Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uniwersytet Jagielloński po odwilży

Monika Komaniecka
Henryk Barycz w podsłuchiwanym gabinecie, w mieszkaniu przy al. Słowackiego 15. Kraków 1961 r.
Henryk Barycz w podsłuchiwanym gabinecie, w mieszkaniu przy al. Słowackiego 15. Kraków 1961 r. fot. archiwum
Grudzień 1959. Wydział III SB w Krakowie zakłada sprawę operacyjnego rozpracowania obejmującą osoby wywodzące się z grona krakowskich uczonych, głównie profesorów UJ, m.in. Adama Vetulaniego, Henryka Barycza, Jana Hulewicza, Ignacego Zarębskiego oraz Jerzego Zatheya.

Odwilż, spowodowana zmianami w polityce po dojściu do władzy Władysława Gomułki w październiku 1956 r., skutkowała również zmianami w środowisku uniwersyteckim. Wielu profesorów usuniętych z katedr w latach stalinowskich, powróciło teraz na uczelnie. Pojawiła się możliwość wyjazdów na zagraniczne kongresy i konferencje, bowiem w większości przypadków nie było trudności z uzyskaniem paszportu. Zmiany te nie trwały długo, bo Gomułka trzy lata później pozbywał się swoich dotychczasowych sojuszników - zwolenników ograniczonej liberalizacji systemu komunistycznego. Zaczęto rozglądać się za wrogami reżimu i bacznie ich tropić.

„Wenecja”, „Senat”…

Niespodziewane uderzenie dotknęło Uniwersytet Jagielloński. W grudniu 1959 r. Wydział III SB w Krakowie założył sprawę operacyjnego rozpracowania o kryptonimie „Wenecja”, obejmującą osoby wywodzące się z grona krakowskich uczonych, głównie profesorów UJ, m.in. Adama Vetulaniego, Henryka Barycza, Jana Hulewicza, Ignacego Zarębskiego oraz Jerzego Zatheya. Byli to przedwojenni profesorowie UJ, których SB chciała skompromitować i odseparować od młodzieży akademickiej. Jako pretekst wykorzystano związki wielu profesorów z Polskim Stronnictwem Ludowym działającym na emigracji. Częste wyjazdy profesorów za granicę zostały potraktowane przez bezpiekę jako możliwość nawiązywania kontaktów z przebywającym w Paryżu prof. Stanisławem Kotem. SB obawiała się, że mógł sam lub poprzez swoich współpracowników pozostających na emigracji odbudować wpływy PSL oraz uzyskać źródło informacji o sytuacji w kraju.

W kolejnych latach rozpracowanie obejmowało coraz więcej osób; założono trzy sprawy operacyjnej obserwacji o krypt.: „Senat”, „Jezioro” oraz „Zmierzch”, a w grudniu 1963 r. wszystkie je połączono pod wspólnym kryptonimem „Wenecja”.

Rozpracowaniem krakowskich profesorów zajmował się Wydział III SB w Krakowie, który wykorzystywał do inwigilacji agenturę oraz środki techniczne, m.in. obserwację, podsłuchy telefoniczne i pokojowe, tajne przeszukania oraz kontrolę korespondencji. Inwigilację tę można prześledzić na przykładach kilku profesorów.

Henryk Barycz

Inwigilację prof. Henryka Barycza SB rozpoczęła po jego powrocie z Paryża jesienią 1959 r., podejrzewając, że spotkał się z prof. Kotem i otrzymał od niego instrukcje dotyczące wznowienia działalności PSL w kraju. Jego znajomość z prof. Kotem sięgała okresu przedwojennego, kiedy obydwaj pracowali na UJ. Po 1945 r. prof. Barycz został kierownikiem Katedry Kultury i Oświaty na UJ, a także kierownikiem archiwum UJ. Pierwszym krokiem funkcjonariuszy SB było rozpoczęcie obserwacji profesora. W połowie listopada 1959 r. Wydział III zlecił Wydziałowi „B” czternastodniową obserwację. Wykazała ona, że „Zetor” (taki pseudonim otrzymał od funkcjonariuszy prowadzących obserwację) większość czasu spędzał na pracy naukowej w Bibliotece Jagiellońskiej, a także, co szczególnie zainteresowało bezpiekę, kontaktował się z profesorami: Janem Hulewiczem i Adamem Vetulanim.

Konsekwencją tego było podjęcie przez funkcjonariuszy SB inwigilacji także i tych profesorów oraz założenie urządzeń podsłuchowych w mieszkaniu oraz w miejscu pracy prof. Ba-rycza. W jesieni 1959 r. założono więc podsłuch w Collegium Maius UJ oraz w Katedrze Historii Nauk i Oświaty na ul. Stra-szewskiego 27. W ocenie SB nie uzyskano oczekiwanych efektów, bowiem podsłuch „rejestrował jedynie dość rzadkie rozmowy o charakterze służbowym”. W 1960 r. założono również podsłuch pokojowy o kryptonimie „Barbara” w mieszkaniu prywatnym prof. Barycza, lecz był rzadko wykorzystywany z powodu problemów z aparaturą, którą esbecy usunęli dwa lata później. Na jego podstawie uzyskali jednak informację, że prof. Barycz wiedział o planach dr. Józefa Japy nakłonienia prof. Kota do powrotu do kraju. W 1963 r. SB zasadniczo nie miała żadnych dowodów na prowadzenie przez niego „wrogiej działalności”.

Jan Hulewicz

Prof. Jan Hulewicz, historyk wychowania, badacz dziejów szkolnictwa i nauki polskiej II połowy XIX w. był kolejną osobą, która znalazła się w kręgu podejrzewanych przez SB. Jego pierwsza żona Maria, z którą rozwiódł się w 1957 r., była sekretarką Stanisława Mikołajczyka. Po ucieczce Mikołajczyka z Polski, usiłowała również opuścić Polskę, została jednak zatrzymana i skazana na więzienie. Jan Hulewicz pracował na Uniwersytecie Jagiellońskim i w Wydawnictwie „Ossolineum” w Krakowie. Prowadził korespondencję z prof. Kotem, jak również zaangażowany był w opracowanie pamiętników Wincentego Witosa, wspólnie z prof. Henrykiem Baryczem. Kilkuletnia inwigilacja profesora przez SB pokazuje determinację funkcjonariuszy w zdobywaniu informacji. W grudniu 1959 r. SB, dzięki kontroli korespondencji profesora, uzyskała informację, że Hulewiczowie zamierzali spędzić święta Bożego Narodzenia w Bukowinie Tatrzańskiej. Funkcjonariusze rozpoczęli więc obserwację i ustalili, że 22 grudnia profesor wraz z żoną wyjechał samochodem z Krakowa, jednak wywiadowcy poruszający się autem zgubili go na ul. Długiej z powodu korków ulicznych. Wywiadowcy pojechali za nim do Szczawnicy, lecz nie znaleźli tam obserwowanego samochodu i wrócili do Krakowa. Podczas nieobecności Hulewiczów SB chciała założyć podsłuch w ich mieszkaniu. Kolejne komunikaty z końca grudnia informują, ze nie udało się tego dokonać, ponieważ w mieszkaniu pozostały matka Hulewicza i pomoc domowa. Kolejną próbę podjęto w lutym 1962 r. Hulewicz przebywał w tym czasie w sanatorium w Ciechocinku, a jego żona Jadwiga wyjechała na stypendium do Francji. Funkcjonariuszom nie udało się i tym razem założyć podsłuchu, ponieważ w mieszkaniu przebywała chora pomoc domowa.

Za to powodzeniem zakończyła się akcja założenia podsłuchu w kwaterze prywatnej, gdzie miał zatrzymać się Hulewicz. 18 grudnia 1959 r. do Bukowiny Tatrzańskiej przybył funkcjonariusz, który udając wczasowicza wynajął jeden z pokoi i zainstalował podsłuch bezprzewodowy bez większych problemów, ponieważ ściany domu były drewniane, zbudowane z ciosanych belek. Od 22 do 30 grudnia 1959 r. rejestrowano informacje z tego podsłuchu o krypt. „Wacek I”, ale nie uzyskano ważniejszych materiałów, bowiem prof. Hulewicz w Bukowinie jedynie odpoczywał i zajmował się pracą naukową.

Jan Hulewicz miał również założony podsłuch telefoniczny w mieszkaniu oraz w pracy w Wydawnictwie „Ossolineum”, mieszczącym się przy Rynku Kleparskim. Dzięki nim SB wiedziała, że kontaktował się ze Stanisławem Mierzwą w sprawie wydania pamiętników Witosa.

Roman Ingarden

Profesor filozofii Roman Ingar-den w okresie stalinizmu został pozbawiony możliwości prowadzenia zajęć dydaktycznych. Organizował wówczas seminaria, które odbywały się w jego mieszkaniu przy ul. Biskupiej, jak również w mieszkaniach jego uczniów, m.in. Marii Gołaszewskiej przy ul. Kazimierza Wielkiego. W grudniu 1956 r. po październikowej odwilży otrzymał propozycję pracy na UJ. W 1957 r. rozpoczął wykłady, a we wrześniu tego roku objął kierownictwo Katedry Filozofii UJ. W 1959 r. został dziekanem Wydziału Filo-zoficzno-Historycznego.

Po październikowej „odwilży” nie miał problemów z uzyskaniem paszportu, reprezentował Uniwersytet na kongresach i naukowych spotkaniach za granicą. Od września 1959 do stycznia 1960 r. przebywał w Stanach Zjednoczonych, gdzie miał wykłady na kilku uniwersytetach.

9 grudnia 1959 r., czyli w czasie, kiedy przebywał jeszcze za granicą, SB założyła wobec niego sprawę ewidencyjno-obserwacyjną o krypt. „Czarny”. Powodem były informacje z Departamentu III MSW, że: „będąc na terytorium Francji kontaktował się z prof. Stanisławem Kotem - czołowym działaczem emigracyjnego PSL. Obecnie Ingar-den spotyka się z osobami, które kontaktują się z Kotem”. Jednym z pierwszych dokumentów w tej sprawie był tzw. wykaz kontaktów korespondencyjnych, czyli opracowany na podstawie przeglądanych listów spis osób, z którymi korespondował - zawierał on 43 nazwiska. Spośród tych listów część dotyczyła spraw rodzinnych (korespondencja z żoną i synami), inne nie. Bezpiekę szczególnie zainteresowała korespondencja od prof. Wiktora Weintrauba ze Stanów Zjednoczonych oraz prof. Stanisława Wędkiewicza z Paryża. W wyniku sporządzonej analizy listów funkcjonariusze otrzymali obraz naukowca utrzymującego żywe kontakty ze środowiskiem w kraju i za granicą, zapraszanego na odczyty do ośrodków uniwersyteckich, m.in. w USA.

Kolejnym środkiem inwigilacji był założony 25 marca 1960 r. podsłuch telefoniczny w jego mieszkaniu.

Roman Ingarden był również śledzony przez funkcjonariuszy Wydziału „B” w Krakowie. Obserwacja trwała od 31 marca do 5 kwietnia 1960 r. Wydział „B” ustalił osoby kontaktujące się z profesorem: prof. Sylwiusza Miku-ckiego, prof. Danutę Gierulę, dr Marię Gołaszewską oraz profesora historii sztuki Wojsława Molé. Byli to uczniowie i współpracownicy profesora.

W sierpniu 1961 r. Ingarden interweniował w sprawie paszportu dla syna Janusza, z którym wybierał się na XI Międzynarodowy Kongres Towarzystw Filozoficznych Języka Francuskiego w Montpellier, mający się odbyć w dniach 4-7 września 1961 r. W czasie rozmowy zastępca naczelnika Wydziału III mjr Adam Chrząstek w formie „przyjacielskiej rady” ostrzegał prof. Ingardena przed kontaktowaniem się z działaczami PSL we Francji. Profesor zapewnił, że nie spotykał się ze Stanisławem Kotem i nie zamierza tego czynić. W październiku 1961 r. prof. Ingarden został zarejestrowany jako figurant sprawy operacyjnej obserwacji o krypt. „Senat”.

Wśród jego kontaktów, oprócz osób znanych SB, znalazły się nazwiska prof. Tadeusza Kotarbińskiego i prof. Władysława Tatarkiewicza z Warszawy. Inwigilację profesora zakończono w kwietniu 1963 r. wraz z jego przejściem na emeryturę.

Inwigilacja profesorów UJ pokazuje, jakimi metodami Służba Bezpieczeństwa próbowała zinfiltrować środowisko naukowców. Stawiając rzeczywiste lub sfingowane zarzuty zdobywała informacje o ich działalności, co pozwalało się zabezpieczać przed potencjalną aktywnością antysystemową prowadzoną przez reprezentantów świata nauki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski