Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowe Horyzonty to najlepsze kino i niepowtarzalna atmosfera

Urszula Wolak
Urszula Wolak
„Ja, Daniel Blake” Kena Loacha. Na ten film czekają we Wrocławiu
„Ja, Daniel Blake” Kena Loacha. Na ten film czekają we Wrocławiu fot. archiwum
Kino. Osiem godzin i pięć minut. Obejrzałam w tym czasie nie sześć, nie pięć, nie cztery ani nawet nie trzy, a także nie dwa filmy. Tylko jedno dzieło autorstwa filipińskiego reżysera Lava Diaza, zatytułowane „Kołysanka do bolesnej tajemnicy”.

16. Międzynarodowy Festiwal Filmowy T-Mobile Nowe Horyzonty trwa właśnie we Wrocławiu. To zaledwie 3,5 godziny drogi z Krakowa. Jeżeli zastanawiacie się, gdzie miło spędzić wakacyjny czas, koniecznie udajcie się do stolicy Dolnego Śląska. Najlepsze filmy z całego świata będą tu pokazywane do 31 lipca.

Niech nikogo też nie odstraszy długość wskazanego przeze mnie na początku filmu, gdyż program został tak skonstruowany, by zadowolić każdego kinomana. W idealnie sprofilowanych sekcjach (w których odnajdziemy się bez żadnych problemów) znalazło się 400 filmów. Dziś możemy np. zobaczyć „Martwe wody” Bruno Dumonta (jednego z najlepszych, współczesnych reżyserów w Europie), pokazywane premierowo w Cannes albo „Wieczną poezję” legendarnego Alejandra Jodorowsky’ego.

Do najbardziej oczekiwanych przez publiczność filmów należą ponadto: irański „Klient” - nowe dzieło Asghara Farhadiego (zasłużona Złota Palma w Cannes za scenariusz oraz główną rolę męską), a także „Ja, Daniel Blake” Kena Loacha, który jest tegorocznym zwycięzcą z Cannes. Oba pokazywane są w Polsce premierowo.

- Czuje pan, że we Wrocławiu odbywają się wydarzenia poprzedzające Światowe Dni Młodzieży w Krakowie? - pytam spotkanego w mieście pana Krzysztofa.

-__ Nic nie czuję. Zapracowany jestem - odpowiada.

-__ Ale wie pan, że trwa Festiwal T-Mobile Nowe Horyzonty? - zadaję kolejne pytanie.

- Oczywiście! O tym wie chyba każdy w __tym mieście.

Nie sposób się z nim nie zgodzić. Niemal w każdej kawiarni czy restauracji zlokalizowanej wokół kinowego kompleksu, które znajduje się w samym centrum Wrocławia informują nas o tym ulotki, plakaty i katalogi z festiwalowym programem, a na ulicach żywo dyskutuje się o filmach i o tym, jacy twórcy pojawili się na festiwalu. Bo Nowe Horyzonty to nie tylko synonim filmowej uczty, ale też spotkania z artystami. Kręcą się tu bez skrępowania, a wieczorami bawią się razem z publicznością w Klubie Festiwalowym. W miniony weekend mogliśmy zobaczyć ekipę „Zjednoczonych stanów miłości” Tomasza Wasilewskiego, w tym aktorów: Magdalenę Cielecką, Andrzeja Chyrę i Julię Kijowską.

- Dziękuję panu za film, który wczoraj oglądałem - słyszę mężczyznę, który kieruje te słowa do człowieka w czarnym t-shircie i dżinsach. Jest nim Roman Gutek, dyrektor Nowych Horyzontów, który w centrum festiwalowym pojawia się codziennie. Spotkamy go również w salach kinowych, gdzie wraz z widzami ogląda wybrane filmy. Takich sympatycznych akcentów jest na festiwalu znacznie więcej.

- Który raz jesteś na festiwalu? - pytam Magdę w Klubie Festiwalowym. Moją uwagę przykuwa ożywiona dyskusja o kinie, w której uczestniczy młoda kobieta.

-__ Nie liczę! - odpowiada. - Znałam go zanim przeprowadził się na stałe do Wrocławia, bo po raz pierwszy odbył się w Sanoku w __2001 roku.

-__ Warto tu wracać?

- Jasne. I nie tylko z __powodu filmów. Atmosfera jest niepowtarzalna.

Kuba, uczestnik festiwalu, zwraca natomiast uwagę:

- Roman Gutek wiedział co robi, organizując festiwal w wakacje. Nie ma w Polsce lepszej filmowej propozycji w tym czasie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski