Czytaj także: Kolos na glinianych nogach rezydentów
O tym, ilu absolwentów medycyny będzie mogło rozpocząć kształcenie specjalizacyjne za pieniądze z państwowej kasy, decyduje Ministerstwo Zdrowia. W ramach wiosennego rozdania rezydentur resort przyznał ich dla Małopolski zaledwie 139. A wolnych miejsc szkoleniowych w naszych placówkach jest kilkakrotnie więcej.
- Marcowa lista to po prostu dramat - nie ukrywa Paweł Iwaszczuk, rezydent kardiologii w Krakowie i członek Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. - Cięcia w rezydenturach mogą doprowadzić tylko do tego, że młodzi lekarze zaczną szukać swojej szansy za granicą, a na tym ucierpią pacjenci - dodaje.
WIDEO: Joanna Matecka: Wiele osób nie dostaje wynagrodzenia za swoją pracę
Źródło: Dzień Dobry TVN/x-news
W porównaniu do ubiegłego roku liczbę miejsc szkoleniowych dla naszego województwa zmniejszono o 45. Największe kontrowersje budzi jednak ich podział. Spośród 75 dziedzin, w których są kształceni lekarze i dentyści, jakiekolwiek rezydentury przewidziano w zaledwie... dziewiętnastu! W ramach pozostałych specjalizacji nauki nie rozpocznie nikt.
Najwięcej rezydentur resort przyznał dla przyszłych internistów (25), chirurgów ogólnych (23), lekarzy rodzinnych (17), ortopedów (13), specjalistów rehabilitacji medycznej (12) oraz geriatrów i pediatrów (po 10). Miejsc zabrakło za to dla młodych medyków, którzy chcieliby kształcić się w zakresie m.in. alergologii, chirurgii dziecięcej, chirurgii naczyniowej, endokrynologii, kardiologii i kardiochirurgii, neurologii i neurochirurgii, okulistyki, położnictwa i ginekologii, psychiatrii czy ortodoncji.
- Nie można mieć wątpliwości, czy potrzebujemy kolejnych endokrynologów, okulistów, kardiologów. Nie ma takiej dziedziny lekarskiej, w której nie brakowałoby w naszym województwie lekarzy, a ograniczenia w ich kształceniu jeszcze bardziej pogłębią kryzys systemu - komentuje prof. dr hab. n. med. Andrzej Matyja, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Krakowie.
Absolwenci zainteresowani dziedzinami pominiętymi przez resort mogą jeszcze rozpocząć specjalizacje w tzw. trybie pozarezydenckim, czyli bez pieniędzy z Funduszu Pracy. Dla nich w całym województwie przygotowano aż 652 miejsca.
„Tryb pozarezydencki” najczęściej oznacza jednak pracę bez wynagrodzenia, bo zadłużone lecznice młodym medykom mogą zaproponować jedynie wolontariat. W efekcie coraz większa grupa przyszłych specjalistów opuszcza Polskę jeszcze przed rozpoczęciem rezydentury. Wśród 871 lekarzy i dentystów, którzy w zeszłym roku zgłosili się po zaświadczenia uprawniające do pracy za granicą aż 60 proc. stanowili ci, którzy specjalizację mają dopiero przed sobą.
Resort zdrowia tłumaczy, że takie a nie inne limity miejsc rezydenckich mają przyczynić się do wzrostu zainteresowania dziedzinami deficytowymi, w których braki kadrowe są szczególnie dotkliwe. Kardiolodzy i ginekolodzy swoją szansę mają dostać jesienią.
Specjalistów brakuje w każdej dziedzinie medycyny, a środki na kształcenie kolejnych zostały właśnie obcięte
W tegorocznym budżecie na sfinansowanie specjalizacji dla absolwentów studiów medycznych zarezerwowano 834 mln zł. Z tej puli resort zdrowia wiosną i jesienią planuje uruchomienie łącznie 4,2 tys. miejsc rezydenckich. To o blisko 2 tys. mniej niż młodzi lekarze mieli do dyspozycji w 2016 r.
Cięcia już wiosną odczują małopolskie lecznice. W ramach marcowego rozdania rezydentur Małopolsce przyznano zaledwie 139 miejsc. Co gorsza, pod uwagę wzięto tylko kilkanaście dziedzin, pomijając m.in. kardiologów, endokrynologów czy chirurgów naczyniowych. Tych ostatnich w naszym województwie jest akurat najmniej w kraju, przez co Małopolanie na operację żylaków muszą czekać średnio 1,5 roku, a pacjenci ze skomplikowanymi tętniakami często odsyłani są do ośrodków w innych częściach Polski.
Regionalne placówki ogromny problem mają także ze znalezieniem specjalistów z zakresu anestezjologii i intensywnej terapii. Mimo ich niedoboru, z Funduszu Pracy w całej Małopolsce będzie mógł wykształcić się tylko jeden nowy specjalista. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku neonatologów, lekarzy medycyny ratunkowej oraz stomatologów dziecięcych.
- Niezrozumiała jest niewielka liczba miejsc rezydenckich w anestezjologii i intensywnej terapii czy medycynie ratunkowej. Wciąż niewielka liczba specjalistów w tych dziedzinach może nieść ze sobą nietrudne do przewidzenia konsekwencje dla szpitali i służb ratunkowych - komentuje Filip Pawliczak z organizacji Młodzi Menedżerowie Medycyny. Jego zdaniem decydentów warto jednak docenić za dostrzeżenie problemów, z jakimi borykają się pediatria, chirurgia ogólna czy interna, w ramach których będzie mogła rozpocząć naukę największa grupa absolwentów medycyny.
Resort zdrowia podkreśla, że limity określono właśnie po to, by promować dziedziny, w których braki kadrowe są najbardziej dotkliwe. Metoda nie do końca zdaje jednak egzamin. Jesienią w Małopolsce najwięcej, bo 60 miejsc szkoleniowych zaproponowano przyszłym internistom, ale zgłosiło się tylko 35 chętnych. Z 27 rezydentur przewidzianych dla chirurgów ogólnych, wolnych zostało siedem. Natomiast o cztery miejsca na „niepriorytetowej” ortodoncji rywalizowało 67 osób.
- Jeśli chcemy zachęcić młodych medyków do wybierania właśnie dziedzin deficytowych, to powinniśmy poprawić oferowane w ich ramach warunki pracy, a nie blokować pozostałe specjalizacje - mówi Paweł Iwaszczuk z Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?