Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odporne na leki prątki gruźlicy wciąż bardzo groźne dla Małopolan

Iwona Krzywda
Iwona Krzywda
Zdaniem dyrektora Grzesika pomóc w walce z gruźlicą może jedynie skuteczna profilaktyka
Zdaniem dyrektora Grzesika pomóc w walce z gruźlicą może jedynie skuteczna profilaktyka fot. Andrzej Banaś
W naszym regionie rocznie odnotowywanych jest ponad 500 przypadków gruźlicy. Rośnie liczba chorych, którym nie pomaga leczenie

- Gruźlica na pewno nie jest chorobą, z którą sobie poradziliśmy. W naszym województwie odsetek zachorowań od dziesięciu lat utrzymuje się mniej więcej na tym samym poziomie. Nie odnotowujemy żadnej tendencji spadkowej - mówi dr n. med. Katarzyna Kruczak, pulmonolog z Oddziału Klinicznego Pulmonologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. - Co gorsza, gruźlica przyjmuje coraz cięższe postacie, trudne do wyleczenia. Pacjenci późno trafiają do lekarzy, a chorują również coraz młodsze osoby - dodaje.

30 miesięcy w izolacji

Z danych gromadzonych przez Wojewódzką Stację Sanitarno-Epidemiologiczną wynika, że każdego roku z gruźlicą musi zmierzyć się ponad 500 Małopolan. W 2013 r. do małopolskiego sanepidu zgłoszono 560 przypadków zachorowań, rok później - 538, w 2015 r. - 555, a w pierwszych dziewięciu miesiącach ostatniego roku - 327.

Pod względem liczby chorych przypadających na 100 tys. mieszkańców nasze województwo plasuje się w krajowej czołówce. Gorzej jest tylko w województwie dolnośląskim, lubelskim, łódzkim, śląskim i świętokrzyskim.

Tylko w Wojewódzkim Szpitalu Chorób Płuc w Jaroszowcu, głównej lecznicy odpowiadającej za terapię małopolskich gruźlików, obecnie na oddziałach przebywa blisko 60 osób.

- Są to przede wszystkim pacjenci w wieku 50-60 plus, ale chorują również dużo młodsi; zdarza się, że trafiają do nas nawet nastolatki. Największe wyzwanie stanowią zaś pacjenci z gruźlicą wielolekooporną, których będzie coraz więcej - mówi Krzysztof Grzesik, dyrektor jaroszowskiej placówki.

Liczba gruźlików, niereagujących na podawane antybiotyki, w ciągu ostatnich lat wzrosła o kilkaset procent. W 2011 r. do Jaroszowca trafił tylko jeden chory zarażony szczepem prątków odpornych na leki, w ostatnich 12 miesiącach było ich już 9.

Leczenie tego rodzaju gruźlicy jest wyjątkowo trudne i dla pacjenta oznacza nawet 20-30 miesięcy spędzonych w izolacji. Dużo rzadziej kończy się również sukcesem. Pomóc udaje się zaledwie 13-17 proc. chorych, reszta umiera. - Ostatnio wypisaliśmy do domu pacjenta, który spędził na oddziale blisko 600 dni, jego leczenie pochłonęło ok. 160 tys. zł, ale dla nas to ogromny sukces - opowiada dyrektor Grzesik.

Kuleje profilaktyka

Zdaniem dyr. Grzesika problem gruźlicy ciągle jest nad Wisłą bagatelizowany. Ciężko ją rozpoznać, bo na pierwszym etapie jej objawy nie są charakterystyczne, a kaszel, gorączkę czy osłabienie organizmu łatwo przypisać innej chorobie.

- Na studiach medycznych gruźlicy poświęca się zaledwie kilka godzin, trudno więc dziwić się, że lekarze mają z nią problem. Znam przypadek pacjenta, którego pięć lat leczono na inne schorzenia, zanim trafił do nas - wskazuje Krzysztof Grzesik. - Nie uda nam się skutecznie ograniczyć skali gruźlicy, jeśli nie wrócimy do podstaw profilaktyki - dodaje.

Z wczesnego wykrywania gruźlicy lekką ręką zrezygnowano kilka lat temu. W przypadku prątków właściwą diagnozę najłatwiej postawić na podstawie zdjęcia rentgenowskiego klatki piersiowej. Kiedyś obowiązkowo wykonywano je u uczniów, studentów czy pracowników w ramach badań okresowych. Dziś przymusu już nie ma. Lekarze medycyny pracy na RTG kierują więc wyłącznie osoby ze szczególnymi wskazaniami - narażone na długotrwałe działanie szkodliwych pyłów czy z grupy wysokiego ryzyka raka płuc. Cała reszta po skierowanie na RTG musi zgłosić się do medyka na własną rękę albo po prostu zapłacić za badanie.

Aktualnego zdjęcia klatki piersiowej nikt nie wymaga również od cudzoziemców przekraczających granicę Polski. Zdaniem ekspertów to duży błąd. Za naszą wschodnią granicą - na Ukrainie i w Rosji - od lat notuje się największy w Europie odsetek zachorowań na gruźlicę. Epidemię wprawdzie udało się opanować, ale setki tysięcy osób nadal zarażone są lekoopornymi prątkami. Ile z nich pracuje i studiuje w Polsce, nikt nie wie. - To trochę jak bomba z opóźnionym zapłonem. W naszym kraju jest już blisko milion osób z Ukrainy, gdzie gruźlica lekooporna rozwija się także wśród ludzi młodych i nikt ich nie bada. Zabiegamy, żeby to zmienić, na razie jednak bezskutecznie - nie ukrywa dr Kruczak.

Groźna jak AIDS
Raporty Światowej Organizacji Zdrowia pokazują, że wśród aktywnych chorób zakaźnych to właśnie gruźlica - obok AIDS - należy do najczęstszych przyczyn zgonów. W 2015 roku w jej wyniku zmarło 1,4 mln ludzi. W tym samym okresie na całym świecie odnotowano 10,4 mln nowych zachorowań wywołanych prątkami - w tym 480 tys. przypadków gruźlicy wielolekoopornej. Gruźlica częściej dotyka mężczyzn, szczególnie seniorów. Sprzyjają jej trudne warunki bytowe - bezrobocie, ubóstwo i brak odpowiedniej opieki medycznej, ale także stresujący tryb życia. Najwięcej nowych przypadków gruźlicy odnotowanych jest w Indiach i krajach Afryki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Odporne na leki prątki gruźlicy wciąż bardzo groźne dla Małopolan - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski