Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeffrey Archer w książce "Dzienniki więzienne" o Margaret Thatcher, pobycie więzieniu i sympatii do Polaków

Anna Luboń
Jeffrey Archer zaczął pisać po tym, jak prowadzona przez niego firma ogłosiła bankructwo. Szybko wrócił na szczyt.
Jeffrey Archer zaczął pisać po tym, jak prowadzona przez niego firma ogłosiła bankructwo. Szybko wrócił na szczyt. Stephanie Schaerer/Daily Mai/REX/EAST NEWS
Jeffrey Archer - jeden z najbardziej znanych pisarzy, którego życiorys mógłby posłużyć za podstawę filmu. Pisarz opowiada nam o przyjaźni z Margaret Thatcher, pobycie więzieniu i sympatii do Polaków.

Przyjaciel brytyjskich premierów, polityk, który otarł się o najważniejsze stanowiska, działacz charytatywny oskarżany o malwersacje, autor poczytnych powieści, lord, który z dnia na dzień ląduje w więzieniu i spędza tam dwa lata. O kogo chodzi? O Jeffreya Archera, jednego z najbardziej znanych współczesnych pisarzy.

Archer dwukrotnie zaczynał polityczną karierę: najpierw w latach 1969-74 był członkiem parlamentu, ale nie ubiegał się o reelekcję, bo w tym czasie (co trudne do zrozumienia w realiach polskiej kultury politycznej) padł ofiarą afery finansowej. Kanadyjska firma, która obracała jego pieniędzmi, okazała się piramidą finansową. Archer stracił cały majątek, miał długi.

Do polityki wrócił w latach 80. już jako autor bestsellerów, pisarz z ugruntowaną pozycją, człowiek świetnie sytuowany, salonowiec i bywalec. Dlaczego? - Ponieważ przyjaźniłem się z panią premier Margaret Thatcher, a ona poprosiła mnie o pomoc - mówi pisarz w specjalnej rozmowie dla polskich czytelników.

CZYTAJ TAKŻE: Magdalena Tulli: Gdybym chciała się leczyć pisaniem książek, nie dałoby się ich czytać

Przyjaźń z „Żelazną Damą” jest ważna w życiorysie politycznym Archera. Była stałą bywalczynią na przyjęciach, które pisarz urządzał dla starannie wyselekcjonowanych gości (jedno w grudniu - gwiazdkowe, drugie, wiosną - z okazji rocznicy ślubu z Mary, baronessą Archer). W 1985 roku Thatcher mianowała go wiceszefem Partii Konserwatywnej.

Pod koniec poprzedniego stulecia torysi wyznaczyli go na kandydata do fotela burmistrza Londynu, miał startować w szykowanych na 2000 rok, milenijnych wyborach. I to pewnie z tego powodu, szukając haków na politycznych celebrytów, gazeta „News of the World” dokopała się do faktów sprzed 13 lat. Wtedy, w latach 80. kiedy nakryto go na korzystaniu z usług prostytutki, publicznie temu zaprzeczył, oskarżył wydawców i wygrał proces o zniesławienie. Po latach „News od the World” udowodnił jednak, że Archer sfałszował dowody i przekabacił świadków... Można zaryzykować twierdzenie, że gdyby Archerowi nie zamarzył się fotel burmistrza Londynu, nie doszłoby do procesu, a lord nie trafiłby do więzienia.

Jeffrey Archer w książce

Archer jest jednak przede wszystkim mistrzem w wymyślaniu historii. Dzięki temu talentowi dobrze wykorzystał traumatyzujący czas w więzieniu. Dowodem na to są ukazujące się właśnie „Dzienniki więzienne”, w których drobiazgowo opisuje czas spędzony w więzieniu. Lord w nich się skarży, że właśnie ze względu na to, kim jest, zarządcy służb więziennych chcąc uniknąć oskarżeń, że mu się pobłaża, są wobec osadzonego nadmiernie surowi.

Gazety z tamtych czasów lubiły pisać, że lord Archer przyjmuje w swojej celi całą śmietankę towarzyską. Z jego dzienników wyłania się obraz drastycznie inny. Niemłody mężczyzna trafia do ciężkiego więzienia, gdzie zostaje ulokowany między dożywotnio osadzonymi - bo przebywanie wśród nich, obytych z więzieniem jest najmniej niebezpieczne! Archer, żeby się nie rozsypać psychicznie, od razu zaczyna pisać dziennik. Potem podzieli go na trzy części: Piekło, Czyściec, Niebo - każda dotyczy innej grupy zakładów, od najcięższego do o coraz mniej zaostrzonym rygorze. Łącznie przez dwa lata pisarz siedział w pięciu placówkach.

CZYTAJ TAKŻE: Prezenty na święta 2017. Najlepsze książki pod choinkę [TOP 10]

Lektura dzienników jest poruszająca i wciąga od pierwszej strony - pokazuje człowieka w szoku, który próbuje odnaleźć jakieś stałe punkty w tej niewyobrażalnej rzeczywistości. Szybko zresztą zaczyna widzieć współwięźniów jako ludzi skrzywdzonych przez system, albo przez los - nie ma tu właściwie nikogo, kto by po prostu czynił czyste zło. Oni chętnie mu o sobie opowiadają, on na kartach swojego dziennika umieszcza ich historie, stając się storytellerem.

W wywiadach od lat mówiąc o sobie Archer najchętniej używa słowa „storyteller”. Tłumaczone na polski jako „opowiadacz”, albo „autor historii” ma tak naprawdę szersze znaczenie - storyteller w każdym wydarzeniu i osobie potrafi dostrzec narrację, nadać akcję, ubarwić i przekazać słuchaczom. Jest swego rodzaju bajarzem. Opowiada niekończące się historie, całkiem bez oporów inspirując się życiem prawdziwym, by przerobić je w półprawdę, fikcję, smaczny kąsek dla ciągle głodnej historii publiki. - Podejrzewam, że talent do opowiadania historii jest dany gdzieś z góry i trudno analizować skąd się bierze i po co. Dla mnie pozostaje tajemnicą - dzieli się swoimi przemyśleniami Archer.
Dobrzy storytellerzy stoją dziś za serialami, produkowanymi taśmowo powieściami, ale są też bogami marketingu - współczesna sprzedaż też opiera się na opowiadaniu historii. Archer jest zatem bajarzem, a przy tym uwodzi rozmachem wyobraźni i braku hamulców. Jest typowym, z krwi i kości, XIX-wiecznym „awanturnikiem” - kreatorem swoich przygód na równi z przygodami bohaterów swoich książek. W przeciwieństwie do bardzo wielu neurotycznych, histerycznych pisarzy, którzy konieczność wyjścia do publiczności przypłacają atakami szału lub nieśmiałości. Archer kocha brylować, zachwycać, nawet teraz, choć ma już 77 lat, a za sobą wspomniane przejścia zdrowotne i całe, pełne przygód życie.

Wygląda na to, że tworzenie fikcji nie raz ratowało go z opresji. Pisać zaczął właśnie w momencie kryzysu. Pierwszą książkę wydał w latach 70., tuż po tym, jak okazało się, że jest bankrutem i chwilowo nie znajdzie miejsca w parlamencie. - Nie zacząłem pisać dla pieniędzy, bo nikt o zdrowym rozsądku nie liczy na to, że pisanie przynosi wielkie zyski. Raczej szukałem zajęcia - dziś zapewnia.

Jego powieści niemal od debiutu stały się bestsellerami. Pierwsza ukazała się w 1974 roku i nosiła znamienny tytuł „Co do grosza”. Oparta była oczywiście częściowo na tym, co spotkało jej autora. I choć do dziś, przez kilkadziesiąt lat wszystkie powieści Archera doskonale sobie radzą bez jego życiorysu, wiele się z nich można dowiedzieć o nim samym. Na przykład, że pisze ręcznie, lubi papier odpowiedniej gramatury oraz równo ułożone długopisy. Że siada do pisania przed 6 rano i pisze w dwugodzinnych blokach, w przerwach czyta, spożywa posiłki, spaceruje, spotyka się. - Najczęściej piszę w moim domu na Majorce, w gabinecie z widokiem na ocean - opowiada. W apartamencie w Londynie (niedaleko Tamizy i z widokiem na Pałac Westminsterski) pisze rzadko, częściej przyjmuje gości i załatwia sprawy.

Lord i jego żona mają jeszcze jeden dom - posiadłość Old Vicarage w wiosce Grantchester (leżącej rzut kamieniem od Cambridge). To XVII-wieczne domostwo opisane w poemacie przez jednego z jej poprzednich właścicieli, poetę Ruperta Brooke’a. Równie chętnie, co losy bohaterów, Archer koloryzuje swoją biografię, a może raczej - odwrotnie niż wszyscy - próbuje ją uspokoić, wygasić skandale i niejasności, które mu zawsze zarzucano. Co jest prawdą? To nie ma aż tak wielkiego znaczenia: książki Archera czyta się równie smacznie, co słucha o jego życiu, a jeśli opowieść ma słuchaczy, to po co kwestionować jej prawdziwość? A ma wielu - Archer należy do najpoczytniejszych brytyjskich pisarzy, wydał kilkanaście powieści, dramaty, a nawet książki dla dzieci. Same powieści sprzedały się na świecie w nakładzie trzystu kilkudziesięciu milionów egzemplarzy.

- To najlepsza kobieta na świecie - mówi o swojej żonie Archer (są małżeństwem od 1966 roku). Lady Mary, Dama Orderu Imperium Brytyjskiego - dostała to prestiżowe odznaczenie w dowód uznania za zasługi dla nauki brytyjskiej. Jest naukowcem, cenioną specjalistką w dziedzinie energii słonecznej, zasiadała w zarządach wielu instytucji, ostatnio - Muzeum Nauki w Londynie. Tym samym lady Archer od zawsze rozwijała własną, niezależną karierę.

Była też po brytyjsku powściągliwa, kiedy wybuchł skandal z prostytutką, według oficjalnych doniesień, małżeństwu Archerów nie zagroziła nawet ta sytuacja. Była dla męża wsparciem przez cały czas odsiadywania kary. I że bardzo mocno przeżywała to, że jej mąż znalazł się w takiej sytuacji. Mają dwóch synów: - Mój starszy syn, William jest producentem teatralnym. Młodszy, James, odziedziczył wspaniały intelekt po swojej matce, jest biznesmenem - opowiada Archer. Oni także wspierali ojca podczas tych niewyobrażalnych dla człowieka o jego pozycji, 24 więziennych miesięcy.

CZYTAJ TAKŻE: J.R.R. Tolkien „Beren i Luthien”, redakcja Christopher Tolkien, Prószyński i S-ka 2017

Jeffrey Archer nigdy już nie wrócił do czynnego uprawiania polityki. Dziś przekonuje, że pisarstwo dostarcza mu więcej przyjemności, niż jakakolwiek inna działalność, jakiej się oddawał. Ale ciągle lubi rozmawiać o polityce - pytany o brexit mówi, że był przeciw. Ale że Anglia przeżyła już gorsze rzeczy, przeżyje i tę. Archer słynie ze swojej sympatii do Polski i Polaków. Skąd się wzięła? - Zawsze miałem wielu polskich przyjaciół, nawet mój trener w college’u był Polakiem - odpowiada.

Wiadomo, że w latach 80. kibicował Lechowi Wałęsie i Solidarności, bo: „Zawsze popierałem tych, którzy walczą o to, w co wierzą”. Nie chce komentować dzisiejszej sytuacji w Polsce i naprawdę niełatwo się domyślić, co o niej sądzi lord awanturnik znad Tamizy. Za to z autentycznym ogniem komplementuje polski patriotyzm z czasów II wojny: „Jesteście najbardziej walecznym i patriotycznym narodem świata. My tu w Anglii nadal pamiętamy o bohaterstwie waszych pilotów”. Jeden z głównych bohaterów jednej z najsłynniejszych powieści Archera, „Kane i Abel” jest z pochodzenia Polakiem. W kolejnej części tej historii, córka Abla Rosnowskiego, Florentyna zostaje pierwszą w dziejach kobietą prezydentem USA. Czy w polityce też przydawał się Panu talent do tworzenia fikcji? - pytam jeszcze. - Nie, w polityce zawsze chodzi o prawdę, nigdy o fikcję - zapewnia Jeffrey Archer. Ale czy można mu wierzyć?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jeffrey Archer w książce "Dzienniki więzienne" o Margaret Thatcher, pobycie więzieniu i sympatii do Polaków - Portal i.pl

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski