Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pielęgniarki mają ponad 50 lat i dorabiają na drugim etacie

Grzegorz Skowron
Grzegorz Skowron
Chętnych do pracy w zawodzie pielęgniarki jest coraz mniej
Chętnych do pracy w zawodzie pielęgniarki jest coraz mniej fot. Sławomir Mielnik
Służba zdrowia. Czy ratunkiem na brak chętnych do pracy przy szpitalnych łóżkach jest otwarcie na wschód?

Aż 41 proc. pielęgniarek i położnych dorabia na drugim etacie, bo jedna pensja nie wystarcza im na utrzymanie rodziny. Oprócz etatu pracują średnio 72 dodatkowe godziny (przede wszystkim na umowę zlecenie), choć w skrajnym przypadku jest to nawet 250 godzin. Większość tak żyje od ponad 7 lat, niektóre ponad 20. Dodatkowe zatrudnienie ma miejsce także w służbie zdrowia, Ale większość dorabia w prywatnych placówkach.

Tak wynika z badań ankietowych przeprowadzonych tydzień temu przez Małopolską Okręgową Izbę Pielęgniarek i Położnych. - Chcieliśmy sprawdzić, jak rzeczywiście wygląda sytuacja naszego środowiska, ile osób pracuje na dwóch etatach - mówi Tadeusz Wadas, przewodniczący MOIPiP. Dla 84 proc. głównym powodem szukania dodatkowego zatrudnienia jest sytuacja materialna.

Ale badania pokazują również, że kobiety pracujące przy szpitalnych łóżkach i w poradniach są coraz starsze. Cztery pielęgniarki na dziesięć ą już po „50”, średnia stażu zawodowego przekracza 28 lat. Praktycznie nie ma osób w tym zawodzie w przedziale wiekowym 20-30 lat.

- Według naszych prognoz w latach 2017-18 ponad tysiąc pielęgniarek osiągnie wiek emerytalny, jedynie 250 nowych podejmie pracę w zawodzie. W roku 2020 tylko w Małopolsce zabraknie 6 tysięcy pielęgniarek, w Polsce - ponad 60 tysięcy - alarmuje Tadeusz Wadas. Według niego co roku pracę jako pielęgniarka lub położna powinno zaczynać w naszym regionie ponad 600 osób. Jest ich dwa razy mniej, a do tego niespełna setka to mieszkanki Małopolski, reszta to osoby z innych województw, a ponad setka od razu po uzyskaniu poświadczenia kwalifikacji zawodowych wyjeżdża do pracy za granicę.

- Nie ma innego wyjścia, musimy otworzyć ten rynek pracy dla obcokrajowców - komentuje Wojciech Kozak, wicemarszałek województwa małopolskiego, odpowiedzialny za służbę zdrowia. Jego zdaniem należałoby stworzyć szybką ścieżkę umożliwiającą wejście w zawód wszystkim chętnym zza naszej wschodniej granicy.

- Nie będzie wielkiego exodusu Ukrainek czy Białorusinek do naszych szpitali. Zapomnijmy o tym - przestrzega jednak szef MOIPiP. - Byłem ostatnio na targach edukacyjnych w Kijowie, by zachęcać do kształcenia się w Polsce. Rozdałem 6 tysięcy ulotek, nikt się nie zgłosił. A ostatnio wydawałem zaświadczenia trzem Ukrainkom, które właśnie skończyły naukę. Zapytałem, w którym szpitalu podejmą pracę i od jednej z nich usłyszałem, że pracę to ma już w Niemczech - opowiada Tadeusz Wadas.

Sieć szpitali - kierunek dobry, wątpliwości wiele

Wojewódzka Rada Dialogu Społecznego przyjęła wczoraj stanowisko, w którym zwraca uwagę na wiele zastrzeżeń i wątpliwości związanych z tworzeniem sieci szpitali. Największy niepokój budzi przyszłe finansowanie placówek zdrowotnych. Według założeń szpital, które trafia do sieci otrzyma ryczałt wyliczony na podstawie danych z roku 2015. - Od tego czasu mamy inną sytuację, wzrosły koszty, zwłaszcza zatrudnienia, wzrosła minimalna płaca, mamy minimalną stawkę godzinową, co przekłada się na wzrost cen usług świadczonych na rzecz szpitali na zasadzie outsourcingu - podkreślała Danuta Kądziołka, przygotowująca stanowisko WRDS. Zwrócono w nim także uwagę na niedopracowane kryteria kwalifikowania szpitali do sieci. Problemem będą także pacjenci czekający w kolejkach na zabiegi w placówkach, które nie załapią się na finansowanie z NFZ. Kolejny kłopot to konieczność zwrotu unijnych dotacji wydanych na inwestycje przez te szpitale, które trzeba będzie zamknąć po reformie.

Andrzej Zdebski, przedstawiciel pracodawców nie zostawił suchej nitki na propozycjach rządu. Według niego reforma niczego nie zmieni i nie poprawi sytuacji pacjentów. W pierwszej kolejności należałoby bowiem jasno powiedzieć, że mamy za dużo szpitalnych łóżek. - Skoro w Małopolsce mamy 16 tysięcy łóżek, a tak naprawdę potrzebujemy ich 10 tysięcy, to jest ich o 6 tysięcy za dużo - argumentował. Po decyzji o zmniejszeniu liczby miejsc w szpitalach, należałoby ustalić, jak je podzielić na poszczególne rodzaje leczenia. I dopiero wtedy decydować o ich finansowaniu. - Ale to oznaczałoby na przykład likwidację jakiegoś szpitala powiatowego, a bez niego samo istnienie powiatu traci sens - mówił Andrzej Zdebski.

Józef Gawron, wicewojewoda Małopolski bronił reformy. Jego zdaniem obecny system funkcjonuje źle i nie można go dłużej utrzymywać. Przyznał jednak, że zmiany są trudne i dlatego przedłużono konsultacje w sprawie ustawy o sieci szpitali.

(GEG)
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski