Pierwsza to pokazywana do 8 grudnia wystawa Stefana Gierowskiego w Nowohuckim Centrum Kultury. To już klasyk współczesności. Abstrakcjonista, u którego wirują kolory, przenikają się, rozdzielają, by ponownie stopić się w jedno. Czasem układają się w kropki, innym razem wiją się płynną linią, jeszcze kiedy indziej - bawią się w plamy.
Za każdym razem są to subtelne rozwiązania kolorystyczne, które grają z okiem widza, budując sugestywne, wręcz przestrzenne kompozycje. I ta wystawa znakomicie wszystkie te walory twórczości Gierowskiego wydobywa. Zestawiając ze sobą poszczególne prace zwrócono uwagę na rozmaite nawiązania i dialogi, przebiegające w twórczości artysty. Wprost fascynująca opowieść o sile malarstwa, wsparta bardzo dobrą aranżacją. Brawa za pomysł z postumentami. Rytm ich ułożenia, podobnie zresztą jak rozmieszczenie ich na ścianach, zdaje się wręcz naśladować kompozycyjny rygor twórczości jednego z czołowych żyjących abstrakcjonistów.
Niestety - dużo gorzej wypadają dwie pozostałe wystawy Gierowskiego, powstałe w ramach wspólnego przedsięwzięcia Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie i Agencję Artystycznej GAP przy Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Mowa szczególnie o wystawie w galerii ASP oraz - w mniejszym stopniu - w holu UEK. Szkoda. Tu już nie pokuszono się o aranżacyjny sznyt, co wręcz tłumi siłę niektórych prac. Szkoda...
***
Innym klasykiem jest Jerzy Panek, którego wystawę „Trzy dni przed Październikiem wyleciałem do Pekinu” oglądać możemy w galerii Fejkla (ul. Sławkowska 14).
Podróż po Chinach, którą artysta odbył w 1956 roku, to także wyprawa po świecie graficznego medium. Cykl powstałych w tamtym czasie grafik jest niezwykle różnorodny. Od dynamicznej, porwanej kreski po wielkie plamy koloru, od figuratywności po abstrakcję, z ledwie zarysowanymi konturami rzeczywistości. Jedynym co łączy wszystkie te prace jest chińska tematyka. Od postaci ludzkich, przez wyobrażenia zwierząt, po pejzaże. Widać wyraźnie, jak wielkim zastrzykiem emocji i wrażeń musiała być ta wystawa. Jakby obserwowanie nie tylko rzeczywistości chińskiej, ale także sztuki Dalekiego Wschodu stało się punktem wyjścia do eksperymentów i poszukiwań.
Zwiedzanie tej wystawy to bardzo interesujące doświadczenie.
***
Na koniec - jedna z najmłodszych galerii krakowskich, czyli Aristoi (ul. Sołtyka 9/2). Tam właśnie zobaczymy (jeszcze tylko dziś - od godz. 17) wystawę Justyny Mędrali pod tytułem „Destrukcyjne tendencje”. Tytuł jest wieloznaczny. Gdy pokonamy labiryntowe, kręte wejście do sali wystawienniczej, do której prowadzi nas czerwony dywan, zobaczymy wystawę-instalację.
Na siatce rozpiętej na wszystkich ścianach sali zobaczymy kawałki „skóry”, wykonane z mydła. Od razu narzuca się historyczne skojarzenie, spotęgowane dodatkowo przez zestawienie z krwiście czerwoną materią wykładziny. Do tego siatka, która unosi kawałki skóry, ale i ogranicza, pozwala zobaczyć, ale jednocześnie stanowi granicę.
To opowieść o ciele. Dręczonym? Uwięzionym? Ograniczonym? Wszystko w galerii zmienionej w przestrzeń klaustrofobiczną, ściśniętą, a dodatkowo tak skomponowaną, że każe się schylić, kucnąć, klęknąć. Sami zaczynamy dyscyplinować siebie i swoje ciało. Tym razem dla sztuki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?