Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pamiątki po Ludwiku Jerzym Kernie w Bibliotece Narodowej

Wacław Krupiński
Listy w ręcznie malowanych przez przyszłego męża Marty Stebnickiej kopertach
Listy w ręcznie malowanych przez przyszłego męża Marty Stebnickiej kopertach Wacław Krupiński
Archiwalia. Marta Stebnicka, żona Ludwika Jerzego Kerna, przekaże literackie pamiątki po zmarłym w 2010 r. mężu - rękopisy, maszynopisy, listy - do Biblioteki Narodowej

Marta Stebnicka, żona zmarłego w 2010 r. Ludwika Jerzego Kerna, niestrudzenie przegląda domowe cymelia, by przekazać je Bibliotece Narodowej. Trafią tam rękopisy i część maszynopisów, a także bogata korespondencja męża.

- Trzy lata przeglądam tę spuściznę po Jurku, ale dopiero ostatnio, od kiedy pomaga mi Ania Stafiej (to stara przyjaźń z działu literackiego Starego Teatru), praca nabrała tempa. Jej efekt przekażę pani Annie Romaniuk, która kieruje Zakładem Rękopisów Biblioteki Narodowej w Warszawie - mówi aktorka.

I przyznaje, że choć znała twórczość męża, to natrafiając na jakieś stare opowiadanie zaczytuje się w nim na nowo...

Gdy jestem w domu pp. Kernów, widzę rozmaite pudła już opisane przez Annę Stafiej. Na jednym kartka: „Piosenki z TV i teatrów 1969” (tu choćby „Nie bądź taki szybki Bill”, przebój z serialu „Wojna domowa”). Rękopisy: „Zbudź się Ferdynandzie”, „Karampuk”, „Przygoda w Plamie”. Maszynopisy wierszy: „Prośba o nogę”, „W ramach Krakania”, „Kto dożyje, ten się przekona...”, „Kochane nasze chytreńkie”... I korespondencja z wydawnictwami.

- Kiedy on to wszystko napisał? - zastanawia się żona i opowiada, jak to jej mama, gdy tu mieszkała, zaglądała przez szparę do kuchni, by zobaczyć, co robi zięć, po czym mówiła: „Moje dziecko, jeżeli ty myślisz, że on pracuje, to się mylisz. On siedzi i patrzy się w okno”.

To właśnie przy tym wielkim stole Kern tworzył najchętniej. - Ten stół był cały założony gazetami, książkami, papierami, był tylko taki mały przesmyczek, gdzie kładliśmy dwa talerze i siadaliśmy do obiadu czy kolacji - wspomina żona.

Miał pisarz i swój gabinet, gdzie wciąż stoją regały z jego książkami w wielu językach. Komplet przekładów na 20 języków, głównie „Ferdynanda Wspaniałego”, ale i „Proszę słonia”, trafił po śmierci pisarza do Biblioteki Jagiellońskiej, przekazany przez Martę Stebnicką.

Anna Stafiej wyjmuje pudło, w którym zebrane są rękopisy i bardzo stare, mocno już pożółkłe maszynopisy. Bo Ludwik Jerzy Kern pisał nieraz ręcznie, a nieraz od razu na maszynie.

Jest i makieta całej książki, z powklejanymi sentencjami Wacusia o Falczaku, wycinanymi z „Przekroju”. - Tworzył ją w Rożnowie, siedział godzinami i układał, rysował, aż nadszedł zawał - wspomina Marta Stebnicka.

O Rożnowie, gdzie pp. Kernowie mieli swój dom, mogłaby powstać osobna opowieść. Choćby o sierpniowych imieninach pisarza, o których informowały rozwieszane na okolicznych drzewach strzałki z rysowanymi przez Jerzego Skarżyńskiego fallusami i napisem „Imieniny pana K.”. Okoliczni mieszkańcy zabierali tę oryginalną grafikę na pamiątkę.

Jest i obszerna korespondencja Kerna: Antoni Uniechowski, Jerzy Waldorff, Maria Koterbska, Alina Janowska, Barbara Krafftówna...

I listy od tłumaczy. Niektórzy mieszkali w tym domu, zaprzyjaźniali się z gospodarzami - jak Uri Orlew z Izraela albo tłumaczka z Japonii. - Myślę, że kochała się w Jurku - dodaje z uśmiechem pani Marta. - On mówił, że nieprawda, ale ja wiedziałam swoje. I nie miałam pretensji, uważałam, że każda kobieta powinna się kochać w Jurku.

Ważne są listy i kartki od dzieci z całego świata, z odręczną notatką pisarza na kopercie: „Odpisane”.

- Jurek zawsze odpisywał na listy - wyjaśnia żona.

Są i stare numery „Szpilek”, tuż powojennych, z redakcją w Łodzi, do których Kern pisał. I teczka z wierszami o kwiatach, drukowanymi pod koniec lat 90. w „Dzienniku Polskim”.

Osobne teczki zawierają teksty prywatne, w tym korespondencję z początków miłości małżonków. Poznali się w 1950 roku. - To była burza uczuć - mówi żona, pokazując listy z ręcznie malowanymi przez przyszłego męża kopertami i jego „Wiersze zebrane”, przygotowane w jednym egzemplarzu, z odręcznymi rysunkami, z datą: maj 1951.

- Już myślałam, że mamy wszystkie pudła przebrane, a tu się okazuje, że są jeszcze jakieś papiery w kuchni, jeszcze w szufladach... Ostatnie? - zastanawia się Anna Stafiej.

- Nie będzie Pani żal rozstać się z tymi archiwaliami? - pytam Martę Stebnicką. - I tak, i nie; w sumie ważniejsze jest to, że te archiwalia znajdą się w Bibliotece Narodowej, gdzie będą służyć badaczom twórczości Jurka. Że nie zginą...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski