Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Film ukąszony przez Węże dochodzi praw w sądzie

Urszula Wolak
Urszula Wolak
W niskobudżetowej „Ostrej randce” zagrał popularny aktor Paweł Wilczak
W niskobudżetowej „Ostrej randce” zagrał popularny aktor Paweł Wilczak fot. archiwum
Kontrowersje. Twórca „Ostrej randki” uważa, że inicjator nagród dla najgorszych filmów, naruszył prawo autorskie.

Węże, czyli nagrody przyznawane najgorszym polskim filmom, znów wywołały oburzenie wśród twórców. Rozpoczął się bowiem proces karny, który Maciej Odoliński - reżyser i producent „Ostrej randki” (laureata Wielkiego Węża 2014 roku) wytoczył pomysłodawcy wstydliwych laurów - Kamilowi Śmiałkowskiemu.

Rozprawa sądowa, na co zwraca szczególną uwagę producent, nie jest jednak wymierzona w sam konkurs. Odoliński chce natomiast udowodnić, że Śmiałkowski złamał prawo autorskie nielegalnie upubliczniając fragment jego „Ostrej randki”. Filmowiec zanim jeszcze Akademia Węży oficjalnie ogłosiła werdykt, wysłał pismo, w którym informował organizatorów, że nie godzi się na pokazywanie filmu podczas gali Węży, bo to zdecydowanie obniża jego wartość.

Lądowanie w sądzie za krytykę?

- Nie za krytykę, lecz za wykonanie nielegalnej kopii filmu i upublicznienie jego fragmentów bez zezwolenia – wyjaśnia Odoliński. - Na nikim się nie mszczę i nie sprzeciwiam się krytyce. Nie chodzi też o wprowadzanie jakiejkolwiek cenzury. Domagam się jednak uczciwego traktowania naszego filmu, który - mam tego świadomość - nie jest filmem wybitnym. To produkcja niezależna, niskobudżetowa, rozrywkowa, zrealizowana bez publicznych dotacji, za prywatne pieniądze. Chciałbym, by to widz decydował, czy chce ten film zobaczyć czy nie, a nie nad-krytyk Śmiałkowski, który kłamliwie twierdzi, że reprezentuje zdanie stu krytyków filmowych - mówi Maciej Odoliński, który „Ostrą randkę” wyprodukował w Digital Quest Films.

Poproszony przez nas o komentarz Kamil Śmiałkowski powiedział: - To będzie długi i bardzo ciekawy proces, bo na jednej rozprawie na pewno się nie skończy.

Śmiałkowski twierdzi, że na jego obronę przemawia obowiązujące w Polsce prawo cytatu. Dopuszcza ono przytoczenie w tworzonym przez siebie dziele (w tym przypadku to organizowana przez niego gala Węży) urywków utworów bez zgody ich twórcy i bez uiszczania na jego rzecz wynagrodzenia.

- Pan Śmiałkowski stawia się ponad prawem, uważa, że nie obowiązują go zapisy ustawy określające granice dozwolonego użytku. Po pierwsze, gala Węże nie jest dziełem, a prywatną imprezą promocyjną. Po drugie, by skorzystać z tzw. prawa cytatu muszą być spełnione określone prawem warunki, które Śmiałkowski celowo złamał. Z nagrania filmu „Ostra randka” zostały usunięte zabezpieczenia, nie podano źródła, film został przemontowany - co narusza prawa autorskie i prawa zależne twórcy. Uczyniono to nielegalnie, bez naszej zgody, a nawet wbrew pisemnemu ostrzeżeniu - komentuje Odoliński dodając, że Śmiałkowski odmówił w sądzie odpowiedzi na pytanie, skąd miał dostęp do publikowanych na gali Węży fragmentów filmu.

- Nikt wcześniej nie dochodził praw autorskich w podobnym kontekście. Jeśli sąd przyzna panu Odolińskiemu rację, organizatorzy wielu filmowych imprez w naszym kraju będą musieli zmienić swoją politykę - ocenia Śmiałkowski.

- Nikt wcześniej, z krytyków lub organizatorów imprez, nie robił pirackich kopii cudzych utworów i nie publikował bez zgody ich fragmentów. Inni organizatorzy imprez filmowych nie łamią praw autorskich – odpowiada Odoliński.

Węże ukąsiły też film „Kac Wawa”

Odoliński nie jest jedynym oburzonym laureatem Węży. Jacek Samojłowicz - producent i scenarzysta „Kac Wawa” - filmu, który zdobył najwięcej Węży w 2013 roku - po jego premierze groził sądem innemu publicyście - Tomaszowi Raczkowi, który ów film dotkliwie skrytykował. Twierdził, że recenzent naraża go tym samym na ogromne straty finansowe.

Sprawa Samojłowicz kontra Raczek nie znalazła jednak finału w sądzie. Co więcej, początkowo oburzony producent zjawił się nawet na gali Węży i odebrał antynagrodę.

Kolejna rozprawa Odoliński versus Śmiałkowski ma odbyć się 17 stycznia. Producent wygrał już wcześniej dwa inne procesy, które również dotyczyły naruszeń prawa autorskiego.

- Przekonałem się że sądy, w odróżnieniu od policji, która nie rozumie i lekceważy ten rodzaj przestępstw, rozpatrują sprawy z dużą starannością, kierując się obowiązującym w Polsce prawem. Mam więc nadzieję, że także tym razem sąd przyzna nam rację - stwierdza Odoliński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski