Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Patrzyłam z bliska na lekarzy otwierających ludzkie ciała. I wiem już, jak oni wtedy działają

Paweł Gzyl
„Botoks” będzie miał swoją premierę w kinach 29 września
„Botoks” będzie miał swoją premierę w kinach 29 września fot. Materiały Prasowe
Aktorka MARIETA ŻUKOWSKA opowiada o swej pracy na planie filmu Patryka Vegi o kobietach w polskiej służbie zdrowia - „Botoks”

- Właśnie zakończyła Pani zdjęcia do nowego filmu Patryka Vegi - „Botoks”. Jak trafiła Pani na plan?

- Patryk wysłał mi scenariusz i zapytał co o nim myślę. Ponieważ współpracowaliśmy już wcześniej, więc nie widział potrzeby bym brała udział w castingu. To reżyser, który już na etapie powstawania pomysłu na film wie konkretnie z jakim aktorem chce pracować. Trudno o bardziej komfortową i wspierającą aktora sytuację. (śmiech) Choć postać Patrycji, którą gram, jest napisana pod nieco starszą aktorkę niż ja, czuł, że będę w stanie oddać jej emocje i zrozumieć zachowania.

- Kim jest Pani bohaterka?

- To niesamowita i fascynująca postać. Wielowymiarowa, więc idealna do pracy nad nią. Patrycja jest kobietą chirurgiem. Powszechnie uważa się, że to zawód dla mężczyzn. Kobiety, aby w nim zaistnieć, muszą w dużym stopniu wyzbyć się swej kobiecości. Rozmawiałam z wieloma kobietami chirurgami i wiem, że to prawda. W ich lekarskim świecie istnieje powiedzenie, że „kobieta chirurg jest jak świnka morska - ani świnka, ani morska”.

- Jak Pani przygotowywała się do tej roli?

- Poznałam z bliska świat chirurgów. Uczestniczyłam w operacjach, patrzyłam z bliska na lekarzy otwierających ludzkie ciała. I wiem już jak oni wtedy działają: zatrzymują się, wręcz hibernują na okres operacji. Pracują w niesamowitym skupieniu, ale starają się też jakoś obłaskawić tę sytuację: żartują albo śpiewają. Dopiero po zakończeniu zabiegu, kiedy wychodzą z sali operacyjnej, schodzi z nich napięcie. To powoduje potworne zmęczenie. Nawet ja, po uczestniczeniu w takiej operacji, kiedy wsiadałam do taksówki, czułam się, jakby ktoś mnie zdzielił młotkiem w głowę.

- Patrycja z „Botoksu” też jest taka?

- Inspiracją do stworzenia Patrycji była dla mnie prawdziwa osoba - Agnieszka. Opowiedziała mi wiele historii, które działy się na bloku operacyjnym. Kiedy zaczynała - na jej oddziale byli sami mężczyźni chirurdzy. Musiała im więc pokazać, że potrafi robić to, co oni. Dlatego szybko wyzbyła się jakiejkolwiek kurtuazji. Gram ją całkowicie bez makijażu, aby oddać jej zmęczenie i odrzeć z kobiecych atrybutów. Bo to dla niej nie jest najważniejsze. Działa bardzo szybko i zadaniowo. Agnieszka opowiadała mi, że jej nie wolno płakać. Taka sytuacja prędzej czy później byłaby bowiem wykorzystana przeciwko niej. Dlatego wymyśliliśmy z Patrykiem, że Patrycja będzie permanentnie zmęczona, jedynie od czasu do czasu będzie wybuchać niekontrolowaną złością. Pewnego razu mówi do męża: „Jak wyjdziesz z domu, to cię rozjadę”. I później prawie to robi.

- Mówi się, że mężczyźni chirurdzy najczęściej odreagowują stres sięgając po alkohol. A kobiety?

- Każdy człowiek inaczej odreagowuje napięcie. Tworząc swoją bohaterkę, wzięłam przykład też z innej kobiety chirurga, którą osobiście poznałam - Zosi. Patrycja odreagowuje tak jak ona swój stres na crossficie - czyli podczas ekstremalnego treningu siłowego, który polega na tym, że np. podnosi się ciężary, czy wielokrotnie powtarza jakieś ćwiczenie niemal do omdlenia. Są też oczywiście inne sposoby - i to nie tylko alkohol. Jeden z chirurgów powiedział mi: „My mamy dostęp do lekarstw”.

- Jak to wszystko wpływa na życie prywatne i rodzinne kobiet chirurgów?

- Bardzo mocno. Najbardziej dotkliwa jest sytuacja, kiedy umiera pacjent. Moi rozmówcy często podkreślali, że takie wydarzenie pozostaje w chirurgu na zawsze. Jest nawet takie powiedzenie: „Każdy lekarzyk ma swój cmentarzyk”. Pojawia się ono również w naszym filmie. Nic więc dziwnego, że życie z taką nadludzką adrenaliną sprawia, iż chirurgom trudno utrzymać swoje związki i rodziny.

- W „Botoksie” spotkała się Pani przecież z trzema innymi gwiazdami polskiego kina - Agnieszką Dygant, Olgą Bołądź i Katarzyną Warnke. Jakie miałyście relacje?

- Patryk dobrał dziewczyny energetycznie pasujące do siebie i jednocześnie tak różne pod względem osobowości, że każda z naszych ról jest całkowicie inna od pozostałych. Postawił nam niełatwe zadanie, wymagające rzucenia się na swoje role bez żadnej asekuracji. Do tego nie miałyśmy zbyt wielu wspólnych scen, ponieważ każda z nas tworzy inny wątek tej opowieści. Patrząc na koleżanki z boku podziwiałam je za determinację i kunszt aktorski.

- Patryk Vega słynie z mocnych filmów o mężczyznach i dla mężczyzn, jak „Pitbull”. Jak sobie radził z kobietami na planie?

- Patryk jest konkretny i zdecydowany. Wymaga niesamowicie wytężonej pracy od aktora, pełnego bycia tu i teraz, zapomnienia w pewien sposób o całym swoim warsztacie, dzięki czemu daje nam szansę odkrycia w sobie nowych rzeczy. To sprawia, że wielu aktorów odsłania w jego filmach zupełnie inne oblicze lub możliwości. Aby grać u Patryka, trzeba wyjść ze swojej bezpiecznej strefy komfortu, oddać się całkowicie instynktowi. Jest też bardzo wymagający jeśli chodzi o prawdę na ekranie, nienawidzi aktorskiej kokieterii. Ma też świetne ucho do dialogów, potrafi w niestandardowy sposób rozwiązywać trudne sceny.

WIDEO: Grażyna Torbicka o kulisach festiwalu filmowego w Cannes i swojej roli w filmie "Gwiazdy"

Źródło: Dzień Dobry TVN, x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski