Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

…że mu tę rękę władza odrąbie!

Michał Wenklar, historyk, pracownik Oddziału IPN w Krakowie, adiunkt Akademii Ignatianum w Krakowie
Czołgi na opustoszałym placu Stalina w Poznaniu
Czołgi na opustoszałym placu Stalina w Poznaniu fot. archiwum
Krakowski Oddział IPN i „Dziennik Polski” przypominają. 28 czerwca 1956 r. W Poznaniu wybucha strajk wywołany drastycznym podniesieniem norm produkcyjnych. Ludzie wychodzą na ulice, demonstrują przed KW PZPR. Zajścia przekształcają się w bitwę z bezpieką. Władza wprowadza do akcji wojsko, które krwawo tłumi rozruchy.

Pod gmachem Urzędu Bezpieczeństwa zgromadził się wielotysięczny tłum. Jedna z poznańskich tramwajarek, niosących biało-czerwoną flagę, krzyknęła w stronę uzbrojonego funkcjonariusza wychylającego się z okna: „No, to strzelaj do mnie!”.

Została oblana wodą z hydrantu. Wtedy w stronę ubeków poleciały kamienie. W odpowiedzi posypały się strzały. Pierwsze dosięgły kobiet. Było to - cytując słowa jednego z adwokatów z późniejszych procesów - jak polanie ognia benzyną. Czerwcowe powstanie w Poznaniu rozgorzało.

Przerwa w odwilży

Rewolucje zwykle wybuchają nie wtedy, gdy sytuacja jest najgorsza, ale gdy zaczyna się polepszać. Tak było i w tym przypadku. Od śmierci Stalina minęły już ponad trzy lata, od zwiastującego destalinizację referatu Nikity Chruszczowa na XX Zjeździe Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego cztery miesiące.

Po kwietniowej amnestii ostatni więźniowie polityczni opuszczali więzienia. Coraz więcej można było pisać, coraz więcej mówić. Robotnicy z Zakładów im. Cegielskiego (wówczas jeszcze im. Stalina) uznali, że nadszedł czas, by upomnieć się o swoje prawa - o sprawiedliwe naliczanie podatku, wyznaczanie norm czy odpowiednie warunki pracy. Rozmawiali o tym w Poznaniu, rozmawiali w Warszawie z ministrem przemysłu. Przyznawano im rację, później jednak ustępstwa odwołano. Robotnicy poczuli się oszukani i postanowili zastrajkować.

28 czerwca gwizd zakładowej syreny oznajmił początek strajku. Robotnicy z Cegielskiego ruszyli w stronę placu Mickiewicza (wówczas Stalina), gdzie znajdowały się siedziby Komitetu Wojewódzkiego PZPR i Miejskiej Rady Narodowej. Po drodze dołączali pracownicy innych zakładów. W sumie na placu znalazło się ok. 100 tys. osób - niemal jedna trzecia mieszkańców miasta! Na początku - jak to w Poznaniu - panował ład i porządek. Na zachowanych archiwalnych zdjęciach widać nawet, że zgromadzeni przestrzegali zaleceń koordynujących strajk robotników, by nie deptać trawników - niezliczony tłum, głowa przy głowie, ale zachowane zielone wyspy klombów. Protestujący chcieli rozmawiać, ale nie było z kim. Nie przyjechał do Poznania ani premier Józef Cyrankiewicz, ani I sekretarz KC Edward Ochab.

Pierwsze hasła dotyczyły spraw materialno-bytowych. Żądano chleba, uczciwych płac, lepszego życia. Wkrótce dołączyły te polityczne - najsłynniejsze hasło Poznania brzmi: „Chleba i wolności”. Śpiewano „Boże, coś Polskę” - ze słowami „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”, „Rotę” - tym razem ze słowami o sowieckiej, nie krzyżackiej zawierusze. Wznosiły się okrzyki przeciw partii i Sowietom. Żądano wolnych wyborów. Ponieważ nikt z nimi nie rozmawiał, robotnicy wtargnęli do gmachu partii i MRN. Z przebywającymi tam osobami obchodzono się łagodnie, nie było większych zniszczeń - wyrzucano tylko na plac i palono czerwone flagi i partyjne legitymacje.

Jak powstanie

W którymś momencie pojawiła się - nieprawdziwa - informacja o aresztowaniu przedstawicieli robotników. Tłum ruszył na więzienie, żeby ich odbić. Strażnicy nie mieli rozkazu strzelania, próbowali studzić zapał napastników zimną wodą, później pouciekali. Uwolniono ponad 200 osób, zdobyto broń. Druga grupa demonstrantów niszczyła w tym czasie uniemożliwiające słuchanie zachodnich audycji radiowych zagłuszarki, symbol cenzury i braku wolności słowa.

Po zdobyciu więzienia demonstranci przeszli pod gmach UB. Tam, po wspomnianych pierwszych strzałach ze strony funkcjonariuszy, rozpoczęło się regularne oblężenie. Poznaniacy brali broń z akademickich studiów wojskowych, rozbrajali posterunki milicji. Na pomoc ubekom ruszyło wojsko - najpierw z poznańskiej Oficerskiej Szkoły Wojsk Pancernych i Zmechanizowanych, a gdy ci potracili zbyt wiele czołgów, z dwóch stacjonujących w okolicy dywizji pancernych - łącznie ok. 10 tys. żołnierzy.

Wydarzenia w Poznaniu o wiele bardziej przypominały powstanie w Budapeszcie z listopada 1956 r. niż późniejsze polskie protesty robotnicze, takie jak Grudzień 1970 r. czy Czerwiec 1976 r. Zdobyte czołgi z biało-czerwonymi flagami, sanitariuszki, barykady, stanowiska strzeleckie, butelki z benzyną… Poznaniacy myśleli, że nie są sami. W mieście rozchodziły się głosy, że w całym kraju trwa powstanie, że jeszcze tylko trzeba oswobodzić Poznań. Że ci żołnierze, którzy do nich strzelają, to nie Polacy, że to muszą być przebrani Rosjanie.

Niestety, poznańskie powstanie zostało krwawo stłumione polskimi rękami. Walki trwały jeszcze w piątek 29 czerwca, pojedyncze strzały słychać było jeszcze dzień później. Co najmniej pół tysiąca osób zostało rannych. Nie wiemy dokładnie ile zginęło, najczęściej mówi się o 74, 75. Wśród nich czterech żołnierzy, trzech ubeków, jeden milicjant. Najsłynniejszą ofiarą, symbolem walczącego Poznania, był trzynastoletni Romek Strzałkowski.

Dzień po wybuchu protestu do Poznania dotarł w końcu premier Cyrankiewicz, by w transmitowanym przez radio przemówieniu podać oficjalną wersję wydarzeń: imperialistyczni agenci wykorzystali słuszny protest robotniczy i metodą prowokacji doprowadzili do zamieszek. Padły wówczas pamiętne słowa: „Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewien, że mu tę rękę władza odrąbie…”

A w Krakowie

W Krakowie oficjalną wersję wydarzeń potwierdzały komunikaty prasowe i radiowe, powtarzano ją na przymusowych masówkach w zakładach pracy. Potępiano rzekomych sprawców prowokacji i przestrzegano przed szukaniem prawdziwej wersji wydarzeń w audycjach Radia Wolna Europa: szumowiny pracujące w eterze nad utrzymaniem napięcia w stosunkach międzynarodowych inspirować będą stugębną plotkę, by szerzyć zamęt, chaos, nieufność…

Ludzie jednak wiedzieli swoje. Znali dolę robotnika w PRL oraz metody działania MO i UB. Wiele małopolskich przedsiębiorstw utrzymywało kontakty z zakładami Cegielskiego, inne miały przedstawicieli na odbywających się wówczas Międzynarodowych Targach Poznańskich. Odrzucano zatem tezę o prowokacji. Odczuwano za to satysfakcję, że władza zobaczyła, co o niej myślą robotnicy, a funkcjonariusze bezpieki w końcu poczuli strach. Jeden z robotników powiedział wówczas: „Chciałbym widzieć, jak ubowcy uciekali tam do piwnic jak szczury”. W kilku zakładach pojawiły się napisy ku czci demonstrantów, z drugiej strony w kilku innych zanotowano przerwy w pracy - jak eufemistycznie określano krótkotrwałe strajki.

Wkrótce przyszła październikowa odwilż polityczna, a w styczniu 1957 r. wybory. Startujący z pierwszego miejsca w Krakowie premier Cyrankiewicz, przedstawiający się jako człowiek Gomułki i gwarant październikowych zmian, musiał się mocno tłumaczyć z wypowiedzianych w Poznaniu słów. Na mieście pojawiły się m.in. napisy nawołujące do głosowania na kandydata rewolucyjnych studentów, Bernarda Tejkowskiego: „Jeśli nie chcesz, by ucięto ci rękę, głosuj za Benkiem”. Gdy krytykowano za to studentów na forum KW PZPR, jeden z październikowych sekretarzy odparł, że jeśli oni są rozrabiaczami, to jest nim i Cyrankiewicz, odpowiedzialny za błędy poprzednich lat.

Dziś mówi się, że bez Poznańskiego Czerwca nie byłoby Października 1956 r. Wydarzenia w Poznaniu wstrząsnęły komunistycznymi elitami pokazując, że dłużej czekać nie można, że konieczne są zasadnicze zmiany. Władze obawiały się wybuchu niezadowolenia i protestu, który mógłby objąć cały kraj. Strach ten przyspieszył przemiany odwilży, ale miał też jeszcze jedną konsekwencję. Pod koniec 1956 r., po objęciu władzy przez Gomułkę, utworzono Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej (ZOMO), żeby uniknąć wprowadzania w podobnych sytuacjach na ulicę wojsk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski