Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policja nie chce sprawdzać, czy ktoś pali śmieci w piecu

Grzegorz Skowron
Grzegorz Skowron
Za spalanie odpadów w piecu grozi grzywna do 5 tys. złotych i 30 dni aresztu. Teoretycznie
Za spalanie odpadów w piecu grozi grzywna do 5 tys. złotych i 30 dni aresztu. Teoretycznie fot. Joanna Urbaniec
Walka ze smogiem. Spalający odpady w kotłach grzewczych często są bezkarni. W małych gminach nie ma kto kontrolować mieszkańców, a jak już ktoś zostanie złapany, może liczyć na łagodność wymiaru sprawiedliwości.

- To skandal! W ten sposób nie osiągniemy celu, jakim jest czyste powietrze - tak Andrzej Guła z Polskiego Alarmu Smogowego reaguje na informację, że policja nie chce uczestniczyć w kontrolach dotyczących palenia śmieci w domowych piecach.

Na brak wsparcia policji skarżą się samorządowcy z małopolskich gmin. W ubiegłym miesiącu komendant wojewódzki policji wysłał do swoich podwładnych maila, w którym informował, że kontrola spalania odpadów w piecach domowych należy do urzędników wyznaczonych przez wójta.

Czytaj także: Niepalenie odpadów będzie kiedyś normą

- To było tylko przypomnienie obowiązujących przepisów - zaznacza mł. insp. Sebastian Gleń, rzecznik komendanta. I zapewnia, że na uzasadnione podejrzenie, że ktoś pali śmieci, policja podejmie interwencję, a jeśli gmina zwróci się o pomoc przy kontroli, to otrzyma asystę policji. Ale w kilku gminach usłyszeliśmy, że miejscowa policja, powołując się na pismo komendanta wojewódzkiego, odmówiła pójścia na kontrolę z urzędnikiem.

WIDEO: Radny miejski Łukasz Wantuch prezentuje możliwości drona z czujnikiem do wykrywania palenia śmieciami w kominkach

W programie antysmogowym dla Małopolski jest wyraźny zapis, że kontrola spalania odpadów w domowych kotłach grzewczych będzie się odbywać przy udziale policji. - Jej brak to poważny problem - nie kryje wicemarszałek województwa Wojciech Kozak. Według niego samo pojawienie się osoby w mundurze sprawiało, że stojący obok urzędnik był poważniej traktowany.

- Jeśli samorządy zostaną pozostawione same sobie, to zapomnijmy, by były skuteczne w łapaniu palących śmieci w piecach - ostrzega Andrzej Guła. W małych gminach zwykle jeden urzędnik odpowiada za wszystkie działania antysmogowe i na kontrole nie wystarcza mu już czasu. - Ponadto zwykle musiałby karać swojego sąsiada, znajomego czy nawet kogoś z rodziny - zauważa Andrzej Guła.

W znacznie lepszej sytuacji są miasta, w których jest Straż Miejska, bo to ona ma w zakresie obowiązków kontrolę tego, czym ludzie palą w piecach. I niepotrzebna jest już policja. Krakowski radny Łukasz Wantuch proponuje, by miejscy strażnicy kontrolowali także piece w sąsiednich gminach.

- Jedyną skuteczną receptą jest stworzenie nowej służby odpowiedzialnej za takie kontrole - przekonuje Wojciech Kozak.

Gminy są za słabe, by kontrolować mieszkańców, firm nie ma nawet kto sprawdzać.

- Potrzebna jest nowa służba, której zadaniem będzie kompleksowa kontrola tego, czym mieszkańcy palą w piecach - mówi wicemarszałek województwa małopolskiego Wojciech Kozak. I zapowiada, że poszuka pieniędzy na ten cel.

Kontrola w małych gminach praktycznie przestała funkcjonować. - Mamy jedną osobę, która odpowiada za przyjmowanie wniosków o dotację na wymianę pieców, zajmuje się ich załatwieniem i na chodzenie po domach nie ma już praktycznie czasu - słyszymy w jednej z podkrakowskich gmin.

- To niejedyny problem - zwraca uwagę Andrzej Guła z Polskiego Alarmu Smogowego. - Trudno wyobrazić sobie, by kontrola była skuteczna, gdy wykonuje ją urzędnik, który jest sąsiadem lub znajomym kontrolowanego - dodaje Guła. Dlatego coraz częściej pojawia się postulat, by powstała ponadlokalna służba odpowiedzialna za kontrole w całym regionie.

Mogłaby ona również sprawdzać, jak zakazu palenia niebezpiecznych odpadów przestrzegają przedsiębiorcy. Dziś to zadanie Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska. Tej nie tylko brakuje ludzi, ale i pieniędzy na badanie próbek pobranych z pieca w kontrolowanej firmie. - Każde takie badanie kosztuje 800 złotych - mówi Ryszard Listwan, zastępca wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska w Krakowie. Konieczne jest też opracowanie jednolitych zasad kontroli.

Te odbywają się bardzo rzadko. O ubiegłorocznej w Kalwarii Zebrzydowskiej było głośno, choć sprawdzono tylko 5 firm meblarskich i 3 ukarano 500-złotowym mandatem za palenie lakierowanych odpadów drewnianych. - Wrażenie zrobił sam fakt, że była kontrola i zakończyła się ukaraniem - wspomina Ryszard Listwan.

Wrażenie może jednak robić również pobłażliwe traktowanie przez wymiar sprawiedliwości palenia niebezpiecznych odpadów. Krakowska Straż Miejska przyłapała jednego z właścicieli warsztatu samochodowego na paleniu zużytego oleju. Ukarano go mandatem, ale Rybnicki Alarm Smogowy złożył dodatkowe doniesienie do prokuratury. - Sprawa została umorzona, nie dostaliśmy żadnego uzasadnienia tej decyzji, a sąd ją podtrzymał - opowiada Zdzisław Kuczma z Rybnickiego Alarmu Smogowego.

Andrzej Guła dodaje, że nawet jeśli uda się jakąś sprawę doprowadzić do sądu, zwykle kończy się ona zakwalifikowaniem przez wymiar sprawiedliwości palenia śmieci do czynów o niskiej szkodliwości społecznej. - A przecież palenie lakieru, przepracowanego oleju czy butelek typu pet jest bardzo szkodliwe dla ludzi, naraża ich zdrowie i życie - podkreśla lider Polskiego Alarmu Smogowego.

Spalanie śmieci w celach grzewczych to problem społeczny. Szacuje się, że nawet 30 proc. Polaków dokłada do węgla czy drewna także odpady.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Policja nie chce sprawdzać, czy ktoś pali śmieci w piecu - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski