokajają

Tymczasem Piotr Kempf, dyrektor zarządu Zieleni Miejskiej, tłumaczy, że mieszanki zostały skomponowane tak, by nie znalazły się tam żadne gatunki inwazyjne. - Zwracaliśmy uwagę też na to, by było w nich jak najmniej gatunków zdolnych przemieszczać się na duże odległości - uspokaja dyrektor Kempf. - Żadne z nich nie zostały przywiezione z Chin czy innych obcych nam geograficzne regionów - zapewnia.

Powodów do obaw nie widzi również Karol Podyma, ogrodnik i biolog z warszawskiej fundacji „Łąka”, który zakładał krakowskie kwietne kobierce. - Nasza fundacja zajmuje się ochroną rodzimej flory, dlatego nie robimy niczego, co mogłoby jej zagrażać, a na pewno nie siejemy gatunków inwazyjnych - tłumaczy Karol Podyma. Jak zapewnia, nasiona zbierane są w Polsce: głównie w województwie mazowieckim i na Lubelszczyźnie. Reszta pochodzi z Niemiec i Czech, czyli z naszej strefy geograficznej. Tam mimo obostrzeń są one bardzo popularne. - Od trzech lat stosujemy te mieszanki także w Warszawie i nie mamy żadnych sygnałów, że jakiś gatunek rozpoczął ekspansję - przekonuje Karol Podyma.

W fundacji „Łąka” usłyszeliśmy też, że rośliny, które mogą budzić obawy, są jednoroczne i za rok znikną. Wtedy zostaną tylko te wieloletnie, naturalnie występujące w polskiej florze. - Tych jednorocznych, które mają dawać efekt wizualny, bo są piękne i kolorowe, mamy w naszych mieszankach nie więcej niż 5-10 proc. - tłumaczy ogrodnik i zapewnia, że botanikom z UJ może dostarczyć także skład gatunkowy mieszanek.

Ogrodnicy z fundacji „Łąka” dziś są w Krakowie, jest więc możliwość, że spotkają się z kierownictwem Ogrodu Botanicznego i wyjaśnią wszystkie wątpliwości - zarówno naukowcy, jak i ogrodnicy oraz ZZM są otwarci na rozmowę. - Chcemy to wyjaśnić, by botanicy nie czuli zagrożenia z naszej strony, bo absolutnie nie o to nam chodziło, gdy sialiśmy w Krakowie pierwsze kwietne łąki - tłumaczy Piotr Kempf, dyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Botanicy zaniepokojeni. Na łąkach kwietnych rosną gatunki inwazyjne? [ZDJĘCIA] - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski