Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szalona wycinka zwolni? Od dziś ręce precz od drzew: mamy sezon lęgowy [WIDEO]

Anna Agaciak
Anna Agaciak
W Lesie Borkowskim wycinka trwa od tygodnia. Ma stąd podobno zniknąć nawet 500 drzew
W Lesie Borkowskim wycinka trwa od tygodnia. Ma stąd podobno zniknąć nawet 500 drzew fot. Andrzej Wiśniewski
Wiele firm usuwających zieleń ma zlecenia na kolejne tygodnie. Ich plany mogą jednak pokrzyżować ptaki i kontrole policji.

- Do ustawy o wycince drzew wniesiona zostanie poprawka - zapowiedział wczoraj Jarosław Kaczyński, prezes PiS. - Uniemożliwi ona wycinanie większych zespołów zieleni - dodał. Sejm ma się zająć zmianami na najbliższym posiedzeniu, 8 marca.

PRZECZYTAJ KOMENTARZ ANNY AGACIAK: Miało być lepiej, wyszło jak zwykle

Wielkiej rewolucji jednak nie należy się spodziewać. Anna Paluch, posłanka PiS i wiceszefowa Sejmowej Komisji Ochrony Środowiska, twierdzi, że zmiany w ustawie będą tylko drobnymi korektami. - Poprzednich przepisów nie przywrócimy, zmiana ustawy została bardzo dobrze przyjęta przez Polaków. Usunęła nieżyciowe zapisy, które sprawiały, że ludzie bali się sadzić drzewa, aby potem nie przechodzić drogi przez mękę z ich usunięciem, np. gdy gałęzie zaczynały zasłaniać światło w domu - wyjaśnia Anna Paluch, która alarmujące wieści o masowych wycinkach prowadzonych m.in. w Krakowie nazywa „zbiorową histerią”.

Autor: Marzena Rogozik

Bogusław Sonik, poseł PO (również członek Sejmowej Komisji Ochrony Środowiska), nie ma wątpliwości, że to co robi obecnie PiS, to „fastrygowanie nieprzemyślanej ustawy”, która spowodowała niepowetowane straty. - Jestem otwarty na zmianę przepisów, ale nie w takich warunkach! - mówi.

Wzbudzające obecnie kontrowersje przepisy także były procedowane w błyskawicznym tempie. Projekt wpłynął do Sejmu 7 grudnia 2016 r., 16 grudnia został przyjęty, a 28 grudnia nowelizację podpisał Andrzej Duda. Poseł Sonik mówi, że przygotowując zmianę w prawie, powinno się przeprowadzić konsultacje i dojść do konsensusu.

Tymczasem wycinka trwa w najlepsze. Zleceniodawcy wyrębu drzew chcą zdążyć przed zapowiadanymi przez prezesa PiS zmianami. - Jestem oburzony tym, co się dzieje. Każdy ubytek roślinności to ogromne osłabienie dla ekosystemu. Aby wyrównać stratę po wycięciu np. dużego dębu, trzeba posadzić co najmniej 60 mniejszych. A i tak zanim urosną, minie jakieś 50 lat - mówi prof. Stanisław Gawroński, przyrodnik ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.

Od dziś do 15 października drzewa przed pilarzami może jednak chronić sezon lęgowy ptaków. Jak podkreśla małopolski konserwator przyrody dr Bożena Kotońska, usunięcie drzew lub krzewów w tym okresie wiąże się z dużym prawdopodobieństwem złamania zakazów dotyczących ochrony gatunkowej. Taka wycinka może być więc wstrzymana np. przez policjantów.

Rzecznik małopolskiej policji Sebastian Gleń zapewnia, że służby są przygotowane na większą liczbę kontroli.

Miejscy urzędnicy obliczyli, że w Krakowie ofiarą nowelizacji ustawy o ochronie przyrody padło ponad 1000 drzew. To jednak dane sprzed tygodnia, a szacunki opierają się tylko na zgłoszeniach od mieszkańców, które spływają do magistratu, na policję i do straży miejskiej.

- Na początku roku ludzie jeszcze zgłaszali wycinki do urzędu, gdy jednak usłyszeli, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem, przestali to robić. Przecież i tak nic już nie wskórają - ironizuje Beata Nawrocka mieszkająca w okolicach Polany Żywieckiej. To pokazuje, że skala wycinek w Krakowie może być porażająca. Na pewno znacznie przewyższa szacunki urzędników.

W ostatnich dniach, po zapowiedzi rządu o zmianach w ustawie, wycinki nabrały zawrotnego tempa. Tylko wczoraj czytelnicy zaalarmowali nas, że w Lesie Borkowskim pod topór ma iść 500 drzew. Przy ryku pił dziesiątki drzew padły też na terenach przy ulicy Ogórkowej, Bochenka, Dąbskiej, Okulickiego, Kobierzyńskiej, Białoprądnickiej i przy skrzyżowaniu al. Pokoju z ulicą Nowohucką oraz na osiedlu Europejskim.

Część wycinek to ewidentnie próba przygotowania terenu pod inwestycję. - Działkę bez drzew łatwiej sprzedać. A ludzie nie patrzą na skutki, jakie takie wycinki przyniosą w miastach, w których zieleni jest coraz mniej. Liczy się tylko kasa - mówi ze złością mieszkaniec Krakowa, obserwujący taki właśnie proceder u swojego sąsiada.

Kto zawinił?

Posłanka Anna Paluch (PiS) odpiera zarzuty, że do masowej wycinki doszło przez błędy w nowelizacji ustawy. Według niej winne są samorządy, które niedostatecznie zabezpieczyły zieleń w planach miejscowych.

Z kolei profesor Stanisław Gawroński, przyrodnik i ekspert od zieleni ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie podkreśla, że przed nowelizacją również można było wycinać drzewa na prywatnych działkach, ale nie masowo i tylko takie, które faktycznie zagrażały ludziom, ich mieniu czy podziemnym instalacjom. Wcześniej jednak trzeba było uzyskać zgody na wycinki, a za nielegalne usunięcie drzew płaciło się gigantyczne kary.

Profesor Gawroński zaznacza, że jedyne, co można teraz zrobić, by ratować ogołacane z drzew miasta, to nasadzenia. - Jednak nie w stosunku 1:1. Tych roślin musi być dużo więcej niż wyciętych, by wyrównać straty w powierzchni pochłaniającej zanieczyszczenia, których w Krakowie przecież nie brakuje - mówi prof. Stanisław Gawroński. - Deweloperzy czy urzędnicy powinni sadzić duże drzewa - kilku- lub kilkunastoletnie, a nie metrowe patyki, które nie tylko nie wytwarzają zbyt wiele tlenu, ale również mogą się nie przyjąć.

Ptaki mogą pomóc

Wydawać by się mogło, że rozpoczynający się dziś i trwający do połowy października sezon lęgowy ptaków to szansa, by wyhamować usuwanie drzew.

Kazimierz Walasz, prezes Małopolskiego Towarzystwa Ornitologicznego, podkreśla, że od dziś policjanci każdy sygnał o wycince powinni traktować jak zawiadomienie o możliwości popełnienia przestęstwa.

Kontrola musi zatrzymać wycinkę i wyjaśnić, czy doszło do zniszczenia siedlisk chronionych gatunków ptaków. Mogą być to nie tylko gniazda na gałęziach, ale i dziuple.

Pilarz swoje wie

Sprawdziliśmy, czy firmy specjalizujące się w wycince drzew mają wiedzę o sezonie lęgowym ptaków i związanych z tym ograniczeniach i karach. Okazało się, że na najbliższe tygodnie wciąż mają pełno zamówień, a niektóre nie przywiązują najmniejszej wagi do przepisów prawnych.

- Nie trzeba mieć studiów, by zobaczyć, czy na drzewie jest gniazdo, czy nie. Nie ma sensu do tego powoływać specjalistów - mówi nam Tomasz, szef jednej z firm zajmującej się wycinką. I dodaje, że skończył ochronę środowiska, więc sam będzie poświadczał, że ptaki na wycinanych przez niego drzewach nie gniazdują.

- Nie można być przecież sędzią we własnej sprawie - ucina Kazimierz Walasz. - To policja czy straż miejska powinny powołać niezależnych specjalistów do oceny, czy na drzewach są siedliska gatunków chronionych, czy też zostały zniszczone.

Z kolei Daniel, szef innej firmy z Krakowa zajmującej się wycinką, twierdzi, że w przypadku dużych skupisk drzew w okresie lęgowym zawsze na miejsce wzywa ornitologa, aby nie mieć kłopotów. Zdarzało mu się, że po znalezieniu gniazd, np. w dziuplach, musiał przerywać pracę.

Wielką siekierezadę powinna ukrócić policja i straż miejska. - Od dziś możemy zakazać naruszenia prawa, czyli kontynuowania wycinki w sezonie lęgowym - mówi nam Sebastian Gleń, rzecznik małopolskiej policji. Dowiedzieliśmy się, że funkcjonariusze, po otrzymaniu zgłoszenia o trwającej wycince, będą legitymować pracowników i pouczać, że nie mają prawa tego robić. Sporządzą też dokumentację fotograficzną i jeśli będzie przypuszczenie zniszczenia siedliska, mogą skierować sprawę do sądu. Nie będą respektować zaświadczeń wystawionych przez osoby, które realizują wycinkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski