Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przeżyli gorlicką mleczarnię, dlatego że masełko smakuje tutaj jak u babci

Lech Klimek
Lech Klimek
fot. Lech Klimek
Wytwarzali tylko żółte sery i półprodukt do oscypków. Mleko sprzedawali większym mleczarniom. Ot tak, dla promocji zrobili trochę masła. Teraz to ich największy hit, bo znika ono błyskawicznie

O tym, że w Łużnej działa spółdzielnia mleczarska tak naprawdę wie niewiele osób. Samodzielnym bytem została w 1990 roku. Wcześniej była częścią większej - gorlickiej. Przeżyła ją i mimo tego, że na rynku dominują wielkie kombinaty mleczarskie, udaje jej się z powodzeniem udowadniać, że również te małe firmy mogą znaleźć swoje miejsce.

Barbara Niemaszyk została prezesem spółdzielni mleczarskiej w Łużnej w styczniu. Wcześniej była tu laborantką.
- To nie był mój pierwszy kontakt z mlekiem - mówi rozbawiona. - Zaczynałam w Gorlicach, a do Łużnej trafiam w 1999 roku, szukali kogoś do pracy w laboratorium, a gorlicka spółdzielnia przestawała istnieć, więc gdy dostałam propozycję pracy, to się zgodziłam - opowiada.

W porównaniu z innymi, łużniańska spółdzielnia jest naprawdę mała. Dziennie skupuje około 5 tysięcy litrów mleka z kilku okolicznych wsi. Z Łużnej, Biesnej, Woli Łużańskiej i części Staszkówki.
- U nas wszystko jest lokalne, nie tylko mleko - podkreśla z uśmiechem.

Również wszyscy pracownicy są jak najbardziej lokalni. Pochodzą z terenu gminy Łużna. W hali produkcyjnej uwijają się Irena Tarsa, Bożena Dudka, Wanda Szczerba, Maria Ochwat i Halina Szura. Wspiera je „złota rączka” Marian Witkowski. Całości dopełnia księgowość, dwie panie Krystyna Szydłowska i Urszula Truchan. Jest jeszcze kierowca, bo niedawno kupili w Łużnej samochód chłodnię, więc ktoś musi nim jeździć.

- Tylko ja się z tego wyłamuję - mówi Barbara Niemaszyk. - Jestem z Gorlic, a tu w Łużnej to teraz jestem takie trzy w jednym. Prezesem, laborantką i zaopatrzeniowcem, a jak by trzeba było, to mogę też wsiąść do naszego samochodu i rozwieść produkty do odbiorców - dodaje rozbawiona.

Bo spółdzielnia w Łużnej to nie tylko skup, ale oczywiście też produkty. Nie ma ich wiele. Dwa rodzaje sera podpuszczkowego dojrzewającego, edamski i ustrzycki.
- Ten drugi jest też wędzony - opowiada pani prezes. - Mamy własną małą wędzarnię. Serek wędzimy bardzo tradycyjnie dymem ze zrębków bukowych - podkreśla.

Z Łużnej pochodzi też półprodukt, z którego w niedalekiej jankowskiej powstają serki wędzone w typie oscypków. Ostatnim przebojem z Łużnej jest masło.

- Tak naprawdę to masło, które teraz robimy, miało być tylko jednorazowym pomysłem promocyjnym - opowiada pani Barbara. - Wiosną tego roku w Gorlicach odbywał się jarmark wielkanocny. Chcieliśmy się tam pokazać. Wymyśliliśmy, że po prostu zrobimy trochę masła a z niego wielkanocne baranki - opowiada.

Posiedzenie Rady Miejskiej na rynku w Gorlicach

Tak kiedyś wyglądały Gorlice! [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Masła było trochę więcej niż potrzeby barankowe, więc zostało zapakowane też w małe pudełeczka. By zaprezentować jego smak, przygotowali również degustację.

- Krysia Szydłowska, pracuje u nas w księgowości, upiekła chlebki - relacjonuje. - Małe kromeczki posmarowane masełkiem znikały błyskawicznie z naszego stoiska. Tak samo było z tymi kilkunastoma opakowaniami, jakie przygotowałyśmy. Ludzie pytali, gdzie to można kupić - mówi.

To zainteresowanie trzeba było wykorzystać. Zapadła decyzja, by zacząć produkcję.
- Tak naprawdę to okazało się strzałem w dziesiątkę - mówi prezes. - Mieliśmy trochę problemów ze śmietaną. Nasze sery produkujemy z mleka dwuprocentowego. Więc nadmiar śmietany wlewaliśmy do mleka, które odbiera od nas wielka mleczarnia. Ciągle narzekali, że to, co dostają, jest zbyt tłuste. Teraz nie ma już tego problemu - informuje z uśmiechem.

Problem był natomiast w Łużnej. Masła nie jest wiele, 50 kilogramów dziennie, ale gdy trzeba było to robić ręcznie, to okazało się, że jednak jest to spora ilość. Rozwiązaniem okazały się techniczne zdolności jednego z pracowników, Mariana Witkowskiego. Chwile pomyślał i skonstruował maselnicę. Jest jak wszystko w Łużnej niewielka, ale skuteczna. Jedna partia masła, która w niej powstaje, to jedynie trzy kilogramy.

- To półautomat - stwierdza Marian Witkowski. - Początkowo nasze panie musiały się namęczyć, kręcąc korbą, ale teraz unowocześniłem proces i początkową fazą, która ta, w której śmietaną musi być napowietrzana, jest mechaniczna, ale już końcówka to dalej ręczna robota - podkreśla.

Masło z Łużnej nie zawiera żadnych dodatków. Powstaje dokładnie tak, jak to wiejskie, które wielu z nas pamięta z dzieciństwa, gdy babcie na wsi robiły je na potrzeby domowe. Po prostu pachnie masłem.

- Pamiętam, że gdy zaczynaliśmy, to zamawiałam w hurtowni szczepy bakterii. To konieczne do zakwaszania śmietany - opowiada pani Barbara. - Wtedy zaproponowano mi również zakup różnych dodatków do masła. Zrobiłam wielkie oczy, bo nigdy nawet o takich nie słyszałam - dopowiada.

By kupić takie prawdziwe masło, trzeba się pofatygować do Łużnej: - Tak naprawdę masło znika szybciej, niż jest produkowane - mówi pani Barbara. Gmina Łużna to ostoja hodowli krów rasy polskiej czerwonej. Do małej spółdzielni zgłosili się naukowcy z Lublina z tamtejszego uniwersytetu rolniczego. Z wielkim zainteresowaniem zajęli się produkowanymi tu serami.

- To uniwersyteckie zainteresowanie może sprawić, że nasza spółdzielni będzie wyjątkowa - mówi pani prezes. - Bardzo możliwe, że będziemy skupować jedynie mleko od tej rasy. Jest ona zanikająca, ale naukowcy chcą odbudować jej hodowlę - podkreśla.

Mała załoga mleczarni z Łużnej z nadzieją patrzy w przyszłość. Wiedzą, że jeśli coś robi się dobrze, to zawsze znajdą się chętni na efekty tej pracy.

- Coraz więcej osób docenia to, co lokalne - mówi Barbara Niemaszyk. - Może trochę szkoda, że w Gorlicach nie ma żadnej placówki, gdzie zgromadzone byłyby właśnie lokalne produkty. Myślę, że byłoby na nie wielu chętnych - podkreśla.

WIDEO: Dlaczego warto dbać o środowisko?

Źródło: Dzień Dobry TVN, x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Przeżyli gorlicką mleczarnię, dlatego że masełko smakuje tutaj jak u babci - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski